Portret

Anna Romantowska: "Z bycia samą czerpię siłę i spokój ducha. To mój wybór"

Anna Romantowska: "Z bycia samą czerpię siłę i spokój ducha. To mój wybór"
Anna Romantowska
Fot. AKPA

Anna Romantowska ma za sobą dwa małżeństwa, z Krzysztofem Kolbergerem i Jackiem Bromskim. Aktorka opowiada o mężach, córce i przemijaniu: "Bycie samą to mój wybór."

Anna Romantowska: "Moja melancholia dopada mnie jak katar"

Może to o niej pisał Tuwim: „Pani pachnie jak tuberozy. To nastraja i to podnieca (…) Pani patrzy -melancholijnie… Skąd ma pani tę melancholię?”. - Jestem ze wschodu - śmieje się Anna Romantowska. - A kobiety ze wschodu mają zawsze w pewien sposób rozdartą duszę i łzy w oczach. I to jest chyba tak silne, że nawet mój optymizm jest muśnięty pewną dozą smutku. Ale przyjaciele znają głównie drugą stronę medalu - dziecięcą radość.

Ania jest jedną z niewielu osób, które mnie wzruszają - mówi przyjaciółka Iza Kuna. - A jednocześnie ma nieprawdopodobne poczucie humoru. Gdyby tylko chciała, mogłaby zostać najbardziej oglądaną stand-uperką. Każde spotkanie z Anią to wzruszenie i zabawa. - Pamiętam jak ostatnio na planie operator robił jej duże zbliżenie, na co Anka: „Gdybym wiedziała, że będziesz robił takie zbliżenia, tobym umarła w zeszłym roku” - opowiada Małgorzata Potocka, która gra z Anną w serialu „Gang Zielonej Rękawiczki”.

Spotkały się przed laty w serialu „Matki, żony i kochanki”. Już wtedy poczuły bliskość, ale Małgosia była akurat na życiowym zakręcie. Dziś jest między nimi więź, jakby nie było tej przerwy, w której obie doświadczały życia. Łączy je też podobne poczucie humoru. - Mało kto spodziewałby się po Ani, że jest taką śmieszką - mówi wieloletnia przyjaciółka Dorota Kwiecińska. - Na spotkaniach wszyscy marzymy tylko o tym, żeby opowiadała. Bo opowiada cudownie. Zabawnie, z dużą nutą autoironii, każde jej zdanie to anegdota. Nieraz leżymy ze śmiechu pod stołem. Ma też w sobie nutę melancholii.

- Moja melancholia dopada mnie jak katar i na ogół tyle trwa - śmieje się Romantowska.

Anna Romantowska
Anna Romantowska
AKPA

- Może dlatego, że jestem wolna od przytłaczających wspomnień, które stały za melancholią mojej mamy. Mama jest spod Wilna, całe życie miała łzy w oczach i tych łez nie da się otrzeć. Do Polski przyjechała w 1947 roku z ostatnią falą repatriantów z Litwy. Babcia została w zajętym przez Sowietów majątku w Bohowszczyźnie. A mama, razem ze swoją starszą siostrą, jej mężem, ich malutkimi dziećmi przez dziesięć dni szła na wileński dworzec. Wsiedli do ostatniego pociągu, który jechał do Polski i wysiedli na pierwszej stacji, na której się zatrzymał. To był Białystok.

 

 

Anna Romantowska: aktorka wspomina dzieciństwo

- Mama zaczęła naukę w policealnej szkole pielęgniarskiej - kontynuuje opowieść aktorka. - Wkrótce spotkała mojego ojca, który był rudy i straszliwie chudy po oflagu. Pochodził z Królowego Mostu, malowniczej wsi pod Białymstokiem. Anna spędziła dzieciństwo w dużym, wielorodzinnym drewnianym domu przy ulicy Pałacowej w Białymstoku. Ulica naprawdę nazywała się Marchlewskiego, ale nikt tej nazwy nie używał. Miała dobry, choć zwykły dom. Z czułością wspomina matkę. - Miała dwa serca na dłoni. Bardzo trudno z tym żyć. Nie znam takich ludzi jak ona i sama taka nie jestem. Pani Romantowska była bardzo religijna i choć ciężko pracowała jako pielęgniarka, poświęcała dzieciom cały wolny czas. Tyle że nie było go zbyt dużo. - Miała na głowie dom, troje dzieci, pracę od świtu do późnego popołudnia. Szyła nam ubrania, przerabiała ze starszego na młodsze, łatała dziury. Myślę o tym często i skóra na mnie cierpnie. Zmagała się z życiem i ojcem, który po powrocie z biura leżał na kanapie z „Expressem Wieczornym” - wspomina aktorka.

- Miał bardzo silny charakter. Nie znosił sprzeciwu. Jestem uparta po nim. Latem ojciec spędzał czas na działce, szczepił gruszki na jabłonce, ale też dostarczał nam wyhodowane przez siebie owoce i warzywa. Zimą po pracy czytał wojenne książki, wypisując na marginesach inwektywy pod adresem autorów. Dzieciństwo jawi się jako rajski czas, mimo że było nas troje i było ciężko. A chleb z cukrem i wodą wydaje się jednym z najpyszniejszych posiłków na podwórko. Szynkę jedliśmy tylko w święta, ale nie brakowało mi jej specjalnie. Czasem koleżanka miała fartuszek z lepszego materiału czy kołnierzyk z ładniejszej koronki, ale mnie to nigdy nie bolało. To nigdy nie miało dla mnie znaczenia. Może trochę bolały ją piegi, które miała po ojcu. Piegi w tamtych czasach nie były atutem. Dzieci w podstawówce jej dokuczały. - Smarowałam je, nieskutecznie zresztą, kremem Halina - śmieje się Ania, która dziś kocha swoje piegi i rude włosy.

Anna Romantowska
Anna Romantowska
AKPA

Najlepiej pamięta święta z dzieciństwa, kiedy dostała pod choinkę prawdziwą lalkę. Wcześniej miała tylko zabawki zrobione z gałganków i tektury, a tu nagle lalka, która w dodatku potrafi spać! - Leżała w pudełku i była niewiarygodnie piękna - wspomina Anna Romantowska. - Spałam z tym pudełkiem u boku chyba przez tydzień. Nie miałam odwagi jej dotknąć. Aktorka miała wtedy siedem lat. Lubi wracać wspomnieniami do świąt w rodzinnym Białymstoku. Magiczne, tajemnicze, metafizyczne. Najważniejsza była choinka. Tata przynosił świeże drzewko i oprawiał je, a zapach choinki roznosił się po całym domu. Dzieciaki siadały wtedy do robienia zabawek na choinkę. - Lepiliśmy koguciki i pajacyki z wydmuszek, kleiliśmy kilometrowe łańcuchy z kolorowego papieru - wspomina Anna. - A mama krzątała się w kuchni, by koniecznie przygotować zgodnie z tradycją 12 potraw. Zawsze musiała być zupa grzybowa, śledź z cebulką, smażony karp, kutia… Proste dania, a dla nas to była prawdziwa uczta.

Mama na długo przed świętami piekła chrupiące bułeczki z mąki i wody, maleńkie jak brukselka - wspomina Ania. - W Wigilię maczaliśmy je w trzykrotnie zmielonym maku. Jakie to było pyszne! Nie potrafi tego dziś odtworzyć. Nie pamięta nawet, skąd mama miała przepis, pewnie z Litwy. I jeszcze pamięta jedną wizytę w teatrze. Zabrała ją pani Janina. Gdy Ania była mała, mama poznała panią Janinę w przychodni. Nie miały wtedy gdzie mieszkać, a pani Janina miała stumetrowe mieszkanie w domu przeznaczonym do rozbiórki tuż przy pałacu Branickich. Była osobą samotną i zaproponowała wspólne mieszkanie. - W tym domu urodziła się jeszcze moja siostra - wspomina Anna. - Potem dom zrównano z ziemią, a my przeprowadziliśmy się do dwupokojowego mieszkania w bloku na trzecim piętrze. I tam urodził się mój brat. Pani Janina ubierała się w przedwojenne żakardy i miała fryzurę jak ubita piana z białka. Chodziła do teatru i na brydża ze znajomymi. Pewnego dnia zabrała sześcioletnią Anię do Teatru Węgierki na „Koriolana” Szekspira. - Po „Koriolanie” byłam tak zmaltretowana, że mama bała się, że nie wrócę do psychicznej równowagi, i nigdy więcej nie zgodziła się na taki wypad z panią Janiną - śmieje się Ania.

 

 

Anna Romantowska: mężowie

Grała w szkolnych przedstawieniach. - Byłam księżniczką na ziarnku grochu i Nemeczkiem w „Chłopcach z Placu Broni” - wspomina. Ale aktorstwo nie było marzeniem, raczej niezwykłą przygodą. Aktorką zapragnęła zostać dopiero w liceum. - Prawie cała moja żeńska klasa o tym marzyła. Zwłaszcza po obejrzeniu „Przeminęło z wiatrem” wszystkie widziałyśmy się w ramionach Rhetta Butlera. Rodzice nie byli jednak zadowoleni, gdy powiedziałam, że chcę zostać aktorką. Zwłaszcza ojciec – wspomina Anna. Mimo to zdawała i dostała się do warszawskiej szkoły teatralnej. Tam poznała Krzysztof Kolbergera. Byli jedną z najpiękniejszych par końca lat 70. Ona rudowłosa, smukła, eteryczna. On romantyczny, delikatny, uroczy. Po studiach oboje dostali angaż w Teatrze Narodowym i zaczęli pracować w radiu, gdzie wspólnie recytowali wiersze miłosne w wakacyjnej audycji „Strofy dla ciebie”.

To był cudowny czas - wspomina aktorka. - Byliśmy młodzi, czytaliśmy piękne wiersze o miłości, ludzie chcieli tego słuchać. Zdarza się, że dziś, po tylu latach spotykam fanów „Strof dla ciebie”, którzy pamiętają jakieś zdarzenie ze swojego życia, bo towarzyszyła mu czytana przez nas poezja.

Pobrali się w połowie lat 70., a w 1978 roku przyszła na świat ich córka Julia, która dzisiaj jest reżyserką filmową. Ale życie pokazało, że czasem miłość to za mało, żeby było razem dobrze. Rozstali się w przyjaźni. „W całym swoim życiu nie spotkałam kogoś o takim ładunku człowieczeństwa, szlachetności, lojalności. Tacy ludzie jak Krzysztof nie rodzą się na kamieniu”, mówiła Anna Romantowska o Kolbergerze w filmie „Kolba, na szczęście”.

Nie przetrwało też drugie małżeństwo aktorki z reżyserem Jackiem Bromskim. Po rozstaniu Anna postanowiła pozostać sama, choć nie samotna. - Taki czas w moim życiu, kiedy z bycia samą czerpię siłę i spokój ducha - mówi z uśmiechem. - I gdyby nie ten rozchwiany świat wokół nas, to dorzuciłabym jeszcze jedno słowo – szczęście. Zamieniłam słowo „samotność” na „bycie samą”, zauważyła pani? Niby to samo, ale ma inny wydźwięk. Nienaznaczony smutkiem. Bycie samą to mój wybór.

Anna Romantowska i Jacek Bromski
Anna Romantowska i Jacek Bromski
AKPA

 

Anna Romantowska: "Nie mam łatwego charakteru"

Dom, w którym mieszka, też zbudowała sama. To znaczy sama narysowała na kartce w kratkę. Jak dziecko w przedszkolu. - Architekt rozrysował projekt techniczny, posiłkując się tą kartką - śmieje się Ania. - A wcześniej znalazłam ziemię. Miewam takie zrywy, kiedy zaskakuję samą siebie siłą i konsekwencją w dążeniu do celu. Lubi ten dom i ogród wokół. - Mam taki ulubiony kąt z poduchami na kanapie - mówi. Najbardziej lubi poranki. - Rano mam dużo energii i ochotę na pracę, której potem nie chce mi się wykonywać w ciągu dnia, jeśli się rano do niej nie wezmę. Głównie porządki oczywiście – pranie, sprzątanie - śmieje się. Ale wcześniej, zanim wstanie z łóżka, ukochana kotka wskakuje jej o czwartej nad ranem na głowę, żeby ją wypuścić.

- Bo na dworze tyle się dzieje - śmieje się Ania. - Mój niewielki ogródek nawiedzają okoliczne koty i trzeba zaprowadzić porządek. Koty towarzyszą mi całe życie. Wyczuwają moją kocią naturę. Według chińskiego horoskopu jestem tygrysem, więc mam poczucie, że wiele mnie z tym gatunkiem łączy. Pewien rodzaj niezależności, alienacji, narzucania swego zdania. Tak, jestem jak kot. I rozumiem, że to nie kot mieszka u nas, lecz kot pozwala nam u siebie mieszkać. Nigdy nie usiądę na ulubionym miejscu kota, nawet jeśli wcześniej był to mój ulubiony fotel. Więc i ja nie lubię, gdy mnie ktoś podsiada na moim ulubionym fotelu. Moja tolerancja jest wtedy bardzo ograniczona. Nie mam łatwego charakteru. Z mojego kubka w koty nikt nie może pić. Nikt nie może ruszyć mojej miseczki, mojej łyżeczki i mojego kubeczka. Nawet jeśli jest to mężczyzna, do którego miałabym słabość. Dużo się uczę od kotów. Koty mają wielką mądrość. Nie zgadzają się na to, czego nie chcą. Anna ma tak samo.

Ewa Szwed, charakteryzatorka, która pracowała z aktorką przy filmie „Skrzyżowanie” w reżyserii Dominiki Montean-Pańków, opowiada: - Zwykle, zanim stworzę charakteryzację, omawiam postać z aktorką i reżyserem. Ania jest aktorką niebywale świadomą i najszybciej znalazła swoją postać. Co więcej, jest bardzo radykalna w trwaniu przy swoim. I choć na postać Ani miałam pewien pomysł, ona w ogóle nie chciała o nim słyszeć. Wymyśliła już swoją postać zupełnie inaczej, pokochała ją i… postawiła na swoim. Nie znam bardziej upartej aktorki od Ani. Co więcej, na koniec okazało się, że to ona miała rację. Ale tak naprawdę najcenniejsze, co wyniosła z tego krótkiego w gruncie rzeczy spotkania, to uważność aktorki. - Ania wyczuwa nastroje innych - opowiada. - Pamiętam, jak kiedyś przyszłam rano do pracy, spojrzała na mnie i zapytała: Co się stało? Ona wiedziała, że coś się stało. Jestem świeżo po rozwodzie. Przeprowadziła mnie z humorem przez ten trudny czas. Nie traktuje życia za bardzo serio i tego mnie nauczyła.

Iza Kuna mówi, że Romantowska posiada życiową mądrość. - Ania jest nieprzeciętnie inteligentna, błyskotliwa i wie chyba wszystko, bo zna odpowiedź na każde pytanie. Bardzo zależy mi na tym, co Ania powie - opowiada. - I to w każdym aspekcie mojego bycia, towarzyskiego i zawodowego. Przebywanie z nią jest dla mnie ogromną przyjemnością i nieustanną inspiracją. Żałuję, że nie mamy tyle samo lat. Znałabym ją dużo wcześniej. Teraz przyjaciółki grają razem w serialu „Gdy rodzinne”. Anna gra również w serialu „Gang Zielonej Rękawiczki”. Bo świat filmu znów się o nią upomniał.

Wielkim powrotem tego nie nazywajmy - protestuje aktorka. - To jasne, że przy tak niewielkim rynku nie ma ciekawych ról dla kobiet w baaardzo dojrzałym wieku.

Anna Romantowska
Anna Romantowska
AKPA

Anna Romantowska: Młodsza nie będę

- Polski rynek jest niewielki, dobrych aktorek „w pewnym wieku” sporo i wiadomo, że tej energii nikt nie zagospodaruje - mówi Romantowska. - Zwłaszcza że propozycje to na ogół poczciwe babcie, złośliwe teściowe albo jakieś czwartoplanowe ogony. To się powoli zmienia, bo kult młodości lekko się przejadł i producenci coraz odważniej sięgają po aktorki w wieku dojrzałym. Pokazują twarze poorane zmarszczkami i dobrze jest się z tym oswoić, bo nikt nie ucieknie przed starością.

- Nigdy nie przejmowała się ani czasem, ani wyglądem - wspomina Dorota Kwiecińska. - Pamiętam, jak kiedyś wybrałam się na plan zdjęciowy do mojego męża, to byli „Statyści”. Siedziałyśmy na leżakach, coś jadłyśmy, bo Anka jest zawsze głodna i pochłania ogromne ilości jedzenia. Nie wiem, gdzie ona to mieści, bo jest drobniutka. Nagle zawołano ją do garderoby. Chwilę potem przechodziła koło mnie jakaś kobieta, stara, zgarbiona. „Proszę pani, ale pani nie może tu chodzić. Tu jest plan” - próbowałam ją zatrzymać. A to była Ania!

Anna przemijającym czasem się nie przejmuje. Bo wraz z nim przychodzi mądrość. 

Wierzę w to, że wszystko, co nas spotyka, dzieje się po coś. Że trudne doświadczenia czasem przynoszą coś dobrego - mówi.

- Zdarzyło się, że zalana łzami siedziałam na brzegu wanny i myślałam: żeby już było 10 lat później, żeby tak nie bolało. Uporałam się z bólem w pół roku. W młodości namiętności mają nad nami władzę. Kochamy i nienawidzimy ekstremalnie. Komplikujemy sobie życie. Na szczęście ono samo się prostuje, a nam przybywa doświadczeń, i to jest bezcenne. Oglądam się za siebie i wiem, że oczywiście słodko było zaznać dobrego, ale dobrze posmakować również goryczy. Wiele lat temu, w pewnym dużym azjatyckim mieście przez kilka dni z rzędu zatrzymywałam się obok człowieka, który z małym kundelkiem i niewielkim dobytkiem mieszkał na ławce nieopodal hotelu. W dzień grał na harmonijce ustnej, wieczorami czytał książki w świetle latarni. Miał pogodną, roześmianą twarz i bystre oczy. Czasem ktoś mu wrzucał grosik, dzielił się z nim resztką obiadu. Rano i wieczorem mijali go w pośpiechu ludzie w białych kołnierzykach, a na ich twarzach malowało się napięcie albo strach. Człowiek z ławki był wolny i w pewien sposób szczęśliwy. Niepotrzebne mu były pieniądze. Zazdrościłam, że umie się cieszyć z niczego. Ta mądrość jeszcze chyba przede mną.

Anna Romantowska
Anna Romantowska
AKPA

 

Kim jest Anna Romantowska?

Anna Romantowska - Rocznik 1950. Aktorka teatralna i filmowa. Prywatnie mama reżyserki Julii Kolberger. Ma za sobą dwa małżeństwa: z aktorem i reżyserem Krzysztofem Kolbergerem oraz reżyserem Jackiem Bromskim.
Ukończyła Wydział Aktorski na PWST w Warszawie. Występowała na deskach Teatru Śląskiego, Teatru Narodowego oraz Teatru Studio. Widzowie pokochali jej rolę (Wiktoria Zarychta) w serialu "Matki, żony i kochanki", gdzie występowała razem z Gabrielą Kownacką, Elżbietą Zającówną i Małgorzatą Potocką. Później przyszły role w filmach: "Dzieci i ryby", "Panna Nikt" i serialu "Dom". Ostatnio mogliśmy oglądać Annę Romantowską w serialach "Gang zielonej rękawiczki" oraz "Gry rodzinne".

 

Tekst ukazał się w magazynie PANI nr 12/2023
Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również