To wbrew pozorom nie takie proste. Skuteczna terapia zazwyczaj niesie ze sobą trudne emocje. Można wtedy zwątpić w jej sens, bo zamiast poczuć się lepiej, czujemy się gorzej. Jak ocenić, czy idziemy w dobrą stronę, mówi nam Sylwia Michalczewska, psycholożka i psychoseksuolożka.
Czy podczas pierwszej sesji możemy ocenić, czy dobrze wybraliśmy terapeutę?
Już wtedy zorientujemy się, czy mówimy tym samym językiem, czy czujemy się rozumiani. Ale jeśli tak nie jest, niekoniecznie oznacza to, że źle wybraliśmy. Warto powiedzieć terapeucie o swoich odczuciach – może okazać się, że coś da się zmienić i poczujemy się bardziej komfortowo. W głównej mierze to pacjenci wybierają terapeutów, ale w pewnym sensie działa to też w drugą stronę, bo my podczas pierwszego spotkania oceniamy, czy jesteśmy w stanie pomóc.
Czy terapeutę trzeba lubić?
Dobrze byłoby mieć z nim tzw. więź terapeutyczną, bo to ona przede wszystkim decyduje o leczeniu, a nie to, jaki rodzaj terapii wybraliśmy – czy terapię psychodynamiczną, poznawczo-behawioralną czy inną. Niektórzy twierdzą, że nie znoszą lub boją się swoich terapeutów, a jednak są zadowoleni z efektów. Może ci terapeuci ich złoszczą, bo mówią rzeczy, które trudno przyjąć, ale jest to niezbędne, by dokonać postępu? Pacjent i terapeuta muszą się zgrać osobowościowo i to jest kwestia indywidualna. Niektórzy lubią osobowości dyrektywne. To trochę tak, jakby mieli nad sobą rodzica, który tworzy im ramy, co jest korzystne, bo oni są tak „rozlani”, że w ten sposób zyskują strukturę. Inni pacjenci wolą osoby delikatne, co jednak wcale nie oznacza, że taki delikatny terapeuta nie skonfrontuje ich z czymś przykrym, np. z informacją, że matka nie była im tak oddana jak myśleli albo że oni popełnili błąd w relacji ze swoimi dziećmi.
Kiedy musimy bezwzględnie zmienić terapeutę?
Kiedy czujemy się manipulowani.
Powinniśmy zrezygnować z usług terapeuty, gdy widzimy, że to, co ważne dla nas, nie jest ważne dla niego i choć mu to uświadamiamy, nasz problem wciąż umyka. Najkrócej rzecz ujmując – jeśli nie czujemy się zaopiekowani.
Ale uwaga: jeśli okaże się, że skonsultujemy się z kilkoma psychologami i żaden nam nie odpowiada, powinniśmy sobie zadać pytanie, czy to na pewno kwestia złych wyborów, czy może to w nas tkwi problem.
Na pewnym etapie terapii możemy się poczuć gorzej. Jak sprawdzić, czy to normalna część procesu leczniczego?
Kryzys zdarza się w większości przypadków i zazwyczaj jest zwiastunem dobrego. To może być właśnie ten rodzaj oporu, o którym mówiłyśmy – gdy nie chcemy się mierzyć z bolesną prawdą, trudnym uczuciem. Jeżeli to przetrwamy, pójdziemy dalej. Wszystko przebiega prawidłowo, kiedy terapeuta nam w kryzysie towarzyszy.
A jeśli nie zgadzamy się z terapeutą? Moja znajoma źle znosiła fakt, że jej dziecko zaprzyjaźniło się z nową partnerką eksmęża. Psycholożka powiedziała, że to korzystne dla dziecka, znajoma więcej nie przyszła na sesję.
Znamy tę sytuację tylko z jednej strony, więc trudno ocenić, co tam zaszło. Terapeutka pewnie próbowała zaszczepić myśl, że każdy nowy kontakt wnosi coś do życia dziecka i trudno się z tym nie zgodzić. Ale jeśli pani koleżanka jeszcze nie pogodziła się z rozstaniem i nową partnerkę eksmęża traktowała jak rywalkę, nie była gotowa na taki komunikat. Psycholożka powinna była zauważyć ból swojej pacjentki, nie tylko uczucia dziecka. Powiedzieć, że ona ma prawo do swoich emocji, nie musi lubić nowej partnerki eksmęża. I zwrócić uwagę na to, że matka i dziecko mają różne światy, mogą różnie przeżywać te same sytuacje. Szkoda tylko, że pani koleżanka nie zaoponowała i zabrała tę nieprzyjemną dla siebie informację poza drzwi gabinetu. Rozmowa o tym mogłaby być pomocna.
Jak długo powinna trwać terapia?
Generalnie długość terapii zależy od tego, czy czujemy, że osiągnęliśmy cel – czy np. lepiej radzimy sobie ze stresem lub mamy większą swobodę w kontaktach z ludźmi. To zależy też od rodzaju terapii. Na przykład w poznawczo-behawioralnej umawiamy się na konkretną liczbę sesji, ale bywa, że to się wydłuża, bo ustalamy nowe cele terapii przy ścisłej współpracy z pacjentem.
A co jeśli czujemy się już zmęczeni?
Możemy się tak czuć, gdy przychodzi kryzys, ale wtedy też dokonuje się przełom. Gorzej, gdy mamy wrażenie kręcenia się w kółko, rozmów, które nic nie wnoszą. Wtedy najprawdopodobniej nie ma to już sensu. Taki stan rzeczy powinien zaobserwować nie tylko pacjent, ale też psycholog. Bywa również, że zaczynamy lepiej rozumieć siebie, np. wiemy już, dlaczego tkwimy w toksycznym związku, jednak ta wiedza nie pozwala nam jeszcze zmienić swojego życia. Potrzebujemy więc dodatkowej pracy, o której rodzaju zadecyduje terapeuta, oczywiście w porozumieniu z pacjentem.
Sylwia Michalczewska - psycholożka, seksuolożka, członkini Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego. Prowadzi konsultacje i poradnictwo psychologiczne oraz seksuologiczne, a także terapię zaburzeń seksualnych – zarówno indywidualnie, jak też dla par. Specjalizuje się również w prowadzeniu terapii dzieci i młodzieży. W swojej pracy wykorzystuje techniki terapii poznawczo-behawioralnej. Związana z warszawską Poradnią Psychologiczną i Seksuologiczną Harmonia.