Poznaj siebie

Odchudzanie miało dać szczęście. Nie dało. "Psychika nie nadąża za zmianami w ciele", mówią specjaliści

Odchudzanie miało dać szczęście. Nie dało. Psychika nie nadąża za zmianami w ciele, mówią specjaliści
Fot. Getty Images

Utrata niechcianych kilogramów zmieni całe życie? Niestety. Coraz częściej obserwujemy zjawisko rozczarowania po schudnięciu. Świat nie rozłożył przed nami czerwonego dywanu, a my wciąż mamy te same lęki, niepokoje i kompleksy. Dlaczego? Tłumaczą eksperci.

Katarzyna: Spojrzałam w lustro i poczułam, że patrzę na kogoś obcego…

Po szybkiej utracie wagi moja twarz się zmieniła – skóra zwiotczała, rysy się wyostrzyły i miałam wrażenie, że nagle postarzałam się o kilka lat. Nawet nos mi się zmienił, jakby urósł! Osoba, którą widzę w lustrze to nie ta, którą znałam i do której przywykłam przez całe życie. Nie wiem, czy uda mi się ją polubić…

Zamiast cieszyć się z utraty kilogramów, często ogarnia mnie smutek i uczucie żalu. Nie tak sobie to wyobrażałam. Przecież szczupłe kobiety uważane są za atrakcyjne - a ja nie mam poczucia, że zmieniłam się na lepsze. Może potrzeba więcej czasu, żebym przywykła do nowej siebie. Na razie mam uczucie, jakbym była w żałobie. Chodzę smutna, przygnębiona, nic mnie nie cieszy. Czuję, że więcej straciłam niż zyskałam, a przecież włożyłam w to odchudzanie tyle wysiłku! Miesiące odmawiania sobie jedzenia, omijania szerokim łukiem ulubionych kawiarni, wyczerpujące ćwiczenia, do których naprawdę się przykładałam. I po co to wszystko?

Otwieram szafę pełną za dużych ciuchów. Ale wcale nie mam ochoty iść do sklepu i kompletować nowej garderoby, choć wcześniej wyobrażałam sobie, jakie to będzie fantastyczne! Unikam też spotkań towarzyskich, bo wiem, że mój wygląd stanie się przedmiotem komentarzy. Może i życzliwych, ale dla mnie dziwnie krępujących. Kiedy słyszę "Wow, ale się zmieniłaś!", "Kaśka, jak ty schudłaś!" zamiast się cieszyć i przyjmować to jako komplementy, za każdym razem czuję przykre ukłucie w sercu i mam ochotę zaszyć się gdzieś, gdzie nikt nie będzie na mnie patrzył. Poza tym nie mam ochoty opowiadać, co robiłam, jakie środki brałam, ile kalorii dziennie jadłam. Wiem, że to bardzo interesuje, zwłaszcza moje koleżanki, ale wolałabym zachować to dla siebie.

Czasem myślę o kobietach, które widzę w mediach – chwalą się zdjęciami przed i po kuracjach odchudzających. Szczupłe, promienne, pełne blasku – i zastanawiam się, dlaczego ja nie mogę wyglądać tak, jak one. A może to zasługa filtrów i w rzeczywistości wcale nie wyglądają tak fantastycznie? Uczę się stopniowo akceptować tę nową siebie, ale to trwa i bywa bardzo trudne.

Piotr: Nie poznaję mojej żony – co w nią wstąpiło?

Moja Gabrysia zmieniła się tak bardzo, że czasem trudno mi ją rozpoznać. Chodzi nie tylko o wygląd, ale o to, jaką osobą się stała. Z ciepłej, uśmiechniętej kobiety, w której towarzystwie wszyscy czuli się dobrze, stała się domagającą się uwagi i podziwu femme fatale. Odkąd schudła, jest skupiona przede wszystkim na sobie i tak przekonana o swojej wartości i atrakcyjności, że czasem trudno uwierzyć, że to ta sama Gabrysia.

A przecież to ja byłem tym, który namawiał ją na zmiany. Miała poważną nadwagę, widziałem, jak się męczy, bałem się, że to może zagrażać jej zdrowiu. Wspólnie zdecydowaliśmy, że przejdzie kosztowną, ale znaną ze skuteczności kurację pod okiem lekarza – specjalisty od otyłości. W trakcie terapii zmieniła też dietę, zaczęła ćwiczyć, a ja wspierałem ją każdego dnia, szczególnie w chwilach zwątpienia, zmęczenia, kiedy chciała zrezygnować.

A dziś? Dziś czuję się jak intruz w jej nowym świecie. Jakby to, co kiedyś nas łączyło, nagle przestało mieć znaczenie. Odmieniona Gabrysia zaczęła oglądać się za innymi mężczyznami, inaczej się ubiera, zachowuje a nawet mówi w inny sposób. Na mnie patrzy lekceważąco, wydaje mi się, że nawet pogardliwie, bo wciąż mam trochę zaokrąglony brzuszek. Coraz częściej myślę, że może mnie zdradza. Chciałem, żeby była zdrowa, szczęśliwa, żebyśmy mieli przed sobą udane wspólne życie. To jej poświęcałem uwagę, mniej troszcząc się o siebie. Dziś nie mam pewności, czy było warto.

Iwona: A miało być tak pięknie!

Od lat bezskutecznie walczyłam z nadwagą, a kiedy tylko udawało mi się zgubić trochę kilogramów, po jakimś czasie wracały i to z nawiązką. Zdecydowałam się na leczenie środkami wspomagającymi odchudzanie z nadzieją, że kiedy w końcu odzyskam dawną smukła sylwetkę (a miałam taką przed urodzeniem dzieci) moje życie całkowicie się zmieni. Myślałam, że stanę się pewniejsza siebie, bardziej przebojowa, że otworzą się przede mną nowe możliwości. Byłam totalnie naiwna, wyobrażałam sobie, że to będzie panaceum na wszelkie kłopoty, które znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Wydawało mi się też, że inni będą patrzeć na mnie inaczej - z uznaniem, może nawet podziwem i zacznę brylować w towarzystwie niczym gwiazda estrady. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Mimo że zbędne kilogramy i nadmiarowe centymetry w pasie zniknęły, wcale nie nabrałam pewności siebie, przeciwnie, w środku czułam się jeszcze bardziej zagubiona. Co gorsza, miałam wrażenie, że znajomi, którzy widzieli moją przemianę, oczekiwali jakiejś nowej, "lepszej" wersji mnie i że teraz patrzą na mnie krytycznie. Miała być spektakularna metamorfoza, tymczasem życie toczyło się jak dawniej - a ja nie mogłam pozbyć się uczucia rozczarowania.

Na dodatek, zamiast przypływu energii, czułam, że moje ciało po szybkim odchudzaniu jest osłabione, pojawiły się różne dolegliwości, które jeszcze pogarszały moje samopoczucie. Zaczęły wypadać mi włosy, łamać paznokcie. To wszystko sprawiło, że znalazłam się w dołku, z którego trudno było mi samodzielnie wyjść. Musiałam skorzystać z pomocy terapeuty, żeby sobie to wszystko poukładać w głowie. Dziś wiem, że zmiana w wyglądzie to tylko jeden z elementów życia. Potrzebowałam czasu, żeby zaakceptować siebie i "nowe" realia, które nie zmieniły się tak spektakularnie, jak sobie wymarzyłam.

Żałoba zamiast euforii

"Zmiana wyglądu, zwłaszcza szybka utrata wagi, dla niektórych kobiet staje się źródłem większej pewności siebie. Ich ciało zaczyna mieścić się w kulturowych wzorcach, otrzymują pozytywne reakcje otoczenia, a obraz własnej osoby zbliża się do tego, o którym marzyły. Czują się atrakcyjniejsze, bardziej widoczne, mają poczucie, że mogą więcej i łatwiej wychodzą do ludzi", komentuje Sylwia Sitkowska, psycholożka, psychoterapeutka, ekspertka od zdrowia psychicznego, i dodaje, że jest też druga strona. "Wiele osób doświadcza czegoś, co coraz częściej określa się mianem "żałoby po odchudzaniu". Choć ciało się zmienia, psychika nie nadąża. W lustrze widać obcą twarz, a nowe rysy nie pasują do wewnętrznego obrazu siebie, który kształtował się przez lata. Zamiast radości pojawia się smutek, poczucie straty, rozczarowanie, że metamorfoza nie rozwiązała starych problemów. Wtedy łatwo poczuć, że traci się coś znajomego, bliskiego – dawną wersję siebie – i trzeba przejść przez żałobę, by stopniowo polubić nową siebie.

Sposób przeżywania zmiany zależy od wielu czynników. "Ogromne znaczenie ma to, z jakimi przekonaniami o sobie wchodzimy w dorosłość", mówi Sylwia Sitkowska, "jeśli od dziecka nosimy w sobie poczucie, że nie jesteśmy wystarczająco dobrzy, sama zmiana sylwetki tego nie uleczy. Zdarza się nawet, że rozczarowanie staje się jeszcze mocniejsze – bo ciało się zmieniło, a trudne emocje pozostały. Duże znaczenie ma też tempo przemiany, wsparcie otoczenia i to, czy mamy realistyczne oczekiwania wobec efektów. Ciało można zmienić stosunkowo szybko, ale psychika potrzebuje czasu, cierpliwości i często wsparcia – terapeutycznego lub relacyjnego – by dogonić tę zmianę.

Ciało i umysł to jedno

Jak mówi psychiatra, prof. dr hab. Halina Marmurowska-Michałowska, psychika ma bardzo duży wpływ na nasz wygląd – i odwrotnie.  "Intensywne przybieranie na wadze (jak również gwałtowne chudnięcie) może być wynikiem depresji. Ale też niezadowolenie ze swojego ciała może wiązać się ze spadkami nastroju a nawet w ekstremalnych przypadkach być wprost objawem depresji, kiedy pacjentka postrzega siebie jako "nieatrakcyjną", "źle wyglądającą", "gorszą od innych". Obniżona samoocena może dotyczyć nie tylko wyglądu, lecz także innych kompetencji: "niczego nie potrafię zrobić", "jestem za mało zdolna" itp. – tłumaczy specjalistka. "Z mojego doświadczenia wynika, że pacjentki, które wspierają się lekami ułatwiającymi chudnięcie najczęściej akceptują swój nowy wygląd, o ile uda im się osiągnąć zamierzony cel. Sprawa jest jednak bardzo złożona. A wciąż niewiele mówi się o tym, że zaburzenia odżywiania towarzyszą często różnym zaburzeniom psychicznym", dodaje prof. dr hab. Halina Marmurowska-Michałowska.

Tymczasem presja na bycie szczupłą doprowadza nieraz do tego, że niektóre osoby chudną niejako wbrew sobie. Przez lata akceptowały swój wygląd. A gdy schudły – czy to pod wpływem presji otoczenia, czy nawet zaleceń lekarskich – nie lubią swojego nowego wcielenia. "Można by zadać takim osobom pytanie – po co to w ogóle robiły?", mówi prof. Marmurowska-Michałowska, "media narzucają kobietom wizerunek idealny – każda z nas powinna być piękna, młoda, szczupła i bogata. A to nie zawsze jest możliwe. Najważniejsze, to żeby była zdrowa – zarówno na poziomie fizycznym, jak i psychicznym. Naiwnością jest zakładanie, że zmiana jednego elementu w życiu, w tym przypadku utrata niechcianych kilogramów, zmieni całe życie i różne jego aspekty", dodaje ekspertka.

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również