Niezależność od najmłodszych lat, dużo luzu, dorosłe zasady, partnerstwo - co kraj to obyczaj. Również w kwestii wychowywania dzieci. Okazuje się, że w innych krajach i innych kulturach znaleźć można całkiem sporo inspirujących pomysłów i zasad. Oto te najciekawsze i najbardziej przydatne rodzicielskie porady z różnych zakątków świata.
Jak dobrze wychować dziecko? Na to pytanie nie ma jednej odpowiedzi. Na szczęście! Widok pięciolatka podróżującego na własną rękę miejskim autobusem pewnie mocno zaniepokoiłby większość polskich rodziców. W Japonii jednak to norma. Godzina, która z kolei dla nas wydaje się idealną porą na ułożenie dzieci do snu, u Hiszpanów wywołać może co najwyżej śmiech lub zdziwienie. To, w jakiej kulturze żyjemy znacząco wpływa na to, jak wychowujemy nasze dzieci, ile dajemy im wolności, ile obowiązków, na ile im ufamy, na ile im pozwalamy. Oto sześć najciekawszych metod wychowawczych z różnych zakątków świata. Sprawdzamy, jak swoje dzieci wychowują Finowie, Hiszpanie, Francuzi, Japończycy i Holendrzy!
Fińscy rodzice dają swoim dzieciom mnóstwo luzu. Wolność ta odczuwana jest również w murach fińskich szkół. Tamtejszy system edukacji to godny naśladowania wzór, a w jego centrum wcale nie leży zdobycie jak najbardziej rozległej wiedzy. Celem kształcenia na wczesnym etapie w Finlandii jest wspieranie rozwoju (szczególnie emocjonalnego i społecznego) uczniów, zapewnienie im umiejętności potrzebnych do rozwoju osobistego. Edukacja ma promować zdobywanie wiedzy oraz równość praw w społeczeństwie. W jaki sposób? Właśnie za pomocą luzu.
Fińskie dzieci spędzają w szkole stosunkowo mało czasu - przeciętnie 706 godzin rocznie. Średnia w Europie to 850 godzin, w Polsce wynosi ona około 746 godzin. Wakacje są za to dłuższe, łącznie trwają od 10 do 11 tygodni w roku. W efekcie dzieci są mniej przeciążone nauką i obowiązkami. Przerwy między lekcjami trwają 15 minut i uczniowie obowiązkowo spędzają je na świeżym powietrzu. Co ciekawe, w fińskich szkołach nie ma szatni. Właśnie po to, aby uczniowie szybko i sprawnie wyszli na zewnątrz zaczerpnąć świeżego powietrza. Przy wejściu do każdej klasy, na ścianie, umieszczone są wieszaki i tam dzieci zostawiają kurtki i obuwie. Na świeżym powietrzu odbywają się również zajęcia sportowe. Fińskie dzieci są wypoczęte, dotlenione i... szczęśliwe. Podobnie jak cały naród - uważany za ten, który odczuwa największe szczęście wśród wszystkich narodów Europy!
Małe dziecko chodzi spać o 22:00? Zdaniem większości polskich rodziców to zdecydowanie za późno. Zdaniem hiszpańskich z kolei to w sam raz. Szczególnie jeśli kolacja podawana jest tam dopiero ok. godziny 21:00. Co ciekawe, zanim do niej zasiądą, hiszpańskie dzieci są najpierw kąpane. Znany nam dobrze rytuał z kolacją i kąpielą na dobranoc na Półwyspie Iberyjskim jest odwrócony. Przy czym kolacja wcale nie oznacza lekkostrawnego malutkiego posiłku. Dla Hiszpanów posiłek nie jest tylko sposobem na zaspokojenie głodu, ale okazją do wspólnego spędzenia czasu. Szczególnie, że nierzadko Hiszpanie mieszkają niedaleko swoich rodzin: kuzynów, rodziców, dziadków, z którymi spędzają mnóstwo czasu.
A skoro mowa o dziadkach - w Hiszpanii ich rola jest niezwykle ważna. Instytucja opiekunki jest zdecydowanie mniej popularna niż w naszej szerokości geograficznej. Większa "popularność" dziadków wynika nie tylko z silnych więzów rodzinnych. Hiszpańscy rodzice nie mogą brać zwolnień, gdy ich dziecko zachoruje. Z odsieczą przychodzą więc dziadkowie, którzy w życiu swoich wnuków uczestniczą w znacznie większym stopniu niż większość dziadków z innych krajów Europy.
W Japonii małe dzieci korzystają z publicznego transportu i załatwiają drobne sprawunki... zupełnie same. Rodzice pozwalają już 3-4-latkom na samodzielne wychodzenie z domu w celu załatwienia domowych sprawunków, 6-latki same jeżdżą autobusami miejskimi czy metrem, odrobinę starsze dzieci same podróżują pociągami na odrobinę dłuższych dystansach. Przez wiele lat ogromną popularnością cieszył się nawet telewizyjny program o nazwie "Hajimete no Otsukai" (w tłum. "Moje pierwsze sprawunki"), którego bohaterami były właśnie małe, filmowane z ukrycia dzieci, załatwiające w niedalekiej okolicy domu mniejsze lub większe sprawy - zakupy, wizyta w piekarni czy w pralni.
Skąd bierze się w japońskich rodzicach tak duże poczucie bezpieczeństwa i zaufania względem swoich dzieci? Japonia to stosunkowo bezpieczny kraj z niskim wskaźnikiem przestępczości. W kraju panuje przekonanie, że każdy obywatel, nawet ten najmniejszy, może pomóc drugiemu i przyczynić się przy okazji do ogólnego dobrobytu. Nawet w szkołach japońskie dzieci uczą się samodzielności w bardzo ciekawy sposób - na zmianę podają innym dzieciom posiłki i sprzątają stołówkę czy własne klasy. Nie potrzebują do tych zadań starszych, specjalnie na to miejsce zatrudnionych osób. Uczą się w ten sposób nie tylko samodzielności czy zaufania - szanują porządek, doceniają pracę i... współpracę.
Menu dla dzieci? We Francji próżno szukać takiej pozycji w menu. Jak podkreśla autorka książki "Francuskie dzieci jedzą wszystko. Jak wyrobić dobre nawyki żywieniowe u dzieci" zawartość talerzy rodziców niespecjalnie różni się od zawartości dziecięcego talerza. Maluchy od najwcześniejszych lat zaznajamiane są z najróżniejszymi smakami, dzięki czemu całkiem szybko wyrabiają sobie kulinarny gust, odkrywają nowe dania i szybciej przyzwyczajają do nowości.
Niezbyt popularne są też przekąski. Rodzice dbają o to, aby dzieci jadły 3-4 posiłki dziennie i aby pomiędzy nimi nie serwować im żadnych "zapychaczy". Jedzenie nigdy nie jest karą lub przekupstwem. "Włączę Ci bajkę, jeśli zjesz do końca zupę" - takich słów raczej nie usłyszy mały Francuz lub mała Francuzka. Przy francuskim stole nie ma wybrzydzania, gotowania innych posiłków dla dorosłych i innych dla dzieci. Maluchy są za to bardzo szybko i bardzo sprytnie zaznajamiane z warzywami - podaje się je na samym początku posiłku, kiedy dzieci są najbardziej głodne.
To nie jedyny przykład na to, że francuscy rodzice zamiast dostosowywać się do dziecka, wolą dopasować jego rytm dnia i styl życia do siebie. Plany na weekend? Nie będą jedną wielką wycieczką od jednej dziecięcej atrakcji do drugiej. Francuscy rodzice dbają o to, aby w wolne dni zadbać też o siebie i swoje rozrywki, na które chętnie zabierają swoje dzieci. Nigdy na odwrót.
Holendrzy to kolejny kraj, po Finlandii, który może poszczycić się jednymi z najszczęśliwszych mieszkańców Europy. Na pewno nie bez wpływu pozostaje tu wysoka stopa życia, ale szczęście Holender w pewnym sensie wysysa z mlekiem matki, a potem dodatkowo wzmacnia je podczas niczym nieskrępowanego, radosnego dzieciństwa. Holenderscy rodzice wyznają zasadę 3R - rust, regelmaat, reinheid (odpoczynek, regularność, czystość). Ogromne znaczenie ma w wychowaniu regularność, rutyna, opanowanie, spokój i dystans. Zamiast kar czy podnoszenia głosu holenderski rodzic prędzej weźmie głęboki oddech i policzy do trzech. Jego wychowawczy sukces tkwić będzie w rzeczach, których nie robi, a nie tych, które robi. Przytłoczenie obowiązkami? Frustracja? Mieszkańcy Niderlandów unikają takich sytuacji w wychowaniu dzieci.
Holendrzy nie lubią komplikować sobie rodzicielstwa - zamiast tematycznych, nadmiernie udekorowanych, rodem z Instagrama urodzin dziecka wolą po prostu zorganizować solenizantowi dobrą zabawę z jego małymi przyjaciółmi. Holenderscy rodzice nie wydają fortuny na dzieci - ubierają je w second-handach, kupują używane zabawki, przekazują dalej wózki czy rowerki dla kolejnych pociech znajomych. W holenderskim dzieciństwie dużo jest zabawy - rodzic pomaga ją zorganizować, a potem zostawia dzieciom wolną rękę. Niezależność i wolność są na stałe wpisane w grafik holenderskiego dziecka. Rodzice uczą pociech asertywności, wyrażania własnej opinii, zasady ustalają wspólnie jak partnerzy. Nie oczekują też od dzieci świetnych wyników w nauce. Wierzą, że ze szkoły wyniosą tyle nauki, ile potrzebują. A jeśli poczują chęć zgłębienia jakiegoś tematu, same dadzą o tym znać rodzicom.
Ostatni dowód na dystans holenderskich rodziców? Najpopularniejszym śniadaniem w Holandii są kanapki... z czekoladową posypką. Hagelslag, bo o tym przysmaku mowa to rzecz w Holandii kultowa. I może właśnie ona jest jednym z powodów, dla których holenderskie dzieci są tak szczęśliwe?
Wyświetl ten post na Instagramie.