Najwyższy biurowiec, największe opactwo i najstarszy drewniany kościół Europy – wszystkie są w Polsce. Czy je znasz? Odkrywanie tajemnic takich budowli jest pasjonujące, przekonują youtuberzy Natalia Szcześniak i Radosław Gajda. Ich wykłady o Gnieźnie, wieżowcach Warszawy czy nieodkrytych skarbach baroku są zachętą, by ruszyć szlakami polskiej architektury. I inaczej spojrzeć na okolicę.
Spis treści
Dziś zapraszamy was w podróż przez tysiąc lat historii najważniejszego polskiego kościoła, katedry gnieźnieńskiej. Zobaczycie miejsca, których nie znają nawet mieszkańcy Gniezna… – Radosław Gajda i Natalia Szcześniak budują filmowy suspens. Dlaczego nawa główna budynku zakrzywia się, a mimo to katedra stoi prosto? Opowieść, w której w roli głównej występują sklepienia i przypory, mogłaby być nudna, jednak w ich wykonaniu wciąga jak dobry serial. Efekt? Obejrzało ją na YouTubie 700 tysięcy widzów. Równie magnetyczny jest odcinek o poszukiwaniach polskiego Wersalu. Chce się po nim jechać do Kozłówki i Pszczyny, by zwiedzać magnackie rezydencje. Po relacji z Varso Tower, najwyższego wieżowca Polski, wjechać na jego taras widokowy i spojrzeć na Pałac Kultury… z góry. Dwójka entuzjastów, których filmy przyciągnęły już 25 milionów widzów, pokazała internautom, że nawet kamień i cegła mogą mieć duszę.
Wyświetl ten post na Instagramie
– Nasz pierwszy film nakręciłam w mieszkaniu, na jednym ujęciu, bo nie wiedziałam nic o montażu, a tym bardziej, jak funkcjonuje YouTube – wspomina Natalia Szcześniak, współtwórczyni "Good Idea", programu o architekturze i sztuce.
Trzyminutowa filmowa opowieść "Skąd się wzięły bloki" miała promować projekty wnętrzarskie duetu architektów. Miniwykład o różnicach między budową kamienicy i bloku mieszkalnego zmienił ich życie i dał początek jednemu z popularniejszych kanałów edukacyjnych w Polsce.
– Udało nam się ożywić temat uznawany za nudny – mówi Radosław Gajda, który uczył architektury na politechnice, ale jednocześnie sam studiował historię sztuki. – To nauczyło mnie patrzeć na budowle z humanistycznej perspektywy, co przełożyło się na język naszej narracji – wyjaśnia.
Lekka i anegdotyczna opowieść o miejscach pozornie oczywistych stała się kluczem do sukcesu przedsięwzięcia. Tak było w przypadku relacji z katedry gnieźnieńskiej.
– Jej opisy mamy w szkolnych podręcznikach do szkoły podstawowej, więc podobne zabytki uważamy za nieco nudne. W rzeczywistości takie nie są – przekonuje Natalia Szcześniak. I dla niej katedra była odkryciem. – Pozostałości po poprzedniej świątyni romańskiej, świadku koronacji pierwszych polskich królów, sprawiają, że w murach katedry odczuwa się ducha miejsca, genius loci – mówi, dodając, że dla niego rozważali nawet przeprowadzkę do dawnej stolicy Piastów.
– Historyczna architektura Polski jest różnorodna: mamy florencki renesans, francuski barok, niderlandzki manieryzm, niemiecki modernizm i obiekty wyjątkowe w skali Europy, a nadal czekające na odkrycie – mówi Radosław Gajda.
Jednym z nich jest dla niego pałac opatów w Lubiążu na Dolnym Śląsku. Stanowi część monumentalnego XVII-wiecznego założenia, drugiej co do wielkości budowli sakralnej świata. Pomieściłaby zarówno Wawel, jak i Zamek Królewski w Warszawie. Odbudową zdewastowanego w 1945 roku kompleksu zajmuje się od lat 90. Fundacja Lubiąż. Po raz pierwszy architekt usłyszał o nim w programie TVN "Nie do wiary", kiedy opactwo było nadal w ruinie i kiedy – podobno – o jego zakupie myślał Michael Jackson. Autorzy programu snuli teorie, czy mogło być ono miejscem ukrycia bursztynowej komnaty.
– Niedługo później trafiłem tam jako student historii sztuki. Połączenie genialnej architektury, malarstwa i rzeźby w Wielkim Refektarzu, bibliotece i Sali Książęcej było dla mnie przykładem „totalnego” dzieła sztuki – wspomina Radosław Gajda.
Jako wykładowca poświęcił pałacowi seminarium, zwracając uwagę na feministyczny przekaz Sali Książęcej. Jej malowidła były apoteozą kobiecej władzy: cesarz Karol VI, nie mając męskich potomków i świadomy tego, że żeńska sukcesja nie była dobrze postrzegana, lobbował, by następczynią Habsburgów została jego córka Maria Teresa. Władca użył zabiegów wizerunkowych: malowidła na ścianach Sali Książęcej upamiętniały wybitne rządy Elżbiety Krystyny (czyli matki Marii Teresy). Na obrazach w Lubiążu nagradzała wodzów, rozsądzała spory, promowała sztukę i naukę. Upamiętnienie rządów Elżbiety Krystyny miało udowodnić, że jej córka również sprawdziłaby się w roli władczyni. Choć opactwo i jego freski są zabytkiem światowej klasy, obiekt nadal uchodzi uwadze zwiedzających Dolny Śląsk turystów.
Na swojej liście kierunków niedocenianych para architektów umieszcza też szlak krakowskiej i katowickiej moderny, nieczynną elektrociepłownię Szombierki, Oddział Sztuki Dawnej w Muzeum Narodowym w Gdańsku (mieści ołtarz Hansa Memlinga) i architekturę drewnianą Podkarpacia.
W jednym z odcinków cyklu zabierają widzów do największego drewnianego kościoła gotyckiego Europy. Wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO konstrukcja znajduje się we wsi Haczów. W świątyni zachowały się nie tylko średniowieczne drewniane drzwi, ale także oryginalne polichromie z 1494 roku. W jaki sposób wznoszono budowle z drewna, które przetrwały pięć wieków?
– Bez użycia gwoździ – tłumaczy Radosław Gajda, demonstrując złącza ciesielskie i technikę konstrukcji zrębowej. – Nasze drewniane kościółki i cerkwie zdają się być nadal mało znane – zauważa Natalia Szcześniak. – Przygotowując materiały, byliśmy w wielu miejscach praktycznie jedynymi zwiedzającymi.
Pomysły na wyprawy podpowiadają twórcom także internauci. Z ich inspiracji powstał cykl „Ulice i kamienice”, w którym architekci przyglądają się specyfice architektury w Kielcach, Łodzi, Katowicach, Warszawie czy Bytomiu.
– Na ulicę Dworcową w tym ostatnim mieście wybraliśmy się, ponieważ widzowie uznali ją za jedną z najciekawszych w Polsce – mówi Natalia Szcześniak. – Mieli rację, obok siebie mamy tam przykłady kamienic neobarokowych, manierystycznych czy secesyjnych. Kiedy filmowaliśmy, ulica była nadal dość zaniedbana, mimo to zachwyciło nas jej ukryte pod warstwami szyldów i przeróbek piękno.
Na niektóre tropy youtuberzy trafiają przypadkiem.
– Nasze spotkanie autorskie w Rudzie Śląskiej odbywało się w Muzeum Miejskim, czyli dawnej szkole, będącej częścią urokliwego osiedla robotniczego zbudowanego na początku XX wieku dla pracowników pobliskich kopalń. Zachwyciliśmy się jego harmonijnym planem – przyznaje youtuberka. Co sprawia, że architektura, nawet ta niepozorna, nas porusza? – zastanawia się. – Na to pytanie próbował już w I wieku przed naszą erą odpowiedzieć Witruwiusz pracujący dla Juliusza Cezara. W swoich pismach twierdził, że dobrą architekturę wyróżnia trwałość, użyteczność i piękno. Cechy te do dziś określa się jako triadę witruwiańską. Myślę, że rzymski architekt dostrzegłby ją także w kolonii z Rudy Śląskiej.
Podróżując szlakami architektury, można przyjrzeć się, jak wpływa ona na styl i jakość życia ludzi. Na liście zachwytów Radosława i Natalii jest liczący pięć tysięcy mieszkańców warmiński Reszel, który jako pierwszy dołączył do europejskiego ruchu Cittàslow. Ta włoska organizacja skupia nieduże miasta z lokalną kuchnią i zabytkową architekturą oraz promuje niespieszne życie z zachowaniem tradycji.
– Reszel ze średniowiecznym układem zabudowy i ładnymi kamieniczkami to dla nas przykład miasta, w którym dobrze się żyje, rewitalizacji nie przeprowadza się pod turystów, ale dla mieszkańców – mówi Radosław Gajda.
By przekonać się, jak mieszka się w mieście „slow”, kilka lat temu para architektów na pół roku przeniosła się na należącą do Wenecji wyspę Lido. Zamieszkuje ją 20 tysięcy osób, z których większość porusza się pieszo. Auta są tu rzadkością.
– Głównym środkiem transportu jest tramwaj wodny. Fakt, że płynie z prędkością 5 km/h sprawia, że człowiek… przestaje się spieszyć. Nie zakłada, że dotrze gdzieś w określonym czasie, ale też przestaje się tym stresować i nabiera do życia dystansu. Lido jest przykładem miasta 15-minutowego, gdzie do większości ważnych miejsc, instytucji i punktów usługowych można dotrzeć pieszo w ciągu kwadransa – opisuje je Natalia Szcześniak. – O idei takich miast sporo się dziś mówi – dodaje Radosław Gajda. – Chodzi w niej o ograniczenie ruchu kołowego, które nie wynika z zakazów, a z przystępności szkół, urzędów czy miejsc rekreacji – tłumaczy.
Za dobre polskie przykłady dzielnic pieszych uważa gdyńskie Śródmieście i Działki Leśne, wrocławskie Sępolno i poznański Łazarz. – Z drugiej strony mamy przykłady miejsc skrajnie pieszym „nieżyczliwych”, jak stołeczna Wola, gdzie wzrasta warszawskie city – uzupełnia Natalia Szcześniak. – Pomiędzy wieżowcami mamy ruchliwe ulice, które nie zachęcają do spacerów. Chcąc przemierzyć rondo Daszyńskiego, główną arterię dzielnicy, musimy nieomal biec, by zdążyć przed zmianą świateł. Hałas, ruch i zagęszczenie budynków przyspieszają nasze i tak już dość nerwowe ruchy.
Architektoniczna wiedza i wrażliwość Polaków są coraz większe. Jest wysyp książek popularyzujących dobrą architekturę i piętnujących tę złą.
– W efekcie chcemy mieć wpływ na to, co nas otacza – zauważa Radosław Gajda. – Jeszcze dwadzieścia lat temu, kiedy inwestor miał postawić biurowiec, po prostu, nikogo o nic nie pytając, budował, co chciał. Dziś mieszkańcy dociekają, jak nowa inwestycja wpłynie na otoczenie; chcą zobaczyć wizualizację, wiedzieć, czy będą wokół zieleń i sklepy oraz w jaki sposób nowy budynek wpisze się w codzienne życie okolicy – wyjaśnia.
Przykładem oddolnej „rebelii” była dla niego reakcja warszawiaków na rewitalizację ulicy Świętokrzyskiej. Po zakończeniu budowy II linii metra przy ulicy, prócz szerszych chodników i ścieżek rowerowych, pojawiły się klockowate donice z rachitycznymi drzewkami. Warszawiacy byli rozczarowani. Choć urzędnicy przekonywali, że przy ulicy nie da się posadzić drzew ze względu na instalację elektryczną, mieszkańcy stolicy nie odpuścili. Zgłosili do budżetu partycypacyjnego projekt zadrzewienia Świętokrzyskiej. W efekcie skrzynie zniknęły, a wzdłuż alei pojawiły się szpalery drzew i krzewów.
– Podobną czujność zaczynamy dostrzegać w małych miastach, których władze dość powszechnie „uszczęśliwiały” mieszkańców wybetonowanymi i pozbawionymi zieleni rynkami. W moim rodzinnym Płońsku ludzie tak mocno naciskali, żeby nie fundować im „betonozy”, że na rewitalizowanym placu zaplanowano w końcu mnóstwo nowych drzew – mówi Natalia Szcześniak.
To tylko drobne przykłady na to, że architektura ma realny wpływ na nasz stan ducha, tempo życia, poczucie sprawczości i sensu. I jeden z powodów, dla którego warto choć trochę lepiej ją rozumieć i znać.
Tekst został pierwotnie opublikowany w Twoim STYLu 02//2024.