Nie każdy reżyser potrafi nakreślić tak niesamowicie żywy, złożony portret psychologiczny postaci. I nie każda aktorka potrafi tak fenomenalnie tchnąć w nią życie. Główna rola w "Tar" – niezwykle zniuansowana, odtworzona na półtonach i subtelnościach - plasuje Cate Blanchett w ścisłej czołówce najzdolniejszych aktorek XXI wieku.
To musiała być mocna rzecz: reżyser głośnej produkcji „Tár” z Cate Blanchett w roli głównej powrócil z nowym dziełem aż po 16 latach przerwy! Do tego w przedpremierowych wywiadach zarzekał się, że scenariusz stworzył z myślą o odtwórczyni głównej roli – gdyby Cate Blanchett go odrzuciła, film w ogóle by nie powstał.
Zanim Todd Field wziął wieloletni urlop, zdążył zaskarbić sobie sympatię widzów i na długo zapisać się w ich pamięci filmami „Za drzwiami sypialni” i „Małe dzieci”. W pierwszym z nich pokusił się o sportretowanie małomiasteczkowej społeczności. Na warsztat wziął obyczajowość lokalnej wspólnoty i trudne wybory moralne, z którymi przyszło się zmierzyć wkraczającym w dorosłość jedynakowi i rozwódce, których połączyło trudne do zaakceptowania przez otoczenie uczucie. Drugi tytuł to pretekst do przyjrzenia się klasie średniej; widzowie śledzą losy trojga bohaterów granych przez młodziutkie Kate Winslet i Jennifer Conelly u boku Patricka Wilsona, które nieoczekiwanie i niebezpiecznie się ze sobą splatają.
Z kolei „Tár” to próba zmierzenia się z biografią. Główną osią filmu jest postać wybitnej dyrygentki Lydii Tár. Będąca u szczytu kariery, doceniana, poważana, szanowana w muzycznych kręgach zdobywa kolejne zawodowe szczyty: szlifuje warsztat w Boston Symphony i New York Philharmonic, dalej obejmuje dyrygenturę w niemieckiej orkiestrze symfonicznej i wydaje autobiograficzną książkę, a intensywne życie zawodowe na pełnych obrotach łączy z wychowaniem córki.
Wizerunku perfekcjonistki, niedoścignionego ideału, świadomie dopełnia sama: w trakcie rozmowy z dziennikarzem New Yorkera, ubrana w elegancki smoking, doskonale przygotowana, odpowiadająca z pewnością siebie graniczącą z butą, nie zostawia miejsca na niedopowiedzenia czy wątpliwości. Niczym bohaterka monodramu zmyślnie tworzy narrację, która w odniesieniu do jej osoby staje się tą obowiązującą, jedyna właściwą.
Na idealnym wizerunku tej ponadprzeciętnej osobowości pojawia się jednak rysa, a zapowiedzią nadchodzącego kryzysu jest jedna z pierwszych scen filmu: Tár otrzymuje wiadomość, która zburzy jej doskonałe życie niczym domek z kart. Cios nadchodzi niespodziewanie i z najmniej oczekiwanej strony wraz z pojawieniem się na scenie byłej partnerki dyrygentki. W drobnych subtelnościach, takich jak grymas twarzy czy z pozoru nic nie znaczący dialog, przebijają cynizm głównej bohaterki, małostkowość, wyrachowanie.
Złożony profil psychologiczny nakreślony przez reżysera pozwala zobaczyć Tár we wszystkich budujących ją sprzecznościach: z jednej strony jako kogoś niezwykle wrażliwego na niuanse muzyczne, z drugiej zaś całkowicie nieempatyczną, niewyrozumiałą w kontaktach z podwładnymi despotkę o destrukcyjnych zapędach. Kobietę, która zrobiła oszałamiającą karierę w silnie zmaskulinizowanym środowisku, lecz zamiast widzieć ten fakt jako własną cegiełkę w walce kobiet ze szklanym sufitem, całkowicie neguje genderowy aspekt swojego sukcesu. Postać pełną lęków, niepewności i niepokoju, która nawet pokazując „ludzką twarz” uwidaczniającą się w słabościach, pozostaje kimś, kogo naprawdę trudno polubić (co nie znaczy, że łatwo o nim zapomnieć). Nawet więcej: potknięcia, niespójności które w przypadku innych filmowych bohaterów działają na ich korzyść, w przypadku „Tár” tylko wzmacniają negatywny wydźwięk jej postaci.
U boku nagrodzonej Oscarem za rolę w filmie „Lektor” Cate Blanchett na ekranie zobaczymy także Marka Stronga, a muzyka do filmu „Tár” jest dziełem Hildur Guðnadóttir, która zgarnęła statuetkę za pracę przy głośnym filmie „Joker”. Film będzie można zobaczyć w kinach już od 24 lutego br.