Krem z filtrem, który upiększa skórę lepiej niż makijaż? A może ten 2 w 1, który poza solidną ochroną przeciwsłoneczną wesprze walkę z dokuczliwym problemem skóry? No i koniecznie taki, który ochroni przed szkodliwym światłem niebieskim, które szkodzi nie mniej niż słońce! Dziś łatwiej niż kiedykolwiek upolować dla siebie krem z filtrem, który będzie się nosił równie lekko i komfortowo, jak przyjazna skórze jedwabna kreacja.
Mogłoby się wydawać, że o opalaniu wiemy wszystko. Wiele z nas, choć z ciężkim sercem, prawie całkowicie zrezygnowało z kąpieli słonecznych. Mimo, że nasze babki upatrywały w nich remedium na wszystko i jeszcze w młodości uchodziło nam na sucho, odkrycie w latach 80. dziury ozonowej i zakrojone na szeroką skalę badania nad negatywnym działaniem promieni UV na dobre zakończyły erę beztroski jeśli chodzi o opalanie.
Wiele z nas pod wpływem nieustępliwych dermatologów, a czasem także i ucząc się na własnych błędach, dało się przekonać do stosowania kremu z filtrem przez cały rok. Ale czy sięgając po reklamowany przez influencerkę filtr wiemy, przed czym właściwie nas chroni i czy robi to wystarczająco dobrze? Czy wiemy, jak właściwie aplikować na skórę przeciwsłoneczny produkt i jaka jego ilość będzie optymalna? No i jaką miarę zastosować: długość palca czy jednak łyżeczkę?
Krem z filtrem: nie tylko ochrona przeciwsłoneczna
Rzadko o tym pamiętamy, ale promienie UV to nie jedyne fale, przed którymi powinnyśmy chronić skórę. Dziś już wiemy, że niekorzystnie na jej komórki działa także promieniowanie podczerwone i światło niebieskie, czyli pasmo światła widzialnego. Pierwsze ze wspomnianych, owszem, jest wykorzystywane w medycynie, ale w ultraniskich dawkach i wyłącznie pod ścisłą kontrolą lekarską. W dużo większej mierze narażone jesteśmy na niekorzystne działanie światła niebieskiego. Emitowane przez ekrany komputerów i smartfonów oddziałuje nieprzerwanie przez wiele godzin: uszkadza komórki skóry i degraduje ich DNA. Skóra bez tarczy ochronnej w postaci filtra HEV może dorobić się zmian pigmentacyjnych nawet po dwóch godzinach! A zatem w przypadku pracy biurowej czy tej związanej z wielogodzinną ekspozycją na ten rodzaj promieni ochrona w postaci właściwego kosmetyku, aplikowanego zgodnie z instrukcją producenta, jest absolutnie konieczna i obowiązkowa przez cały rok. Warto przy tym wieczorem zrezygnować ze smartfona (lub przynajmniej przestawić go tryb nocny) – podziękuje nam nie tylko skóra, ale cały i organizm (bo ekspozycja na światło niebieskie szkodzi nie tylko skórze, ale też zaburza wydzielanie się melatoniny, czyli hormonu odpowiedzialnego za sen).
Podobnie jest z aplikacją aplikacja filtrów UV. Choć czasem o tym zapominamy, dziś wiadomo na pewno, że promieniowanie UVA, czyli to bardziej niebezpieczne i bardziej szkodliwe, działa na nas nieprzerwanie przez cały rok i to niezależnie od nasłonecznienia. Dociera głębiej niż UVB i sieje spustoszenie na głębszych partiach skóry. Przenika przez szyby (to dlatego podczas jazdy samochodem skóra wystawiona na słońce się nagrzewa), przechodzi też przez chmury, a więc jest zagrożeniem nawet w pochmurny dzień. Dotychczas nasz niepokój wywoływało silne podrażnienie skóry wskutek opalania, np. w postaci bąbli. Dermatolodzy jednak za poparzenie pierwszego stopnia uważają już samo jej zaczerwienienie, które jest groźne o tyle, że uszkodzenie komórek zwiększa ich potencjał kancerogenny. Coraz więcej mówi się już nie tylko o samym czerniaku, ale też nieczerniakowych nowotworach skóry, czyli raku podstawnokomórkowym i kolczystokomórkowym, które także są niebezpieczne i wymagają interwencji chirurgicznej.
Jak wybrać najlepszy krem z filtrem?
Przekonanie, że filtry to zło konieczne można włożyć dziś między bajki. Ciężkie, tępe kremy z filtrem już dawno wyparte zostały przez lekkie formuły tworzone tak, by poza ochroną przeciwsłoneczną odpowiadały też na inne potrzeby skóry: tej suchej będą dostarczać emolientów, tłustej zapewnią przyjemne zmatowienie, a tę starzejącą się wesprą w walce o dłuższą młodość. Do tego dermatolodzy obalają niebezpieczny mit: preparaty z filtrem wcale nie blokują syntezy witaminy D, a zatem ostatni argument za beztroskim opalaniem upada. W poszukiwaniu kosmetyku, który zostanie z nami na dłużej, warto przyjrzeć się jego składowi pod jeszcze jednym kątem. Okazuje się, że witamina C umieszczona w formule kremu z filtrem potrafi zwielokrotnić jego działanie i dodatkowo ochronić skórę przed niekorzystnym działaniem słońca, a sam filtr działa na witaminę C stabilizująco, zapobiegając jej utlenianiu. To odpowiedź na często nurtujące nas pytanie czy można stosować witaminę C latem – nie tylko można, ale nawet trzeba, i to najlepiej w takim właśnie duecie.
Jeśli nie krem z filtrem to co? Kosmetyki zapewniające ochronę UV w różnej formie
Jeśli mimo wszystko nie lubimy kremów (to może oznaczać tylko to, że nie znalazłyśmy jeszcze tego jedynego i trzeba trwać w poszukiwaniach), mamy do dyspozycji cały arsenał innych preparatów, które otoczą skórę opieką przeciwsłoneczną. Jeśli zależy nam na ujednoliceniu kolorytu skóry możemy sięgnąć po kremy tonujące zawierające filtr SPF 50. Lekka, transparentna formuła pozwala na bezproblemową reaplikację bez zagrożenia nagromadzenia się nadmiernej ilości pigmentu (takie kremy z filtrem są znacznie lżejsze i mniej kryjące niż podkład). Warto wypróbować też filtra w mgiełce – będzie dobrym rozwiązaniem, jeśli na przygotowaną kremem z filtrem skórę aplikujemy makijaż i nie chcemy go zepsuć. Mgiełki jednak powinny być stosowane bardziej jako rozwiązanie awaryjne niż element codziennej rutyny jako że trudno precyzyjnie określić, jaką ilość preparatu aplikujemy i czy aplikacja na pewno jest równomierna. Ciekawym rozwiązaniem są za to pudry mineralne z dodatkiem tlenku tytanu, które także możemy stosować jako wisienkę na torcie skutecznej ochrony przeciwsłonecznej. Aplikowane jako ostatnia warstwa SPF (koniecznie na krem ochronny od słońca) zapewniają skórze lekkie zmatowienie i będą doskonałym narzędziem ochrony w warunkach miejskich. Warto jednak pamiętać o tym, że jeśli w okresie silnego nasłonecznienia przebywamy bezpośrednio na słońcu, nic nie zastąpi kolejnej warstwy kremu, którą trzeba nakładać na skórę nie rzadziej niż co dwie-trzy godziny. Jeśli nie mamy możliwości umycia rąk przed ponowną aplikacją filtra, możemy posiłkować się też produktem w sztyfcie (przyda się szczególnie na nos i ramiona).
Krem z filtrem: jaka ilość to ta właściwa?
Jeśli chodzi o aplikację kremu z filtrem, warto zastosować miarę łyżeczki do herbaty, która odpowiada ok. 5 ml produktu. Taką ilość kremu nakładamy osobno na każdą część ciała (na twarz wystarczy nieco ponad pół łyżeczki). Amatorzy innej miary wykorzystującej własne dłonie namawiają, by optymalną ilość kremu z filtrem odmierzyć nakładając go na całą długość palca wskazującego i środkowego. To dokładnie tyle ile trzeba, by zapewnić odpowiednią ochronę. Skóry trądzikowe mają trochę pod górkę, jeśli chodzi o krem z filtrem: reaplikacja naraża je na nieestetyczne błyszczenie, a nadmiar produktu może jej szkodzić i zaostrzać trądzik (choć najczęściej winna jest niewłaściwie dobrana pielęgnacja). Warto w takiej sytuacji zaaplikować najpierw kosmetyk w kremie, a następnie, odcisnąwszy wcześniej nadmiar sebum w bibułkę matującą, kolejne warstwy dokładać z poziomu np. pudru w kompakcie (efekt barwiący zapewnia mu najczęściej tlenek cynku). Ważne, by między jednym a drugim pielęgnacyjnym gestem odczekać chwilę, aż pierwszy produkt się wchłonie. Jeśli jednak wiemy, że czeka nas dłuższy pobyt na zewnątrz, rozsądniej będzie zmyć obie warstwy kosmetyków i powtórzyć całą czynność od początku.
Krem z filtrem: jak prawidłowo go zmyć?
Nie mniej ważne niż używane samych kemów z filtrem jest też ich właściwy demakijaż. Po całym dniu na plaży warstwę filtrów zmywamy w dwóch krokach. W pierwszym sięgamy po płyn micelarny, a następnie przemywamy skórę łagodnym preparatem myjącym. Opcjonalnie można też sięgnąć po rozpuszczający makijaż i pozostałości filtrów olejek oraz żel do mycia twarzy lub po prostu umyć nim twarz dwukrotnie. To ważne o tyle, że filtry, szczególnie te fizyczne, mają tendencję do gromadzenia się w ujściach mieszków włosowych, a niedokładnie oczyszczona skóra będzie się buntować: źle spłukany filtr może powodować jej przesuszenie lub nasilenie objawów trądziku w postaci zaskórników. Przy regularnym stosowaniu kremów z filtrem (czyli de facto przez cały rok!) powinnyśmy pamiętać także o regularnym łagodnym złuszczaniu skóry. Najlepszy będzie peeling enzymatyczny, który rozpuści martwe komórki naskórka i odblokuje ujścia mieszków włosowych.
Krem z filtrem na twarz, a co na włosy?
Skoro krem z filtrem powinnyśmy stosować na skórę codziennie, to jak podobnie skutecznie ochronić przed słońcem włosy? Stosując zabiegi stylizacyjne z wykorzystaniem wysokiej temperatury najczęściej pamiętamy o tym, by wcześniej sięgnąć po produkt termoochronny, ale ochrona włosów przed promieniowaniem UV najczęściej schodzi na koniec listy urodowych priorytetów. Niesłusznie! O ile skóra twarzy i ciała do pewnego stopnia potrafi bronić się przed promieniami słonecznymi – wskutek ich działania następuje rozkład melaniny i aktywacja melanocytów, czyli komórek barwnikowych do produkcji nowego barwnika (a w efekcie pojawia się opalenizna) - o tyle włosy są w kontakcie ze słońcem są praktycznie bezbronne. Ich łodyga składa się z martwych komórek, dlatego produkcja melaniny jest niemożliwa. Do tego promieniowanie UVB uszkadza ich strukturę: degradacji ulegają aminokwasy i keratynowa osłonka włosa. Łuska włosa rozchyla się, powodując ucieczkę substancji budulcowych z jego wnętrza. Do tego pod wpływem słońca w mieszkach włosowych dochodzi do uwalniania się wolnych rodników - włosy stają się suche, a po kilku tygodniach od silnej ekspozycji na słońce można zaobserwować trudne do odwrócenia łysienie telogenowe. Warto pamiętać też o tym, że wbrew powszechnej opinii włosy wcale nie są „filtrem” dla skóry głowy! Na plaży obowiązkowy będzie kapelusz, ale warto mieć na podorędziu także specjalny preparat z filtrem UV np. w postaci mgiełki.
A Wy, czy macie ulubiony krem z filtrem, po który sięgacie z prawdziwą przyjemnością?