Wywiad

Matylda Giegżno: "Nie doceniamy, gdy po prostu jest dobrze"

Matylda Giegżno: Nie doceniamy, gdy po prostu jest dobrze
Matylda Giegżno w sesji okładkowej do Twojego Stylu
Fot. BARTEK WIECZOREK/VISUAL CRAFTERS

Powiedzieć: skok na głęboką wodę – to mało. Kto udźwignie rolę niewidomej zakochanej dziewczyny, która nie narzeka na los? Spróbowała Matylda Giegżno, 25-latka bez dyplomu z filmówki. Efekt? Główna nagroda dla aktorki pierwszoplanowej na festiwalu w Gdyni za kreację w Światłoczułej. Matylda mówi o tym, co jej dało to doświadczenie i czy niewidzenie ma wpływ na… lepsze widzenie świata.

Aktorzy lubią opowiadać o wchodzeniu w rolę. O trudzie, przygodach, lęku lub frajdzie. Matylda też ma przeżycia nieprzeciętne i jaskrawe. Ale najpierw rozmawiamy chwilę o... Konkursie Chopinowskim. Bo poprzednim razem spotkałyśmy się, gdy ruszały eliminacje, w hotelu goszczącym uczestników. Zaszła zabawna pomyłka i Matyldę wzięto za pianistkę. Może dlatego obserwując finałowe występy, zastanawiałam się, jak wyglądałaby przy fortepianie, w co byłaby ubrana. Próbujemy to sobie wyobrazić....

Matylda Giegżno: Marynarka oversize, z tyłu mogłaby mieć poły jak frak. Z delikatnymi błyszczącymi elementami. Spodnie i szpilki. W Gdyni nie wywróciłam się na wysokich obcasach, więc pewnie dałabym radę i na scenie filharmonii.

Matylda Giegżno o roli w filmie "Światłoczuła"

Twój STYL: Na gali finałowej festiwalu filmowego w Gdyni miałaś odważną stylizację: marynarka z atłasowymi klapami i koronkowy biustonosz. Klasa.

Ubrał mnie Maciej Zień, podobnie jak na premierę Światłoczułej. Czułam się wyjątkowo, bo strój uszyto specjalnie dla mnie. Pierwszy raz spotkała mnie taka przyjemność. Szkoda tylko, że w Gdyni miałam zapalenie krtani i niewiele mogłam powiedzieć ze sceny.

Ale pół roku wcześniej mówiłaś, że to intuicja podpowiadała, by wziąć tę rolę. Warto było jej zaufać?

Nagroda była wspaniałym potwierdzeniem, że to, co robię i kocham, podoba się i zostało docenione. Ale na etapie castingu rzeczywiście gdzieś głęboko w ciele czułam, że mam zagrać w Światłoczułej.

Ważne wydają się recenzje, także od osób niewidzących: dobrze, że powstał film, który niewidomą dziewczynę czyni główną bohaterką, a nie bezradnym obiektem troski.

Film nie jest poradnikiem, jak obchodzić się z osobą niewidzącą ani jej pamiętnikiem. To historia dwojga zakochanych. Odmienność Agaty jest elementem postaci, a nie cechą, która determinuje jej charakter.

Ale przemyciliście kilka sugestii, które uczą wrażliwości. Choćby ta, że jeśli ktoś nie chce, nie pomagaj na siłę. Jak kobieta na przejściu dla pieszych, która niepotrzebnie ciągnie Agatę przez pasy.

Nieumiejętna pomoc, nawet z dobrej woli, może być opresyjna. Wyobraźmy sobie stację kolejową i kobietę z laską, która chce wejść do wagonu. Dotykamy jej ramienia, a ona przestraszona upada. Nie każdy lubi być dotykany, a co dopiero osoba, która nie widzi. Chcieliśmy widzów uczulić, że trzeba pytać, czy ktoś potrzebuje wsparcia, i uszanować, gdy mówi, że nie. Bo to on wie lepiej.

Wierzę ci, gdy grasz Agatę. Jaką pracę musiałaś wykonać, żeby stać się tak przekonująca na ekranie?

Ogromną. Na castingu usłyszałam od reżyserki obsady, żeby nie przejmować się niewidzeniem, bo tym zajmiemy się, jak dostanę rolę. Po spotkaniu z reżyserem Tadeuszem Śliwą wiedziałam, że będzie ciężko. Pojawił się pomysł, żebym użyła soczewek, które przesłaniają źrenice, ale on powiedział: „Nie będziemy Matyldzie niczego ułatwiać”. Wszystkie sceny miałam zagrać z otwartymi oczami. Nie było mowy o ciemnych okularach. Musiałam wypracować efekt „nieobecnego wzroku” – to było najtrudniejsze.

Matylda -Giegżno
fot. BARTEK WIECZOREK/VISUAL CRAFTERS

Matylda Giegżno: "Dzięki pracy doceniłam swoją wrażliwość i empatię"

Filmowa Agata przestała widzieć jako czterolatka, nie pamięta niczego z pierwszych lat życia. To rys osobowości, który aktorka musi wziąć pod uwagę.

Niektórzy niewidomi podobno mają sny w jakimś sensie wizualne, ale bez konkretnych obrazów. Impulsy światła, kolory. W realnym życiu nie wszystkich otacza ciemność. Gdy znajdą się w pomieszczeniu, do którego przez okno wpada światło, potrafią określić, gdzie okno jest. Tak było z Agatą, scenariusz zakładał, że ma poczucie światła. Ale ta świadomość niespecjalnie mi pomagała. W przygotowaniach wspierali mnie ludzie z Polskiego Związku Niewidomych. Zaczęliśmy od warsztatów, w których brali udział także: Ignacy Liss, mój filmowy partner Robert, i Bartek Deklewa grający Igora, przyjaciela Agaty. Poznawaliśmy urządzenia pomagające niewidzącym. Czujnik cieczy pika, gdy przy nalewaniu przekracza się bezpieczny poziom. Spinacze pozwalają prać skarpetki w parach, pojemniki na monety ułatwiają rozpoznawanie nominałów. Byłam zaskoczona, ile jest tych wynalazków. Potem zostałam sama z panią Agnieszką, trenerką. Uczyła mnie chodzenia z laską. Wyobrażałam sobie: pomacham na lewo i prawo, to będzie proste. Nieprawda, każdy ruch ma znaczenie – ułożenie dłoni, trzymanie laski w momencie, gdy otwiera się drzwi, itd. Pamiętam, jak pierwszy raz wyszłyśmy z budynku: ulica w centrum, dwa pasy ruchu, skrzyżowanie, przejście dla pieszych. Pierwsza reakcja – paraliż. Słyszałam wszystko: rozmowy przechodniów, samochody, wiatr, ptaki. Byłam przekonana, że nie zrobię kroku.

Domyślam się, że teraz pewne rzeczy widzisz i doceniasz bardziej?

Cały czas pilnuję, by nie zapominać, jak łatwo powszednieje nam to, co piękne i wartościowe. I nie doceniamy, gdy po prostu jest dobrze. Na przykład złamałam nogę, nie mogę chodzić, tęsknię za tym. Gdy odzyskuję sprawność, cieszę się i mam ochotę przebiec maraton, ale taki stan trwa krótko, potem zapominam, jakie to szczęście móc tańczyć, biegać. Wykonuję cichą pracę w sobie, żeby pamiętać: to nie jest oczywiste. Ale gdybym miała powiedzieć, co najlepszego dała mi ta rola, to możliwość przyjrzenia się sobie i docenienie mojego wewnętrznego piękna. Trudno o tym mówić, ale dzięki tej pracy doceniłam swoją wrażliwość i empatię. I to, że miłość – do siebie, do innych i świata – jest najwyższą wartością.

Matylda Giegżno
fot. BARTEK WIECZOREK/VISUAL CRAFTERS

 

Matylda Giegżno: "Zamiast wiedzieć, wolę czuć"

Co cię w świecie zachwyca?

Natura. I ludzie, nasza różnorodność, zawiłość psychiki, relacje. Podróżuję, często z tatą. Lubimy trudne warunki, długą drogę. Jedziemy samochodem, milczymy i po prostu jesteśmy ze z sobą. To super w relacjach – pozwolić sobie na ciszę. Niedawno spełniłam marzenie, byłam w Gruzji, jeździłam konno w górach. I myślę, że jeśli coś mnie cieszy, powinnam to robić. Zdecydowałam się na tatuaż, napis: „Boże, muzyka jest taka piękna”. To słowa mojego przyjaciela. Bez muzyki nie umiem żyć, słucham dużo polskiej. Gdy dowiedziałam się, że ścieżkę do filmu skomponuje (z Kortezem) Kaśka Sochacka, pokazałam reżyserowi moje zestawienie Spotify – Kaśka na drugim miejscu. Na pierwszym? Billie Eilish. To był smutny moment związany z rozstaniem. Już za mną.

A co przed tobą?

Jest kilka projektów, w tym jeden związany z muzyką. Nie mogę się też doczekać debiutu teatralnego. Rozwijam się w różnych kierunkach, ale kino jest najważniejsze. Chciałabym poczuć się tu pewniej. Nie lubię pytania: z kim chciałabyś pracować, jaki jest twój ulubiony reżyser? Może przez to, że nie studiowałam aktorstwa, nie czuję presji, by mieć mentora, mistrza. Nie muszę od razu wiedzieć wszystkiego. Zamiast wiedzieć, wolę czuć.

Ale by czuć, trzeba mieć wrażliwość. Skąd ona w tobie?

Chyba z domu. W rodzinie wszyscy są wrażliwcami. Bywamy dla siebie trudni, bo każdy to indywidualista, czasem ciężko nam się dogadać. Ale mamy moc. Jako najmłodsza długo obserwowałam życie z tylnego rzędu. I z problemami próbowałam radzić sobie sama. To uczyło mnie wnikliwości, analizowania spostrzeżeń. Teraz pracuję nad kompleksem najmłodszej. Przecież dorosłam.

Czego ci życzyć w nowym roku?

Chciałabym dużo grać i… kochać. Życz mi, żebym nie straciła ostrości widzenia. Powiem coś o małych zachwytach. Poznałam niedawno japońskie słowo: komorebi. Wiesz, co oznacza? Światło przesączające się przez gałęzie i liście drzew. Piękne, prawda?

Cały wywiad w najnowszym numerze Twojego Stylu.

2-st_01_001_Giegzno PODST

Kim jest Matylda Giegżno?

Matylda Giegżno - Rocznik 2000. Ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Filmową w Łodzi. Zadebiutowała w serialu "Klangor" w reżyserii Łukasza Kośmickiego. Ma na swoim koncie role w serialu "Brokat", w filmie "Kos" oraz "Światłoczuła".