Beata Drzazga jest przedsiębiorcą i właścicielką firm takich jak BetaMed S.A. czy Dono da Scheggia. Opowiada o wyzwaniach jakie czekają przy osiąganiu sukcesu oraz o tym co ceni w ludziach.
Zarządza Pani kilkoma firmami w kraju i za granicą. Co jest sekretem Pani sukcesu?
Na sukces trzeba przede wszystkim zapracować. My przedsiębiorcy jesteśmy widywani na galach czy balach charytatywnych, ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Aby być zapraszanym na konferencje lub otrzymywać nagrody, trzeba wnieść dużo ciężkiej pracy, poświęcić część swojego życia, mnóstwo czasu, wysiłku i energii na prowadzenie firmy. Dlatego, podczas wystąpień na konferencjach czy spotkaniach w klubach przedsiębiorczości z osobami planującymi prowadzić własny biznes, podkreślam zawsze, że nie da się z dnia na dzień zbudować firmy odnoszącej sukcesy. Za powodzeniem każdego przedsięwzięcia stoi zazwyczaj wiele lat ciężkiej, systematycznej pracy. Często także poświęceń, stresów, wyrzeczeń, a nawet zdrowia. Trzeba mieć mnóstwo siły i chęci, żeby ciągle optymistą, czasem trochę niepoprawnym. Nie boi się ryzyka, ma dużo odwagi, ale jednocześnie także zdrowego rozsądku. I choć wielu rzeczy można się nauczyć, moim zdaniem kluczem do sukcesu w biznesie są odpowiednie predyspozycje i cechy charakteru, czyli talent.
Proszę opowiedzieć o początkach swojej działalności. Od czego wszystko się zaczęło?
Zaczęło się od marzenia. Już od dziecka wiedziałam, że będę zajmowała się opieką nad chorymi ludźmi. Gdy otwierałam swoją pierwszą firmę, BetaMed SA zajmującą się domową opieką lekarską, nawet nie zdawałam sobie sprawy, że trafiam w rynkową niszę. Ja po prostu chciałam pomagać ludziom. Na początku była to maleńka firma mieszcząca się w dwóch pokoikach i zatrudniająca 1-2 osoby. Sama pracowałam z pacjentami, jeździłam do nich na wizyty. Z czasem, krok po kroku, przedsiębiorstwo rosło i stopniowo się rozwijało. Dziś BetaMed SA jest największą firmą w Polsce pod kątem opieki długoterminowej. Mam 91 filii w 11 województwach. Zatrudniam 3250 osób, m.in. lekarzy, pielęgniarek, terapeutów itd. Co dzień ten sztab ludzi wyrusza w teren, do opieki nad osobami chorymi, a sztab wspaniałych ludzi w biurach wszystko to koordynuje i zarządza. Ja także nadal staram się być blisko pacjentów. Jednym z elementów naszej działalności jest prowadzenie zakładu opiekuńczo-leczniczego dla seniorów. Większość pensjonariuszy znam po imieniu. Często ich odwiedzam rozmawiam, przytulam. Chcę, żeby czuli się kochani, rozpieszczani, otoczeni opieką. Dbam też, żeby personel stanowiły osoby troskliwe i oddane, takie, które mają w sobie empatię i powołanie, by służyć pacjentom.
Drugą firmę otworzyła pani w całkiem innej branży...
Tak! Ponieważ rozwijając BetaMed SA byłam tak zapracowana, że nie miałam nawet czasu kupić sobie nowych ubrań. Postanowiłam więc otworzyć własny sklep (śmiech). Nazwałam go Dono da Scheggia. Scheggia to po włosku drzazga, a pełna nazwa sklepu to „Prezent od Drzazgi”. I kolejny mój sposób, by sprawiać innym radość i przyjemność, niejako obdarowując ich pięknymi rzeczami doskonałej jakości i w pięknym miejscu. Dla mnie to też rodzaj odskoczni, moje hobby, które otworzyło mi oczy na świat. Zaczęłam latać samolotami po nowe kolekcje, uczestniczyć w pokazach mody, wyjeżdżać do Mediolanu, Paryża, Wiednia, Londynu czy Dubaju. Przypomniałam sobie, że świat jest piękny i ciekawy i nie można skupiać się tylko na jednej firmie. Dlatego też poleciałam do USA i tam, w Miami, znów skusiło mnie by otworzyć kolejny sklep, tym razem z elektroniką.
Dlaczego akurat z elektroniką?
Mam umysł przedsiębiorcy, obserwowałam więc rynek i sprawdziłam, czego potrzebuje. Okazało się, że wówczas było ogromne zainteresowanie telefonami, komputerami, sprzętem elektronicznym. I tak narodziła się firma BetaNest Electronic. Gdy byłam w USA, zaproponowano mi udział w polsko-amerykańskiej misji gospodarczej. Przez kilka lat uczestniczyłam w tych misjach, jeździłam z polskimi przedsiębiorcami do Nevady, a amerykańskich przywoziliśmy do Polski. Te cztery lata mojego prywatnego udzielania się, podróżowanie do Las Vegas – a także do Chile, Peru, aby pomóc Nevadzie rozwijać się – zauważyły władze Nevady i otrzymałam z ich rąk tytuł Ambasadora Biznesu Nevady. Gubernatorowi Nevady bardzo spodobała się klinika BetaMed SA, jako firma z misją, by nieść ludziom pomoc, opiekę i miłość. Dlatego zdecydowałam, że otworzę BetaMed International w Las Vegas. Niestety, pandemia wstrzymała na razie moje działania, mam jednak nadzieję, że teraz znów będę ją rozwijać.
To jednak nie ostatnia z Pani firm...
Ciągle mam nowe pomysły, czasami nawet sama siebie nimi zaskakuję! Jednym z moich marzeń było stworzenie kliniki laseroterapii i medycyny estetycznej. Nazwałam ją Drzazga Clinic. Przede wszystkim leczymy różne schorzenia, a jednocześnie mamy do dyspozycji wszystkie najnowocześniejsze zabiegi estetyczne. Pomagamy osobom cierpiącym na nietrzymanie moczu, są zabiegi ginekologiczne i zwalczające nadmierną potliwość. Dodatkowo oczywiście zabiegi dbające o całe ciało i twarz przy użyciu najnowszych urządzeń jakie istnieją na rynku. Nawet dwa miesiące temu zakupiłam kolejne dwa bardzo drogie urządzenia, których nikt w moim rejonie jeszcze nie ma. Stworzyłam miejsce o pięknym wystroju, w którym klientki czują się jak królowe i wychodzą zachwycone efektami.
Pracuje Pani w różnych branżach, w wielu krajach – w Miami zaczęła niedawno działać nowa Pani firma w branży nieruchomości. To wymaga mnóstwa czasu i energii. Jak udaje się Pani nad wszystkim zapanować?
Kluczem jest doskonała organizacja. A im więcej mamy obowiązków, tym bardziej trzeba być uporządkowanym. Mój kalendarz jest wypełniony po brzegi, a spotkania zaczynam często bardzo wcześnie rano. Precyzyjnie układam swój plan i ściśle się go trzymam, co nie znaczy, że się nie zmienia (śmiech). Ważne jest, by umieć dobrze organizować sobie czas, niekiedy rezygnować z niektórych spraw czy spotkań na rzecz tych ważniejszych, wymagających pilnego załatwienia. Na pewno ważne jest też posiadanie dobrych współpracowników.
Jakie cechy w tych ludziach ceni Pani najbardziej?
Bardzo ważne jest dla mnie, żeby człowiek, z którym pracuję był szczery, potrafił otwarcie rozmawiać, jeśli trzeba: dyskutować, a nawet się spierać. Tak dochodzi się do najlepszych rozwiązań. Uważam, że należy wybierać do pracy ludzi o podobnej energii, podobnej empatii. Ważne, żebyśmy się dobrze rozumieli, a także wzajemnie szanowali. Bez względu na to, czy zatrudnia się jedną osobę czy kilka tysięcy, trzeba mieć w sobie pokorę i szanować ludzi.
Czy poza pracą – która niewątpliwie jest Pani pasją – znajduje Pani czas na hobby, na relaks? Gdzie najlepiej Pani odpoczywa i „ładuje baterie”?
Nie lubię się nudzić, dlatego wciąż się rozwijam. Studiuję. Niedawno skończyłam MBA, piszę doktorat, a ostatnio zapisałam się na Uniwersytet Stanford. Biorę udział w konferencjach na temat nowych technologii, żeby zgłębiać tajniki sztucznej inteligencji. Jeśli tylko czas na to pozwala, staram się rozwijać moje pasje, a są nimi: malarstwo, poezja, gra na fortepianie. Kocham taniec. I mam nadzieję niedługo wrócić do gry w tenisa. Poza tym uwielbiam podróżować, poznawać nowych ludzi. A samolot to miejsce, w którym najlepiej odpoczywam. Tam jestem poza zasięgiem, mam wyłączony telefon i kilka-kilkanaście godzin tylko dla siebie. Dbam przede wszystkim o to, żeby spędzać czas z rodziną, spotykać się z przyjaciółmi, jeździć razem na wakacje. Uwielbiam robić im niespodzianki – to też moja pasja!