Granice w relacjach z teściami to temat, który powraca w gabinetach terapeutycznych z ogromną regularnością. Dla wielu par teściowie są źródłem ciepła, wsparcia i bezpieczeństwa. Ale dla innych – a czasem dla tych samych osób w różnych momentach życia – stają się także źródłem napięć i konfliktów. A film "Teściowie" pokazuje to w punkt i to wcale nie jest śmieszne.
Spis treści
Dlaczego tak się dzieje? Bo każde małżeństwo czy związek to nie tylko spotkanie dwóch osób, ale także dwóch rodzin pochodzenia. A zadaniem pary jest stworzenie nowej rodziny, z własnym centrum decyzyjnym i własnymi granicami. I właśnie tu zaczynają się schody.
Marta i Piotr byli trzy lata po ślubie. Ona od początku czuła, że teściowa ma w sobie niepisaną władzę nad ich życiem – doradzała w urządzaniu mieszkania, krytykowała sposób gotowania, a nawet sugerowała, jak wychowywać dziecko. Piotr nie reagował. Został wychowany w przekonaniu, że sprzeciw wobec matki to równoznaczne z ranieniem jej.
Na terapii zobaczył, że jego milczenie jest dla żony równoznaczne z brakiem wsparcia. Zrozumiał, że lojalność wobec mamy nie może oznaczać zdrady wobec Marty. Nauczył się mówić proste zdania: "Mamo, rozumiem twoje zdanie, ale my z Martą robimy to inaczej". Początki były trudne – matka czuła się zraniona. Ale z czasem ich relacja uspokoiła się. Najważniejsze, że Marta poczuła, iż jej mąż staje po stronie ich związku.
Kasia i Tomek kupili dom dzięki wsparciu rodziców Tomka. Teść, czując się współfinansującym, pozwalał sobie na kontrolę: zaglądał do rachunków, komentował wydatki, dopytywał o kredyt. Kasia czuła się jak dziecko na kieszonkowym. Tomek bronił ojca, mówiąc: "przecież dali pieniądze, więc mają prawo wiedzieć".
Dopiero terapia uświadomiła im, że pomoc nie daje prawa do ingerencji. Ustalili nową granicę: "Doceniamy waszą pomoc, ale decyzje finansowe podejmujemy sami". Ojciec początkowo obraził się. Jednak z czasem relacja wróciła do normy, a para odzyskała poczucie, że to oni są gospodarzami własnego życia.
Aneta przeżywała, że jej mąż jest emocjonalnie bliżej z matką niż z nią. Rozmawiali codziennie, zwierzali się sobie, radzili w sprawach codziennych. Dla Anety zostawały tylko resztki uwagi. Mąż powtarzał: "to tylko rozmowy", ale dla niej był to sygnał, że nie jest pierwszą osobą, do której on się zwraca.
W trakcie terapii odkryli, że problemem nie były same rozmowy z matką, lecz proporcje. Małżeństwo potrzebuje intymności – przestrzeni, w której to partner jest pierwszym powiernikiem. Granica, którą wprowadzili, nie była zakazem kontaktu z mamą. Była uznaniem, że najpierw dzielę się z żoną, a dopiero potem z innymi.
Granice wobec teściów bywają trudne, bo rodzi się poczucie winy: "zawdzięczam im wszystko, jak mogę odmówić?". W polskiej kulturze lojalność wobec rodziny pochodzenia często stawiana jest ponad lojalnością wobec małżonka. Łatwiej przytaknąć mamie niż wejść w konflikt – ale wtedy płaci za to partner.
Granice wobec teściów to nie mur, który stawiamy przeciwko nim. To raczej ogrodzenie, które wyznacza nasz dom – miejsce, w którym to my jesteśmy gospodarzami. Nie chodzi o odrzucenie rodziców, lecz o uznanie nowego porządku lojalności: najpierw para, potem reszta świata.
Największym krokiem milowym w małżeństwie nie jest ślub, wspólny kredyt czy narodziny dziecka. Jest nim moment, gdy partnerzy potrafią spojrzeć sobie w oczy i powiedzieć: "to my jesteśmy dla siebie pierwszą rodziną".
Granice nie ranią. One chronią. Chronią miłość, która bez nich łatwo rozlewa się w cudzych oczekiwaniach. A gdy miłość jest chroniona, rodzice też zyskują – dostają nie dziecko, które słucha, ale dorosłego, który wybiera.