Piękne życie

Jak robić dobre rodzinne zdjęcia? 4 błędy podczas pozowania i sposoby fotografki, by ich uniknąć

Jak robić dobre rodzinne zdjęcia? 4 błędy podczas pozowania i sposoby fotografki, by ich uniknąć
Fot. Getty Images

Zaczyna się sezon rodzinnych uroczystości, a co za tym idzie, również rodzinnych zdjęć. Z fotografką Helą Staniszewską, specjalizującą się w zdjęciach portretowych, rozmawiamy o tym jakie największe błędy popełniamy podczas pozowania. Większość z nich wcale nie dotyczy tego, jak wyglądamy.

1. Uciekamy od zdjęć

Zdjęcie ma być pamiątką, wspomnieniem z ważnych dla nas uroczystości, wakacji, dokumentacją czasu, który spędzamy z bliskimi. Natomiast nas często na tych zdjęciach po prostu nie ma. Uciekamy do roli fotografa, kryjemy się za telefonem, aby tylko nie pojawić się w kadrze.

My, kobiety, często jesteśmy bardzo surowe w stosunku do siebie. Często unikamy bycia na zdjęciu z różnych powodów. Tymczasem trzeba sobie pozwolić, aby na tym zdjęciu być i nie oceniać siebie za bardzo. Celem zdjęcia tak naprawdę jest zachowanie wspomnień a nie wyglądanie według jakiegoś wdrukowanego wzorca. Zdjęcia pomogą nam również odświeżyć wspomnienia i emocje związane z danym momentem w naszym życiu – mówi Hela Staniszewska.

Czy przeglądając za kilka lat album naprawdę nie chcemy znaleźć w nim wspólnych zdjęć z bliskimi, z których część może zdążyć już odejść?  

2. Zapominamy o sobie

Unikanie zdjęć to jedna sprawa. Ale wydawałoby się, że w czasach dostępności zdjęć robionych telefonem komórkowym, nie będzie nam brakowało wspólnych zdjęć. Nic bardziej mylnego, zwłaszcza jeśli jesteś matką. W 2022 roku „The New York Times” opublikował ciekawy artykuł zatytułowany „Ukryte matki na rodzinnych zdjęciach”. Autorka Lauren Collins zaczęła od przypomnienia fenomenu „niewidzialnych” matek na zdjęciach z ery wiktoriańskiej – podczas, gdy dzieciom robiono zdjęcia, matki które je do niego trzymały zasłaniane były meblami, narzutami czy wymazywane ze zdjęcia, aby nie pojawiały się na fotografiach. Collins opisała również fenomen zapoczątkowany przez francuską bibliotekarkę Laurę Vallet, która (jeszcze) na Twitterze zapytała inne matki czy często pojawiają się na zdjęciach. Sama policzyła, że jest na 10 proc. rodzinnych zdjęć, a jej mąż – na 20 proc. W dodatku prawie żadne ze zdjęć nie jest spontaniczne, tylko w oficjalnych momentach np. podając tort na urodzinach dziecka czy pozując do wspólnego zdjęcia. Poruszyłam ten temat również z Helą Staniszewską, która przyznała że to zjawisko o szerszym, socjologicznym kontekście.

To bardzo ciekawy temat, związany z nie zajmowaniem należnej nam przestrzeni. W rodzinnych albumach znajdziemy zdjęcia babci z wnukami czy matki z dziećmi, ale mamy często zapominają o robieniu zdjęcia samej sobie, sobie z dzieckiem  – mówi Hela Staniszewska - To też kwestia przyzwyczajenia, że jesteśmy po tej stronie aparatu, która ogarnia, organizuje, pilnuje, żeby dziecko miało czapkę, żeby miało zdjęcie z wakacji. A my? My wychodzimy z kadru, mówimy: Nie, teraz nie, nie wyglądam super albo nie czuję się świetnie. To drobne gesty, które z czasem składają się na brak widoczności. Nie tylko w albumach, ale też – szerzej – w naszej codziennej opowieści o tym, kim jesteśmy. Przecież jesteśmy częścią tej historii: nie tylko jako opiekunki, organizatorki, ‘te, co zawsze wszystko ogarniają’, ale jako kobiety z własnym spojrzeniem, emocjami, obecnością. Jeśli nie zaczniemy się pokazywać — choćby na zdjęciach — znikamy nie tylko z kadrów, ale też z pamięci o tym, jak wyglądało nasze wspólne życie.

3. Za bardzo pozujemy

Wydaje się to sprzeczne z intuicją, bo przecież do zdjęć się pozuje. Tak, ale przecież nie bierzemy udziału w sesji modowej/okładkowej, tylko chcemy zapamiętać jak naprawdę wyglądałyśmy, jak się poruszałyśmy, jak siedziałyśmy.  

Przyjmujemy pozy, które nas usztywniają, są nienaturalne. Nie chodzi mi tutaj np. o robienie popularnego „dzióbka”, ale udawanie kogoś kim nie jesteśmy, na przykład udajemy dużo poważniejszych, nie uśmiechamy się. Albo wręcz przeciwnie – robimy głupie miny, aby ukryć to jak naprawdę wyglądamy. Przykładem może być moja mama, która w pewnym momencie życia stwierdziła, że lepiej wygląda nie patrząc w kamerę. No i później, jak wszyscy oglądają zdjęcia,  to widzimy, że ta moja mama jest po prostu z innej bajki, jak wklejona z innego zdjęcia, patrzy w inne miejsce, tak jakby była w ogóle w innym świecie – mówi Staniszewska.

4. Próbujemy ukryć nasze „wady”

Przeglądając zdjęcia z dzieciństwa czy studiów często stwierdzam, że świetnie wyglądałam. A pamiętam, że martwiłam się że na zdjęciu wyszłam za grubo albo na niewyspaną. To prowadziło do tego, że ukrywałam się na zdjęciu za inną osobą lub zakładam okulary, aby ukryć oczy. To nie tylko mój problem.

Strasznie się kontrolujemy w czasie robienia zdjęć, aby ukryć np. uśmiech, bo uważamy że wtedy widać nasze zmarszczki. Albo zęby mamy jakieś nie takie, albo usta, policzki…. Prawda jest taka, że do takich pamiątkowych zdjęć wracamy zazwyczaj po jakimś czasie. Przypominamy sobie, co w danym momencie. I często dochodzimy do takiej konkluzji, że czego ja się tak sama siebie czepiałam? Przecież byłam taka fajna – mówi fotografka.

Jak można to zmienić? Warto sobie uświadomić, że nikt oprócz nas nie zauważy spuchniętych oczu czy nierównych zębów. Nikt nie jest dla nas tak surowy jak my same.

To nie jest w sumie o wyglądzie, raczej to o wewnętrznym dialogu, jaki prowadzimy ze sobą przez lata. Uczymy się wypatrywać w sobie niedoskonałości — bo tak nas wychowano, bo porównujemy się do innych, bo żyjemy w kulturze, która każe się 'poprawiać', zamiast po prostu być. A przecież te zdjęcia nie są o idealnych proporcjach czy perfekcyjnym uśmiechu. Są o nas — w relacjach, w chwilach bliskości, w kontekście życia, które prowadzimy. Zamiast znikać z kadrów, warto zadać sobie pytanie: Co zostanie, jeśli nie będzie mnie na tych zdjęciach? Jak zapamiętają mnie bliscy? Czy moja córka, mój partner, moja przyjaciółka — zobaczą mnie taką, jaką naprawdę byłam? Bo to właśnie te zdjęcia – te, na których jesteśmy autentyczne, niepozowane, czasem rozczochrane czy zmęczone – niosą największą wartość. I może właśnie dlatego warto się na nich pojawiać częściej. Dla siebie. I dla tych, którzy nas kochają - uważa Hela Staniszewska.

Helena Staniszewska - polska fotografka pracująca w Barcelonie, specjalizująca się personal brandingu . O sobie mówi: "Wierzę w odwagę bycia sobą, w piękno, które każdy z nas nosi w sobie – i w moc zdjęć, które potrafią to pokazać. Fotografuję, bo wiem, że obrazy mają siłę inspirować, poruszać i budować relacje. Pomagam przedsiębiorczym osobom pokazać się światu prawdziwie, pięknie i odważnie – tak, jak chcą być widziane". Można ją znaleźć na IG: https://www.instagram.com/helastaniszewska/.

 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również