Gdy Kazuo Ishiguro dostał Nobla, schował się za swoją skromnością. Chce uniknąć "syndromu geniusza", czyli niemocy, która jego zdaniem często dotyka nagrodzonych. A on chce pisać, bo ostatni rok przepełnia go wrażeniami. W nowej książce "Klara i słońce" Kazuo Ishiguro zastanawia się, co się stanie, gdy będziemy mogli poprawiać sobie geny i kiedy naszymi najbliższymi przyjaciółmi zostaną roboty.
Nagroda Nobla, którą dostał pan w 2017 roku, zmieniła Pana życie?
Kazuo Ishiguro: Uderzyła we mnie jak ciężarówka na pasach. Na szczęście dużą część książki Klara i słońce napisałem wcześniej, nie wydaje mi się, że Nobel miał na nią wpływ. Po pół roku, które poświęciłem obowiązkom noblisty, wróciłem do pracy. Wspaniałe doświadczenie, zaszczyt, czułem się nawet zawstydzony, że padło na mnie. Ale dzisiaj mam poczucie, jakby wszystko stało się w odległej galaktyce i dotyczyło innej wersji mnie. Rzeczywistość wygląda tak samo – gabinet nieposprzątany, wszędzie walają się papiery, problemy te same co wcześniej. Nie przybyło mi ani inteligencji, ani pomysłów. Kolega powiedział, że gdy naukowiec dostaje Nobla, często za coś, czym zajmował się przez kilkadziesiąt lat, zdarza się, że zaczyna wierzyć, iż jest geniuszem. Pisarz dostaje Nobla, bo jego książki się spodobały. Ale one nie zmienią biegu historii.
Bieg historii zatrzymała epidemia?
Na szczęście nie. Klarę skończyłem wcześniej, w grudniu 2019. Wiem, że ludzie widzą w niej echa pandemii, pewnie przez dystopijną rzeczywistość, jaką przedstawiam. Dużo tu samotności, nauka zdalna dzieci na tabletach... Ale to przypadek. Jednak 2020 rok to nie tylko pandemia – w maju policja w Minneapolis zamordowała afroamerykanina George’a Floyda, w USA odbyły się wybory, po których duża część Amerykanów uznała, że Trumpowi skradziono urząd. Wielka Brytania opuściła Unię. Do głosu silniej dochodzą populizm i nacjonalizm. Rzeczywistość wokół tak się zmienia, że ludziom mojego pokolenia, wychowanym w tradycji liberalno-humanistycznej, może się wydawać, że świat nie jest tym, czym myśleli, że jest. Chciałbym, żeby to, co działo się w tym roku, miało wpływ na moje pisanie. Chciałbym umieć to opisać. Pandemia jest czymś ważnym, symbolicznym. Brutalnie przypomniała, że niewiele osiągniemy, jeśli nie będziemy współpracować. Nie pokonamy jej na polu medycznym, ekonomicznym ani socjalnym, jeśli nie stworzymy silnych instytucji na poziomie międzynarodowym. I to też pokazuje, jak fikcyjne są granice, których tak pilnujemy.
Narratorką powieści "Klara i słońce" jest lalka-robot SI, kupowana jako przyjaciółka dla dzieci. Co było inspiracją?
Interesuje mnie wszystko, co związane ze sztuczną inteligencją. Miałem szansę rozmawiać na ten temat ze specjalistami. Ale Klara przyszła do mnie z literatury dziecięcej, dla cztero- czy pięciolatków. Dla dzieci jest oczywiste, że mogą porozmawiać w nocy z gwiazdami albo otworzyć okno, wystawić drabinę i wspiąć się do księżyca, żeby na nim usiąść. Zrozumiałem, że jeśli w centrum opowieści umieszczę istotę SI, będę mógł z tego korzystać. Klara jest jak dziecko – na początku niewiele wie, ale szybko się uczy, dochodzi do dziwnych wniosków. I choć w niektórych dziedzinach staje się dojrzała, w innych pozostaje dziecinna. Po napisaniu książki "Nie opuszczaj mnie", gdzie głównymi bohaterami są klony i androidy, byłem zapraszany do dyskusji z naukowcami. Rozmowy dotyczyły SI i jej wpływu na społeczeństwo. SI rozwinęła się niewyobrażalnie od czasu, kiedy została zaprojektowana i zaprogramowana przez człowieka. Ta, która wiele lat temu pokonała arcymistrza w szachach, była prymitywna. Ale potem zaczęła się uczyć – na tym polega jej fenomen. Na początku człowiek rozumiał procesy, które w niej zachodzą, potem przestał. Klara ma podobnie – uczy się niezależnie od człowieka. To ona decyduje, czego i w jaki sposób.
Ta sama SI, która potrafi robić skomplikowane obliczenia, nie radzi sobie z rzeczami prostymi, np. jak zrobić herbatę. Nauczy się, jak ją zaparzyć w określonej kuchni. Ale w innej będzie miała kłopot, bo szafka z herbatą będzie w innym miejscu, inny dystans do czajnika. SI się pogubi. A człowiek sobie z tym radzi nawet w miejscu, w którym nigdy wcześniej nie był. Pociąga mnie, że SI jest mieszanką superinteligencji i możliwości z ignorancją i niekompetencją. To mnie najbardziej inspirowało przy tworzeniu Klary.
Filmy i książki science fiction często przedstawiają androidy SI jako zagrożenie dla człowieka. Co Pan o tym myśli?
Ludzie boją się, że SI pozbawi ich pracy. Pewnie słusznie. Możliwe, że w przyszłości niezbędna okaże się przebudowa systemu społecznego. Nie chodzi tylko o to, że powiększy się przepaść między bogatymi i biednymi. Powstanie nowa – między tymi, którzy pracują, i tymi, którzy nie mają możliwości. Ci bez pracy mogą przechodzić duchowy kryzys, czuć się niepotrzebni społecznie. Praca często nas konstytuuje, daje poczucie sensu, pozwala budować status, prestiż. Co się stanie, kiedy ją stracimy na rzecz robotów? Ten problem będzie wyzwaniem dla przyszłych społeczeństw.
Naukowcy mają problem z SI, bo nie rozumieją, w jaki sposób doszła do wniosków, które oni później wykorzystują w badaniach. Na przykład jak to się dzieje, że SI lepiej rozpoznaje nowotwory na zdjęciach radiologicznych niż człowiek. Boją się, że przez to stracą nad nią kontrolę. Jeszcze inni obawiają się, że SI zagrozi demokracji.
Dlaczego kapitalizm wygrał z komunizmem? Bo potrafił stworzyć bogatsze, lepiej prosperujące społeczeństwo. Komunizm upadł głównie z powodu niewydolności systemu ekonomicznego. A jeśli SI sobie z tym poradzi? Może w przyszłości okaże się, że autorytarne rządy przy dobrze prosperującej gospodarce są możliwe? To trzy główne obszary obaw związanych z SI. Osobiście nie wierzę, że roboty przejmą świat i zaczną nami rządzić. To uprzedzenia, które mają korzenie w popkulturze – w filmach, książkach.
Ważnym tematem "Klary i słońca" jest miłość. Myśli Pan, że uczucia zmieniają się wraz z rozwojem ludzkości?
Czy miłość i relacje międzyludzkie przedstawione w tragediach greckich nie wydają się współczesne? Tylko dzisiaj opowiada się o nich w serialach, a nie poematach. Czy osiągnięcia technologiczne i możliwość poprawiania genów zmienią sposób patrzenia na człowieka?
Choć trudno to naukowo udowodnić, wierzymy, że mamy duszę, która sprawia, że jesteśmy tacy, a nie inni. Kiedy jednak robimy zakupy czy oglądamy filmy w serwisie streamingowym, system podsuwa nam kolejne rzeczy czy seriale, a nam wydaje się, że tego potrzebujemy. Czy to nie jest zaprzeczeniem idei, że każdy człowiek jest istotą unikatową? Może da się nas opisać jako przewidywalny zestaw algorytmów? Możliwy do zbadania?
Jeśli tak, to każdego da się „odtworzyć”. Ze wszystkimi pragnieniami, nawykami. W Klarze matka boi się, że jej chora córka może umrzeć. Zastanawia się, czy w nowoczesnym świecie nie ma możliwości, żeby ją jakoś zachować? Czy jej unikalne cechy mogą zostać zapisane jako dane? Nie zastanawiam się, czy to możliwe, tylko jaki może mieć wpływ na ludzką miłość.
Klara, zasilana baterią słoneczną, słońce traktuje trochę jak boga.
To naturalne – jest dla niej źródłem wszelkiej dobroci. Doładowuje ją, więc dzięki niemu lepiej „się czuje”. Klara podejrzewa, że tak samo działa na inne maszyny czy istoty żywe. Uważa, że pilnuje każdego ich kroku i pomaga, kiedy zachodzi taka potrzeba. Każdemu. Klara nie traci nadziei, bo słońce wstaje codziennie. Nie jestem religijny, ale w czasie pandemicznych miesięcy szukałem wiary w coś więcej niż rząd czy grupa jego doradców. Nadzieje, które Klara pokłada w słońcu, ja pokładam w nauce. Może nas jednak uratuje? Od wirusa i nie tylko?
Całość w czerwcowym wydaniu Twojego Stylu.