Mniej znaczy więcej! Oto trend, który najmocniej da o sobie znać w dziedzinie pielęgnacji skóry w tym roku. I choć "skinimalism" nazywamy jest trendem, w rzeczywistości to bardzo naturalny powrót do korzeni i intuicyjny kierunek, który często same obieramy. Jest też urodową odpowiedzią na slow life - styl życia, który szuka alternatywy do zabieganego i zachłannego stylu życia. Na czym więc polega "skinimalism"?
Spójrz w lustro i przyjrzyj się dobrze swojej twarzy: wszystkim jej częściom, które w niej lubisz, ale również niedoskonałościom, które próbujesz ukrywać pod warstwą fluidu, korektora, pudru czy wydłużającego tuszu. Teraz wyobraź sobie, że zamiast tego żmudnego zakrywania nieidealnych pieprzyków, trądziku (na przykład efekt uboczny noszenia maseczek czyli maskne!), krost, pękniętych naczynek, zbyt wąskich ust czy zbyt krótki rzęs, przestajesz je chować i pokazujesz się taka, jaka po prostu jesteś. Zamiast ukrywać, odkrywasz. Brzmi znajomo? Na pewno! Trend "make-up no make-up" popularny jest już od kilku dobrych lat. Skinimalism idzie o krok dalej.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Skóra i minimalizm. Połączenie tych dwóch słów w języku angielskim - "skin" oraz "minimalism", daje nam "skinimalism". I właśnie o minimalizm w tym trendzie chodzi. Minimalizm w makijażu. Ale i minimalizm w pielęgnacji. Bo również troszcząc się o skórę, potrafimy przesadzać. Jeśli więc starałaś się dotąd wprowadzić minimalizm w swoim mieszkaniu, i czułaś, jak ta zmiana zaczyna ułatwiać i uprzyjemniać ci życie, pora podobne porządki wprowadzić w swojej kosmetyczce i łazience. Pewnie już, zupełnie nieświadomie zaczęłaś to robić - pandemia sprawiła, że zamknięte w czterech ścianach i schowane za maseczkami zaczęłyśmy większą uwagę poświęcać pielęgnacji skóry niż makijażowi. Z badań wynika, że 96% naszych urodowych zakupów w 2020 roku stanowiły właśnie kremy, maseczki i inne produkty do pielęgnacji.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Spokojnie, nie musisz od razu wyrzucać wszystkich na pierwszy rzut oka niepotrzebnych rzeczy do śmietnika. Wręcz przeciwnie. Daj sobie czas! Skinimalism troszczy się nie tylko o twoje samopoczucie i twoją skórę, ale również o planetę. Gdy zużyjesz (lub rozdasz znajomym!) armię produktów, których dotąd używałaś, zastanów się po prostu, jak przy okazji następnych zakupów, zminimalizować liczbę kosmetyków do pielęgnacji twarzy, aby osiągnąć ten sam efekt. Skinimalism stawia na jakość a nie na ilość. I zaakceptowanie twojej urody ze wszystkimi jej niedoskonałościami. Skup się więc na produktach, których celem będzie pielęgnacja twojej skóry, a nie zakrywanie jej słabszych stron.
Skinimalism zachęca też do ograniczenia liczby kosmetyków, które nakładamy na cerę - kremów, maseczek, koncentratów, serum itp. Nie ma nic złego w rozbudowanej, kilkustopniowej pielęgnacji. Często jednak stosujemy ją na własną rękę i nie mamy pewności, czy nasza skóra dobrze znosi konkretny składnik aktywny, czy nie przeciąża lub podrażnia on cery. Nie mam też pewności, czy stosowane w produktach składniki aktywne są w ogóle ze sobą kompatybilne.
Jak zatem może wyglądać taka przykładowa, poranna pielęgnacja w duchu skinimalism?
A co z wieczorną pielęgnacją? Na jakich krokach warto się skupić?
To oczywiście tylko przykład - możesz tę podstawową listę wzbogacić o serum albo wskazaną przez lekarza kurację antytrądzikową - ważne abyś starając się zadbać o potrzeby skóry, nie przesadziła z liczbą kosmetyków. Poproś o poradę dermatologa i upewnij się, które kosmetyki realnie wzmacniają twoją skórę, a które tworzą tylko zbędne warstwy.
Ta sama zasada dotyczy makijażu. Zapomnij więc o warstwach ciężkiego podkładu, konturowaniu, silnym rozświetlaniu cery - teraz w trendzie jest jej naturalny blask. I wcale nie jest chwilowy - zagości na dłużeh. Już od pewnego czasu obserwujemy trend na naturalność, makijażowy minimalizm albo wręcz "make-up no make-up" i odwrót od nierealnych urodowych standardów, które rozpowszechniają media społecznościowe i wszechobecne filtry. Ten naturalny trend dodatkowo nasilił lockdown, który sprawił, że makijaż z codzienności stał się rzadkością.
Skinimalism stawia więc na minimum albo brak makijażu, naturalny blask i cerę ze wszystkimi jej nie do końca idealnymi "urokami": rozszerzonymi porami, trądzikiem, pękniętymi naczynkami czy nadmiernym świeceniem. Czy to oznacza, że czasy wyrazistego kociego oka, krwistoczerwonej szminki i intensywnego różu na policzkach minęły? Nie! To tylko sygnał, że coraz bardziej chcemy zamiast udowadniać, jakie mogłybyśmy być - pokazywać, jakie jesteśmy w rzeczywistości.
Wyświetl ten post na Instagramie.