Partnerzy

Aga Zaryan i Maciej Majchrzak: "Życie zaczyna się po czterdziestce i dotyczy to też relacji"

Aga Zaryan i Maciej Majchrzak: "Życie zaczyna się po czterdziestce i dotyczy to też relacji"
Aga Zaryan i Maciej Majchrzak dali sobie drugą szansę po 30 latach rozłąki. Jak dziś wygląda ich relacja?
Fot. fot. Filip Zwierzchowski

Aga Zaryan i Maciej Majchrzak byli parą jako nastolatkowie, po czym ich drogi rozeszły się na prawie 30 lat. Założyli rodziny, zrobili kariery. Teraz tworzą dojrzały związek i nadrabiają stracony czas. 

Kim Jest Aga Zaryan? 

Aga Zaryan to wokalistka jazzowa. Zadebiutowała w 2002 r. albumem pt. „My Lullaby”. Najnowszy, „Sara”, ukazał się w 2022 r. Jako pierwsza artystka z Polskiwydawała płyty w legendarnej wytwórni Blue Note Records z Nowego Jorku (tym samym dołączyła do Milesa Davisa i Bobby’ego McFerrina). Wiele razy wygrała plebiscyt „Wokalistka Jazzowa Roku” magazynu „Jazz Forum”. Mama dwóch synów, mieszka w Warszawie. Ma 46 lat.

Kim jest Maciej Majchrzak?

Maciej Majchrzak to absolwent klasy fortepianu na Wydziale Instrumentalnym Akademii Muzycznej w Katowicach oraz Wydziału Operatorskiego łódzkiej PWSFTviT. Autor zdjęć do filmów, m.in. „Poskromienie złośnicy”, „Wkręceni”, „Kochanie, chyba cię zabiłem”, oraz seriali, np. „Komisarz Mama”, „Lekarze”, „Na dobre i na złe”, „Naznaczony”, „M jak miłość”. Tworzy zdjęcia do serialu historycznego „Jagiellonowie”. Pracuje przy Teatrach TV, reklamach i teledyskach. Ma dwoje dzieci. 

Aga Zaryan - kiedy i jak poznała swojego partnera, Macieja Majchrzaka?

Nie wierzyłam, że można się zakochać dwa razy w tej samej  osobie. Ale  kiedy  spotkałam  Maćka po blisko 30 latach, to po prostu stało się... Poznaliśmy się, kiedy ja miałam 15, a on 16 lat. Pierwszego naszego spotkania w ogóle nie pamiętam, więc to nie była miłość od pierwszego wejrzenia. On uczył się grać na fortepianie u mojego ojca, klasycznego  pianisty,  który  prowadził grupę zdolnych uczniów. I to właśnie Maciek był tym najzdolniejszym – wygrywał wszystkie konkursy ogólnopolskie. Był chlubą mojego taty, większą niż ja, mimo że również wykazywałam zdolności muzyczne. Nie miał do mnie cierpliwości. Nie miałam ochoty ćwiczyć gam i pasaży, a ponieważ już wtedy dobrze grałam w tenisa (zostałam mistrzynią Warszawy), tata powiedział: „Ty lepiej idź na kort”. Kiedy w wakacje podopieczni ojca wyjechali na działkę pod Warszawę, dołączyłam do nich. Spędziliśmy razem cały tydzień. Paliliśmy do późnej nocy ogniska (wtedy pierwszy raz w życiu się upiłam), rozmawialiśmy  godzinami,  słuchaliśmy  muzyki. Poczuliśmy, że zakochujemy się w sobie. Zaczęliśmy się spotykać. Wszystko trwało niecały rok.

 

Aga Zaryan i Maciej Majchrzak - los dał im drugą szansę 

Maciek całymi dniami grał na fortepianie, trudno było nam znaleźć czas dla siebie. Poza tym byliśmy niedojrzałymi dzieciakami. Potem w ciągu prawie 30 lat spotkaliśmy się dwa lub trzy razy. Oboje wzięliśmy śluby, zostaliśmy rodzicami (ja mam dwóch synów, a Maciek córkę i syna). Czasem żałuję, że odnaleźliśmy się na nowo dopiero po tylu latach. W międzyczasie zrobiłam u siebie porządek „emocjonalny”. Byłam wiele lat w terapii. Jest mi ze sobą znacznie lepiej  niż  kiedyś.  I  Maciek, i ja mamy na koncie różne trudne przejścia, dopiero teraz jesteśmy na siebie gotowi. Wcześniej nasza relacja okazałaby się najprawdopodobniej klapą. A jak doszło do tego przełomowego spotkania?  Wpadliśmy  na  siebie  zupełnie  przypadkiem  w  warszawskim  barze  Plan B. To symboliczna nazwa dla naszego związku, który jest drugim rozdaniem. Nasz miłosny Plan B. A tamtego wieczoru przegadaliśmy  wiele  godzin.  Zawsze  byliśmy  siebie  ciekawi  i  podobaliśmy  się  sobie.  Znamy się niemal od dziecka, z wieloletnią przerwą. Wiemy, kim naprawdę jesteśmy. Nie obawiałam się wejścia w ten związek po latach. To dojrzała, świadoma i silna relacja, co nie oznacza, że zawsze prosta. 

Miewamy spięcia, ale rozmawiamy o swoich potrzebach i granicach. Nie ma zamiatania niczego  pod dywan, trzaskania drzwiami, cichych dni. Ciągle rozmawiamy  z czwórką naszych dzieci  (które  mają 7, 9, 10 i 14 lat) - piękny, czasem wzruszający, choć pełen wyzwań czas. Chcę go znaleźć na rozmowę z każdym z nas. Dzieci tak się polubiły, że często dopytują:  „Kiedy razem zamieszkamy?”. Nie spieszymy się z decyzją.

Moją najnowszą płytę „Sara” stworzyłam, będąc w relacji z Maćkiem. Album ten zadedykowałam właśnie jemu. Doceniam, że zawsze stoi po mojej stronie, wspiera mnie i  kibicuje.  Jest uważny i  czuły. Wysoka wrażliwość Maćka to cecha, która bardzo mnie ujmuje. Pierwszą płytę wydałam 20 lat temu. Okazało się, że  Maciek  ma  kilka  moich  albumów;  kupował  je  nawet  wtedy,  gdy  nie  mieliśmy ze sobą kontaktu. Obiecał zrealizować teledysk do mojego utworu. Maciek ma wspaniałe wyczucie, oko. Nie wiedziałam,  że  praca  operatora  jest  tak  czasochłonna. Jestem dumna, kiedy dostaje propozycje udziału w ciekawym projekcie. Namawiam go do poszukiwania zawodowych wyzwań i wierzę, że jeszcze wiele wspaniałych przed nim. On spotyka na planie  filmowym  piękne  kobiety,  ja  grywam w klubach jazzowych w Polsce i za granicą. Nie kontrolujemy się w pracy. Zaufaliśmy sobie. 

Często słyszę od Maćka, że jestem miłością jego życia. Czuję to samo. Miłość w naszym wieku może być bardzo żarliwa i namiętna. A moja mama miała rację, powtarzając mi, że „życie zaczyna się po czterdziestce”, i dotyczy to też relacji. Uwielbiamy  iść  do  restauracji,  kina,  słuchać  muzyki,  robić  sobie  małe  prezenty,  rozmawiać  o  tym,  jak  kiedyś  urządzimy  wspólny dom, celebrować chwile. Obchodzimy  różne  okazje:  rocznicę  pierwszej  randki,  urodziny.  Czasem  udaje  nam  się  wyskoczyć na 24-godzinny romantyczny wypad za miasto

Mamy głód siebie. Emerytura z tym facetem może być fajna, choć Maciek twierdzi, że się na nią nie wybiera. Jest tak wiele miejsc, które chciałabym z nim zobaczyć. Musimy nadrobić te 30 lat! Teraz warto pracować tylko nad tym, aby  tego  związku  nie  zepsuć.  I nie spieszyć się z niczym.

 

Maciej Majchrzak opowiada, co ujęło go w Adze Zaryan

Niedawno pierwszy raz mogłem posłuchać Agnieszki na żywo. Wpadłem spóźniony prosto z planu na jej koncert. Nie chciałem przeszkadzać, starałem się po cichu zająć miejsce gdzieś w  ostatnim rzędzie, mimo to dostrzegła mnie ze sceny. „Czy państwo szukacie miłości?”, zapytała słuchaczy. Natychmiast rozległo się wiele głosów, że tak. „To bardzo wam tego życzę, bo ja już swoją miłość znalazłam”, powiedziała. Podoba mi się, jak rozmawia z publicznością na koncertach. Ludzie wzruszają się nie tylko jej muzyką, ale również ciepłem, z jakim ona się do nich zwraca. 

Jest  kojąca  i charyzmatyczna. Pierwszy raz usłyszałem ją przed laty w radiu, jadąc samochodem. Jej śpiew zrobił na mnie olbrzymie wrażenie. Głos wydał mi się  znajomy,  ale nie wiedziałem  jeszcze,  kim jest Aga Zaryan. Dopiero później dowiedziałem się, że to dziewczyna, którą znalem z czasów licealnych. Nasi rodzice nie byli zachwyceni, że wtedy się spotykaliśmy. Ja miałem odnosić sukcesy jako pianista, a ona powinna była zająć się szkołą. Po wielu latach znowu się w sobie  zakochaliśmy. W czasach, w których wiele osób kreuje swój wizerunek, nie zawsze prawdziwy, my wiedzieliśmy od razu, kim naprawdę jesteśmy, skąd pochodzimy, kim są nasi bliscy.

 

Aga Zaryan i Maciej Majchrzak - jak na ich związek reagują dzieci?

Agnieszka, którą znałem sprzed lat, stała się świadomą kobietą. Nie, nie miałem obaw, aby wejść  w  ten  związek,  choć  oboje  jesteśmy  „po  przejściach”. Obawiałem się jedynie spotkania naszych dzieci. Jak to będzie? Czy wszyscy się polubią? Nie dość, że dzieci zaakceptowały nas nawzajem, to jeszcze polubiły siebie, a wręcz  dopominają  się  wspólnych  spotkań. Parę razy zdarzyło się, ze względu na moją pracę, że to Aga musiała się zająć  całą  czwórką.  Mnie też się zdarzyło w pojedynkę zajmować naszymi dziećmi. Szczerze? To było dla mnie łatwiejsze niż opieka nad dwójką. One wszystkie są dla siebie atrakcją, więc wtedy naprawdę łatwiej nad nimi zapanować. Któregoś dnia Aga przyjechała na mecz hokejowy z moimi dziećmi. Gram amatorsko od lat, ale one nigdy nie widziały mnie na lodowisku w takiej roli. Cieszyłem się, że są dumne ze mnie i widzą, że mam pasję. Aga zaprosiła z kolei moją córkę na koncert. Ze sceny  zadedykowała  jej  piosenkę:  córka była przejęta i czuła się wyróżniona. Z kolei synowie, Agnieszki i mój, zostali zabrani przeze mnie raz na plan. W serialu historycznym  zagrali  małych  włóczęgów.  Ich  zadaniem pewnej scenie było... obrzucanie aktora  kapustą.  Pytali  ze  zdziwieniem:  „Czy na pewno można tak rzucać w kogoś?”. Poradzimy, niż to, że coś jest nie do zrealizowania.

Jej wady? Jakoś nic nie przychodzi mi do głowy. Czujemy się przy sobie bezpiecznie i ufamy sobie. Nikt nikogo nie sprawdza i nie przepytuje po powrocie ze zdjęć wyjazdowych czy z koncertu. Byłem świadkiem powstawania jej płyty „Sara”. Aga zaprosiła mnie na pierwsze próby. Śpiewała przy akompaniamencie tylko dwóch gitar, bez sekcji rytmicznej. Chociaż były to pierwsze przymiarki, już wiedziałem, że powstaje coś wyjątkowego. Czułem wzruszenie, nie boję się tego słowa. Ponad  20  lat  grałem  na  fortepianie,  kocham dobrą muzykę, w tym jazz, a twórczość Agi mnie porusza. Imponuje mi, że ona nie chodzi na kompromisy artystyczne. Nie interesuje jej ilość, tylko jakość. Pozostaje wiarygodna jako artystka, bo działa w zgodzie ze sobą. Jestem fanem znakomitej muzyki, czyli także tej, którą moja partnerka tworzy.

Aga Zaryan i Maciej Machrzak - jaką są parą?

Ogień  i  woda? To nie my.  Raczej ogień i ogień... Mamy podobne gusty, pasje (jak muzyka i podróżowanie), poza tym bardzo zbliżony  światopogląd.  Oboje  jesteśmy  chaotyczni, a do tego nie najlepsi z matematyki i w ogóle z liczenia. Aga jest zorganizowana lepiej ode mnie, choć uważa, że bywa  na  odwrót.  Często  słyszę:  „Bo  ja  chciałabym mieć jakiś plan”. Ja robię często wszystko na ostatnią chwilę. Pochłaniają mnie praca i opieka nad dziećmi. Teraz  dopiero,  po  latach, rozmawiamy z Agnieszką o czasach, gdy byliśmy nastolatkami i wiele rzeczy pozostawało między nami nienazwanych. Przeżywaliśmy jakiś rodzaj cierpienia płynącego z tego, że oboje  jesteśmy  z  rozwiedzionych  domów  i mieliśmy trudne relacje z ojcami. Nie mówiliśmy o tym wtedy, ale czuliśmy, że to nas zbliżyło. Rozumieliśmy się bez słów. To porozumienie  i  bliskość  istnieją  między  nami nadal. Wcale  nie  spijamy  sobie  z  ust.  Potrafimy  wyznaczyć granice w związku, stanowczo powiedzieć „nie”. Po to, aby nadal czuć się w  tej  relacji  dobrze i bezpiecznie.  Mamy  siebie, to najważniejsze! 

 

Teks pochodzi ze styczniowego numeru magazynu "Pani".

Pani okladka

 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również