Partnerzy

Olga Leonowicz i Mark Brzezinski : "Lubimy spędzać razem czas. Wciąż mamy poczucie, że jest go za mało"

Olga Leonowicz i Mark Brzezinski : "Lubimy spędzać razem czas. Wciąż mamy poczucie, że jest go za mało"
Fot. Filip Zwierzchowski

Olga Leonowicz i Mark Brzezinski ponad 20 lat temu spędzili razem wakacje, po czym każde poszło w swoją stronę. Gdy spotkali się po dwóch dekadach, odkryli że uczucie nie wygasło. Dziś Olga Leonowicz wspiera Marka Brzezinskiego w jego działalności Ambasadora USA w Polsce.

Kim jest Olga Leonowicz?

OLGA LEONOWICZ – ukończyła stosunki międzynarodowe ze specjalizacją dyplomacja i studia podyplomowe z zakresu zarządzania zasobami ludzkimi na SWPS. Mieszkała w Bostonie i Paryżu. Obecnie jest uczestniczką Leadership Academy for Poland. Przez wiele lat pracowała jako headhunter w wiodących polskich i międzynarodowych firmach, po czym współtworzyła kawiarnię Kubek w Kubek. Obecnie prowadzi działalność consultingową.

Kim jest Mark Brzezinski?

MARK BRZEZINSKI – od stycznia 2022 r. ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce. Wcześniej pełnił m.in. funkcję ambasadora USA w Szwecji i pracował w Białym Domu, w administracji prezydenta Billa Clintona. W latach 1991–1993 stypendysta Fulbrighta w Polsce, autor książki „Walka o konstytucjonalizm w Polsce”. Absolwent Dartmouth College, Uniwersytetu Wirginii (tytuł doktora prawa) oraz Uniwersytetu Oksfordzkiego (tytuł doktora nauk politycznych). Ma 58 lat. Ojciec nastoletniej córki.

OLGA LEONOWICZ O MARKU BRZEZINSKIM

Olga Leonowicz i Marek Brzeziński: Poznali się na przyjęciu na cześć Jana Nowaka-Jeziorańskiego

To był trzeci dzień moich wakacyjnych praktyk w Ambasadzie RP w Waszyngtonie. Przyjechałam do USA jako studentka na cztery miesiące. W ambasadzie wydawano tego wieczoru przyjęcie pożegnalne dla Jana Nowaka-Jeziorańskiego, który po latach emigracji wracał do Polski. Przybył cały waszyngtoński establishment, m.in. Condoleezza Rice, Madeleine Albright i prof. Zbigniew Brzeziński. Jako praktykantce przypadła mi rola odźwiernej, ale i tak byłam zachwycona. Podszedł do mnie Mark, przywitał się, a nasza rozmowa potoczyła się bardzo wartko. Ale nie zapamiętałam jego nazwiska. Zaproponował spacer po Waszyngtonie, obiecał pokazać kilka ciekawych miejsc. Nie wziął ode mnie numeru telefonu, a jednak słowa dotrzymał. Odnalazł mnie przez ambasadę. Po pierwszym spacerze odbył się kolejny i tak to się zaczęło… Dość szybko okazało się, że między nami pojawiło się uczucie. Wzbraniałam się przed tym, bo wiedziałam, że muszę wracać do kraju. Spędziliśmy razem wspaniałe lato. Poznałam także rodzinę Marka. Dystans nie posłużył jednak naszej relacji. Udało się nam czasami porozmawiać przez telefon stacjonarny, ale to nie wystarczało. Nasz związek się zakończył. Przez dwie dekady mieliśmy bardzo sporadyczny kontakt, wymieniliśmy dosłownie kilka e-maili. Jednak każde z nas miało świadomość, co druga strona robi zawodowo.

Kiedy w grudniu 2021 roku Mark został mianowany ambasadorem USA w Warszawie, wysłałam mu gratulacje. Po pewnym czasie od jego przylotu do Polski spotkaliśmy się i okazało się, że uczucie nie wygasło. Naturalną koleją rzeczy zaczęliśmy ponownie tworzyć związek.

Olga Leonowicz o Marku Brzezinskim: „To prawdziwy człowiek służący innym”

Tym, co nas łączy oprócz miłości, jest poczucie misji. Nie chcę brzmieć patetycznie, lecz bez wątpienia Mark należy do osób, które Amerykanie nazywają „man of service”. Człowiek służący innym. Doceniam, jak oddany jest temu, czym się zajmuje. Staram się dotrzymywać mu kroku. Cieszy mnie poczucie sprawczości. Mam świadomość, że nasze role są dane na pewien czas, więc tym bardziej nie chcemy siedzieć z założonymi rękami. Zależy mi, podobnie jak Markowi, aby choć trochę zmieniać naszą rzeczywistość na lepszą, na ile tylko mamy ku temu szansę i możliwości.

Lubimy spędzać razem czas. Wciąż mamy poczucie, że jest go za mało, bo nie kończą się nam tematy do rozmowy – o codzienności i o sprawach ważnych, takich jak zdrowie psychiczne młodzieży. To obszar, który w Polsce wymaga większego zaopiekowania. Stworzyłam przy współpracy z Markiem i zespołem ambasady formułę śniadań tematycznych, podczas których szukamy pomysłów oraz konkretnych rozwiązań, aby pomóc młodym ludziom. Staramy się łączyć doświadczenia amerykańskie i polskie, pomagać w nawiązywaniu kontaktów pomiędzy podmiotami, które mogą zaangażować się w ten temat. Kolejnym obszarem, na którym nam zależy, jest wsparcie kobiet. To przychodzi mi wyjątkowo naturalnie, bo nie rozumiem, dlaczego kobiety miałyby być gorzej traktowane czy niżej wynagradzane. Mark wierzy w to równie mocno jak ja. Mogłabym przyjąć rolę cichej partnerki, nie podejmując działań i inicjatyw, ale to nie byłoby w zgodzie ze mną. Wiem też, jak Mark ceni to, że aktywnie go wspieram... Czym dla mnie jest partnerstwo? Pierwsza myśl: wzajemne wspieranie się. Ale nie tylko w tych trudnych chwilach, lecz na co dzień. Poleganie na drugiej osobie jak na Zawiszy. Chodzi o to, żeby partner dodawał nam skrzydeł, czasami po prostu był jak skała, o którą można się oprzeć, kiedy brakuje sił…

Olga Leonowicz o związku z dyplomatą: „Przełamujemy surowość dyplomacji, na ile możemy”

Partnerstwo dla mnie to bliskość, głęboka przyjaźń i przyzwolenie na bycie sobą. Z zaletami i wadami. Najbardziej cenię w Marku jego niezawodność. Zawsze dotrzymuje słowa. W pracy bywa stanowczy, niezłomny, zawsze fachowy, a prywatnie nie jest pozbawiony wrażliwości, czułości. Ujmuje mnie ta mieszanka. Mark jest dla mnie połączeniem powiernika i mentora. Nasze dni są różnorodne, często jesteśmy w podróży. O dyplomatach i ich bliskich krążą stereotypy, że żyjemy wedle protokołu od rana do nocy. Owszem, są ważne wydarzenia, gdy trzeba przestrzegać zasad etykiety, ale dzisiejsza dyplomacja jest bliżej życia. Dyplomacja amerykańska bardzo się zmienia – wiele wydarzeń odbywa się w ciągu dnia, w nie tak formalnej atmosferze jak wieczorne przyjęcia czy uroczystości. Przełamujemy surowość dyplomacji, na ile możemy. Staramy się być blisko ludzi. Nasze życie toczy się w biegu. Jest rozpisane na dni i godziny. Staramy się jednak mieć chwile dla siebie i na zwykłe przyjemności – chodzimy na spacery z psami, ukochanymi owczarkami Teddym i Daisy oraz posokowcem bawarskim Lolą, robimy zakupy, spotykamy się ze znajomymi, czasami wyskakujemy do kina czy jedziemy na spacer do lasu. Jesteśmy razem.

MARK BRZEZINSKI O OLDZE LEONOWICZ

Mark Brzezinsk o równouprawnieniu: „Doceniam i szanuję perspektywę Olgi"

Partnerstwo według mnie prowadzi do pełniejszego życia osobistego, ale też zawodowego. Niedawno ktoś, kogo podziwiam, powiedział mi, że związek to dopełnienie obrazu. Znalazłem to pełne partnerstwo w Oldze, z którą zacząłem rozmowę na przyjęciu 21 lat temu i kontynuuję ją teraz. Partnerstwo rozumiem osobiście jako dzielenie się ideami, pomysłami, rozwikływanie problemów czy omawianie wyzwań, bo przecież zawsze łatwiej o to we dwoje niż w pojedynkę. Bliskość i zaufanie są fundamentami partnerstwa. Kiedy Olga pojawiła się ponownie w moim życiu, nagle okazała się niezbędnym jego elementem, tym brakującym ogniwem… Mamy podobny system wartości i podobne problemy uważamy za palące, jak choćby równouprawnienie. Rozmawiamy o tym sporo.

Doceniam i szanuję perspektywę Olgi. Kiedy zostałem ambasadorem, zadbałem o to, aby wśród moich pracowników była podobna liczba kobiet i mężczyzn. Równowaga jest istotna także w innych obszarach, jak technologia, nauka, edukacja czy biznes. Potrzebujemy udziału kobiet wszędzie! Doceniam, że Olga przedstawia swój punkt widzenia na wiele spraw. To ona zwróciła mi uwagę na problem zdrowia psychicznego, który stał się nowym, ważnym aspektem w obszarze działań ambasady. Kto za czasów mojego taty skupiał się na zdrowiu mentalnym? W ogóle się o tym przecież nie rozmawiało. A pierwszym, co należy zrobić, jest właśnie dyskusja na temat poczucia niepokoju, lęków, depresji i tym samym zdjęcie z tego tabu. Tutaj nawet nie musimy siebie przekonywać z Olgą, jak ważny to temat, szczególnie w kontekście dzieci i młodzieży. W Polsce tak wielki odsetek młodych ludzi ma problemy ze zdrowiem emocjonalnym… Często jestem pytany o to, czy nie wolałbym iść do typowej polityki, choć przecież praca ambasadora jest z nią ściśle powiązana – polega na dbaniu o relacje dyplomatyczne, o bezpieczeństwo, o sprawy militarne itd.

Wybór na ambasadora USA w Warszawie pozwolił Markowi Brzezinskiemu ponownie związać się z Olgą

Kiedy Bill Clinton został prezydentem USA, pracowałem z nim w Białym Domu. Potem zespół prezydenta Baracka Obamy, dzień po elekcji, zaproponował mi pracę w Białym Domu. Ale ja już wtedy, po moich różnych doświadczeniach zawodowych, pragnąłem wkroczyć na ścieżkę dyplomacji. Zostałem mianowany ambasadorem USA w Szwecji. Pamiętam, jak kilka lat później, w 2021 roku siedziałem w swoim domu w Virginii, w USA i zadzwonił dziwny numer, składający się głównie z zer. Odebrałem i zostałem połączony z prezydentem Joe Bidenem, który zaproponował, bym stał się jego osobistym reprezentantem w Polsce jako ambasador. Dodał, że mój ojciec pewnie patrzy na to wszystko z góry, z zaświatów… Znali się, prezydent mówił, że czerpał od niego inspirację. Nie wahałem się ani minuty, z radością przyjmując tę propozycję. Historia zatoczyła koło.

Mieszkam w Warszawie, rodzinnym mieście Olgi, pełniąc obowiązki ambasadora, a przecież także dzięki ambasadzie Rzeczpospolitej Polskiej w USA poznaliśmy się w 2002 roku. Kiedy ją zobaczyłem w Waszyngtonie podczas uroczystości, postanowiłem natychmiast podejść i się przywitać. Zagadnąłem: co tutaj robi, skąd pochodzi itd. Kiedy się okazało, że z Polski, byłem zaciekawiony jeszcze bardziej. Zaczęliśmy się spotykać. Tego samego lata zabrałem Olgę na urlop do domu moich rodziców w Maine. Spędziliśmy z nimi blisko dwa tygodnie.

Mark Brzezinski o rodzicach Zbigniewie Brzeziński i mamie Emilie Beneš: "Moi rodzice uwielbiali Olgę"

Moi rodzice ją uwielbiali. Potem spotkali się z Olgą w Polsce, kiedy przyjechali do ojczyzny z wizytą. Jednak wielka odległość między Polską i Ameryką utrudniła Oldze i mnie częstsze spotkania. Nie posłużyło to naszemu związkowi. Kiedy przyjechałem do Warszawy, obejmując funkcję ambasadora USA, odnowiliśmy znajomość. Znowu mogę być z Olgą. To wspaniałe mieć ją obok siebie. Kluczem naszej relacji jest wspieranie się, troska i dbanie o siebie wzajemnie. I głębokie zaufanie, to bardzo ważny element. Co równie piękne, obojgu nam przychodzi to naturalnie. Jako ambasador spotykasz i poznajesz tysiące osób. Masz wpływ na relacje obu krajów, a także wiele sfer życia, takich jak bezpieczeństwo, sprawy militarne czy biznesowe. Otrzymujesz też ogromnie wiele próśb o spotkania i wsparcie. Choć jestem bardzo otwarty i nie boję się pracy, ta liczba spraw bywa przytłaczająca. Często trzeba dokonać wyboru i zdecydować, w co powinienem się zaangażować w pierwszej kolejności. Mimo najszczerszych chęci nie da się zrobić wszystkiego i być jednocześnie wszędzie. To oznacza, że elementem tej wspaniałej roli bywa niekiedy pewnego rodzaju… samotność. Tym bardziej jest więc cenne, by mieć przy sobie kogoś bliskiego, zaufanego, towarzysza na dobre i trudniejsze chwile. Kogoś takiego jak Olga.

Tekst pochodzi ze styczniowego wydani PANI.

pa_01_001 OKLADKA ONLINE

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również