Społeczeństwo

Jak rozpoznać fałszywy testament i podrobiony wniosek kredytowy? Pytamy ekspertkę kryminalistyki

Jak rozpoznać fałszywy testament i podrobiony wniosek kredytowy? Pytamy ekspertkę kryminalistyki
Fot. 123FR

Profesor Ewa Gruza zajmuje się badaniem dokumentów: fałszywymi testamentami, podrobionymi wnioskami kredytowymi i „lewymi” poręczeniami. W pracy wykorzystuje mikroskop, komputer, a przede wszystkim psychologię. Praca kryminalistyka w niczym nie przypomina akcji seriali sensacyjnych. To żmudna, profesjonalna dłubanina, ale za każdą sprawą kryje się człowiek i fundamentalne dla sprawiedliwości pytanie: winny czy nie?

Kiedy po panią profesor dzwonią?
Profesor Ewa Gruza: Ja nie jestem technikiem, więc raczej nie wtedy, gdy trzeba pojechać na miejsce przestępstwa, zbierać odciski, mikroślady czy fotografować zwłoki. Telefon za to męczy, gdy szukają biegłego od kontroli dokumentów lub porozmawiać o motywach zbrodni i profilu sprawcy. Najważniejsze są jednak dla mnie dokumenty, które mogę analizować.

Co to znaczy?
Zajmuję się wszystkim, co pisane ręcznie. Sprawdzam układ liter, nacisk długopisu czy ołówka na papier, stawianie kropek i kąty zawijasów oraz wiele innych czynników, żeby na końcu powiedzieć „oryginał lub fałszywka”. Wprawdzie coraz częściej teksty powstają na komputerach czy nawet w telefonach, ale wciąż podpis pozostaje w użyciu. Mogę sprawdzić jego proporcje i od razu widzę, że podpisała się zupełnie inna ręka. Moja praca zaczyna się od lupy i oglądania pisma w powiększeniu.

Brzmi bardzo zwyczajnie...
Korzystamy jednak z nowoczesnych mikroskopów i specjalistycznego oświetlenia. Dokumenty badamy nie tylko w podczerwieni, ale i w ultrafiolecie – światło różnej długości często ujawnia ukryte detale. Pracuję ze skanami, używając komputerowych programów mierzących długość i powierzchnię zapisanych linii. Specjalne filtry w innym urządzeniu potrafią też podpowiedzieć czy tekst napisano jednym czy wieloma „środkami kryjącymi”, a bardziej po ludzku – czy użyto tego samego długopisu lub pióra.

Kryminalistyk staje się czasami... historykiem?
Całkiem niedawno sprawdzałam pamiętnik więźnia z Auschwitz. Należał do pewnej hrabiny, która zbierała pieniądze na biedną Afrykę, na głodujące dzieci i na doprowadzenie wody na pustynię. Zainteresował się nią w Niemczech pewien badacz, który uznał, że hrabina może ma tytuł arystokratyczny, co nie zmienia faktu, że może też być wyrafinowaną oszustką.

Chyba sama nie napisała tego pamiętnika?
Nie, ale to falsyfikat. Po pierwsze notatnik – trzeba go było nie tylko zdobyć, ale też ukryć, co w obozie było więcej niż trudne. Rzekomy więzień pisał ołówkiem kopiowym, zawsze tym samym. Jakim cudem przeżył tak długo, gdy – jak sam pisał – poddawano go eksperymentom medycznym u samego doktora Mengele? Ostatecznie po mrówczej pracy znaleźliśmy naprawdę gruby błąd. Autor pamiętnika podał numer telefonu do obozu, używając tzw. kierunkowego, który zaczął obowiązywać dopiero po wojnie!

Czy emocje da się przelać na papier? Niektórzy piszą, że w chwili wzburzenia nacisk na kartkę rośnie, zdarza się nawet jej przerwanie.
Nie wierzę w grafologię. Dla mnie łączenie pisma z psychologią jest mętne i podobnie nieprawdopodobne jak to, że ja – Ewa Gruza – skoczę kiedyś o tyczce. Zwłaszcza że nie uprawiam żadnego sportu! Na piśmie za to się znam, i to dobrze. Pochwalił mnie nawet zawodowy fałszerz na sali sądowej.

Wywiodła go pani w pole z użyciem mikroskopu?
Można tak powiedzieć. Ten fałszerz popełnił tyle przestępstw, że jedno pod drugim nie mieściły się na tzw. karcie karnej, która ma wielkość kartki A4. Dla własnego „dobra” postanowił zmienić charakter pisma.

Żeby pisać wyraźniej?
Raczej inaczej! My to żartobliwie nazywamy więzienną szkołą depersonifikacji pisma. Ten człowiek wykorzystał jedną z odsiadek, by zacząć pisać na nowo. Dosłownie cofnął się do pierwszej klasy podstawówki. Na sali poprosił o możliwość zadawania pytań i – muszę przyznać – były to mądre i celne pytania. „Szacun, psze pani biegła. Myślałem, że tym razem się jednak uda!”. Poświęcił dużo czasu i wysiłku, ale ja pracuję w tym zawodzie od 35 lat.

Ile zajmuje praca nad dowodami?
W serialach kryminalnych wszystko musi się wyjaśnić w 45 minut. Tymczasem kryminalistycy różnych specjalności potrzebują więcej czasu. Wystarczy spytać tych, którzy zajmują się badaniami genetycznymi. Testy przesiewowe pozwalają szybko oddzielić od siebie różne ślady, ale solidne badanie DNA zajmuje już kilka dni. Dokumenty tak samo – analizy liczy się nie na minuty, ale na dni. Po badaniach mamy sporo danych, ale ich sprawdzenie to całkiem inna historia.

Nie da się tego zrobić komputerem?
Owszem, można użyć tzw. AFIS-u – Automatycznego Systemu Identyfikacji Daktyloskopijnej. Działa jak szybka wyszukiwarka odcisków palców, ale są w niej tylko te osoby, które popełniły przestępstwo i to też nie wszystkich kategorii. Nie ma też uniwersalnej bazy obywateli, żeby kogoś sprawdzić po wyglądzie. W Polsce dla potrzeb kryminalistyki nie wykorzystuje się dowodów osobistych czy paszportów. Nie ma możliwości, żeby mundurowy poszedł do PWPW (Państwowa Wytwórnia Papierów Wartościowych – przyp. red.) i poprosił o sprawdzenie danych. Nic takiego, co można zobaczyć w serialach w stylu Kryminalne zagadki Miami, nie ma związku z pracą prawdziwego kryminalistyka.

Czy była sprawa, która budzi niedosyt, nie jest pani z siebie zadowolona?
Nie tyle z samej siebie, co z podejścia sądu. Młodą księgową oskarżono o fałszowanie dokumentów w firmie. Wykonałam na zamówienie ekspertyzę, która jasno pokazała, że dziewczyna jest niewinna. Jednak inny ekspert wysnuł teorię, że fragmenty sfałszowane były, ale w tych miejscach, gdzie kartka, wiele razy składana, z czasem się poprzecierała. Strasznie to naciągane, ale sąd dał mu wiarę, co dla dziewczyny skończyło się śmiercią zawodową. Pochodziła z małego miasta, gdzie wszyscy ją znali. Jako oszustka z wyrokiem była skończona. Przykre. Ta sprawa do mnie wraca.

 

W tym zawodzie nie ma miejsca na nudę. Zresztą w jakiej innej pracy można być jednocześnie widzem i aktorem na planie wciągającego... kryminału? Nie wiadomo, jaki będzie finał, a scenariusz pisze życie. Czasem naprawdę zaskakujący.

 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również