Filozofia mówi, że gdyby nie śmiech, rozpadłoby się niejedno społeczeństwo. Psychologia – że żartobliwe podejście do życia ratuje związki. Poczucie humoru to społeczny klej, spoiwo relacji. Jeśli nam go brakuje, nie martwmy się. Podpowiemy, jak naostrzyć narzędzie, które w naszych czasach warto mieć pod ręką. I używać, koniecznie używać.
Tabletki, spacer, zakupy, medytacja – codziennie szukamy sposobów na odreagowanie napięć, odzyskanie spokoju. Co jeszcze pomoże? Poczucie humoru. Gelotologia – uznana nauka, badająca wpływ śmiechu na psychikę i ciało – dowiodła, że ludzie o wysokim poziomie poczucia humoru lepiej znoszą ból, a ich organizmy rzadziej odrzucają przeszczepy, to m.in. kwestia silniejszego układu odpornościowego. Poza tym im częściej się śmiejesz, tym więcej endorfin, a mniej kortyzolu. Taka chemia przekłada się na dobrostan. Tyle medycyna. Teraz codzienność, przyjrzyjmy się naszym predyspozycjom do uśmiechu i sprawdźmy, jak można „podkręcić” umiejętność podchodzenia do życia z humorem. Bo można. A dla chętnych quiz. Odpowiedz, zanim przeczytasz następny akapit, zapisuj po jednym punkcie za dobrą odpowiedź. Zaczynamy!
Quiz: Skąd pochodzi ta wymiana zdań: – Co pani wie o średniowieczu? – Średniowiecz? To jest epoka i nic nie zmienisz. Jest epoka i tyle. Weź się z tym pogódź, po co do tego wracać? Było minęło, no, oka nie wyjmiesz.
To było łatwe… – kabaret Hrabi i skecz Egzamin. Gdy odeszła Joanna Kołaczkowska, w sieci pojawił się wymowny mem: złamane serce na czarnym tle i podpis: „Niemożliw”. Kto poza Polakami zrozumie, że to odwrotność „możliw” – określenia, które weszło do obiegowego języka? Podobnie jak „pobliż, pobliż” czy „tornador”. To nasz kod. W tym roku Firma Remitly zbadała jakość poczucia humoru w 30 krajach świata, podstawą był „Kwestionariusz Stylów Humoru” psychologa dr. Roda Martina. To narzędzie do analizy, w jaki sposób ludzie używają żartu, dowcipu i jaką rolę odgrywa humor w ich stanie psychicznym. Pierwsze miejsce zajęli Czesi – są sarkastyczni, ironiczni, potrafią stroić żarty z tematów trudnych. Drugie – Portugalczycy z typowym humorem afiliacyjnym, ułatwiającym budowanie więzi. Nam przypadło miejsce ósme, autorzy badania konkludują: „Polacy osiągają wysokie wyniki w kategorii agresywnego i autodeprecjonującego humoru. Często używają żartów, by radzić sobie z przeciwnościami losu, ale jednocześnie potrafią nawiązać ciepłe relacje z innymi, żartując”. Wniosek: „humor narodowy” istnieje. Specyficzny, oryginalny, zrośnięty z obyczajami, oszlifowany przez historię. Skoro zależy od tego, co dookoła, jak się zmienia w dynamicznej rzeczywistości?
Quiz. Czyj to skecz: – Czy może nam pani powiedzieć, na terenie jakiego zakładu się obecnie znajdujemy? – To jest tajemnica państwowa. Mogę tylko powiedzieć, że mam pięć złotych od bombki. – Cicho, cicho... jak pani ma na imię? – Pelagia. Pracuję już tutaj... ho, ho, ho, a może i dłużej. – Pani Pelagio, czy pani może nam powiedzieć, jakie bombki produkujecie? – Panie, różne, różniste. Tu się robi tak: kuliste, w kształcie grzyba i cygara. – Oczywiście mowa o bombkach choinkowych... – Też.
To pamiętają „dzieci peerelu” – kabaret TEY z Zenonem Laskowikiem i Bogdanem Smoleniem. Jeden z tych, dzięki którym mieliśmy opinię „najweselszego baraku” w obozie komunistycznym. Kabarety Dudek, Pod Egidą, telewizyjny kabaret Olgi Lipińskiej, podobnie jak filmy Barei czy Piwowskiego ironią i drwiną nakłuwały reżim. Potem zrobiło się… trudniej. Komentuje Michał Rusinek: – W PRL-u uprawiano głównie satyrę posługiwano się językiem ezopowym: trzeba było rozszyfrować ukrytą przed cenzurą aluzję i już było śmiesznie. I sprytnie. O wiele wyżej cenię purnonsens, który za komuny nie miał szans się rozwijać, bo żeby rozumieć purnonsens, trzeba mieć poczucie sensu, a to rzeczywistość peerelowska nam utrudniała. Liczyłem na to, że w wolnej Polsce purnonsens rozkwitnie. Z nadzieją przyglądałem się reklamom telefonii komórkowej autorstwa teatru Mumio. Głośniejsze jednak stały się kabarety, z ich dość miałkim poczuciem humoru, schlebiającym najniższym gustom. Na szczęście nie ma obowiązku ich oglądania. I na szczęście sporo Kabaretów Starszych Panów jest na płytach. Wiele tekstów Jeremiego Przybory doczekało się wydań książkowych. Zaglądam do nich, kiedy już nic mnie nie śmieszy. Brakuje mi humoru inteligenckiego. Nie wiem, czy gdyby Przybora żył dziś, udałoby mu się przebić do mainstreamu, ale w tamtych czasach humor Starszych Panów docierał nie tylko na inteligenckie salony, ale także pod strzechy – mówi Rusinek.
Aktorka komediowa Zofia Czerwińska na tąpnięcie ambitnego poczucia humoru miała puentę: „To już nie jest śmiech, to jest rechot”. Czasem rechot bazujący na zubożałym języku i wulgaryzmach, bez których wielu stand-uperów nie wyobraża sobie występu. Można się zastanowić, na ile uwolnienie od cenzury, wolność słowa odebrały komikom kompas? Bo kiedy śmiać się można ze wszystkiego, to na czym się skupić? Może na formie, a wiadomo, że soczysta „kur...” rozbawi wszystkich. Stop. Tak nie jest. Twierdzenie, że polskie poczucie humoru odpuściło zasady, to przesada. Nie chichoczemy bezmyślnie ze wszystkiego i nie wszystko przechodzi jako temat żartu. Scena w powszechnie lubianym Kochaj albo rzuć, kiedy Pawlak z Kargulem na widok czarnoskórego księdza mówią: „Myśmy chyba do piekła popadli”, dziś u wielu wywołuje niesmak. Mówi dr Natalia Banasik-Jemielniak z Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie, kierująca Zespołem Badań nad Językiem i Humorem: – Styl, rodzaj akceptowanych dowcipów, skłonność do pewnego typu komedii podlega wpływowi czasów. Niektóre seriale, żarty czy reklamy sprzed 30 lat teraz mogą wydawać się żenujące. Wrażliwość społeczna się zmieniła, wzrosła np. świadomość na temat równości i różnorodności, a to skłania do ponownej oceny treści, które niegdyś były powszechnie akceptowane. Mam na myśli np. żarty opierające się na stereotypach płci czy seksualności – wyjaśnia specjalistka. Jedno się nie zmienia: Polacy lubią śmiać się z siebie. Stąd popularność serialu Ranczo demaskującego wady narodowe, a także fakt, że najpopularniejszym skeczem w sieci od lat jest Wigilia kabaretu Neo-Nówka – do bólu wyśmiewająca polskie podziały, stereotypy i ośli upór.
Quiz: W jakim filmie pojawia się wymiana zdań: – Vorname? [nazwisko] – Grzegorz Brzęczyszczykiewicz. – Hm... Gszesz.. Be.. Bszie.. Bszie, Bsziecieee... – Brzęczyszczykiewicz. – Stul pysk!
To scena przesłuchania Franka Dolasa przez gestapowców w filmie Jak rozpętałem drugą wojnę światową. Nakręcony w roku 1970, podśmiewał się z dramatu, by ułatwić Polakom uwolnienie się od wojennej traumy. Brytyjski komik, aktor i reżyser Ricky Gervais powtarza, że humor to kamizelka kuloodporna. Dziś przydaje się niemal dosłownie. Ukraińcy żartują w sieci z tego, co dzieje się na froncie, a my zastanawiamy się: tak można? Owszem. „To naturalna reakcja, jeden z mechanizmów obronnych. W każdych warunkach, i przy każdej tragedii pojawia się żart, humor. Był w czasach kolonizacji i okupacji, był w Auschwitz, był w reżimie komunistycznym. Dzięki niemu łatwiej znieść rzeczy straszne”– tłumaczy dr Maria Kmita, humorolożka i śmiechoterapeutka z Wrocławia. A psycholog i psychoterapeuta Marcin Nowacki dodaje: – Poczucie humoru to wentyl. W pandemii, w czasie obostrzeń covidowych oglądaliśmy mnóstwo memów, które miały łagodzić poczucie lęku egzystencjalnego. Humor ratuje psychikę, kiedy nie da się zmienić rzeczywistości. Jeśli nie można zrobić nic konstruktywnego z tym, co nas wkurza, przeraża, przerasta, można to obśmiać. Powiedzmy: wybory wygrała nie ta partia, którą lubię. Co mogę zrobić przez cztery lata, do następnego głosowania? Żartować. To nie oznacza, że coś przestaje być dla nas ważne, już nam nie zależy. Po prostu poczucie humoru uwalnia napięcie, wpuszcza powietrze – przekonuje psycholog. W kontekście szczególnego nasilenia zdarzeń takich jak wojny czy choroby, pozornie banalną radę: śmiejmy się więcej – potraktujmy serio. Zwalczanie stresu humorem zajmuje poważnych naukowców. Francuski lekarz Henri Rubinstein stosuje terapię śmiechem w paryskiej klinice. Jest przekonany, że oczyszcza on organizm przez pozbycie się agresji, która wpędza w chorobę. Wyniki badań psycholożki Billie Kotlowitz wykazały, że w rodzinach pogodnych i codziennie się śmiejących panuje większa tolerancja na wzajemne wady i słabości. A także szybciej rozwiązuje się konflikty. O sile poczucia humoru warto wiedzieć więcej. Bo może się przydać w kontekście, który nie przyszedłby ci do głowy.
Quiz: Czyj to monolog: Kiedyś słyszałem taką oto rozmowę telefoniczną: Halo, cześć, Jurek mówi, słuchejże (jak państwo słyszą, akcja dzieje się w Krakowie). No siedzimy, nic się nie dzieje, piwko pijemy, gadamy, o niczym, przyjemnie jest. O, Janek siedzi, pozdrawia cię, wyobrażasz to sobie, no Heniu jest, też siedzi, cię pozdrawia. O, Marek jest, też cię… A nie, Marek cię nie pozdrawia. Siedzimy, nic się nie dzieje, nuda po prostu…
Zacytowaliśmy Macieja Stuhra w kultowym skeczu Rozmowa przez telefon. Stuhr mówi błyskotliwie, na scenie wygląda świetnie. Niewątpliwie atrakcyjny w inteligentnym dowcipie jest Piotr Bałtroczyk, z podobnych powodów łyżkami jemy Artura Andrusa. Badania mówią: mężczyznom bardziej niż nam zależy na tym, żeby wykazać się poczuciem humoru, my wolimy być rozśmieszane. Tłumaczy Natalia Banasik-Jemielniak: – W relacjach romantycznych kobiety częściej premiują umiejętność tworzenia humoru, a mężczyźni reakcje kobiet na ich popisy. Czyli: kobiety chcą, by ich partnerzy byli zabawni, mężczyźni zaś, by ktoś się z ich żartów śmiał. W świetle psychologii ewolucyjnej można to tłumaczyć tak, że humor jest postrzegany jako oznaka sprawności poznawczej, a kobieta chce, by jej partner tę sprawność miał. Dzięki temu lepiej zaopiekuje się nią i wspólnym potomstwem. Poczucie humoru może więc dawać poczucie bezpieczeństwa. Dowcipnego mężczyznę odbierzemy też jako tego, który będzie próbował rozładowywać konflikty przez bycie zabawnym, zamiast eskalować problemy przez negatywne emocje czy przemoc – mówi psycholożka. Czyli, upraszczając: bycie zabawnym sprzyja zdobyciu partnerki, bycie życzliwą i docenianie wysiłku kandydata sprzyja porozumieniu dusz. Ale, ale… Idąc tym tokiem rozumowania, skazalibyśmy kobiety na rolę biernych odbiorczyń żartów. Nic z tego! Choć kiedyś poczucie humoru uważano za cechę męską, a nas posądzano o jego brak, dziś z równym powodzeniem rozśmieszają i one, i oni. Możliwe, że w ten sposób pokonałyśmy popatriarchalne przekonanie, że kobiety powinny siedzieć cicho, ewentualnie klaskać swoim „panom i władcom”. Tak czy siak, przestałyśmy być tylko ozdobą kabaretów i komedii.
Drogę wytyczyła Irena Kwiatkowska, której sceniczna siła rażenia kładła na łopatki humor „męski”. Dziś Katarzyna Pakosińska, Ewa Błachnio czy Adrianna Borek stają w szranki z Maciejem Stuhrem czy Robertem Górskim. A czy poczucie humoru nie ma płci? Tu byśmy skłamali. – Mężczyźni częściej deklarują używanie humoru agresywnego, to znaczy uszczypliwego lub ośmieszającego. Niektóre badania pokazują wyższą u kobiet preferencję do humoru afiliacyjnego, czyli pozytywnego, sprzyjającego tworzeniu więzi społecznych. Jeśli chodzi o odbiór, mężczyźni wyżej niż kobiety oceniają humor seksualny – tłumaczy różnice Natalia Banasik-Jemielniak.
Quiz: Skąd ten tekst: Pani Serwusowa często kawę piła, no, no, no, no, no. Moja kawa, kawunia kochana. Tak że – przepychota. I przy kawy piciu smacznie grymasiła. Robiła buzią takie… wygibasy troszeczkę. I koleżanki ruchy pani znały, więc ją raczej nieczęsto odwiedzały. Razu pewnego Kustosz pan przyjechał, taki niby to malusi mężczyzna, tutaj dookoła taki moher miał fantastyczny w pukle ujęte, troszeczkę na plecki zachodziło. Na główce taki niby-reglan obniżany w baskinkę, w kształcie literki Ł – tak że szaleństwo”.
To teatr Mumio i skecz Kawa, kawusia. Nie klei się, średnio zabawne? Przeciwnie – publiczność zaśmiewa się do łez mimo poczucia nonsensu. To zasługa artysty Jacka Borusińskiego, który w paluszku ma tzw. histrioniczny, czyli teatralny, styl autoprezentacji. Ekspresyjnie i sprawnie opowiada historie, świetnie naśladuje i parodiuje, steruje napięciem i emocjami słuchacza. Czy z tym trzeba się urodzić? Nie. Umiejętności można doskonalić. Taką jest „sprzedawanie” humoru. Co z jego „kupowaniem”, czy i tę predyspozycję można wyćwiczyć? – Można! – przekonuje Natalia Banasik-Jemielniak. – Poczucie humoru to rodzaj wrażliwości na komizm. Nie jest cechą stałą i niezmienną, przypisaną tylko ludziom z pewnym temperamentem. Możemy ćwiczyć to, jak interpretujemy życiowe sytuacje i jak używamy humoru w relacji z innymi. W badaniach sprawdzano np. efektywność ośmiotygodniowego treningu 7 Humor Habits. U jego uczestników poprawa dotyczyła m.in. sprawniejszego posługiwania się humorem werbalnym, łatwiejszego dostrzegania komizmu w codziennych sytuacjach, większej gotowości do śmiania się z samego siebie – wyjaśnia ekspertka. Marcin Nowacki potwierdza: – W psychoterapii ACT mówimy o defuzji poznawczej, procesie nabrania dystansu do własnych myśli i przekonań, często uporczywych, niechcianych, skoncentrowanych na problemach. Ten dystans może nam dać wypracowane poczucie humoru. Z pozycji obserwatora zaczynamy przyglądać się emocjom, z jakimi reagujemy na różne wydarzenia, skłonności do oceniania z automatu, ulegania stereotypom. Znajdujemy nową perspektywę, to pomaga na co dzień. Wyobraźmy sobie: idziemy ulicą i przelatujący gołąb brudzi nam ubranie. Możemy się zaciąć: Jak ja nienawidzę tych ptaków, dlaczego zawsze mnie to spotyka! – obrócić zdarzenie przeciwko sobie. Albo zadzwonić do przyjaciółki: Cholera, ptak narobił mi na bluzkę, wyobrażasz sobie? – i zmienić niefart w żart – przekonuje psycholog. A my pytamy: jak trenować poczucie humoru? Wyjaśnia Natalia Banasik-Jemielniak: – Uczestnicy zajęć ćwiczą umiejętność wyłapywania drobnych absurdów, są proszeni o tworzenie i opowiadanie żartów oraz zachęcani do reinterpretowania frustrujących wydarzeń, czyli przekuwania irytacji w anegdoty, które można opowiadać znajomym. To trening nawyków poznawczo-społecznych: gdzie kierujemy uwagę, jak odbieramy sytuacje i jak używamy żartu w relacjach. Część tych kompetencji można rozwijać samodzielnie, np. notując obserwacje i ćwicząc ich humorystyczną reinterpretację.
Doskonalmy się zatem w używaniu dowcipów, w żartowaniu, które nie rani i nie stygmatyzuje. To ważne w czasach, gdy zalewają nas fale humoru głupiego i złego – w sieci, na jarmarcznych scenach, w komediach klasy D. Dziś bardziej niż kiedykolwiek przyda nam się umiejętność odróżniania uszczypliwości od szyderstwa, ironii od złośliwości i krytyki od hejtu. Aha, jak twój wynik quizu? Jeśli masz mniej niż cztery punkty, pracuj nad poczuciem humoru. Uśmiechaj się więcej niż wynosi polska średnia – 15 razy na dobę. Postaw na 16. Życzymy wesołego dnia. Koniec i bomba, kto nie czytał, ten trąba!