Nie musisz znać się na sztuce, żeby kupić obraz albo rzeźbę – mówią ekspertki Ewa Mierzejewska i Lena Szwed-Strużyńska, organizatorki Targów Sztuki Dostępnej. Podpowiadają, jak poczuć sztukę, gdzie zdobyć dobrą rzecz, jak umieścić we wnętrzu. Żyjemy lepiej, szukamy nowych pasji. Kontakt ze sztuką daje poczucie wyjątkowości. Warto.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Ale…
Pomyślałaś: „To nie dla mnie, nie znam się na sztuce, szkoda pieniędzy”? Normalne, tak reaguje większość z nas, ale gdy spotykam Ewę Mierzejewską i Lenę Szwed-Strużyńską, udziela mi się ich entuzjazm. Historyczka sztuki i marszandka wymyśliły targi, żeby przekonać nas do kupowania rzeczy wyjątkowych. I sądząc po wynikach pierwszej akcji, potrafią argumentować: „Mówisz, że się nie znasz? A kto się zna? Nie musisz być krytykiem teatralnym, by obejrzeć przedstawienie, ani kompozytorem, żeby słuchać muzyki. Ze sztuką jest podobnie: każdy może pójść do galerii i zachwycić się obrazem”. Żeby go kupić, nie trzeba być kolekcjonerem czy inwestorem. Wystarczy poczucie: chcę go mieć! Obraz, który wisi w domu, staje się rzeczą osobistą, nawet intymną. Nadaje wnętrzu charakter. Czasem przechodzi z pokolenia na pokolenie, nabiera wartości nie tylko materialnej, także sentymentalnej.
To nie ma znaczenia. Niewielkie wnętrze zasługuje na wyjątkowe rzeczy, będą tam lepiej widoczne, twierdzą ekspertki. Nie będziesz przecież wieszała Bitwy pod Grunwaldem. Cenny i piękny może być mały rysunek, grafika, fotografia. I jeżeli coś sobie sprawimy, nie chowajmy! Wyrazisty obraz może „ustawić” wnętrze. Jeśli powiesimy go w dobrym miejscu, będzie skupiał spojrzenia. Polskie mieszkania są coraz lepiej urządzone, ale często brak im indywidualizmu. Jak to zmienić? Nie wieszajmy obrazka z supermarketu na pustej ścianie nad kanapą! Niech to będzie praca młodego artysty. Drugiej takiej na świecie nie ma. Wnętrze stanie się wyjątkowe.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Obraz powinien być na wysokości oczu domowników. Gdy wisi za wysoko, ucieka, trzeba zadzierać głowę. Na dużej ścianie nie wieszajmy małego obrazka, a małej nie rozsadzajmy wielkim dziełem. Rzeźbę trzeba obejrzeć z każdej strony, a przynajmniej z trzech. Przyda się postument. Taki obiekt zmienia organizację wnętrza: już nie tylko stół, kanapa. Sztuka przyciąga jak magnes, zobaczysz, że podczas przyjęcia właśnie tam staną goście. Obrazy olejne są wieczne, ale rysunki na papierze blakną. Oprawia się je za szkłem z filtrem UV. Lepiej nie wieszać ich tam, gdzie pada słońce. Lubisz swój obrazek? Nie żałuj mu oprawy. Mały rysunek trzeba wyeksponować jak brylant, dać mu dużą ramę, passe-partout. Kiedy rama pasuje do wnętrza, możemy umieścić w domu wszystko, co nam się podoba. Nie musimy myśleć, że skoro mieszkanie jest nowoczesne, nie ma miejsca dla malarstwa tradycyjnego. Kontrasty wyglądają świetnie. I pamiętajmy, obrazy i rzeźby lubią być oświetlone. Przy okazji remontu warto poprowadzić przewód do reflektorka. Ewa i Lena mówią, że mistrzami kompozycji są Francuzi. Potrafią wieszać obok siebie wiele dzieł, mieszają rysunki ze zdjęciami i obrazami olejnymi. Jeśli nie mamy takiej intuicji, wspomoże nas dekorator wnętrz.
W magazynach wnętrzarskich, zwłaszcza francuskich i brytyjskich. Ale jeśli wrzucimy na Pinterest hasło „art interior”, na pewno coś znajdziemy. Jest moda na minimalistyczne wnętrza. Jak sprawić, by nie były nijakie? Nie ma lepszej dekoracji domu niż sztuka. Van Gogh malował Słoneczniki, żeby ożywić swój ciemny pokój, a nie jako „wiekopomne dzieło”. Ale nie warto unikać ciemnych obrazów. Nie muszą być depresyjne. Sprawdzą się w jasnych pomieszczeniach, na białej ścianie. Niektóre galerie wypożyczają obrazy, żeby można było przymierzyć je w domu, sprawdzić, jak się z nimi żyje. A więc - do dzieła! A może raczej po!