Portret

Jan Nowicki późno dojrzał do małżeństwa. Długo powtarzał: "Nie jestem mistrzem świata w miłości"

Jan Nowicki późno dojrzał do małżeństwa. Długo powtarzał: "Nie jestem mistrzem świata w miłości"
Fot. East News

Jan Nowicki egzamin z miłości oblewał wiele razy. Raczej pozwalał się kochać, niż kochał. Mówił, że na wielkie marzenia był za biedny, więc ich nie miał. Mimo to Jan Nowicki, chłopak z Kowala, został gwiazdą kina i teatru. Od życia dostał więcej, niż oczekiwał. Chyba nikt nie jest lepszym przykładem, że artysta daje sobie prawo, żeby być egoistą.

Jan Nowicki: chłopak z Kowala

Ojciec szewc, matka bez szkół, ledwo umie czytać, ale dla syna chce lepszego życia. Goni Janka do nauki, „żeby miał choć maturę”. Tłumaczy, że wtedy zamiast nosić skrzynki, będzie zatrudniać tych, co skrzynki noszą. Ale do tego trzeba skończyć dziewięć klas. To pułap jej marzeń o przyszłości syna. Jan też nie ma większych aspiracji. W Kowalu, miasteczku na Kujawach, marzeniem ludzi, wśród których dorasta, jest pełen brzuch. Nikt z bliskich nie chodzi do teatru, nie czyta wielkiej literatury. Trzeba przeżyć kolejny dzień i tyle. Janek chłonie ten świat, bo nie zna innego. Dużo w nim biedy, bólu i bezsilności.

Jan Nowicki: z kopalni na scenę

5 listopada 1939 roku to nie jest dobry czas, żeby przyjść na świat. Z Kowala, kto mógł, uciekł przed Niemcami. Pani Nowicka w ciąży o ucieczce nie myśli. Rodzi syna w domu, przy tlącej się w kącie gromnicy i zaciemnionych oknach żeby nie zdradzić, że w domu ktoś jest. Ojciec biegnie po akuszerkę. Na szczęście nie uciekła. „Jak pestkę z rozpołowionej nożem brzoskwini, z ciepłego brzucha mamy na zimny świat wyciągnęła mnie pani Dmochowska” – napisze po latach Jan Nowicki w swoich wspomnieniach Moje psie myśli. W domu jest już starsza siostra Janka, dwuletnia Hania. Wcześniej, jeszcze przed wojną, Nowiccy tracą dwójkę dzieci. Halinka i Gieniuś umierają na błonicę. Ojciec Jana, Antoni, po pogrzebie tygodniami milczy, w końcu zaczyna pić.

Dzieciństwo Hani i Janka jest trudne. Jest wojna, matka traci kolejne dziecko, ojciec choruje na suchoty. Bieda i niepewność jutra. Jan pamięta z dzieciństwa głównie plecy ojca, bo Antoni miesiącami leży w łóżku twarzą do ściany. I zapach sosnowych gałęzi, które kuzyni przynosili ojcu – ktoś stwierdził, że sanatoria dla gruźlików są w sosnowych lasach, więc gałęzie przywracają zdrowie. Jan ma cztery lata, gdy ojciec umiera. Marianna z dwójką dzieci nie daje sobie rady. Do domu wprowadza się ojczym, ale matka Jana wciąż przez niego płacze. Janek ma 13 lat, gdy opuszcza dom, by skończyć te wymarzone przez matkę dziewięć klas. Ale szkoła go nudzi, wyrzucają go z kolejnych. Cudem zdaje maturę. Dyrektorka go lubi. Żartuje, że mógłby zostać aktorem, bo taki elokwentny. Jana intryguje ten pomysł. Nie myśli, czy ma szansę, składa papiery i sam się dziwi, gdy przyjmują go do szkoły aktorskiej w Łodzi. Ale szkoła to obowiązki i dyscyplina, a on lubi żyć po swojemu. Wylatuje i wraca do Kowala.

 

 

Gdy wzywają go do wojska, ratuje się pracą w kopalni. Po latach powie, że kopalnia to była najlepsza szkoła przetrwania. Raz pod ziemią spada obok niego półtonowy kęs węgla, centymetry ratują mu życie. Starzy górnicy dziwią się, że nie spanikował. On tłumaczy, że nie boi się śmierci, bo od dziecka jest z nią oswojony. „Trzeba być idiotą, by bać się tego, co nieuniknione” – będzie to powtarzał wielokrotnie. Tamto zdarzenie pomaga mu podjąć decyzję: chce wszystko zmienić, być kimś, coś osiągnąć. Zamiast zamykać się w jednym życiu, chce przeżyć ich tyle, ile możliwe – czyli zostać aktorem. Gdy dostaje się do szkoły teatralnej, tym razem krakowskiej, matka jest dumna. Troszczy się o syna. Przyjeżdża do niego w odwiedziny do Krakowa. W łazience stoi szampon kupiony w Baltonie, obok brudne dżinsy – Jan chce żyć na miarę kolegów ze środowiska. Matka pierze mu te dżinsy w szamponie. Syn wpada w furię. „Odkupię” – mówi cicho matka, przerażona jego napadem złości. Nie rozumie, że tyle znaczy dla niego szampon. Jan czuje żal – najpierw do niej, potem do siebie. Wyrzuca sobie niewdzięczność za jej bezwarunkową miłość.

Ma 41 lat, gdy matka umiera. Będzie za nią zawsze tęsknić.

W przypadku śmierci matki tęsknoty nigdy nie da się oswoić” – napisze w liście do przyjaciela, Marka Kondrata.

Początki kariery Jana Nowickiego

Debiutuje w Starym Teatrze w Weselu. Nie wie, że wygrał los na loterii, gdy Zygmunt Hübner proponuje mu angaż – zaraz po szkole. Z całego roku tylko on i Anna Seniuk kończą studia z wyróżnieniem. „Janek był najlepszy – wspomina Anna Seniuk. – Zawsze przygotowany, najlepiej zdawał egzaminy. Dużo pracował, choć tego po sobie nie pokazywał”. Ze studiów aktorskich pamięta Jana również Jerzy Fedorowicz. Grali razem w Biesach według Dostojewskiego. Jerzy zwrócił uwagę na scenariusze, z których Jan uczył się swoich kwestii: „Prawa strona zapełniona była maszynopisem, lewa – gęsto pokryta jego zapiskami: precyzyjnymi szczegółami, dokładnymi uwagami. Głębokie studium postaci, którą grał – ruchy, gesty, spojrzenia. Wszystko!”.

Wieść o młodym aktorze z charyzmą krąży w środowisku. Reżyser Jerzy Jarocki proponuje Nowickiemu rolę Artura w Tangu Mrożka. Pracuje z nim nad każdym zdaniem, intonacją słów. Nowicki powie później, że Jarocki tresował go jak małpę. Ale zapamiętuje tę lekcję. Jarocki daje mu kolejną rolę w Procesie Kafki. Nowicki wykorzystuje szansę, zaczyna grać u najlepszych. Rok później, po roli w Popiołach Andrzeja Wajdy, jest w gronie najwybitniejszych aktorów młodego pokolenia. Mężczyźni mu zazdroszczą, kobiety za nim szaleją.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Paryskie salony romantyków (@paryskiesalonyromantykow)

 

 

Miłości Jana Nowickiego

Jan ma pojemne serce. Kobiet w jego życiu jest wiele. Tych ważnych – kilka. Wśród nich Barbara Sobotta, matka Łukasza. Poznali się latem 1970 roku na basenie Wisły Kraków. Nowicki ma już pierwsze sukcesy i sporo złamanych serc. Z wody wychodzi piękna dziewczyna, wielokrotna mistrzyni Polski w lekkoatletyce. Ma 35 lat. On ledwie skończył trzydziestkę.

To będzie matka mojego dziecka – mówi.

Zakochują się w sobie, ale o ślubie ani wspólnym mieszkaniu nie ma mowy, nawet gdy w lipcu 1973 roku rodzi się ich syn. Na świecie jest już inne, półroczne dziecko Jana – córka Sajana. Kręcił we Wrocławiu Anatomię miłości i poznał piękną absolwentkę historii sztuki, Irenę Paszyn. Drogi kochanków się rozeszły. Nowicki utrzymuje rzadki kontakt z córką. Gdy jego partnerką zostanie węgierska reżyserka Márta Mészáros, to ona będzie próbowała scalić rodzinę Jana. Zorganizuje nawet wspólne wakacje nad Balatonem dla niego i jego dzieci.

Łukasz Nowicki o ojcu Janie Nowickim

Łukasz z dzieciństwa pamięta głównie czekanie na ojca. Ma z nim niewiele wspólnych wspomnień. Pamięta, że razem wymyślali piosenki, gdy Jan wiózł go do przedszkola, i że dostał raz lanie, bo wziął z portfela ojca pieniądze, by bawić się w bank. Mieli też szczególną zabawę. Nowicki często przesiadywał w barze Vis-a-vis z przyjaciółmi: Skrzyneckim, Turnauem, Wajdą, Pilchem. Do stolika podchodził Łukasz, klękał przed Janem, całował go w rękę i mówił: „Kocham cię, mój dobry ojcze”. Koledzy chwalili wtedy Jana, że tak wychował syna, a on wyjmował z kieszeni pieniądze i nagradzał Łukasza. Potem śmiali się z tej zabawy. Jakie nauki dawał ekscentryczny ojciec synowi, gdy podrósł? Że mężczyzna powinien pachnieć dobrą wodą kolońską, mieć w domu cięte kwiaty w wazonie i zawsze płacić w restauracji za kobietę. I że wódka na Plantach z przyjaciółmi smakuje lepiej niż w ekskluzywnym lokalu, a plaży w Dębkach nie dorówna żadne Lazurowe Wybrzeże.

Po latach Nowicki w książce Piosenki czasem wiersze napisze:

Na dwóch fotografiach ojca i syna – dwa milczenia. (…) Gdy pierwszego dopadnie starość, a drugiego dojrzałość, ich serca biją do siebie w coraz boleśniejszym rytmie. Z uciążliwą świadomością, że na prawdziwą czułość przyjdzie czas wtedy, gdy jednego z nich zabraknie „do tanga”. „Kocham Cię synku. Chodź!”

Jan Nowicki, czyli Wielki Szu i jego romanse

Niektórzy uważają, że to jego rola życia. Mówisz: Jan Nowicki, myślisz: Wielki Szu. Gdy przychodzi propozycja roli, Jan dużo gra na Węgrzech, jest ulubionym aktorem reżyserki Márty Mészáros (wystąpił w ponad 20 jej filmach). I jej partnerem. Tworzą specyficzny związek. Starsza o siedem lat Márta zapewnia mu wolność. Wie, że tylko tak zatrzyma przy sobie przystojnego aktora. Poznają się we wrześniu 1975 roku. Ona szuka aktora do filmu Dziewięć miesięcy. Przyjeżdża do Polski. Wajda daje jej listę z nazwiskami kandydatów, na pierwszym miejscu Nowicki. Przyjaciółka zabiera ją na przyjęcie, na którym ma być 36-letni Jan. Márta skończyła 44 lata. Nie jest pięknością, która przyciąga wzrok mężczyzn.

„Pani przypomina kobietę, którą uczeń nieudolnie narysował kredą na płocie. Czy to możliwe, by ktoś taki mógł przyjść na świat?” – drażni się z nią Nowicki. Bezczelny, powinna się obrazić – myślą świadkowie rozmowy. Ona przygląda się z rozbawieniem.

Ewa Radziwiłowicz, przyjaciółka Márty, twierdzi, że połączył ich intelekt i seks. Márta, piekielnie inteligentna, imponowała Janowi. On ją pociągał i fascynował. Ale ich związek to nieustanna walka. Ponadtrzydziestoletnia relacja Márty i Jana kończy się w 2008 roku. Ona ciężko znosi rozstanie. „Jan nie potrafi kochać” – mówi z żalem. On nie zaprzecza:

Nie jestem mistrzem świata w miłości. Nigdy nie byłem.

Radziwiłowicz uważa, że poszło o starość. Nawet nie o jej starość, ale o jego. W Janie jest coraz więcej nieporadności. Obecność starszej od niego Márty potwierdza upływ czasu, przemijanie. Znają się zbyt dobrze, by coś mogło ich zaskoczyć. Jemu to ciąży.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez KORA (@kora_fanclub)

Pojawia się Małgorzata Potocka. Mieli kiedyś romans. Spotkanie po latach daje mu iluzję młodości, zakochuje się we wspomnieniu.

Gdy spotkałem Małgosię pierwszy raz, nie nadawałem się do miłości, byłem rozkochany w życiu – wyzna po latach.

– Miałem trzydziestkę, jeździłem po świecie jak oszalały, grałem w wielkich przedstawieniach”. Trzy dekady później decydują się reaktywować związek. Małgorzata akceptuje jego niezależność, nic nie narzuca, do niczego nie zmusza. Tworzy mu w domu na Żoliborzu azyl. Biorą ślub. Ale Jan źle znosi życie w Warszawie. Tęskni. Już nawet nie za Krakowem, ale za rodzinnymi stronami. Wyjeżdża do Kowala. W lipcu 2015 roku rozwodzą się. Jan angażuje się w nowe dzieło: buduje grób rodzinny. „Mężczyzna musi umieć po sobie posprzątać” – mówi.

Często myśli o starości i śmierci. Role, które wybiera, o tym opowiadają. Choćby Spirala. Krzysztof Zanussi scenariusz napisał z myślą o nim. Nowicki genialnie pokazał tam człowieka, który zawisł między życiem a śmiercią. Starości i odchodzeniu poświęcony jest również film Jacka Bławuta Jeszcze nie wieczór (2008 rok). Nowicki gra tam właściwie siebie. Ale jak! Gdy w Liczbie doskonałej Zanussi proponuje mu główną rolę, Jan odmawia: „To już nie jest pora moich możliwości”, tłumaczy. W końcu zagra tam żebraka z psem. Niby epizod, ale bez niego film nie miałby tej wymowy. Pod koniec życia często mówi, że nie jest już aktorem.

Po setkach ról spokój odnajduje w pisaniu.

To eleganckie zajęcie dla starszego pana. Ale nie będę nazywał siebie pisarzem, tylko człowiekiem, który napisał parę książeczek – kokietuje.

Uważa, że to, co pisze, jest błahe. Chciałby być jak Dostojewski, Schulz albo Myśliwski. „Dla mnie wyrocznią jest na zawsze Wiesław Myśliwski, który twierdzi, że pisanie nie jest z rozumu” – mówi Nowicki. Jest przekonany, że ostatnią miłością jego życia będzie literatura. Ale poznaje Annę Kondratowicz, która opiekuje się amatorskim teatrem w Kielcach. Spotykają się na przeglądzie teatralnym, gdzie Jan jest jurorem. Ona zostaje redaktorką jego książek. On się oświadcza. Przyjaciele lubią do nich przyjeżdżać. Ania tworzy dla Jana dom. Troszczy się o niego, kocha. Miłością, która nie oczekuje nic w zamian. „Takiego Janka nie widziałam w życiu – mówi Anna Seniuk, obserwując go z nową żoną. – Był delikatny, czuły”. To była miłość dojrzała, miała wyjątkową wartość. Jan mówił: to najlepsze, co mnie w życiu spotkało. Był szczęśliwy, że pod koniec życia dojrzał do miłości. Po jego śmierci Anna Nowicka nie ma sił na rozmowę. Mieli jeszcze tyle planów... Jan zmarł w nocy z 6 na 7 grudnia 2022. Przyjaciel Bartek Opania mówi: „Żył po swojemu i odszedł po swojemu”.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Michał Figurski (@michaufigurski)

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również