Piękne życie

Drugie życie talerza

Drugie życie talerza
Magda Wolna, Marianna Sztyma, Anna Pol
Fot. Grażyna Saniuk

W latach 60. zdobiły niejedno nowoczesne mieszkanie. Dziś ozdobne talerze wracają jako wnętrzarski trend. I jak pół wieku temu są inspiracją do artystycznych działań. W rękach trzech poznanianek porcelana z odzysku zamienia się w dekoracyjne konstelacje.

 

Ania Pol na co dzień projektuje szatę graficzną książek – stworzyła ponad pięćset okładek. Magda Wolna i Marianna Sztyma są popularnymi ilustratorkami – ich prace można obejrzeć w „Twoim STYLU”. Wszystkie studiowały w poznańskiej Akademii Sztuk Pięknych. By nie popaść w artystyczną rutynę, wymyślają „stymulujące” wspólne przedsięwzięcia. Od trzech lat są to serie artystycznych talerzy ściennych. Ponieważ dziewczyny lubią starocie, bazą do eksperymentów są wypatrzone na pchlich targach używane naczynia. Warunek: muszą być ładne, z porządnej porcelany i dobrych fabryk. Magda i Ania wyszukują je w Starej Rzeźni, pchlim targu w poznańskiej dzielnicy Garbary.

– Po pierwszych nieudanych eksperymentach z głębokimi talerzami już wiem, czego szukać – mówi Magda Wolna. – Naczyń płaskich, cienkich, o lekko uniesionych brzegach. Ceramikę traktuję jak rodzaj podobrazia. Im bardziej talerz mi się podoba, tym przyjemniej się z nim pracuje. Trafiają się perełki: porcelana ze złoceniami, które można wykorzystać, albo deseń, który warto zostawić częściowo odkryty. Nowe nabytki rozkładam w pracowni na stole i przyglądam się, czy tworzą ładny zestaw – wyjaśnia Magda.

GRA_5146_ania

Artystyczne talerze z recyclingu autorstwa Marianny Sztymy, Anny Pol i MagdyWolnej

fot. grażyna saniuk

Co jest "fifne"

Marianna, która od siedmiu lat mieszka w dolnośląskiej wiosce, poluje na porcelanę w Cieplicach pod Jelenią Górą. W niedziele odbywa się tam słynny targ. Ceramikę sprzedaje się hurtowo z rozłożonych na ziemi kartonów. Bywa, że na bazar trafia zawartość całego domu „po babci” i trzeba mieć silną wolę, żeby w tej masie cudeniek nie stracić głowy. Marianna wraca z półmiskami z przedwojennych serwisów z Bawarii, holenderską porcelaną z Delft, polskimi „chodzieżami” i „włocławkami”. Szczególnie cieszą ją wytłoczenia, nadruki i nietypowe kształty talerzy. – Najbardziej „fifny” jest dla mnie owal – stwierdza. Po poznańsku „fifny” to ładny, zgrabny, atrakcyjny.

GRA_5611
Marianna Sztyma w swojej pracowni na Dolnym śląsku
fot. grażyna saniuk

Pływaczki, gejsze, badylki

Artystki mają ulubione motywy. Ania Pol – wodorosty, rzeczne trawy i koralowce. W poszukiwaniu zaskakujących form przepatruje albumy botaniczne, stare ryciny i encyklopedie. Ostatnio jej rośliny nabrały erotycznej zmysłowości, jak kwiaty z obrazów amerykańskiej malarki Georgii O’Keeffe – Ania jest najbardziej spontaniczna, a jej prace najbardziej malarskie. Umie malować „z ręki”, szerokim gestem – podziwiają koleżanki. Magda Wolna lubi wracać do „pływaczek”: jej bohaterki noszą zabudowane kostiumy kąpielowe w stylu retro i czepki zapinane na guziki, szykują się do skoku lub wygrzewają w słońcu. – Może to dlatego, że w szkole trenowałam pływanie? – zastanawia się Magda. Ostatnio wybiera też motywy japońskie. Na jej talerzykowej serii pojawiły się eteryczne kolorowe gejsze. Prace są minimalistyczne i wystudiowane jak japońskie plakaty. Mariannę Sztymę porwała natura. – Odkąd mieszkam na wsi, jestem nią otoczona i zauroczona – mówi. Na jej talerzach królują polne zioła, badylki, zarośla i mieszkańcy łąk: sarenki, zające, lisy, skowronki. W pracowni obok narzędzi malarskich leży sfatygowany atlas ptaków Polski – inspiracja do kolejnego cyklu. – Nasze prace na ceramice nie mają funkcji użytkowej. Są jak grafika lub obraz – wyjaśnia Marianna Sztyma. Dziewczyny testują nowe techniki i kolory. Ania malowanie farbą do porcelany wprost na talerzu czy odbijanie na nim rysunku, Magda wydrapywanki i szablony, a Marianna różne typy farb w spreju. Stawiają sobie wspólne wyzwania, na przykład połączenie prac jednym kolorem. Ostatnio był to intensywny błękit. Jak idą eksperymenty, można śledzić na instagramowym koncie (@pol_sztyma_wolna).

GRA_5448
Talerz autorstwa Marianny Sztymy
fot. grażyna saniuk

Być jak Pablo

Talerze zawsze kusiły artystów. Pablo Picasso miał czas fascynacji ceramiką, stworzył kilka tysięcy zdobionych talerzyków. Malował na nich, chlapał, wydrapywał. Zaczął po sześćdziesiątce, kiedy jego sztuka była dostępna wyłącznie dla kolekcjonerów, wierząc, że ceramiczne talerze i dzbany dotrą „pod strzechy”. Część kolekcji podarował Muzeum Narodowemu w Warszawie w 1948 r. Sprawił, że inspirowane jego sztuką „pikasiaki” z fabryk porcelany we Włocławku, Ćmielowie i Chodzieży pojawiły się w polskich domach. Były abstrakcyjne, śmiałe i jak na tamte czasy – nowoczesne. Tworzyły je wybitne polskie artystki. Dla „Włocławka” talerzyki w trawiaste linie projektowała Elżbieta Piwek-Białoborska, a dla „Wałbrzycha” Ludmiła Pokornianka, która specjalizowała się w dekoracjach trawionych. Prace jednej i drugiej to dziś poszukiwane skarby z przeszłości. Wraz z fascynacją wzornictwem lat 60. powrócił zwyczaj dekorowania ścian talerzykami. Ania, Magda i Marianna zdały sobie sprawę z popularności trendu podczas pierwszych wystaw. – Przychodziły tłumy – wspomina Marianna Sztyma. – A pewna kolekcjonerka z miejsca kupiła... całą aranżację. Na kolejnych wystawach było tylu amatorów jednego talerza, że goście licytowali cenę. Zaskoczyło nas, jak wiele osób uwiodła taka niepozorna i niezobowiązująca forma sztuki.

GRA_4169
Magda Wolna przy pracy nad szablonem.
fot. grażyna saniuk

Partyzantki wystawiają

Artystki świadomie nie wystawiają swoich prac w galeriach. Szukają nietuzinkowych miejsc niezwiązanych ze sztuką, na przykład starych hal fabrycznych albo domów czekających na generalny remont. W nich urządzają wernisaże. – Pierwsza wystawa zatytułowana Uwaga, budowa odbyła się w poniemieckim domu we wsi Tarczyn na Dolnym Śląsku. Kolejne w organistówce w miejscowości Wleń, w nieużytkowanym budynku mieszczącym sale gimnastyczne poznańskiego AWF-u oraz w czekającym na renowację mieszkaniu w kamienicy w dzielnicy Jeżyce. Stare tapety ze śladami po wiszących latami obrazkach okazały się idealnym tłem dla współczes-nej sztuki. Wiosną dziewczyny planują wernisaż w tutejszym zabytkowym nieczynnym browarze. – Miałyśmy wiele propozycji od komercyjnych galerii sztuki, ale nam bardziej odpowiada wystawiennicza partyzantka – tłumaczy Marianna Sztyma. – Galerie sztuki bywają onieśmielające. Na naszych wernisażach panuje atmosfera towarzyskiego spotkania i czujemy, że wychodzimy ze sztuką do ludzi.

Tekst ukazał się w magazynie Twój STYL nr 01/2020
Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również