„Ale biało” krzyknęłam na początku grudnia, gdy zobaczyłam ile jest śniegu na ulicach. Przyzwyczailiśmy się do bezśnieżnych zim, a tu taka niespodzianka. Czy poradzę sobie na ubitym śniegu na moich małych podwarszawskich uliczkach, gdzie nie zawsze kursują pługi śnieżne? Czy będę na zakrętach kręcić bączki i zarzucać tyłem? Mówię sprawdzam i biorę do testu Suzuki S-Cross z napędem na cztery koła.
Czy SUV jest idealny dla małej, drobnej kobiety, jak ja? Już po pierwszych minutach obcowania z S-Crossem przekonuję się, jak bardzo jest praktyczny i dopasowany do moich potrzeb. Wsiadam i obserwuję ruch przede mną z odpowiedniej, podwyższonej wysokości.
„Góruję” nad miejskimi samochodami, szybciej i łatwiej jestem w stanie ocenić czy zmieszczę się w lukę na parkingu. Przez to, że siedzę wyżej czuję się zdecydowanie bezpieczniej. Świetny jest zestaw kamer 360 stopni. Zbierają one obraz wokół całego auta.
Na zatłoczonych parkingach to istne błogosławieństwo. Zimą wożę ze sobą dużo więcej rzeczy niż latem. Szczotkę ze skrobaczką na teleskopowej rączce, małą łopatkę do śniegu, torbę, gdzie mam zapasowe szpilki na spotkania, szalik, rękawiczki i kominiarkę, gdy zrobi się jeszcze zimniej. Gdzieś to trzeba zmieścić.
Nie znoszę walających się rzeczy po samochodzie. Duży 430-litrowy bagażnik z wiklinowym koszem na drobiazgi to jest to, co kocham najbardziej. Miękki kosz wiklinowy to oczywiście mój prywatny patent – polecam działa. S-Cross ma naprawdę duży i pojemny bagażnik, z regulowaną na wysokość podłogą. A w nim boczne kieszenie na drobiazgi. Te kieszenie ratują życie, gdy kupię w sklepie zbyt dużo małych rzeczy takich jak jogurty czy mleko do kawy. W środku auta w drzwiach zmieszczę małą, półlitrową butelkę na wodę, w panelu środkowym nieduży kubek na kawę. Jest dobrze.
Testowany S-Cross jest zrywny i dynamiczny. Nie mam problemu, by lekko wyrwać do przodu, choć producent deklaruje, że S-Cross rozpędza się do 100 km/h w 10,2 sekundy. Mam być miła czy szczera? Jeśli szczera, to przyznaję: to nie jest rajdówka, ale naprawdę wystarczy. Nie jestem przecież uczestniczką Rajdowych Mistrzostw Świata WRC. To co zwraca od razu mogą uwagę to jakość wykończenia.
W S-Crossie nic nie „trzeszczy” i nie hałasuje. Sprawdzam to na szutrze w mojej miejscowości i na niezliczonych „progach zwalniających”. S-Cross pokonuje wszelkie niedogodności z dużą gracją i precyzją. A w środku jest cicho i przytulnie. Brytyjczycy na takie wnętrza mówią „cozy”, Niemcy „gemütlich”. Idealnie pasują do tego sympatycznego SUV-a.
Muszę przyznać, że w warunkach zimowych S-Cross koi i uspakaja. Pewnie dlatego, że ma wbudowany system napędu na cztery koła ALLGrip. Pierwsze okrążenie na śniegu robię na „normalnym” trybie. Wchodzę w zakręt i czuję poślizg. Jazda porównywana do tej na sankach. Wyraźnie mój tył nie nadąża za przodem. Wciskam tryb SNOW, następnie wciskam Lock i to jest zupełnie inna rozmowa.
Czuję jak po uruchomieniu trybu zwiększa się czujność ESP, w razie zerwania przyczepności koła zostają przyhamowane, a ja czuję, że mój S-Cross ma zachowaną trakcję i stabilnie jedzie po torze. Tryb lock idealnie sprawdza się w tzw. „kopnym śniegu”. Wjeżdżam w zaspę, naciskam SNOW, potem LOCK i miękko wyjeżdżam z białego puchu. Ten sam napęd ma Suzuki Vitara, flagowe auto Suzuki, jedno z najchętniej wybieranych przez klientów marki.
Ciekawe system ALLGrip Suzuki wprowadziło w 2016 roku do niemal wszystkich swoich modeli i dało swoim klientom poczucie prawdziwego bezpieczeństwa. ALLGrip oferowany jest w trzech wariantach: Auto, Select i Pro. Prosty Auto znajdziemy w Suzuki Ignis. Za to odmianę Pro w kultowej terenówce Suzuki Jimny. I to jest prawdziwy przedsmak off roadu.
System ALL Grip reklamowano kiedyś hasłem marketingowym ALLGrip for ALL People (napęd na cztery koła dla wszystkich). Napęd na cztery koła jest łatwy w obsłudze-intuicyjny i daje możliwość poradzenia sobie w każdych warunkach. Nie ma w tym cienia przesady, bo da radę zarówno na piachu i w błocie, jak na wybojach i wzniesieniach.
No dobrze, a ile ta przyjemność kosztuje? Zamówienie ALLGrip do swojego modelu to około 7-12 tysięcy złotych, w zależności od auta. Niewiele jeśli w zamian dostajemy poczucie komfortu i pewności, że wyjdziemy z każdej opresji. Nie ma nic cenniejszego niż nasze bezpieczeństwo! Wozimy przecież w SUV-ach dzieciaki do szkoły i na zajęcia pozalekcyjne. Wozimy całe rodziny na ferie i wakacje. Taki napęd to jedna z najlepszych inwestycji sezonu.