Jak można poprawić pamięć? Wybitni polscy aktorzy mówią jakie ćwiczenia pamięci wykonują. O swoich technikach ćwiczenia pamięci, które każdemu mogą się przydać, opowiadają Maria Seweryn, Wojciech Błach i Sambor Czarnota.
Spis treści
Ćwiczenia na pamięć przydadzą się większości z nas, bo wielu skarży się na kiepską pamięć. A współczesna technologia nie sprzyja jej wzmacnianiu. Każda informacja dostępna jest na wyciągnięcie ręki, wystarczy wpisać hasło w wyszukiwarce Google. Nie trzeba przypominać sobie drogi, bo wszędzie poprowadzi GPS. Gdy pojawia się pytanie: kiedy to było? – zaglądamy na Facebooka i już znamy odpowiedź! A jednak, jak przekonują neurolodzy, warto ćwiczyć pamięć. Technologia nie wybawi z każdej opresji, a z wiekiem takie sytuacje będą zdarzać się częściej, bo po 50. roku życia pamięć się pogarsza. Trenuj pamięć, by czuć się... pewniej i młodziej.
Musisz przyswoić wiedzę, żeby zdać egzamin, przedstawić projekt na forum, wygłosić przemowę? Skorzystaj z doświadczeń aktorów, dla których dobra pamięć to kwestia „być albo nie być”.
Mam podstawowy problem związany z przygotowywaniem się do roli: nie potrafię sama uczyć się dialogów. Pomagają mi znajomi, odczytując kwestie innych bohaterów. Wiem, że niektórzy aktorzy zatrudniają pomocników i im za to płacą. Mam szczęście, że wspierają mnie bliscy. Z monologami sprawa jest prostsza. Muszę jednak naprawdę rozumieć graną przeze mnie postać. Dlaczego to mówi? Czy to prawda? Jeśli w czasie próby do nowego spektaklu zapominam tekstu w tym samym miejscu, wiem, że muszę się nad tym pochylić, bo popełniam jakiś błąd w myśleniu. Ostatnio pierwszy raz rzuciłam krzesłem ze złości i niemocy. Opornie szła mi nauka tekstu do roli Sajetany w spektaklu "Cnoty niewieście albo dziwki w majonezie według Szewców Witkacego" (reż. Krzysztof Jasiński) w Teatrze STU w Krakowie.
Wyświetl ten post na Instagramie
Od lat pracuję na tekstach współczesnych, bałam się, że nie podołam trudnemu materiałowi pełnemu neologizmów, wymyślnych przekleństw. Ale udało się, choć zajęło mi to... rok. Jednym z trudniejszych wyzwań była też rola w spektaklu "Metoda" (reż. Piotr Łazarkiewicz). To opowieść o zdehumanizowanym świecie korporacji, używająca „korpojęzyka” dla mnie obco brzmiącego. Kuchnia jest miejscem, gdzie uczę się najczęściej. W domu muszę być wtedy sama. Nawet jeśli mój synek po cichu ogląda bajki, nie dam rady się skupić. Idzie mi znacznie lepiej, gdy jestem wyspana i mam czas. Zmęczenie i pośpiech nie pomagają. Najpierw czytam na głos całą scenę. Potem tylko moje kwestie: dwa, trzy razy. Następnie znowu czytam całość, tyle że już w myśli, przypatrując się tekstowi, bo mam pamięć fotograficzną. Wreszcie proszę o pomoc kogoś, kto powtarza ze mną dialogi. Często na tzw. próbie wznowieniowej do spektaklu, którego przez dłuższy czas nie grałam, mam wrażenie, że nic nie pamiętam! Ale kiedy wchodzę na scenę i wykonuję zaplanowany w danym momencie gest, uruchamia się ciąg skojarzeń. Fascynujące, jak ciało połączone jest z ośrodkiem pamięci w mózgu. Ostatnio w Och- -Teatrze w farsie "Coś tu nie gra" (reż. Krystyna Janda) wcielam się we Francuzkę. Sporo tutaj improwizuję, dodaję francuskie słowa, mówię z akcentem. Im lepiej wyuczony mam tekst, tym bardziej mogę się nim bawić. I wierzę, że widownia też lepiej się wtedy bawi.
Zapamiętywanie tekstu kiedyś było dla mnie gehenną. Punkt kulminacyjny nastąpił 15 lat temu, kiedy pracowałem z reżyserem Piotrem Bikontem przy spektaklu "Don Juan" według Topora w Stowarzyszeniu Teatralnym Badów. Moje kwestie w sumie miały trwać... około półtorej godziny. Na dodatek tekst był trudny, wydumany, jak to u Topora. Przeżywałem kryzys za kryzysem. Męczyłem się, czytałem jeden fragment godzinami. Powtarzałem w kółko i nic. Próby trwały rok. Po „wymęczonej” premierze nagle nastąpił przełom. Po prostu zdałem sobie sprawę, że to możliwe! (śmiech) I się odblokowałem. Nauczyłem się najtrudniejszego materiału w moim aktorskim życiu. Od tamtej pory mam pewność, że jestem w stanie zapamiętać każdy tekst. I choć z upływem lat przychodzi mi to trudniej, paradoksalnie ról uczę się szybciej.
Wyświetl ten post na Instagramie
Wiem już jak poprawić pamięć. Najchętniej... wchodzę do wanny. Jestem ojcem trójki dzieci, więc dopiero kiedy pójdą spać, w domu zalega cisza. W łazience jestem sam. Szeptem czytam tekst, wielokrotnie go powtarzam, dopasowuję własne doświadczenia, uczucia, emocje. Uruchamia się wtedy pamięć zmysłowa. To nie muszą być sytuacje „jeden do jednego“: nie trzeba zabić, żeby zagrać mordercę, ani oszukać żony, żeby zagrać zdradę. Staram się jak najbardziej uwiarygodnić swoją interpretację. Dopiero kiedy już wiem, co gram i jak chcę zagrać, zaczynam uczyć się roli na pamięć. Jest takie powiedzenie: „Jak zjeść słonia? Po kawałku”.
Jak zapamiętać tekst? Duży materiał dzielę na fragmenty. Pracuję nad kolejnymi akapitami, scenami. Przydzielam kawałki tekstu do miejsc, w których się uczę: łazienki, kuchni, salonu, przedpokoju, ławki w parku, samochodu. A potem idę ustaloną ścieżką i jednocześnie wygłaszam kwestie. Dzięki temu zapamiętuję lepiej. Trzeci etap to powtarzanie tekstu w szybkim tempie, z przesadną dykcją. Wszystko brzmi potem jak moje własne słowa. Czy dzięki pracy mam lepszą pamięć? Tak! Nawet długiej listy zakupów nie zapisuję. Wystarczy, jeśli powtórzę ją na głos w drodze do sklepu. Nie wspomagam się technologią, choć niektórzy aktorzy tak robią. Nagrywają tekst na dyktafon, a potem słuchają, np. jadąc autem. Ja... nie przepadam za swoim głosem. Poza tym jestem „analogowy”, wolę papierowy scenariusz, po którym mogę pisać. Z próby na próbę jest coraz bardziej zmięty, a liczba skreśleń i notatek zmienia strony w obrazy. Pamięć fotograficzna też pomaga w utrwaleniu. Kiedyś usłyszałem: „Jeśli aktor wie, co chce powiedzieć, to się nie myli”. Owszem... pod warunkiem, że wykuje tekst na blachę.
Kiedy na Festiwalu Gwiazd w Międzyzdrojach jednego wieczoru dwa razy z kolei graliśmy spektakl "La Bombe", miałem poczucie, że mógłbym zastąpić każdego aktora. Wszystkie kwestie mam w pamięci, bo jestem reżyserem tego przedstawienia. Bałbym się wyjść na scenę nieprzygotowany perfekcyjnie. Dla mnie to kwestia szacunku dla widzów. Rozmawiałem ze studentem medycyny, który opowiadał mi, że na egzamin z anatomii szykował się dwa tygodnie, podczas gdy jego koledzy – kilka miesięcy. Zdał, ale… na drugi dzień nic nie pamiętał. To jest, jak mówi się w żargonie aktorskim, kucie „na pałę”. W obu zawodach metoda mało skuteczna. Najprościej wchodzą mi do głowy kwestie w serialach. Trudniej nauczyć się wiersza, szczególnie trzynastozgłoskowego, jak u Mickiewicza. W łódzkim Teatrze im. Stefana Jaracza zagrałem dziesiątki ról stworzonych przez takich tuzów jak Słowacki, Wyspiański czy Szekspir. Nie da się ich zapamiętać bez zrozumienia sensu. Pomaga pamięć przestrzenna. Umysł koduje tekst w określonym otoczeniu. Zdarza się, że poza teatrem nie mogę przypomnieć sobie kwestii, ale kiedy znajdę się na scenie, w znajomej scenografii i kostiumie, potrzebne słowa od razu przychodzą do głowy.
Wyświetl ten post na Instagramie
W szkołach aktorskich nie jesteśmy uczeni technik ćwiczenia pamięci. Uniwersalnych metod nie ma, każdy jest inaczej uwarunkowany i z biegiem czasu wypracowuje własne sposoby na ćwiczenia na pamięć. Kiedy się uczę, likwiduję wszelkie rozpraszacze. Wyłączam telewizor, zamykam okna, ogarniam mieszkanie. Chaos mi przeszkadza. Stosuję zasadę: co masz zrobić jutro, zrób dziś. Zaczynam od razu. Nie zagrałbym monologów Romea, ucząc się w ostatniej chwili. Czas potrzebny jest też na to, by przyswojony tekst się „ułożył”, nabrał powietrza. Tylko wtedy mam szansę zabrzmieć naturalnie i przekonująco.