Relacje

"Naprawię świat rodziców". Brzmi heroicznie, ale niszczy dziecko. Jak wyjść ze schematu "ratownika" ?

"Naprawię świat rodziców". Brzmi heroicznie, ale niszczy dziecko. Jak wyjść ze schematu "ratownika" ?
Fot. Getty Images

Zwykle to dorośli powinni rozwiązywać problemy, jednak czasem rolę ratownika, "naprawiacza rodziny" przejmuje odruchowo dziecko. Rozładowuje napięcia, uspokaja emocje, pośredniczy między stronami i dba, by wszyscy byli w miarę spokojni. Takie dzieci to "rodzinni mediatorzy", co może i brzmi nieźle, ale co w rzeczywistości oznacza ogromne emocjonalne obciążenie, jakie nieświadome maluchy niosą na swoich barkach wprost w swoje dorosłe życie.

Każda rodzina jest trochę jak talia kart - gra w różne gry i ma wiele figur. W każdej zdarzają się konflikty, nieporozumienia czy napięcia. Jednak to nie dzieci powinny próbować im zaradzić, a do dorośli. Niestety dorosłość a dojrzałość nie zawsze idzie w parze. W takich rodzinach często to dziecko przejmuje funkcje "naprawiacza". Jest ratownikiem, który często wyrasta na przeciążonego, wypalonego człowieka.

Dlaczego dziecko staje się "rodzinnym ratownikiem"

"Dzieci w rodzinach, gdzie brakuje równowagi emocjonalnej, często instynktownie próbują przejąć kontrolę nad sytuacją, by poczuć się bezpiecznie. Nie są świadome, że to, co robią, to odpowiedź na głęboko zakorzeniony brak stabilności" – mówi dr Sue Johnson, psychoterapeutka specjalizująca się w terapii rodzinnej. W takim środowisku dziecko szybko uczy się, że jego zadaniem jest uspokajanie konfliktów lub przejmowanie ról, które naturalnie należą do dorosłych.

Dlaczego rodzice pozwalają dziecku wejść w tę rolę, nawet jeśli nieświadomie? Odpowiedź leży w ich własnych doświadczeniach, traumach czy braku wzorców wychowawczych. Dorośli, którzy sami nie zostali nauczeni zdrowego wyrażania emocji, mogą nieświadomie przerzucać odpowiedzialność za swoje problemy na dziecko. "Rodzice nie uczą dziecka, jak być dzieckiem, lecz jak być stabilizatorem chaosu rodzinnego" – dodaje Johnson.

Rola ratownika i mediatora w rodzinie to coś, co dziecko przejmuje niemal automatycznie, kiedy otoczenie nie daje sobie rady z rozładowywaniem napięć. Dzieje się to najczęściej w rodzinach, w których występują:

  • Napięte relacje między rodzicami

Dziecko może czuć się zobowiązane do łagodzenia konfliktów między rodzicami, zwłaszcza jeśli kłótnie są częste, intensywne i pozostają nierozwiązane. Wchodzi w rolę „neutralnego gracza”, który próbuje zażegnać spory.

  • Brak emocjonalnej stabilności rodzica

Gdy jedno z rodziców zmaga się z problemami emocjonalnymi (np. depresją, lękiem), dziecko może zacząć pełnić funkcję „opiekuna” - wspiera rodzica, kosztem własnych potrzeb i dzieciństwa.

  • Rodzina dysfunkcyjna lub toksyczna

W rodzinach, gdzie występuje alkoholizm, przemoc, zaniedbanie czy inna forma dysfunkcji, dziecko często przejmuje odpowiedzialność za utrzymanie względnego porządku. Robi to, ponieważ chce przetrwać w chaotycznym środowisku.

  • Wyraźne faworyzowanie jednego dziecka

Jeśli rodzice faworyzują jedno dziecko lub dzielą role w rodzinie, np. jedno dziecko to „rozrabiaka”, drugie – „idealne”, to owo „idealne” zwykle staje się mediatorem, starającym się łagodzić napięcia wywołane różnicami w traktowaniu rodzeństwa.

 

Cechy dzieci-mediatorów

  • Wysoka empatia

Dzieci te potrafią wyczuwać emocje innych i szybko dostosowują swoje zachowanie, by „rozbroić bombę” konfliktu. Zwykle kosztem własnej równowagi.

  • Perfekcjonizm

Mediatorzy często wierzą, że ich odpowiedzialność to naprawianie świata, dlatego starają się działać bezbłędnie.

  • Brak miejsca na własne potrzeby

Dzieci-mediatorzy przedkładają dobro rodziny nad swoje własne pragnienia i uczucia, co prowadzi do zaniedbywania siebie.

  • Lęk przed konfliktem

Ze względu na częste świadkowanie sporom, unikają konfliktów w każdej sytuacji, także w dorosłym życiu.

Jak dzieci "naprawiają" rodziny

  • Rola tłumacza emocji

Dziecko przejmuje zadanie tłumaczenia zachowań rodziców – zarówno sobie, jak i innym członkom rodziny. Na przykład mówi młodszemu rodzeństwu: "Mama krzyczy, bo jest zmęczona".

  • Stabilizator nastrojów

Często przyjmuje rolę "rozśmieszacza" lub "pogodnego pomocnika". Robi wszystko, by rozładować napięcie, zapobiec eskalacji konfliktu.

  • Cień emocjonalny

W rodzinach z problemami dziecko staje się "niewidzialne", starając się nie dokładać kolejnych zmartwień rodzicom. Przejęcie tej roli wiąże się z tłumieniem własnych potrzeb i uczuć.

Każda z tych ról zostawia trwały ślad w psychice dziecka, a jej skutki widoczne są później w dorosłości.

 

Dorosłość "ratownika"

Dorosłe życie osób, które w dzieciństwie pełniły rolę ratownika, mediatora i "naprawiacza rodziny", często obraca się wokół utrzymywania harmonii i unikania konfliktów. Jak zauważa dr John Bowlby, twórca teorii więzi: "Dzieci, które dorastały w napięciu, w dorosłości pragną przede wszystkim bezpieczeństwa tyle, że bezpieczeństwo to dla nich unikanie konfliktów za wszelką cenę".

W dorosłym życiu rzadko zdają sobie one sprawę z wpływu swojej dziecięcej roli na nie. Często przejawiają następujące schematy:

  • Przejmowanie odpowiedzialności za innych

Osoby te mają tendencję do „ratowania” partnerów, przyjaciół czy współpracowników. Czują, że ich wartość zależy od tego, ile dla innych zrobią.

  • Problemy w wyrażaniu emocji

W dzieciństwie nawykły do tłumienia swoich uczuć, by unikać eskalacji konfliktów, przez co zwykle mają trudności z wyrażaniem tego, co czują jako dorośli.

  • Trudności w związkach

Często wybierają partnerów, którzy wymagają „naprawy” – osoby z problemami emocjonalnymi, osobowościowymi czy nałogowymi lub w skrajnych przypadkach wręcz niezdolne do samodzielnego funkcjonowania. Takie związki mają niewielkie szanse przetrwania, a jeśli już, to ich kosztem.

  • Pracoholizm i perfekcjonizm

W dorosłym życiu mediatorzy mogą uzależnić się od pracy, dążąc do perfekcji jako formy równoważenia wewnętrznych napięć.

Konsekwencje emocjonalne

Jedną z głównych trudności dorosłych mediatorów jest brak umiejętności zdrowego wyrażania emocji. Nie potrafią mówić o swoich potrzebach, bo w dzieciństwie nauczyły się, że te potrzeby są mniej ważne niż potrzeby innych. Skutkiem tego jest frustracja i poczucie osamotnienia nawet w relacjach partnerskich.

"Dorośli ratownicy i mediatorzy często wchodzą w relacje z partnerami, którzy wymagają ratunku. Czują, że ich wartość w związku wynika z tego, co mogą dla kogoś zrobić" – zauważa Esther Perel, psychoterapeutka zajmująca się problemami w związkach. Taki schemat prowadzi do relacji nierównoważnych, w których jedna osoba daje, a druga bierze.

Dążenie do perfekcji to kolejny sposób na radzenie sobie z lękiem i poczuciem odpowiedzialności za innych. „Perfekcjonizm to próba kontrolowania świata, który w dzieciństwie wydawał się nieprzewidywalny” – tłumaczy Brené Brown, badaczka wstydu i odporności psychicznej.

 

Najczęstsze problemy zgłaszane na terapii

Z badań psychologicznych i doświadczeń terapeutów wynika, że dorosłe dzieci mediatorów najczęściej zgłaszają:

  1. Przewlekły stres i wypalenie. Ciągła potrzeba "ratowania" innych i kompensowania ich niedostatków prowadzi do wyczerpania emocjonalnego i fizycznego.
  2. Problemy z samooceną. Brak docenienia własnych potrzeb i skupienie na innych sprawia, że osoby te czują się niewystarczające.
  3. Lęk przed odrzuceniem. Mediatorzy często boją się, że jeśli przestaną pomagać innym, zostaną porzuceni.
  4. Nieumiejętność stawiania granic. Od dziecka nauczeni byli "poświęcać się" dla innych, co utrudnia im odmawianie pomocy nawet wtedy, gdy jest to dla nich szkodliwe.

Jak przerwać schemat ratownika?

Dobrą wiadomością jest to, że współczesna psychologia potrafi w znacznym stopniu niwelować skutki schematów narzuconych w dzieciństwie. Schemat mediatora można mitygować na kilka podstawowych sposobów:

  1. Zrozumieć źródło problemu. Pierwszym krokiem jest uświadomienie sobie skąd wzięła się potrzeba naprawiania innych. Terapia może pomóc zrozumieć mechanizmy, które rządzą tym zachowaniem.
  2. Uczyć się stawiania granic. Mówienie „nie” to zdrowa asertywność, a nie brak troski o innych. Zdrowe granice są po prostu podstawą dobrych relacji.
  3. Skupienie na swoich potrzebach. Ważne jest, by nauczyć się pytać siebie: „Czego teraz potrzebuję?”. Dbanie o siebie to nie egoizm, tylko konieczność, by normalnie funkcjonować.
  4. Uwolnienie się od perfekcjonizmu. Dzieci-mediatorzy w dorosłym życiu muszą zaakceptować, że nie zawsze wszystko muszą naprawiać – nie są za wszystko odpowiedzialne.
  5. Praca nad relacjami. Budowanie partnerskich, równoważnych relacji wymaga wyjścia poza rolę "ratownika" i otwarcia się na wzajemne wsparcie.

Jak zauważa Brené Brown: „Uleczenie wymaga przede wszystkim świadomości. Nie można zmienić tego, czego nie rozumiemy”. Uświadomienie sobie, że nasze zachowania wynikają z dzieciństwa, to pierwszy krok. Pozwólmy sobie także na odkrycie i zrozumienie, czego naprawdę potrzebujemy. Terapia, praca z emocjami i modne dziś ćwiczenia mindfulness to tylko niektóre z narzędzi, które mogą pomóc. Oczywiście oprócz rozmów z przyjaciółmi i spełniania swoich pasji.

 

Błędy rodziców tworzące małych rodzinnych mediatorów

  • Brak wsparcia emocjonalnego – dziecko uczy się, że musi radzić sobie samo.
  • Ignorowanie uczuć dziecka – rodzice nie pytają, co ono czuje, lecz wymagają dostosowania do sytuacji.
  • Angażowanie dziecka w konflikty małżeńskie – dziecko staje się powiernikiem lub stroną konfliktu.
  • Faworyzowanie jednego z dzieci – mediator „równoważy” różnice w traktowaniu.
  • Unikanie odpowiedzialności za problemy rodzinne – rodzice liczą, że dziecko „załatwi” trudne tematy.
  • Tłumienie emocji – "Uspokój się", "Nie przesadzaj" to komunikaty, które uczą, że emocje są złe.
  • Zrzucanie odpowiedzialności na dziecko – "Zrób to dla mamy/taty".
  • Brak granic między światem dorosłych a dzieci – dziecko staje się "małym dorosłym".
  • Rozwiązywanie problemów poprzez dziecko – rodzice komunikują się za pośrednictwem dziecka.
  • Oczekiwanie wdzięczności za wszystko – dziecko czuje, że musi zasłużyć na miłość.
  • Nieuznawanie sukcesów dziecka – potrzeba docenienia przekierowywana jest na potrzeby innych.
  • Zmuszanie dziecka do ról nieadekwatnych do wieku – opieka nad rodzeństwem czy rodzicami.

Każdy z tych błędów to fundament, na którym dziecko buduje swoje przekonania o świecie i rolach w relacjach.

Jak wychować dziecko, by nie wchodziło w rolę ratownika?

  • Nie obarczajmy dziecka problemami dorosłych. Dzieci nie powinny być angażowane w konflikty rodziców ani pełnić funkcji powierników.
  • Dajmy dziecku przestrzeń na emocje. Pozwólmy mu wyrażać swoje potrzeby i uczucia, zamiast wymagać, by dostosowywało się do sytuacji.
  • Rozwiązujmy konflikty w sposób konstruktywny. Dzieci uczą się zdrowych wzorców, obserwując rodziców, którzy radzą sobie z konfliktami z szacunkiem i empatią.
  • Zapewnijmy dziecku poczucie bezpieczeństwa. Dzieci powinny wiedzieć, że to dorośli są odpowiedzialni za rozwiązywanie problemów w rodzinie.

Dzieci, które w rodzinie pełniły rolę ratownika i mediatora, wyrastają na dorosłych, którzy starają się naprawiać wszystko i wszystkich. To brzmi może heroicznie, ale na dłuższą metę jest wyczerpujące i niszczące. Droga do zmiany wymaga zrozumienia, akceptacji przeszłości i świadomego budowania nowych wzorców. Jak mówi Esther Perel: "Nie musimy naprawiać wszystkich wokół nas. Wystarczy, że zaczniemy od siebie".

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również