Wiele razy usłyszała, że ma talent. Wreszcie postanowiła wziąć te słowa sobie do serca. Joanna Brodzik właśnie wydała książkę. "Kalejdoskopy. Ból" mają pomóc nam przyjrzeć się sobie i swojemu życiu. I odpowiedzieć sobie na pytanie: A ty z jakiej jesteś bajki?
Kiedy po raz pierwszy poczułaś, że masz coś do opowiedzenia światu?
W piątej klasie szkoły podstawowej, gdy moja ukochana nauczycielka języka polskiego o najpiękniejszych niebieskich oczach, poprosiła, żeby napisać opowiadanie o Bożym Narodzeniu. I ja napisałam z perspektywy choinki – od momentu, kiedy rosła w lesie, do momentu, gdy została ubrana. Czytałam je potem na głos, a kiedy skończyłam, powiedziała "ty będziesz pisać". Potem w trzeciej klasie liceum podczas spotkania w Domu Harcerza czytałam swoje wiersze i Tomasz Raczek, który wziął mnie na bok powiedział: "masz piękną, plastyczną wyobraźnię. Jestem pewien, że będziesz uprawiać jakiś rodzaj sztuki". A kiedy publikowałam felietony, spotkana podczas pracy nad filmem "Nigdy w Życiu" Katarzyna Grochola tubalnie zagrzmiała: "Brodziu, ty pisz! Kocham Twoje pióro!" . Wzięłam sobie te wspierające słowa jak od trzech dobrych Wróżek głęboko do serca.
A skąd wzięła się u Ciebie pasja pisania?
Winowajczynią jest moja babcia Jadzia. To ona dużo mi opowiadała i czytała. Dzięki jej obecności i uważności na mnie, bardzo szybko nauczyłam się czytać, bo mając zaledwie 5 lat. A w wieku 7 lat czytałam już "Potop" i "Ogniem i mieczem". Mój wewnętrzny świat, rozwijany za pomocą słów i liter, rozkwitł we mnie bardzo wcześnie. Myślę, że gdybym straciła słuch, nie byłoby to tak bardzo bolesne, jak gdybym miała stracić tę krainę wyobraźni. To jest nieustanna zabawa mojego mózgu, ja nawet śnię beletrystycznie, jestem w wewnętrznej podróży, która trwa całą dobę. We mnie się cały czas pisze.
Zapisujesz swoje myśli?
Nie. Nie interesuje mnie moje "ja", a świat, którego jestem częścią. Ja żyję więcej niż jednym życiem.
Ale aktorka, którą jesteś również żyje wielokrotnie. Może być tym, kim chce.
To prawda, dlatego uwielbiam swój zawód. Jednak bycie aktorką to jest bycie osobą odtwarzającą, która gra tak, jak życzy tego sobie reżyser, operator, producent.. Pisarz ma wpływ na wszystko. Na dodatek spotkałam Marikę Krajniewską, która jest trenerką pisania. Stworzyłyśmy artystyczny team, w którym z dziką frajdą i wielką otwartością, uzupełniamy się wspierając i rozwijając swoje potencjały.
Podobno pisałyście ją przez kilka lat.
Tworzyłyśmy ten projekt przez osiem długich lat. "Kalejdoskopy. Ból", to dopiero pierwsza część z czterech książek, których jestem współautorką. To była długa podróż pełna porażek, upadków i wątpliwości.
Czemu tak się zawzięłaś?
Z mojego głębokiego przekonania, że to jest ta droga, którą chcę podążać. I tak już mam, że nawet jak jest największa depresja, bagno, ból, to w moim sercu na dnie czai się iskierka, w którą jak się dmuchnie, to ona rozpala się w ogień. I cieszę się, że jeśli chodzi o debiut w literaturze pięknej, to Joanna Brodzik lat 52, wyprzedziła Bernarda Shaw, bo on miał to za sobą w wieku 54 lat.
Jesteś świetną rozmówczynią, wyczuwasz ludzi. Trudno nie zauważyć, że „grzebanie w ludzkich duszach” to coś, co Cię bardzo interesuje.
Psychologia zawsze była mi bliska. Przez całe liceum współpracowałam z grupą para teatralną, która oprócz technik Grotowskiego, pomagających nam, młodym w dorośnięciu, miała też inną misję. Jeździliśmy do ośrodków uzależnień Monar i dramą pracowaliśmy z ludźmi, którzy byli tam na odwyku. Dla mnie naturalnie było, jak dostałam się do Akademii Teatralnej, że wezmę też drugi kierunek - zapisałam się na wydział psychologii na Uniwersytet Jagielloński. Dziś tyle mówi się o samorozwoju, a ta wewnętrzna droga towarzyszyła mi już wtedy.
W międzyczasie skończyłaś też szkołę z zakresu psychologii biznesu.
Mam też za sobą wiele przeprowadzonych rozmów, w których korzystam z narzędzi trenerskich jak choćby aktywne słuchanie, czyli całkowite skupienie się na flow pomiędzy rozmówcami, nie ocenianie i otwarte przyzwolenie na dialogowanie z odmienną od mojej perspektywą. Książka "Kalejdoskopy. Tom I Ból" to próba dekonstrukcji stereotypów, w których funkcjonujemy, przeniesienia postaci z bajek do współczesności…żeby za pomocą narzędzia, jakim jest cykl powieściowy, każdy mógł przyjrzeć się sobie i swojemu życiu. I odpowiedzieć sobie na pytanie: A ty z jakiej jesteś bajki?
Gdy czytałam "Kalejdoskopy…" przyszła mi na myśl książka "Biegnąca z wilkami" Clarissy Pinkola Estes.
Brawo Ty! Od tego się zaczęło!!! Sięgnęłam po nią w trudnym dla siebie momencie - drugi raz, ale już jako dojrzała kobieta.
Dlaczego to zrobiłaś?
Ta wyjątkowa pozycja zaprasza do zadania sobie pytań tu i teraz: kim jestem jako kobieta, matka, partnerka i czego pragnę dziś? Czego potrzebuję? Jak się czuję? Czy powinnam malować ten przysłowiowy biały płotek aż do śmierci i nie chcieć niczego dla siebie? Czy mam prawo sygnalizować, że potrzebuję bliskości, sensualności, żeby ktoś się mną regularnie zachwycał, żeby mnie wspierał w rozwoju? Czy chcę moje "motyle skrzydła" wpychać do kieszeni, żeby nie wyglądały na większe albo bardziej kolorowe? Wzruszam się, gdy czytam fragmenty "Biegnącej z wilkami" o tym, że dziewczynce odrastają ręce – symbol dorastania, dojrzałości, sprawczości - żeby wydostać się z formy, ze schematu. To był taki moment, kiedy uświadomiłam sobie, że chcę jako twórczyni rozwijać przestrzeń dla kobiet, mężczyzn i osób, które w tych tożsamościach się nie mieszczą. Chcę dmuchać innym w skrzydła!
Czy w książce są wątki autobiograficzne?
Jak powiedział Szekspir "kradnę skąd mogę". Można przeżyć życie bez ani jednej refleksji. A mnie kręci to, żeby być w nieustannym nasłuchu, skąd przyjdzie następna inspiracja, znak, rozwiązanie.
Czy Ty przepracowałaś już swoje traumy?
Mam 52 lata i bardzo się napracowałam(śmiech) Oczywiście są obszary, nad którymi wciąż się pochylam. Na przykład za chwilę, bo podczas premiery mojej książki - 14 maja, będę znów musiała udowodnić, że nie jestem tzw. "wielbłądem".
Co masz na myśli?
Myślę, że świat spodziewa się po mnie co najwyżej poradnika, jak w trzy dni w lotosie, albo na głodówce być szczęśliwym w życiu.
Ile razy w życiu byłaś tzw. wielbłądem?
Pozwól, że wyliczę kilka. Jako nieślubne dziecko, bękart, przedmiot skandalu w małym miasteczku w 1973 roku, sięgnęłam po swoje marzenia i dostałam się do Akademii Teatralnej w Warszawie. Po drodze nikt nie wierzył, że z ważącej 90. kilogramów dziewczyny, wyjadającej z barku dziesięć czekolad naraz, mogę zmienić się w piękną kobietę. A półtora roku później usłyszałam w szkole teatralnej, że jestem tak piękna, że nie mogę być zdolna i inteligentna. I kolejny wielbłąd – Kasia z serialu "Kasia i Tomek" - bo przecież nie jestem blondynką, tylko zagrałam blondynkę.
Aktorka – wiesz co myślą o tym zawodzie np. mężczyźni?
W ponad 160 językach wyraz aktorka i panna lekkich obyczajów oznaczają niemal to samo…To cholernie krzywdzące… Jest jeszcze mój osobisty "wielbłąd". Kiedy podejmuję decyzję po wielkim sukcesie serialu "Magdy M", że znikam, by zająć się moimi synami, których przez siedem lat wyprowadzam z wcześniactwa i wielki świat zamieniam na troski codzienności. Słyszę, że już się skończyłam. że zmarnowałam swój potencjał. I czuję wdzięczność, za brzmiące w moich uszach przysłowie Babci Jadzi: "Psy szczekają, karawana jedzie dalej".
Twoi synowie Jan i Franciszek mają dziś po 17 lat. Jak Wam się układa ta matko – synowska relacja?
Jak mówi jeden z moich synów: "Bez obecności adwokatów, nie odpowiem na to pytanie!" (śmiech)A, oczywiście zupełnie obiektywnie rzecz biorąc, są absolutnie wyjątkowi. Bardziej obiektywna jestem tylko wobec mojego psiego synka Karmela.
Nie upubliczniasz ich wizerunku, nigdy tego nie zrobiłaś.
Wychodzę z założenia, że kiedy osiągną pełnoletność, sami o tym zdecydują. Prywatność traci się tylko raz. Wiem o tym najlepiej…
Na jakim etapie życia teraz jesteś?
Jestem w transformacji menopauzalnej, w kontestowaniu plusów i minusów, tego magicznego, choć obarczonego ogromem krzywdzących stereotypów momentu. Cieszę się, że mogę rozmawiać o tym z ludźmi w swoich podcastach: ze specjalistami od hormonów, od diety, sensualności, postmenopauzalnego "piku" twórczego. Mocno czuje ze moment w którym jestem, to nie czas przekwitania, tylko owocowania. A poza tym mam perspektywę na naprawdę spektakularną starość!(śmiech).
Wywiad ukazał się 28 kwietnia 2025 r. w dwutygodniku „Show”.