Relacje

Toksyczny związek uzależnia. Jak znaleźć siłę i motywację, by odejść. Rozmawiamy z terapeutami

Toksyczny związek uzależnia. Jak znaleźć siłę i motywację, by odejść. Rozmawiamy z terapeutami
Fot. 123RF

Nie jest łatwo zacząć nowe życie, jeśli w poprzednim słyszałaś: "Do niczego się nie nadajesz". Nie jest też łatwo odejść od człowieka, który uważa nas za swoją własność. Trzeba dobrze zaplanować strategię - mówią terapeuci Anna Jera i Maciej Bennewicz.

Toksyczny związek: dlaczego trudno zakończyć relację?

PANI: Dlaczego tak trudno zakończyć toksyczny związek?

ANNA JERA: Taka relacja nas wyczerpuje i pozbawia energii potrzebnej, by odejść. W naszej książce („Wolna i szczęśliwa. Jak wyzwolić się z toksycznego związku”) umownie nazywamy osoby z różnymi zaburzeniami osobowości wampirami. Bo niezależnie od tego, czy związaliśmy się z osobą narcystyczną, psychopatyczną, czy z przemocowcem, wszystkie wysysają ze swoich partnerów energię, jak wampiry z mitów i legend popkultury ssą krew. Jesteśmy więc wyczerpani i trudno nam działać na swoją korzyść, szczególnie jeśli nie ma wokół nas ludzi oferujących pomoc.

MACIEJ BENNEWICZ: Ponadto związek toksyczny jest związkiem uzależnieniowym. Opuścić go jest tak trudno, jak rzucić palenie lub wyjść z choroby alkoholowej. Wampir nie tylko ssie, rozsiewa też toksyny. Z jednej strony nas paraliżuje, a z drugiej podaje endorfiny i adrenalinę. Gnębi, ale też sprawia, że czujemy się wyjątkowi. Czekałem na ciebie całe życie. Tylko ja cię rozumiem. Widzisz, gdy mnie słuchasz, wychodzisz na tym dobrze. A jak mnie nie słuchasz, zaliczasz wpadkę. Tylko na mnie możesz liczyć. Poza tym wampir nas wybrał. Niestety, najprawdopodobniej dlatego, że postrzegaliśmy siebie jako mniej wartościowych albo mniej atrakcyjnych, byliśmy osłabieni niedawną porażką, niesamodzielni i wrażliwi.

 

 

Toksyczny związek, czyli kto wysysa z nas energię?

Pierwsza część waszej książki nosi tytuł „Zrozumieć wampira”. Musimy go rozumieć, żeby odejść?

AJ: Musimy rozumieć w jaki sposób działa. W co on gra, jakie mechanizmy uruchamia.

MB: Często nasi klienci tego nie rozpoznają, nie są świadomi, w jak bardzo przemocowych są związkach. W czasie sesji mężczyzna mówi o swoim ojcu „tatuś”. A ten tatuś potrafi bić żelazkiem, zmieść wszystko ze stołu i patelnią po nie dość smacznej jajecznicy uderzyć żonę. Mężczyzna, który to opowiada, jest 35-letnim wykształconym inżynierem i choć doskwierają mu ataki szału tatusia, nie widzi grozy sytuacji. Inna nasza klientka nie dostrzegała przemocy i molestowania psychicznego w złośliwości i cynizmie partnera, w jego komentarzach: „no zrób coś ze sobą, bo się zapuściłaś”, „głowę umyj, bo włosy ci śmierdzą”, „ogarnij się”. Kiedy próbowała założyć własną działalność, otworzyć gabinet kosmetyczny, słyszała: „To śmieszne, przecież ty liczyć nie umiesz, każdy cię oszuka”. I ona to „łykała”, śmiała się z siebie z resztą rodziny. Dopiero potem przyszła refleksja: „Przecież on mnie poniża! Tak samo było, gdy szłam na studia podyplomowe. Podcina mi skrzydła i umniejsza za każdym razem, gdy czegoś próbuję”.

A kiedy przychodzi ta refleksja?

AJ: Ludzie najczęściej przychodzą do terapeuty z poczuciem: coś ze mną jest nie tak. Dlaczego ciągle jestem smutna? Żyję w dobrych warunkach, mąż dobrze zarabia, nie wiem, dlaczego ciągle mi się chce płakać. I dopiero podczas rozmowy odkrywają: unieszczęśliwia mnie relacja, w której jestem.

MB: Pamiętam klientkę, która chciała poczuć się bezpiecznie, prowadząc samochód. Rozmawiamy: „Może przydałby ci się kurs doszkalający, jazdy z sąsiadem, ze szwagrem?”. Ale okazuje się, że ostatni raz poczuła się zagrożona, kiedy mąż zrobił jej awanturę, bo porysowała zderzak. I ona mówi: „Właściwie problem nie polega na tym, czy ja się czuję bezpiecznie za kierownicą. Czuję się niebezpiecznie, kiedy wsiadam do ukochanego samochodu mojego męża. Bo on jest na tym punkcie taki nakręcony”. „Aha! I co by ci pomogło?” „Może kupiłabym stary samochód? Nie będę się martwić rysami, na moje potrzeby wystarczy”. Mamy rozwiązanie. Ale na następnej sesji mówi: „Mąż mnie wyśmiał: Co ty kupisz, przecież ty się w ogóle na tym nie znasz!”. I stopniowo staje się jasne, że choćby wymyśliła dziesięć innych sposobów: że sąsiad ją będzie podwozić do pracy, że będzie jeździć hulajnogą, to na linii decyzji stanie mąż i powie: „Czyś ty zwariowała?”. Inna klientka zawsze płaciła za sesje gotówką. Dlaczego? Bo mąż nie może wiedzieć, że ona chodzi na terapię. A on kontroluje przelewy, konto. I kiedy o tym rozmawiamy, ona nagle rozumie: „Jestem w pułapce, a dotąd sobie tego nie uświadamiałam. Myślałam, że jestem niedojdą”.

 

 

Czy łatwo podjąć decyzję o zakończeniu toksycznej relacji?

Wtedy pojawia się myśl o odejściu?

MB: Nie tak prędko. Najpierw myślimy: a gdzie ja pójdę, nie stać mnie na kredyt. A co z dziećmi, muszą mieć ojca, a co powie rodzina? Przecież on nie jest taki zły, czasem tylko się denerwuje, pije, no ale kto nie pije, to jest właściwie dobry człowiek, tylko ma nerwową pracę. A może ja się czepiam? Przecież trzeba iść na kompromisy.

AJ: Wiele osób podejmuje decyzję: zostaję w tej relacji, potrzebuję tylko poluźnić kajdany, żeby tak nie bolało. Ale jeśli chcemy odejść, trzeba się do tego przygotować, bo rozstanie z wampirem jest trudne. On ma z tej relacji korzyści, nie może stracić swojego żywiciela i zrobi wszystko, by nas zatrzymać. Będzie nam pokazywał, jak cierpi, jak go krzywdzimy, próbując odejść.

MB: Albo stanie się prześladowcą, stalkerem. Próbujesz odejść? OK, to ja ci pokażę, jak to jest trudno żyć beze mnie. Dlatego w porzekadłach ludowych wampira trzeba uziemić, wbić mu ten osikowy kołek. Bo on jest nieprzejednany, jego się nie opuszcza.

Czym jest ten osikowy kołek?

MB: Obnażeniem, uziemieniem, wyciągnięciem prawdy na wierzch. Wampiry boją się przecież światła, czyli rozszyfrowania, ujawnienia gry. Jest taki stary film „Gaslighting”, od którego wzięła nazwę toksyczna technika manipulacji polegająca na wmawianiu komuś problemów psychicznych. W tym filmie jest kultowa scena, kiedy kobieta, grana przez Ingrid Bergman, wraz z przyjacielem włamują się do sekretarzyka męża i odkrywają, że to on pisał listy, którymi ją dręczył. Moment ujawnienia prawdy. Sam też taki przeżyłem. Mój ojciec był absolutnym wampirem. W rodzinie wszyscy się go bali, słuchali, chodzili na palcach. Przypadkiem, będąc u niego w pracy, usłyszałem, jak rozmawiają o nim pracownicy. Nagle zdałem sobie sprawę, że oni się go nie boją. Uważali go za słabego człowieka, mówili o tym publicznie! Byłem w szoku. To mój ojciec nie jest takim wszechmocnym liderem, bogiem i carem? Byłem wtedy bardzo młodym chłopakiem, jeszcze nie miałem dokąd odejść, ale ten moment dał mi dystans i odwagę, żeby mu się postawić kilka lat później. W toksycznym związku potrzebujemy tego ujawnienia, obnażenia wampira. Nie jest lepszy ani silny i wspaniały, choć może nosić taką maskę. Prawda jest taka, że jest gnębicielem.

 

 

Wsparcie osób, które kończą toksyczny związek

I co dalej?

MB: Najpierw decyzja: odchodzę, a do tego trzeba mieć motywację, wolę. W wielu związkach rozgrywa się taka sinusoida: w poniedziałek odchodzę do matki, w czwartek wracam, on z kwiatami i tortem czeka w wysprzątanym mieszkaniu, a po tygodniu jest jeszcze gorzej. To znów odchodzę, wracam, daję szansę i tak minęło 10 lat.

AJ: Potrzebujemy wsparcia. W pewnym sensie jest nim nasza książka, po to ją napisaliśmy. Ale musimy też mieć kogoś, kto powie: możesz na mnie liczyć, pomogę ci odejść. Czyli przemyśleć, zaplanować. Strategia odejścia od wampira oznacza precyzyjny plan w punktach.

MB: Punkt A to może to być krąg kobiet, grupa terapeutyczna, przyjaciele, rodzeństwo. Ważne, by pokazali: nie jesteś ani sama, ani jedyna. Wiele kobiet jest w takiej sytuacji jak ty. Zobacz, tu jest dobry terapeuta, tu masz kontakt do prawnika. Tu jest fundacja, która może pomóc. W ten sposób tworzy się wokół odchodzącej osoby przestrzeń pomocy. Trzeba się po nią udać. Różne mądre osoby umieją pokazać, że z tej pułapki i niemocy są wyjścia, że inni już tę drogę przeszli.

A kolejne punkty?

MB: Nie spiesz się, podbuduj swoją moc, także materialną. Odkładaj pieniądze. Zaplanuj, dokąd odchodzisz. Tam musi na ciebie czekać jakiś dom. Znajdź pracę na drugim końcu Polski, w Irlandii czy Holandii. Jak najdalej. Skontaktuj się z prawnikiem, bo potrzebujesz gotowego pozwu o rozwód. W dniu jego złożenia w sądzie wyprowadź się. Wykasuj konto w mediach społecznościowych, zmień numer telefonu i zniszcz kartę sim, jakby cię tropiły tajne służby. Stalking nie bierze się z przypadku. Wściekły wampir będzie pisał wredne komentarze na Facebooku, tropił na Instagramie, wydzwaniał o drugiej w nocy, wysyłał raz kwiaty, a raz pogróżki, od „kocham cię, wróć do mnie” aż po „zabiję cię, ty suko”. Tak to niestety wygląda, takie są historie naszych pacjentów. Najgorszym błędem jest złożyć pozew i pozostać w tym samym mieszkaniu. To będzie wojna i wyniszczenie.

Chyba nie da się tego przetrwać bez terapii.

AJ: Są kobiety, które odchodzą same. Szukają wsparcia dopiero potem, gdy okazuje się, że kolejny związek przypomina poprzedni. Jeśli wchodzimy w toksyczną relację, zwykle znaczy to, że mamy jakąś ranę, deficyt, który przyciąga wampiry. Terapia nam to uświadamia, uczy, jak się chronić. Kiedy potrafimy być asertywne i obronić swoje granice, kiedy jesteśmy świadome naszych mocnych stron, to jest najlepszy firewall. Na pewno terapia jest miejscem, na którym taką zaporę można zbudować.

Anna Jera, Maciej Bennewicz - Terapeuci, trenerzy kognitywni, założyciel i dyrektorka programowa Instytutu Kognitywistyki, instytutbennewicz.pl 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również