Kultura

Chwilę przed premierą Vinci 2 pierwsza część filmu pojawiła się w streamingu

Chwilę przed premierą Vinci 2 pierwsza część filmu pojawiła się w streamingu
Fot. Materiały Prasowe

"Vinci" to film, który udowadnia, że twórca "Vabanku" czy "Seksmisji" potrafi opowiadać lekkie, ale niebanalne historie, pełne inteligentnego humoru, błyskotliwych zwrotów akcji i świetnie zagranych postaci. Tym razem serwuje nam opowieść o kradzieży... najcenniejszego obrazu w Polsce — Damy z łasiczką Leonarda da Vinci. 

Brzmi jak kino akcji? Trochę tak. Ale bardziej przypomina to przygodową komedię sensacyjną w duchu retro – z humorem, szczyptą nostalgii i bardzo dobrą energią. Jak to u Machulskiego. A ponieważ już 25 lipca wejdzie do kina druga część filmu "Vinci" - warto przypomnieć sobie pierwszą, która od dziś jest na Netflixie.

Skok życia i miłość

Główny bohater, Cuma (Robert Więckiewicz), to typowy złodziej z zasadami. Kiedyś trafił do więzienia, teraz – śmiertelnie chory – dostaje chwilowe zwolnienie. W zamian za milion euro ma dokonać największego skoku w swoim życiu. By tego dokonać, potrzebuje pomocy starego kompana – Juliana (Borys Szyc), który tymczasem porzucił przestępcze życie i... pracuje w policji. Rozdarty między lojalnością wobec dawnego przyjaciela a obecnym życiem, Julian podejmuje ryzyko i postanawia pomóc. Tylko nieco inaczej, niż Cuma by się tego spodziewał...

W filmie nie zabraknie fałszerzy (świetny epizod Jana Machulskiego), pięknych studentek ASP (Kamilla Baar w uroczym debiucie), uroczych nieudaczników i osobliwych przestępców. Machulski przyprawia to wszystko lekkością, klimatem Krakowa, wdziękiem i ciepłym humorem. Znajdzie się tu też nutka sentymentu do dawnych czasów i klasycznych opowieści o "skoku życia", ale z bardzo współczesnym sznytem.

Zabawa, która nie obraża inteligencji

Dla kogo jest ten film? Dla każdego, kto ma ochotę oderwać się na półtorej godziny od codziennych spraw i po prostu dobrze się bawić. Nie ma tu banalnych żartów ani prostackiej akcji – jest subtelny dowcip, ciekawa intryga i bohaterowie, którym kibicujemy. „Vinci” zaskakuje tym, że mimo dość prostego pomysłu, trzyma w napięciu i wzrusza – szczególnie w relacjach międzyludzkich, które są naprawdę dobrze rozpisane i zagrane.

Co się wyróżnia? Aktorstwo! Robert Więckiewicz jako Cuma gra minimalistycznie, ale z ogromnym wyczuciem. Borys Szyc nadaje Julianowi dużo uroku i ciepła. Kamilla Baar to powiew świeżości – naturalna, bystra, pełna wdzięku. Na drugim planie błyszczą postacie przerysowane, ale niekarykaturalne – jak Gruby z astmą czy górnik, który nie rozpoznaje twarzy. Wszyscy oni tworzą barwny, ale bardzo wiarygodny świat.

Dodatkowy smaczek? Sprytne nawiązanie do popularności książki "Kod Leonarda da Vinci" Dana Browna – Machulski pokazuje, że potrafi się odnaleźć w aktualnych trendach, ale robi to z klasą i własnym pomysłem.

„Vinci” to kino lekkie, ale nie banalne. Idealne na wieczór, gdy potrzebujemy czegoś, co poprawi nastrój, ale nie obrazi naszej inteligencji. Chciałoby się powiedzieć, że chcemy więcej takich filmów. I właśnie za chwilę w kinach "Vinci 2".

"Vinci" od 8 lipca na Netflixie, "Vinci 2" od 25 lipca w kinach

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również