Shopping

Jak kupować vintage i perełki z luksusową metką? Rozmowa z Justyna Konczewską, założycielką CRUSH

Jak kupować vintage i perełki z luksusową metką?  Rozmowa z Justyna Konczewską, założycielką CRUSH
Fot. Archiwum prywatne

Jak kupować vintage i upolować perełki z wymarzoną metką? Rozmawiamy z Justyną Konczewską, założycielką Crush, czyli najmodniejszego luksusowego komisu w Warszawie.

Bez cienia przesady można sformułować tezę, że dla młodego pokolenia konsumentów zakupy z drugiej ręki dawno przestały mieć wymiar jedynie ekonomiczny, a w zasadzie… ten aspekt nigdy nie był dla nich priorytetem. Sięganie po towary z drugiego obiegu to raczej styl bycia i to nie tylko w kontekście mody, ale przede wszystkim wyznawanych wartości: rosnąca świadomość ekologiczna, w tym ta dotycząca zagrożeń, które generuje przemysł odzieżowy sprawiają, że kupowanie nowych ubrań wielu z nich uważa za coś zwyczajnie passe. Więc zamiast pytać, czy albo jak kupować z drugiej ręki, kiedy ma się apetyty na modę z najwyższej półki, a przy tym ograniczony budżet, trzeba by raczej zapytać: gdzie. A odpowiedź? Jest oczywista, jest tylko jeden taki adres.  

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez CRUSH (@crush_pl)

Jak kupować vintage? Radzi Justyna Konczewska

Justyna Konczewska, założycielka kultowego concept store’u z luksusową modą z drugiego obiegu zapytana o to, czym właściwie jest Crush, odpowiada, że łatwiej chyba określić, czym nie jest. Bo nie jest ani klasycznym lumpeksem, ani zwykłym second handem, a jego oferta obejmuje zarówno projekty vintage, jak i te z nowych, bieżących kolekcji. Najbliżej, jak tłumaczy, jest mu do koncepcji komisu, a inspiracją do otwarcia własnego na warszawskim Starym Mokotowie były te paryskie, w których na wieszakach można znaleźć raptem kilka projektów, za to tak wysmakowanych i niepowtarzalnych, że więcej po prostu nie trzeba. No i concept store’y, np. te berlińskie. I faktycznie: z ulicy Crush przyciąga oko zmieniającą się cyklicznie witryną, w której można podziwiać kompletną stylizację. Niezmiennie taką, obok której nie sposób przejść obojętnie. 

Ale zachwyt tym, jak to robią najlepsi, to nie jedyna motywacja, by z własnej pasji zrobić biznesplan. Bo fascynatką idei „swap”, czyli wymiany ubrań z bliskim gronie kobiet, Justyna była, odkąd pamięta. O ich wyjątkowości stanowiła nie tylko wymierna korzyść w postaci odświeżenia garderoby, ale przede wszystkim emocje, społeczna wartość takich spotkań – w ciepłej, przyjacielskiej atmosferze, przy winie, muzyce, wspólnych przymiarkach i niekończących się rozmowach o wszystkim zakupy nabierały całkiem innego wymiaru. Ta dodana wartość jest zresztą obecna w Crushu także i dziś, bo jak przyznaje jego założycielka, poza tym, że gromadzi on miłośniczki wysmakowanej, niepowtarzalnej mody, jest miejscem szalenie inspirujących spotkań i ciągłej wymiany energii i doświadczeń, takim kobiecym tyglem. 

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez CRUSH (@crush_pl)

Jak selekcjonowane są ubrania w Crush

Zapytana o selekcję przyznaje, że zależało jej na tym, by Crush był luksusowy, „fancy”. „Te ubrania nigdy nie są przypadkowe, to wypadkowa moich własnych upodobań, najnowszych trendów, a jednocześnie pewnego potencjału ponadczasowości, który leży nie tylko w ich jakości, ale też fasonach.” Jak przebiega?

Bardzo intuicyjnie. Każdorazowo robię ją sama, mimo że mam ogromne zaufanie do pracujących ze mną dziewczyn. Muszę mieć jednak pewność, że „czuję” każdą rzecz, którą biorę w komis.”, tłumaczy i dodaje, że potencjał sprzedażowy to nie wszystko. 

Bywa, że najbardziej obiecujący projekt zwyczajnie jej „nie leży” i zostaje wyłączony z oferty. Te przyjęte w komis podlegają surowej selekcji pod jeszcze jednym kątem: doskonałego stanu. Są praktycznie bez śladów użytkowania, bez skazy, nie wymagają czyszczenia ani poprawek krawieckich, co jest według Justyny gwarancją tego, że dobrze, z klasą się zestarzeją.  

Dba także o to, by ubrań w Crushu nie było za dużo, żeby uniknąć przytłoczenia i typowej dla second handów konieczności wyszukiwania tego, co akurat chcemy znaleźć. Jednocześnie pilnuje, by oferta była zróżnicowana, bo taka jest też klientela butiku.

Z jednej strony lubię myśleć, że moje klientki to dziewczyny podobne do mnie, „czujące” modę i ceniące jakość, mające podobny do mojego gust. Z drugiej jednak z ciekawością obserwuję, że przychodzi także wiele starszych kobiet, które zachwycają się kaszmirami i jedwabiami (oraz ich cenami). Zaglądają także matki z córkami, a nawet babcie z wnuczkami i każda z nich znajduje dla siebie coś specjalnego. To wspaniałe uczucie, nie zamykam się na to.” 

Co ciekawe, kupowanie w Crushu ma jeszcze jeden ogromny plus.

W pewnym momencie pomyślałam o tym, żeby umożliwić klientom sprzedaż także tych rzeczy, które same wcześniej upolowały w Crushu. Fakt, że są znakomitej jakości jest gwarantem tego, że wracają nie mniej wartościowe, a jako że wiele ubrań znika dosłownie kilka sekund po tym, jak je wystawiam, wiele osób dostaje drugą szanse na upolowanie upragnionej perełki i pozwala wejść tym ubraniom także w trzeci, czwarty obieg.”, wyjaśnia Konczewska.

Trend na live shopping

Z tym aspektem wiąże się także model sprzedaży. Jak upolować ciuch z wymarzoną metką? Poza stacjonarnym sklepem zakupu można dokonać także wirtualnie - przez publikowane na Instagramie posty wybranych modeli oraz – co jest ulubionym sposobem wielu Crushowiczek – podczas prowadzonych przez Justynę live’ów. Ten ostatnia formuła jest dla wielu nie tylko najbardziej satysfakcjonująca, ale też najbardziej angażująca emocjonalnie, bo o zakupie decydują dosłownie sekundy, zanim ktoś nas ubiegnie. To także ogromna frajda dla samej organizatorki, która jednak zastrzega, że na live’y decyduje się jedynie od czasu do czasu, na tyle rzadko, by klientki nie zdążyły do nich przywyknąć, by nie pozbawiać ich tego „zmysłu” zdobywcy.  

Marki premium w komisie vintage

Co konkretnie można znaleźć w Crushu? „Zależało mi przede wszystkim na tym, by mieć te marki, które nie są w Polsce dostępne stacjonarnie albo z założenia są do kupienia wyłącznie online. Jest sporo ubrań ze średniej półki, np. z metką Sandro, The Kooples, Zadig Voltaire, Toteme czy Nanushka. Te sprzedają się najlepiej i najchętniej je przyjmuję”, przyznaje. Zdarzają się też projektanci plasujący się o oczko wyżej: Isabel Marant, Missoni czy Dries van Noten. Ważna jest wąska selekcja, wyjątkowy zapach i muzyka oraz butikowy klimat.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez CRUSH (@crush_pl)

Te elementy tworzące niepowtarzalną atmosferę Crusha, dla stałych bywalczyń są nie mniej istotne i przywiązujące, niż sama moda. To miejsce, w którym chce się bywać i trzeba przyznać, że kto raz wpadnie na zakupy, wpada po uszy. 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również