Naturalny makijaż pozwala dyskretnie podkreślić zalety urody, nienachalnie ukryć mankamenty i do tego sprawić wrażenie, że to wszystko osiągnęło się całkiem bez wysiłku. Ale "sprawić wrażenie" to tutaj słowo klucz, bo jak się okazuje, żeby dobrze go wykonać, trzeba pamiętać o kilku zasadach. Makijażystka Iza Kućmierowska tłumaczy, jak wykonać naturalny makijaż krok po kroku.
Spis treści
Naturalny makijaż w stylu nude to coś znacznie więcej niż sezonowa moda czy trend – to coś, co wpisuje się w określony styl bycia, w specyficzne, dla wielu jedyne słuszne podejście do własnej fizis i sposób na to, w prosty, błyskawiczny sposób podkreślić to, co w sobie lubimy najbardziej.
To m.in. dlatego wiele makijażystek pracujących przy sesjach czy na pokazach "przesiada" się na lżejsze produkty czy nawet, w poczuciu braku, luki na rynku, decyduje się wystartować z własną marką.
Tak było m.in. z Gucci Westman – profesjonalną make up artist, która karierę w branży zaczęła od razu z górnego C, malując modelki na planie u Bruce’a Webera, Annie Leibovitz czy Patricka Demarcheliera, i która już jako młoda wizażystka odpowiadała za looki bohaterek reklamowych spotów autorstwa Spike’a Jonze’a czy Davida Lyncha. Te pierwsze realizacje okazały się takim sukcesem, że oferty pracy zaczęły napływać ze wszystkich stron, a teoria, że nikt nie potrafi lepiej stworzyć naturalnego makijażu i wyczarować uwodzicielskiego glow niż Westman okazała się prawdziwa i przylgnęła do niej na dobre.
Sama Westman w wywiadach powtarza, że chyba do żadnego innego looku nie ma większej awersji niż do mocnego "instagramowego" makijażu. "Skóra powinna wyglądać i czuć się jak skóra", zwykła mawiać i faktycznie, sama trzyma się od takich rozwiązań jak najdalej, zarówno zawodowo jak też prywatnie.
Z biegiem czasu i wraz z rozwojem kariery, niezmiennie hołdując idei naturalnego makijażu i mając na koncie współpracę marką Lancome, a dalej stanowisko dyrektor kreatywnej w Revlonie, jak wiele koleżanek po fachu zdecydowała się pójść własną twórczą drogą i założyć markę. "Moja dewiza opiera się na pełnej transparentności i autentyczności. W makijażu nie zależy mi na tym, by podkolorować skórę. Chcę ją uzdrowić", mówiła w 2018 roku, gdy jej "dziecko", czyli Westman Atelier, debiutowało na globalnym rynku beauty. Dziś dostępne jest także i u nas!
I faktycznie, produkty z logo jej marki przede wszystkim "naprawiają" skórę: luksusowe formuły o czystym składzie tworzone zgodnie z ideą clean beauty pozwalają nie tylko uzyskać efekt promiennej zdrowej cery - bez obaw o "przedobrzenie" - ale także, dzięki zawartości m.in. probiotyków, witaminy C czy cennych dla skóry antyoksydantów (jak np. w odżywczym pudrze Vital Skincare Pressed Powder), oddziaływać na nią głęboko pielęgnacyjnie i przywracać jej z pozycji naturalnego makijażu potencjał zdrowia i piękna.
W makijażu naturalnym wyspecjalizowała się także inna makijażystka gwiazd, czyli Rose-Marie Swift, twórczyni RMS Beauty. Zanim zaczęła "czytać" z twarzy i wydobywać z niej to co najpiękniejsze, parała się… astrologią. Coś wyraźnie jest na rzeczy, bo nosa do pionierskich rozwiązań i przewidywania trendów miała od samego początku: swoja markę z produktami raw beauty stworzyła na długo, zanim stało się to modne.
Na pytanie jednej z dziennikarek, czy wie, że jednym z kolorów Pantone jest "living coral", odparowała: "Oczywiście, że wiem, ściągnęli to ode mnie!". I faktycznie: "Living Luminizer" czyli kultowy rozświetlacz z portfolio wizażystki był obiektem westchnień wszystkich miłośniczek naturalnego makijażu na długo zanim określenie "żywy", dla podkreślenia efektu naturalności, zapożyczył sobie instytut wyznaczający kolorystyczne trendy. Ale Living Luminizer to nie jedyny święty graal naturalnego makijażu: rzesze wiernych klientek doceniają także m.in. korektor un-cover up, który nie tyle kryje, co dyskretnie rozmywa cienie pod oczami i nierówności skóry czy podkreślający róż warg i nadający policzkom naturalnego rumieńca Lip2Cheek.
Rose-Marie Swift także ma w swoim cv współpracę z wybitnymi fotografami. I podobnie jak Gucci Westman, jej też brakowało odpowiednich "narzędzi" do pracy, które pozwolą nie tylko wyczarować zmysłowy naturalny makijaż, ale przede wszystkim dopieścić skórę składnikami odżywczymi przed nadaniem jej delikatnego akcentu koloru. Zwłaszcza, że po latach pracy w branży podupadła na zdrowiu, co jej lekarz przypisywał zbyt częstemu i zbyt intensywnemu kontaktowi z "chemią" zawartą w niektórych silnie kryjących produktach.
Sama zainteresowana jest ostrożniejsza w ocenie, ale w ślad za diagnozą wprowadza w życie szereg zmian: przechodzi na radykalną dietę roślinną, regularnie pości i gruntownie zmienia kosmetyczkę – na tę zaprojektowana i stworzoną od A do Z przez siebie i na własnych "czystych" zasadach. Na punkcie naturalnego makijażu tworzonego dzięki produktom RMS Beauty oszalały najpierw modelki, a potem także gwiazdy, których szerokie grono poszerza się do dziś.
Ale mówiąc o naturalnym makijażu nie sposób pominąć także innej wizażystki, czyli Kjaer Weis, twórczyni organicznych kosmetyków, które doczekały się miana "rolls royce’a clean beauty". Skandynawski minimalizm obecny jest tu nie tylko na poziomie prostych, przyjaznych skórze formuł, ale także surowych eleganckich opakowań, które pozwalają na uzupełnianie kosmetyku w formie refill.
"Bardzo surowo podchodzę do wyboru składników moich produktów. Mają działać w zgodzie ze skórą, nie przeciwko niej", deklaruje Dunka, a potwierdzeniem jej słów są odpowiednie certyfikaty.
"W tej marce kosmetyków do naturalnego makijażu chodzi nie tylko o doskonałe produkty, ale też zaspokojenie pewnej próżności, sprawienie sobie czegoś na kształt wyjątkowej biżuterii", miała powiedzieć jedna z koleżanek makijażystek. I faktycznie, coś w tym jest: ciężkie srebrne puzderka na szminkę w kremie, róż do policzków czy cienie do powiek zaprojektowane wspólnie z ulubionym designerem, utalentowanym Markiem Atlanem, stworzone są do tego, by przetrwać znacznie dłużej niż jeden sezon i cieszyć nawet najbardziej wyrobione oko.
Wybór ścieżki "clean beauty" był dla Kjaer Weis, nomen omen, naturalny: dorastała na farmie, w której wszystko wokół było organiczne: od żywności pochodzącej wprost z przydomowego ogródka, przez zioła, aż po tradycyjnie przygotowywane receptury kosmetyczne. Wyczulona na skargi modelek dotyczące alergii czy nietolerancji wielu tradycyjnych produktów poczuła się wezwana do tablicy: skoro na rynku brakuje bezkompromisowych "czystych” formuł, które zaspokoją nawet najbardziej wymagające gusta, dlaczego by samej nie stworzyć linii kosmetyków do naturalnego makijażu, która takie oczekiwania zaspokoi? Plan był doskonały i na tyle zuchwały, że to po prostu nie mogło się nie udać.
Iza Kućmierowska, makijażystka gwiazd współpracująca z najlepszymi branżowymi tytułami i współtworząca jedne z najpiękniejszych sesji, a także prawdziwa mistrzyni naturalnego makijażu podpowiada nam, że najważniejszą, decydującą o powodzeniu całego przedsięwzięcia sprawą, jest odpowiednie przygotowanie skóry.
Naturalny makijaż najlepiej rozpocząć od aplikacji kremu nawilżającego albo opcjonalnie sięgnąć po tonik lub mgiełkę, które zbalansują pH i dodadzą skórze wigoru. Ta chętniej podda się kolejnym etapom makijażu i nabierze ładnych kolorów, jeśli wcześniej zafundujemy jej krótki masaż, który rozrusza mięśnie i poprawi jej ukrwienie. Ruchy wykonujemy ku górze i na zewnątrz otwartą dłonią lub nieco mocniejszy, zaciśniętą w pięść. Taka gimnastyka zadziała też trochę jak lifting twarzy – na tak przygotowanej, pobudzonej skórze naturalny makijaż lepiej "usiądzie".
Następny krok w tworzeniu naturalnego makijażu to podkład lub krem BB albo CC. I tu kryje się pierwsza pułapka: tego kosmetyku nie aplikujemy pod okiem! Skóra pod oczami jest kilkukrotnie cieńsza niż w pozostałych partiach twarzy i podkład będzie się tu inaczej zachowywał: może się rolować, a także podkreślać zmarszczki i drobne załamania skóry. Dlatego po nałożeniu kremu pod oczy (skóra ma tu też inny mikrobiom, dlatego warto sięgać po pielęgnację dedykowaną tej okolicy, np. stworzony w oparciu o technologię molekularną krem Tomorrowlabs (douglas.pl), który zastymuluje mikrokrążenie i zniweluje obrzęki. Czekamy chwilę, aż się wchłonie i aplikujemy korektor.
Kolejna sprawa i kolejny popularny błąd popełniany w trakcie wykonywania naturalnego makijażu polega na pominięciu okolicy tuż przy nasadzie nosa – zasinienie właśnie tu przyjmuje najintensywniejszą formę i nawet jeśli ukryjemy podkówki pod samym okiem, te miejsca będą przyciągały uwagę sprawiając, że wciąż oko będzie wyglądać ciężko. Warto za to pamiętać o okolicy szyi, która też wymaga delikatnego krycia.
Iza Kućmierowska zwraca też uwagę na to, by użyć niewielkiej ilości podkładu – kleks wielkości ziarenka grochu w zupełności wystarczy, bo nie chcemy podkładem przykrywać skóry, a jedynie delikatnie wyrównać jej koloryt. To tutaj najczęściej popełniamy błąd, wybierając kosmetyk zbyt mocno kryjący lub nakładając go dużo za dużo. "Najważniejsze hasło w naturalnym makijażu to umiar", podkreśla makijażystka. Podobnie z rozświetlaczem – o ile makijażyści na wybiegach lansują trend "dewy skin", czyli efekt mocno wilgotnej skóry, o tyle Iza Kućmierowska przekonuje, poza wybiegiem praktycznie nie ma on racji bytu. Chyba że pokusimy się o taki efekt na ustach i powiekach.
Taki naturalny makijaż z lekkim błyskiem w tle możemy wykonać jednym kosmetykiem, tzw. tłustym rozświetlaczem, który ma w swojej ofercie wiele marek, np. Pat McGrath (sephora.pl), Marc Jacobs (sephora.pl), Manasi (galilu.pl) albo Westman Atelier (galilu.pl) czy Tom Ford (douglas.pl). Dla podbicia efektu błysku możemy zaaplikować go także pod suchy rozświetlacz. Za to naturalny efekt rozświetlenia skóry twarzy uzyskamy stosując odpowiednią pielęgnację, np. intensywnie nawilżający krem czy serum Last Skincare w formie nietłustego olejku, które aż kipi od dobroczynnych dla skóry adaptogenów, peptydów biomimetycznych i roślinnych ekstraktów podnoszących poziom beta endorfin.
Rozświetlacz nakładamy na szczyt kości policzkowych, powiekę i skroń – tyle w zupełności wystarczy, wszak mowa o naturalnym makijażu. Bronzer aplikujemy za to niżej, w załamaniu kości policzkowej. Jeśli skóra jest bezproblemowa, możemy sięgnąć po ten w formie kremu, a przy problematycznej – wyłącznie w kamieniu. W tej partii twarzy przy powiększonych porach czy przetłuszczaniu twarzy bronzer w kremie może migrować i nadmiernie się wyświecać. Do prawidłowej aplikacji różu wystarczy się uśmiechnąć – nakładamy go oszczędnie w miejscu największej wypukłości policzka.
Do tego tusz na rzęsy i obowiązkowo wyczesanie brwi bezbarwnym żelem (kolejna pułapka, bo często o tym zapominamy, a uporządkowane brwi stworzą dla twarzy ładną ramę). Na koniec odrobina błyszczyka lub akcent koloru, np., czerwieni na usta i naturalny makijaż jest gotowy!
A Wy, czy także zaliczacie się do grona fanek naturalnego makijażu?