Jeśli nie znacie projektów marki Kulik, koniecznie musicie nadrobić zaległości. W swojej ofercie ma ona m.in. oryginalne torebki i super modne w tym sezonie, chodaki.
Marka Kulik została założona w 2016 roku w Łodzi przez dwie kuzynki – Ewę i Sylwię Jeżewską. Poza oryginalnym wzornictwem, marka może się pochwalić odpowiedzialnym podejściem do produkcji. Od początku istnienia hołduje zasadzie, że luksus może być eko, a wręcz powinien. Do produkcji wykorzystywana jest skóra garbowana roślinnie, a wszelkie opakowania powstają wyłącznie z tworzyw biodegradowalnych. Dodajmy do tego nowatorski design, świetne wykonanie i możliwość personalizacji każdego dostępnego modelu... Projekty marki Kulik nie mają sobie równych!
Przed powstaniem marki Kulik obie miałyście „normalne” prace. Skąd zatem pomysł, by stworzyć własną firmę i zająć się projektowaniem torebek?
Sylwia: Mamy wątpliwości, czy nasze prace były normalne, bo pochłaniały większość naszego życia. Wcześniej pracowałam jako kupiec w jednej z potężnych hurtowni tkanin. W ramach obowiązków dużo podróżowałam do Azji. Byłam non stop poza domem. To było zawrotne tempo, którego na dłuższą metę nie da się znieść.
Ewa: Ja byłam architektem wnętrz. W pracy spędzałam większość życia. Doszłyśmy z Sylwią do takiego momentu, w którym chciałyśmy zmienić swoją sytuację zawodową, bo nie czułyśmy się w niej komfortowo. Obie marzyłyśmy o marce modowej. Wtedy też namówiłam Sylwię na torebki i zgodziła się.
Firmę stworzyłyście we dwie. Jak podzieliłyście obowiązki? Kto odpowiada za co?
Ewa: Ja zajmuję się projektowaniem modeli. Czuwam też nad naszymi social mediami. Sylwia odpowiada za tematy produkcyjne. Działamy płynnie i każdą decyzję podejmujemy razem.
Skąd się wzięła nazwa „Kulik”?
Ewa: Chciałyśmy, aby nazwa naszej marki nawiązywała do nas. Moje nazwisko panieńskie to Kulikowska.
Sylwia: Tak, zadecydowałyśmy, aby wyjść od nazwiska Ewy. Pomyślałyśmy wtedy o kuliku. Zaczęłyśmy zgłębiać wiedzę na temat tego ptaka. Kulik jest długowieczny, niezwykle odważny, czujny i dostojny. Zwróciłyśmy uwagę też na symbolikę przypisywaną temu gatunkowi – wolność i niezależność.
Kulik już jako firma znany jest z filozofii „slow fashion” i dbałości o ekologię. Czy od początku taka była filozofia marki?
Ewa: Od początku tworząc nasze torebki przywiązujemy ogromną wagę do jakości, funkcjonalności i zachowania najwyższych standardów produkcji. Podjęłyśmy wyzwanie, aby każdego dnia poszukiwać zrównoważonych rozwiązań, które będą oparte na szacunku dla środowiska. Uważamy, że każda, nawet najmniejsza decyzja ma ogromne znaczenie, a przyszłość planety jest obecnie jednym z najważniejszych wyzwań dla społeczeństwa.
Sylwia: Współpracujemy z włoską garbarnią, która przykłada ogromną wagę do odpowiedzialnych metod produkcji. W Polsce stawiamy na lokalnych rzemieślników, którzy pracują tradycyjnymi metodami. Gotowe produkty wysyłamy do klientek w ekologicznych bibułach, wszystkie metki czy pudełka są z recyklingowanego papieru. Wiemy, że w tej dziedzinie jeszcze dużo przed nami, więc zawsze będziemy poszukiwać najlepszych rozwiązań dla nas i dla środowiska.
Skąd konkretnie bierzecie materiały? Jak powstają torebki Kulik?
Sylwia: Jak już wcześniej wspomniałam, surowce pochodzą z Włoch. Odbyłyśmy wiele podróży do Mediolanu, poszukując odpowiednich manufaktur do współpracy – takich, które spełnią nasze oczekiwania co do jakości i zrównoważonych, odpowiedzialnych metod produkcji. Obdarzyłyśmy zaufaniem kilka miejsc, w tym jedną z włoskich garbarni, której tradycja sięga 1920 roku. Ideą tej manufaktury jest ścisła kontrola całego procesu produkcyjnego i ciągła praca nad usprawnianiem eko-mechanizmów. Zatem nasi partnerzy używają tylko europejskich skór. Do farbowania stosują roślinne receptury, oparte na ponownym użyciu wody w fazie opalania, a substancje używane w tym procesie odzyskują i poddają recyklingowi. Nasza garbarnia nie tylko ograniczyła zużycie wody, dba także o oszczędzanie energii elektrycznej poprzez instalację fotowoltaiczną. Efektem końcowym jest skóra pozbawiona toksycznych substancji, takich jak barwniki azotowe, nikiel, PCP czy chrom VI, szkodliwych zarówno dla człowieka, jak i dla otoczenia.
Ewa: Jeśli chodzi o projektowanie to inspiracje czerpiemy z malarstwa, nowoczesnej architektury i designu. Ogromny wpływ na naszą estetykę wywarły też liczne podróże do Włoch. Z jednej strony cenię modernistycznego architekta i projektanta Franka Lloyda Wrighta, ale i zupełnie odmienną w wyrazie twórczość Fridy Kahlo, która z kunsztem łączyła styl surrealistyczny i folklorystyczny, nawiązujący do sztuki indiańskiej czy meksykańskiej.
Sylwia: Wszystko zaczyna się od projektu, który powstaje na kartce. Ewa rysuje. Czasem pomysł na torebkę przychodzi w jednej chwili, a zdarza się też tak, że niektóre modele powstają nawet kilka miesięcy. Gdy już stwierdzimy, że jesteśmy zadowolone, tworzymy prototyp i... zaczynamy go używać. Prototypową torebkę nosimy na zmianę. Sprawdzamy, jak w praktyce zachowuje się materiał i czy torebka jest należycie funkcjonalna.
Ewa: Gdy nowy model torebki jest dopracowany, kierujemy go do produkcji. Jak wspomniałyśmy, surowiec sprowadzamy z Włoch. Trafia on w ręce doświadczonych, lokalnych kaletników, pracujących w rodzinnych zakładach pod Łodzią, w której mieszkamy. Cały proces powstawania torebki odbywa się tradycyjnymi metodami i przebiega całkowicie ręcznie.
Kulik słynie z wyjątkowych zdobień, jak plecione rączki torebek. Skąd pomysł na tak nietypowy design?
Ewa: Tworzymy torebki „na lata”, co oznacza zarówno świetną jakość, jak i wyjątkowy design. Dlatego postanowiłyśmy zapewnić naszym klientkom możliwość indywidualizacji, dopasowania charakteru torebki poprzez wybór różnych pasków – od bawełnianych z małą sakiewką, przez skórzane o różnej długości, po biżuteryjne czy ręcznie plecione – z tych ostatnich jesteśmy najbardziej dumne!
Sylwia: Jak to działa? Konkretny model torebki zestawiony np. z krótkim, skórzanym paskiem może świetnie się spisać na spotkaniu biznesowym. Ta sama torebka, w parze z łańcuszkiem czy ręcznie plecionym paskiem ze sznurków, odegra inną rolę: super modnego dodatku na niezobowiązujące wyjście z przyjaciółmi.
Torebka to ważna rzecz! Ale w Waszej ofercie są także buty – stylowe chodaki. Skąd pomysł by poszerzyć portfolio marki także o obuwie?
Sylwia: Tworząc markę Kulik, od początku zakładałyśmy, że na torebkach się nie skończy. Drewniaki wydały nam się najlepszym rozwiązaniem. Obserwowałyśmy na rynku spory niedosyt w tej kategorii. Być może był on spowodowany małym zainteresowaniem chodakami. Postawiłyśmy sobie wyzwanie nie tylko co do samej jakości wykonania, ale także zależało nam, aby przywrócić ten rodzaj obuwia do codziennej mody.
Ewa: Tak, stworzenie clogsów w nowoczesnym wydaniu było nie lada wyzwaniem. Nad samym spodem pracowałyśmy niemal rok, dlatego chodaki dołączyły do kolekcji Kulik stosunkowo późno. Teraz cieszymy się obserwując coraz większe zainteresowanie nimi. Co ciekawe, ich modowy potencjał dostrzegły największe domy mody – ostatnio clogsy pojawiły się na wybiegach, nawet u Hermès! Czujemy więc, że to dopiero początek ich popularności.
Jakie macie plany na przyszłość?
Sylwia: Niespełna rok temu w jednym z wywiadów usłyszałyśmy podobne pytanie. Wtedy marzyłyśmy o tym, aby kolekcje Kulik były obecne w Nowym Jorku. Ten plan spełnił się w kilka miesięcy. Dzisiaj jesteśmy obecne w nowojorskich butiku Flying Solo w prestiżowej, artystycznej dzielnicy SoHo, to dopiero coś!
Ewa: Niedawno poszłyśmy o krok dalej. Wzięłyśmy udział w New York Fashion Week. Niestety, ze względu na restrykcje związane z pandemią nie mogłyśmy być w tym czasie w Nowym Jorku.
Sylwia: Chciałybyśmy również, aby nasze produkty dotarły do Chin i innych krajów azjatyckich. Mamy mnóstwo pomysłów na rozwój marki i wiemy, że jeszcze dużo przed nami!