Partnerzy

Joanna Przetakiewicz i Rinke Rooyens: "Joanna jest dla mnie ucieleśnieniem chłopięcego marzenia, niczym kobieta z plakatu"

Joanna Przetakiewicz i Rinke Rooyens: "Joanna jest dla mnie ucieleśnieniem chłopięcego marzenia, niczym kobieta z plakatu"
Fot. Aldona Karczmarczyk/Van Dorsen Talents

Przed wami zakochani: Joanna Przetakiewicz i Rinke Rooyens. Po raz pierwszy opowiadają o swoim uczuciu, które zaskoczyło ich oboje. 

Joanna Przetakiewicz o Rinke Rooyensie

Nie planowałam tego związku, on się po prostu wydarzył. Rinke ujął mnie męskością i charyzmą. Mogę na nim polegać. Poznaliśmy się 9 lat temu, przed pierwszym pokazem mojej marki mody La Mania, która wtedy debiutowała. Przyjaciółka Aldona Wejchert powiedziała mi, że jeśli wydarzenie ma być profesjonalne, to najlepiej, żeby było zrealizowane przez jego firmę producencką. Chodziło o pokaz mody w Muzeum Narodowym: modelki jako żywe obrazy. Niestety, musiałam ten pomysł zmienić. Gdy zadzwoniłam do Rinkego z przeprosinami, usłyszałam: "Nie ma problemu!". Kilka lat później spotkaliśmy się na Balu Dziennikarzy. Obserwował mnie na parkiecie. Nazajutrz dostałam od niego wiadomość, że uwielbia moją energię, zmysłowość i radość życia. Znał mnie jako konkretną profesjonalistkę, nagle zobaczył mój prawdziwy temperament. Ale mnie wtedy, po rozstaniu z Jankiem (Kulczykiem, biznesmenem – red.), romanse nie były w głowie. Zamknęłam ten rozdział uczuć na półtora roku. Potrzebowałam czasu na zmiany, rozwój. Poświęciłam się pracy i jak zawsze miałam wokół siebie bliskich. Pomogło.

Półtora roku temu, z okazji moich 50. urodzin, wysłałam zaproszenie m.in. do Rinkego. Zaczęliśmy ze sobą korespondować. Rinke pisze fantastycznie: pięknie, mądrze. Wymienialiśmy informacje na temat ulubionych filmów, fotografii, muzyki. Potem wysyłaliśmy sobie fragmenty scen filmowych, które obrazują nasze emocje. To rodzaj nowego dialogu, który polecam. Fragmenty były coraz bardziej pikantne, m.in. "Adwokat", "9½ tygodnia", "Niewierna". Potem Rinke zaprosił mnie na randkę do siebie. To było 14 grudnia 2017 roku. Uprzedziłam go, że wkrótce wyjeżdżam na dłużej, więc lepiej, żebyśmy potraktowali to jako spotkanie z serii romantycznej kolekcji chwil. Od progu zaniemówiłam! Mnóstwo zapalonych świec, kadzidełka, setki kwiatów, muzyka, szampan i truskawki.

Tego wieczoru Rinke oddziaływał na wszystkie moje zmysły. Nie spodziewałam się aż tak wielkiej czułości. Bliskości. Jeszcze się nie zakochałam, ale byłam pod gigantycznym wrażeniem. Zaraz potem wyjechałam do Maroka. Stamtąd na sylwestra na narty.

Napisał w styczniu 2018 roku, że nie może o mnie zapomnieć. Byłam wtedy w Londynie, gdzie na co dzień mieszkam. Przyleciał. I już został. Nie poświęciłabym pięciu sekund komuś, kto jest playboyem, bawi się kobietami. A o nim krążyły niechlubne opinie. Usłyszałam od kilku znajomych: "Uważaj na niego, on jest jakiś dziwny".   Odpowiadałam: "Mam swoją intuicję". Kiedy jeszcze ukrywaliśmy nasz związek, przyjechałam do Krakowa na Off Camera. Dyrektor programowy TVN Edward Miszczak powiedział mi, że zna Rinkego od 20 lat. I jeszcze: "Nie mogłaś lepiej trafić". Wiedziałam, że to szczera opinia. To samo powiedziała nasza wspólna przyjaciółka, Dominika Świerczewska, oraz moja – Aldona. Intuicja mnie nie zawiodła.

Chcieliśmy mieć spokój, aby się lepiej poznać, dlatego nie pokazywaliśmy się razem publicznie ani nie potwierdzaliśmy medialnych doniesień. Po jakimś czasie dowiedziałam się, że na początku Rinke opowiadał współpracownikom, że lata do Anglii, bo prowadzi rozmowy z BBC. Kiedy wreszcie się o nas dowiedzieli, zaczęli nazywać mnie w żartach "Lady BBC". (uśmiech)

Czym

Nie rzuciłam się w ten związek jak na głęboką wodę. Nie byłam pewna, czy chcę przestać być singielką. Życie dojrzałej, spełnionej zawodowo kobiety, która ma odchowane dzieci, jest bajką i przygodą. Co mnie w nim ujęło? Siła i delikatność, temperament i wrażliwość, odpowiedzialność i poczucie humoru, dystans do siebie. I coś, co cenię najbardziej: wielkie serce i empatia. To rzadkie. Odkąd jesteśmy razem, Rinke więcej się śmieje, jest bardziej otwarty. Wcześniej nie miał stabilnego domu. Bardzo docenia, że przy mnie go zyskał. Dajemy sobie wiele uważności, czułości i troski. Wniósł mnóstwo harmonii i spokoju do mojego życia. Nawet gdy zdarza mi się być zniecierpliwioną, nigdy się nie obraża. Zgromadziłam już wielką kolekcję odręcznych listów od niego! Jest romantykiem, niemal codziennie wyznaje mi miłość i dziękuje za coś. Oboje kochamy celebrować momenty. Picie kawy, zwiedzanie, oglądanie filmów. W Londynie wreszcie mamy dla siebie czas. W Warszawie pracujemy po kilkanaście godzin na dobę, więc często tylko kradniemy wspólne chwile, zwykle późne wieczory. Oboje realizujemy zawodowe marzenia. Ja wraz z moim najstarszym synem Aleksem powiększam markę La Mania o nowe obszary działania, takie jak branża budowlana. Poza tym stworzyłam ruch społeczny Era Nowych Kobiet, który powstał po to, by pomagać innym. Rinke mnie wspiera, jeździ ze mną na spotkania, dba o mnie, kręci wideo.

Uczę się na błędach, których popełniłam niemało. Jestem po dwóch rozwodach, prowadzę własne firmy. Moje priorytety się zmieniały. Budowałam swoje życie kilka razy. Jako żona, rozwódka, pracująca mama trzech synów rozumiem kobiety. Pokazuję na moim przykładzie, że w każdym wieku można zacząć życie na nowo. A najważniejsze, że szczęścia można się nauczyć. Wystarczy chcieć.

Joanna Przetakiewicz – bizneswoman, trendsetterka, założycielka i dyrektor kreatywna marki La Mania, z wykształcenia radczyni prawna; była jurorką polskiej edycji programu „Project Runway” (TVN) i uczestniczką reality show „Azja Express” (TVN). W 2018 r. założyła ruch społeczny Era Nowych Kobiet  – najdynamiczniej rozwijający się ruch w Polsce, ponad 30 milionów wyświetleń miesięcznie. Mama trzech dorosłych synów.  

Rinke Rooyens o Joannie Przetakiewicz

Wpadła mi w oko już dawno temu, ale nie sądziłem, że kiedykolwiek będziemy razem. Joanna jest dla mnie ucieleśnieniem chłopięcego marzenia, niczym kobieta z plakatu. Mijaliśmy się wiele razy na imprezach show-biznesowych. A poznaliśmy się, kiedy miałem zorganizować jej pierwszy pokaz mody. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie: uroda, charakter, styl bycia. Po Balu Dziennikarzy zagadnąłem ją przez SMS, ale wycofałem się, gdy dość chłodno odpowiedziała, że ogląda film z synami. Ucieszyłem się, kiedy wysłała mi zaproszenie na pięćdziesiątkę. Nie mogłem być, ale zaczęliśmy do siebie pisać. Przeprosiłem za nieobecność i zaproponowałem, że przygotuję dla niej coś wyjątkowego. Zaczęliśmy flirtować. Wreszcie doszło do spotkania, które zmieniło wszystko. Czasem nasze wyobrażenie o kimś może runąć, gdy spędzimy ze sobą wiele godzin. Tutaj było odwrotnie. Asia nie mogła zniknąć z moich myśli. Napisałem: „Jesteś dla mnie jak narkotyk!”. I kiedy przyleciałem do niej do Londynu, zostaliśmy parą.

Dla mnie w związku najważniejsze jest pełne zaufanie, poczucie bezpieczeństwa i to, że mogę być sobą. Często na początku jest świetnie, a potem partnerzy chcą siebie zmieniać. Między mną a Asią tego w ogóle nie ma. Istnieje za to wsparcie i motywowanie się nawzajem. Zacząłem akceptować samego siebie. To jest pierwszy krok do udanego związku.

Doceniam, że zaakceptowali mnie i polubili synowie Asi. Najczęściej mam kontakt z najstarszym, Aleksem. Wszyscy, całą rodziną, także z moim 20-letnim synem Rochem, pojechaliśmy na Wielkanoc do Kalifornii. Cudowny czas. Cieszę się też, że zaakceptował mnie „gang” Asi – chodzi o wieloletnią grupę jej przyjaciół, z których zdaniem ona się liczy.

Najważniejsze jest jednak to, że Joanna stworzyła mi dom, że o mnie dba. Moi rodzice rozstali się w burzliwy sposób, kiedy miałem 6 lat. Nie wiedziałem nawet, jak dom powinien wyglądać. W 1998 roku przyjechałem na krótko do Polski i zakochałem się w Kasi (wokalistka i producentka Kayah – red.), więc zostałem. Dziś się przyjaźnimy. Rozwód moich rodziców skończył się wojną, nam udało się rozstać, minimalizując straty.

Przez kolejne lata zdarzały się różne momenty. Dzisiaj czuję, że wszystko układa się tak, jak powinno. Bliscy zauważyli, że stałem się bardziej pogodny, szczęśliwy.

Usłyszałem od kolegi, że wreszcie śmieją mi się oczy. A co ja daję Asi? Miłość! Pełen wachlarz uczuć, atencję, opiekuńczość. Jestem przy niej, kiedy tylko mogę. Dużo rozmawiamy, doradzamy sobie nawzajem.

Kibicuję jej ruchowi – Erze Nowych Kobiet. Podoba mi się, że jest taka niezależna. I piękne jest to, że mimo wszystko mnie potrzebuje…

Jestem fanem Warszawy, ale dziś najlepiej czujemy się w Londynie, gdzie Joanna ma dom. To miasto architekturą i klimatem przypomina mi rodzinny Amsterdam. Czuję się tam jak u siebie. Chodzimy do siłowni, jemy niespiesznie obiad, nadrabiamy zaległości kinowe i serialowe. Mam zasadę, że kiedy jestem przy Asi, to nie używam smartfona. Wolę być skupiony na niej. Ona też coraz częściej wycisza telefon.

W Warszawie czas ucieka szybciej – pracuję non stop, zarządzanie firmą mnie pochłania. Rochstar to ogromna maszyna. Od kilkunastu lat nasze programy co tydzień gromadzą przed telewizorem kilka milionów Polaków. To duża odpowiedzialność – dać ludziom radość, rozrywkę, a jednocześnie zrobić coś, co jest po prostu dobre. Mam świetny team, ale muszę być sam na miejscu. Prawda jest też taka, że to mój żywioł. Dziś uczę się, że nie tylko to jest ważne. Ważne jest bycie razem.

Z wiekiem przyszła także potrzeba zrobienia czegoś więcej niż show, podzielenia się z innymi. Tak powstały cykle dokumentalne, w których oswajamy trudne tematy, tabu – wykluczenie, nałogi, śmierć. Asia bardzo mnie wspiera w tej pracy. Zachwyca się moim cyklem „Rinke na krawędzi”,
w którym pomagamy wyjść ludziom z bezdomności. W październiku na antenę TTV wejdzie mój nowy program, do którego Joanna wymyśliła tytuł: „Rinke za zamkniętymi drzwiami”. W każdym odcinku spędzam pięć dni w różnych instytucjach, takich jak hospicjum, dom pomocy społecznej, szpital psychiatryczny. Dzięki rozmowom z ludźmi poszkodowanymi przez los widzowie mogą na chwilę się zatrzymać i zmierzyć sami ze sobą. Oswajając ten temat, być może komuś pomogę. Zmagałem się sam z problemami. Podniosłem się, wiem, że można. Opowiadam o tym Asi, a ona mnie rozumie. To niezwykłe dzielić marzenia i plany z kobietą, która sama ma pasję i chce dać coś z siebie innym. Show-biznes to nie zawsze miły i dobry świat – rzecz w tym, żeby przekuć go w coś sensownego.

Między nami wszystko jest takie naturalne i niesamowite. Nigdy się nie pokłóciliśmy. Choć ona uważa, że to nie jest zdrowe dla relacji. (uśmiech) Ktoś kiedyś stwierdził – może w żartach – że nasze dusze od dawna się znają i dlatego tak dobrze się wyczuwamy. Oczywiście, wiedziałem to od dawna.

Rinke Rooyens – pochodzący z Holandii producent i reżyser programów telewizyjnych, właściciel firmy Rochstar. Odpowiada za produkcję największych polskich show, m.in.: „Taniec z gwiazdami” (Polsat), „The Voice of Poland” (TVP), „Top Model” (TVN). Ma syna Rocha.

Tekst ukazał się w magazynie PANI nr 10/2019
Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również