 
            
                            
            
             
                            
            Niedostępna w oczach innych, unikająca bliskości, której pragnie, ale jednocześnie się jej boi. Za maską opanowanej, chłodnej emocjonalnie osoby często stoi unikający styl przywiązania. Czym tak naprawdę jest i co daje nam zrozumienie jego źródła?
„Potrzebuję przestrzeni” – mówi Magda, trzydziestoparoletnia specjalistka od marketingu w jednej z dużych korporacji, która przyszła po pomoc psychoterapeuty po kolejnym nieudanym związku. Kiedy jej partner zaczyna planować wspólne wakacje lub pyta, czy chciałaby zamieszkać razem, Magda reaguje… chłodem. Sama nie rozumie, co się z nią dzieje, ale im bardziej jemu zależy, tym bardziej ona unika odpowiedzi na jego starania. On myśli że ona nie chce z nim być, że go unika, ponieważ go nie kocha. A w rzeczywistości - wręcz przeciwnie – Magda boi się tak naprawdę bliskości. Pragnie jej, ale bliskość kojarzy się jej z tym, że ktoś prędzej czy później ją zrani... więc woli nie ryzykować - i na czas się wycofać.
Brzmi znajomo? Może sama - sam tak masz? A może ma tak właśnie Twój partner lub partnerka? Może właśnie Ty w relacjach czujesz napięcie, gdy ktoś zbliża się emocjonalnie? A jednocześnie pragniesz miłości? Jeśli tak, to możliwe, że to Twój unikający styl przywiązania.
Koncepcję stylów przywiązania opracował John Bowlby, brytyjski psychiatra i psychoanalityk, a rozwinęła ją psycholożka Mary Ainsworth. Wczesne doświadczenia z opiekunami – to, jak reagowali na nasze potrzeby, płacz, smutek czy radość – tworzą w nas „wewnętrzny model relacji”. To właśnie nasz styl przywiązania będzie w dużym stopniu wpływał na to, jak będziemy budowali relację i w nich funkcjonowali. To właśnie w ramach stylu przywiązania uczymy się, czy świat jest miejscem bezpiecznym, czy inni mogą być dla mnie dostępni emocjonalnie, a my dla nich i czy mamy przekonanie, że jesteśmy warci miłości. Warci tego by nas pokochać, a inni warci tego by pokochać ich.
Psychoterapeuci i psycholodzy wyróżniają cztery podstawowe style przywiązania: bezpieczny, unikający, lękowo-ambiwalentny, zdezorganizowany.
Styl bezpieczny sprzyja tworzeniu dojrzałych związków, pozostałe – często utrudniają. Unikający styl przywiązania to komunikat: „Nie uciekam od ludzi. Po prostu wolę ich lubić z daleka.”
Osoby z unikającym stylem przywiązania uczą się we wczesnym dzieciństwie, że okazywanie emocji nie przynosi ukojenia. Rodzice bowiem mogli być dość chłodni, zwykle zdystansowani lub też wymagać samodzielności zbyt wcześnie, ponad wiek dziecka. Dziecko w takiej sytuacji uczy się żeby „zamykać” swoje potrzeby emocjonalne, bo odsłaniając się, może narazić się np. na chłód, który interpretuje jako odrzucenie.
Jak rodzice (często nieświadomie) przykładają się do budowania unikającego stylu przywiązania u dziecka?
Dziecko płacze lub szuka bliskości, a rodzic reaguje chłodno:
„Przestań płakać, nic się nie stało.”
„Nie przesadzaj, przecież wszystko jest dobrze.”
Z czasem dziecko uczy się, że okazywanie emocji nie przynosi wsparcia, więc przestaje je pokazywać.
Rodzic chwali tylko wtedy, gdy dziecko „radzi sobie samo”:
„Jestem z ciebie dumny, że nie potrzebujesz pomocy.”
Dziecko zaczyna wierzyć, że zależność to słabość, a potrzeba wsparcia – coś wstydliwego.
Rodzic reaguje na strach lub smutek, bagatelizując:
„Nie bój się, nie ma czego.”
„Nie ma sensu się mazgaić.”
To uczy, że emocje są bezużyteczne i lepiej ich nie ujawniać.
Ważniejsze jest zachowanie i porządek niż emocjonalne potrzeby.
Dziecko dostaje sygnał: „kochany jesteś wtedy, gdy jesteś grzeczny i spokojny”.
W efekcie dorosły z unikającym stylem stara się być idealny, niezależny, niekłopotliwy – nawet kosztem własnych uczuć.
Zdarza się, że opiekun jest miły tylko wtedy, gdy sam ma dobry humor. Dziecko szybko uczy się, że okazywanie emocji może przynieść karę lub odrzucenie, więc wybiera wycofanie.
Mało przytulania, rozmów, wspólnego czasu. Dziecko nie doświadcza „emocjonalnego kontaktu”, więc w dorosłości czuje się niezręcznie, gdy ktoś jest zbyt blisko.
Styl przywiązania unikający nie rodzi się bowiem z chłodu dziecka, ale z chłodu, który dziecko musiało przetrwać w dzieciństwie. Takie dzieci dojrzewają w przekonaniu, że muszą być samowystarczalne, niezależne i „silne”, ale właśnie dlatego, że nie mogą liczyć na nikogo innego poza samym sobą. W głębi serca bowiem nauczyły się myśleć, że ich potrzeby emocjonalne są dla innych nieważne, a okazywanie swoich uczuć i słabości grozi odrzuceniem lub ośmieszeniem. Tworzą postawę, w której bezpieczniej jest nie potrzebować, nie prosić i nie ufać.
Zwykle osoby z unikającym stylem przekonania myślą o sobie:
„Muszę radzić sobie sama, bo nikt mnie nie wesprze.”
„Bliskość oznacza utratę kontroli.”
„Jeśli komuś pokażę, że mi zależy, on mnie zrani.”
Taka postawa wprawdzie przekłada się na ich pozorną niezależność i osoba taka może jawić się z pozoru jako bardzo dojrzała i świetnie funkcjonująca, ale właśnie w bliskich relacjach towarzyszy jej emocjonalny chłód i trudność w przyjmowaniu bliskości i wsparcia. To, co z pozoru jawi się jako jej ogromna siła faktycznie jedynie strategia przetrwania. Strategia, której musiała się nauczyć, by jako dziecko przetrwać.
Jak pięknie ujęła to kiedyś psychoterapeutka Esther Perel: „Niektóre dzieci uczą się samotności, zanim nauczą się bliskości.”
Miłość bowiem jest dla takiej osoby jak ogień – ogrzewa, ale może poparzyć. Dlatego często trzymają się one w tzw. "bezpiecznej odległości”, co podkreślała znana na całym świecie psychoterapeutka par - Sue Johnson, współtwórczyni terapii par EFT (terapii dla par skoncentrowanej na emocjach), opartej właśnie o style przywiązania.
Magda wychowywała się w domu, w którym rodzice wymagali samodzielności. „Nie płacz, nic się nie stało” – słyszała od matki, gdy potrzebowała wsparcia. Dziś ona owszem przyciąga mężczyzn, którzy chcą się zaangażować, ale gdy tylko poczuje, że relacja staje się z nimi poważniejsza, coś w niej krzyczy: "uciekaj!" i Magda zwykle znajduje wiele powodów, by taką relację zakończyć. To filmowa "Uciekająca panna młoda", jak mówią o niej przyjaciele. Na terapii Magda zaczyna rozumieć, że to nie brak miłości, lecz lęk przed zależnością odpowiedzialny jest za jej ucieczki. Psychoterapeuta, pomaga jej zobaczyć, że odruch odsuwania się jest formą jej obrony – niechęcią wobec bólu, którego doświadczyła, gdy jako dziecko nie mogła liczyć na emocjonalną obecność rodziców. Najskuteczniejsza w terapii osób z unikającym stylem przywiązania jest właśnie praca na relacji. Bowiem w praktyce - także w gabinecie, im bliższa robi się relacja z psychoterapeutą, tym bardziej robi się zagrażająco dla Magdy. Dzięki temu, że psychoterapia pozwala na oglądanie tego, co dzieje się w relacji pomiędzy pacjentem a specjalistą, to Magda może w bezpiecznych warunkach nauczyć się inaczej niż dotąd funkcjonować. Psychoterapia staje się okazją do doświadczenia bezpiecznej relacji opartej na bezwarunkowym przyjęciu Magdy z jej uczuciami, pragnieniami, słabościami. Dzięki relacji terapeutycznej może ona nie tylko pracować nad rozumieniem swojego doświadczania świata ale także doświadczać nowej jakości relacji, która pozwoli na powolną zmianę stylu unikającego na bezpieczny.
Partner osoby unikającej często czuje się mało albo w ogóle niekochany. Zwykle odbiera dystans jako brak zainteresowania lub chłód. Unikający partner potrafi być troskliwy i lojalny, ale jego granice są twarde: nie chce mówić o emocjach, potrzebuje kontroli i rzadko prosi o wsparcie. A nawet go nie chce, unika.
Osoby o unikającym stylu przywiązania tworzą związki z osobami o lękowym stylu przywiązania – co prowadzi znowu do bolesnego tańca bliskości i oddalenia: Jedno goni, drugie ucieka. Jedno pragnie rozmowy, drugie milczy. Jedno boi się straty, drugie – zależności.
Można powoli zmieniać styl przywiązania. Choć jest to trudne, to właśnie psychoterapia może pomóc stworzyć nowy, bezpieczniejszy model relacji. W bezpiecznej relacji terapeutycznej osoba unikająca uczy się, że bliskość nie musi oznaczać utraty autonomii. Psychoterapeuta (szczególnie w podejściu psychodynamicznym lub humanistyczno-doświadczeniowym, EFT lub integrującym te podejścia) pomaga rozpoznawać emocje, regulować napięcie i doświadczać, że więź może być stabilna. Jest wiele badań naukowych potwierdzających, że praca nad przywiązaniem prowadzi do realnych zmian w funkcjonowaniu emocjonalnym i jakości związków.
Styl przywiązania unikający to nie „brak emocji”, lecz nauczony sposób ochrony przed zranieniem. Kiedyś był najlepszą strategią przetrwania – dziś może przeszkadzać w budowaniu satysfakcjonujących relacji. Osoby o tym stylu nie są „zimne” – zwykle nie wiedzą, jak być blisko w sposób bezpieczny. Ich dystans to taka maska chroniąca ich przed lękiem, że ich emocjonalne potrzeby mogą zostać ponownie zignorowane.
Przed nimi nauka, że bliskość nie musi oznaczać utraty niezależności. W relacji z psychoterapeutą mają szansę nauczyć się rozpoznawać własne emocje, nazywać je i doświadczać kontaktu tak, aby czasem pojawiło się większe zaufanie – do siebie, do innych i do tego, że można być kochanym bez konieczności udawania siły. Styl przywiązania to nie wyrok, lecz mapa, którą można poznać i narysować na niej nowe drogi do bliskości.
Jak mówił John Bowlby: „Od kołyski aż po grób człowiek jest najszczęśliwszy wtedy, gdy może polegać na kilku stałych osobach, które go kochają i wspierają.” Bliskość, której kiedyś się baliśmy, może stać się tym, co dziś najbardziej nas uzdrowi.
Bibliografia:
Bowlby, J. (1988). A Secure Base: Parent-Child Attachment and Healthy Human Development. Basic Books.
Ainsworth, M. D. S. (1978). Patterns of Attachment. Hillsdale, NJ: Erlbaum.
Johnson, S. (2019). Hold Me Tight. Little, Brown.
Mikulincer, M., & Shaver, P. R. (2019). Attachment in Adulthood: Structure, Dynamics, and Change. Guilford Press.
Levy, T., & Orlans, M. (2014). Attachment, Trauma and Healing. CWLA Press.
Brown, B. (2012). The Power of Vulnerability. TEDxHouston.