Historie osobiste

Był szarmancki, elokwentny, dojrzały i pewny siebie. Miał tylko jedną wadę: wciąż mieszkał z mamą!

Był szarmancki, elokwentny, dojrzały i pewny siebie. Miał tylko jedną wadę: wciąż mieszkał z mamą!
Nie wiem co zrobić. Skreślić miłego faceta, tylko dlatego, że mieszka z mamą?
Fot. Agencja 123rf

Kiedy nieustannie wykręcał się z zaproszeniem mnie do domu, postanowiłam go śledzić i sprawdzić co ukrywa. Zapukałam do drzwi i okazało się, że mój ponad pięćdziesięcioletni mężczyzna mieszka z mamą. Teraz już nie wiem, co tym wszystkim myśleć.

Poznaliśmy się w pracy. Nigdy nie sądziłam, że spodoba mi się księgowy, a Maciek był typowym przedstawicielem swojego gatunku. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Wiedziałam go wiele razy, jak przemierza korytarze firmy, ale nie współpracowaliśmy bezpośrednio ze sobą, więc po prostu go nie znałam. Ani nie chciałam poznać. Nie wzbudził mojego zainteresowania.

Sprawny i pomocny

Zwrot w sytuacji nastąpił, kiedy nie umiałam wyjechać z biurowego parkingu. Nie jestem mistrzem kierownicy, a do zrobienia prawa jazdy zmusiło mnie życie. Na drodze staram się być uważna i odpowiedzialna, ale ile bym nie ćwiczyła, mam kłopot z parkowaniem, zwłaszcza gdy jest mało miejsca. Samochód buczał, kiedy trzymając nogę na sprzęgle, nerwowo i bez wyczucia dodawałam gazu. Cała się zgrzałam z emocji. Nie pomagało, że miałam widzów. Chłopaki z recepcji z kpiącymi uśmiechami obserwowali moją nierówną walkę.

Wtedy właśnie do samochodu zaparkowanego obok podszedł Maciej. Spojrzał ze współczuciem i dał znak ręką, żebym opuściła okno.

– Pomogę pani wyjechać – zaproponował.

Zamrugałam zawstydzona, ale skrzętnie skorzystałam z oferty. Wyjazd z tego okropnego miejsca zajął mu kilkanaście sekund. Dosłownie. Oddając mi kluczyki, uśmiechnął się sympatycznie. Pomyślałam, że pomyliłam się w jego ocenie. Pracę miał nudną, ale on sam był serdeczny i przyjacielski. Miał w sobie chłopięcość i może nawet pewną naiwność. Co było niezwykle ujmujące w przypadku dojrzałego faceta, na co dzień obcującego z liczbami i podatkami.

– Bardzo dziękuję!

– Bardzo proszę. – Znowu się uśmiechnął. – Stąd faktycznie ciężko wyjechać.

– Ty sobie poradziłeś śpiewająco. – Odruchowo przeszłam na ty.

– Mam wprawę.

 

Kim jest ten mężczyzna?

Nazajutrz udałam się do działu finansowego i zostawiłam na biurku Macieja blachę jabłecznika własnej roboty. W ramach wdzięczności. Tak wyglądał początek naszej znajomości. Odtąd, gdy się spotkaliśmy na korytarzu, zamienialiśmy kilka zdań, później była kawa w barze, wspólne obiady w kantynie. Nim się obejrzałam, tęskniłam za Maćkiem, kiedy byłam w domu, i z nową ochotę szłam do pracy następnego dnia.

Okazał się typem rubasznego wesołka, czemu przeczyła szczupła sylwetka, garnitur i wysokie, odrobinę łysiejące już czoło. Czasami w trakcie posiłków wybuchałam śmiechem, ryzykując zakrztuszenie. Świetnie się dogadywaliśmy i bawiliśmy razem.

Kolejnym etapem były spotkania na mieście. Uwielbiałam nasze weekendowe wypady albo kolacje u mnie, gdy mogłam się popisać swoimi talentami kulinarnymi. Wszystko mi się w tej znajomości podobało, prócz jednej rzeczy. Maciej w ciągu trzech miesięcy ani razu nie zaprosił mnie do siebie. Zawsze się wykręcał. A to brat u niego nocował, a to awaria lodówki. Zawsze coś. Nie wiedziałam, jak to rozumieć.

 

Tajemnica

Gdyby sprawy między nami nie zmierzały ku poważnym deklaracjom, nie brałabym sobie tego do serca. Maciek jednak nie stronił od wyznań ani czułości i pragnął, by nasz związek się rozwijał. To chyba naturalne, że chciałam zobaczyć, jak mieszka, poznać jego najbardziej prywatne wcielenie. Jednak daremnie próbowałam się wprosić. Jego upór w chronieniu domowych pieleszy stawał się coraz bardziej podejrzany. Czyżby prowadził podwójne życie?

– Czyli niby co? Jest przestępcą? Ma w domu trzy kochanki? – parsknęła śmiechem Hela, moja przyjaciółka i kadrowa w naszej firmie. – Ten Maciej, który wlepia w ciebie zakochane, krowie oczy, bo wreszcie trafiła mu się dziesiątka w miłosnej loterii?

Wzruszyłam ramionami.

– Nie kpij, tylko zdradź mi jego adres

– Sorry, ale nie mogę ujawniać danych osobowych pracowników.

– Formalistka – mruknęłam, ale nie nalegałam. – To, co mam robić?

– No, nie wiem, może go śledź?

 

Prawda za wszelką cenę

Żartobliwy czy nie, wcieliłam w życie. Musiałam jednak poprosić taksówkarza o pomoc. Maciek od razu poznałby mój samochód.

– Pani mówi poważnie? – zdziwił się mężczyzna.

– Śmiertelnie.

Kierowca taksówki wzruszył ramionami i więcej nie drążył. Po czterdziestu siedmiu minutach jazdy dotarliśmy na przedmieścia. Maciek mieszkał w małym murowanym domu, otoczony ogródkiem kwiatowym. Nie pasowało mi to miejsce do niego, prędzej do mojej babci.

Zapłaciłam, wysiadłam z taksówki i dzielnie pokonując żwirową drogę (na palcach, by nie zniszczyć obcasów szpilek), dobrnęłam do furtki. Nacisnęłam guzik domofonu.

– Tak, o co chodzi? – usłyszałam kobiecy głos.

– Dzień dobry, ja do Macieja. W sprawach służbowych.

Domofon bzyknął, popchnęłam furtkę. Drzwi otworzyły się, ledwo do nich podeszłam. W progu stała starsza kobieta, wyglądała na siedemdziesiąt lat. Sporo jak na kochankę.

– Mamo, kto to?

Mamo? Maciek mieszkał z matką? Mężczyzna grubo po czterdziestce! Nigdy się nie wyprowadził czy wrócił po jakichś perypetiach? Bo normalne to nie było. Kiedy dostrzegłam go za kobietą, posłał mi spłoszone spojrzenie, a później westchnął i pokręcił głową.

 

Pora na szczerość

Jego matka zaprosiła mnie do środka, po czy dyskretnie się wycofała, jakby wiedziała, że rozmowa będzie niezręczna. Usiedliśmy z Maćkiem przy kuchennym stoliku nakrytym ceratą, jakiej nie widziałam od blisko czterdziestu lat.

– No i? – zastukałam czerwonymi paznokciami w ceratę.

– No i nic. Czekam na decyzje w sprawie wniosku kredytowego.

Przez chwilę mu się przyglądałam. Zastanawiałam się, czy fakt, że mieszka z mamą jest dla mnie problemem. O czym to świadczy? O niezaradności? Wygodnictwie? Silnej więzi z matką?

– Kiedyś wynajmowałem mieszkanie, ale mama się pochorowała. Musiałem przeorganizować sobie życie, żeby jej pomagać.

– Wcale go o to nie prosiłam! – krzyknęła mama Maćka z salonu, w którym oglądała telewizję. Musiała mieć podzielność słuchu i uwagi.

Uśmiechnęłam się.

– Ale ja chciałem, no a potem zostałem. Trochę z wygody. Trochę dlatego, że na kupno czegoś własnego potrzebowałem sporego wkładu, więc musiałem zaoszczędzić.

Patrzył na mnie w oczekiwaniu na moją reakcję.

– Czemu mnie zbywałeś, zamiast powiedzieć prawdę?

Zarumienił się.

– Bałem się, co sobie pomyślisz. Nie dość, że stary kawaler, to jeszcze mieszka z mamą.

Cóż…

– Nie lubię tajemnic. Jeszcze coś ukrywasz? Dziecko?

– Zlituj się, Marzena…

– Po prostu chcę wiedzieć, z kim się wiążę.

– Rozumiem.

 

I co ja na to?

Ja zaczęłam mieć wątpliwości, których nie rozwiał fakt, że jego mama okazała przemiłą osobą. To po niej Maciek odziedziczył poczucie humoru i dołki w policzkach. Ale kto wie, co będzie dalej. Może ewentualna toksyczność ich relacji objawi się dopiero później? Albo ich więź okaże się tak silna, że nie będę w stanie z nią konkurować? Z jakiegoś powodu ten wspaniały, jak mi się wydawało, mężczyzna dotąd się nie ożenił, nie miał dzieci, za to nadal (bądź znowu) mieszkał z mamą.

Wygodą i zbieraniem na wkład własny może się tłumaczyć trzydziestolatek… Czuję się zmieszana. Może szukam problemów na siłę, ale boję się, że wchodzę w emocjonalny trójkąt. Albo wiążę się z kimś, kto nigdy w pełni nie wydoroślał.

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również