Las to dla nich teatr z zawsze zaskakującą puentą. Ale też bezpieczny pradawny dom. Człowiek jest tu gościem u ptaków, zwierząt, drzew, tak uważają trzy "leśne" kobiety: Eliza, Beata i Edyta. Pracują w lesie, ale dla nich to znaczy więcej niż zawód. W borach i na bagnach czują się u siebie. A kontakt z przyrodą uznają za pasjonującą relację.
Eliza Gmyz, podleśnicza w leśnictwie Tarnowola (Nadleśnictwo Józefów, Puszcza Solska), absolwentka Wydziału Leśnego Akademii Rolniczej w Krakowie. Jest szóstym w rodzinie pokoleniem leśników, ale pierwszą kobietą, która pracuje w terenie. Koledzy mówią, że patrzy na las kobiecym okiem. Czyli jak? Uwaga: wiosna w rozkwicie, teraz w przyrodzie panuje miłość! Las od świtu kipi od zalotów. Wschód słońca, zmiana warty z nocnej na dzienną. Ciszę rozsadza świergot. Odzywają się ptaki, jakby ktoś włączył dźwięk. "To ten moment, który zapiera dech w piersiach" - mówi Eliza Gmyz, "Światło miękko wnika między drzewa. Opadają mgły, las przestaje być tajemniczy, staje się przyjazną gadułą." Eliza może opowiadać o lesie godzinami. Nosi go we krwi, jej rodzina, to leśnicy od pokoleń. Pradziadek był Dyrektorem Rejonu Lasów Państwowych w Leżajsku. Nie poznała go, ale ma pamiątkę: jego indeks z Politechniki Lwowskiej - "Oddział Lasowy", z ocenami wpisanymi kaligrafią. Stoją za nią także pokolenia kobiet lasu. Mama pracowała w dyrekcji Roztoczańskiego Parku Narodowego, babki i prababki były żonami leśników. Eliza wychowała się w leśniczówce dziadków na Krugliku. Babcia Maria uczyła ją o leśnych cudach. "Umiała zagospodarować wszystko, co dawał las - wspomina Eliza. - Maliny, jagody, grzyby, zioła. Pamiętam jej błysk w oku, gdy wiosną zbierała dzwonki na łące." Eliza sama gospodaruje dziś w leśniczówce w Tarnowoli. Siedziba jej leśnictwa to zabytkowy budynek wśród starych drzew. Grube ściany z kamienia dają chłód w upały. Jej misja? Przenieść tu tradycje, które zna z dzieciństwa. "Dziś leśniczówka nie jest już tak ważnym punktem w społeczności lokalnej jak kiedyś, ale chciałabym by nadal stanowiła dobre sąsiedztwo. Na podwórku rosną kasztanowce, od lat dzieci ze szkół przychodzą tu na kasztany. To drobna tradycja, która łączy ludzi z naturą. Sadzę wokół domu kwiaty, moje córki ganiają tu na bosaka po kałużach... Ale leśnictwo to dla mnie także patriotyzm, las bywał przecież teatrem wojny. Nasza Puszcza Solska to ogromny kompleks. Ukrywali się tu partyzanci, dziadek opowiadał mi o tym na schodkach leśniczówki. Cieszy, że córki widzą mnie czasem w mundurze na ważnych uroczystościach. Z dumą zapinam guziki z orzełkiem, mundur, to zaszczyt i odpowiedzialność." Dziś Eliza chce przybliżać ludziom las jako wielki teatr natury, ale też pokazać codzienną pracę leśnika. Na profilu facebookowym nadleśnictwa zamieszcza zdjęcia zalanej drogi, roztopów, pierwszych zawilców. „Wiosna u nas zachwyca jak nigdzie!” - mówi z błyskiem w oku. Jej opowieść działa na wyobraźnię...
Wiosną w lesie wszystko co żyje, przygotowuje się do wydania na świat potomstwa. W maju i czerwcu trwają parkoty, czyli okres godowy dla zajęcy. Młode lisy biegają po polach, można spotkać lochy z pasiakmi. Zieleń intensywnieje, zaczyna się okres bujności i wzrostu a dla leśników czas wzmożonej pracy, sadzenia najmłodszego pokolenia lasu. " Las nas uczy pokory", mówi pani podleśniczy, "na efekty trzeba cierpliwie poczekać, chociaż tempo pracy przyprawia niekiedy o zawrót głowy." Po dniu pracy ma pajęczyny na kurtce, spodniach i we włosach a spodnie pozadzierane od jeżyn. Lubi swój służbowy strój w leśnym kolorze, ale czasem wzdycha z żalem, że kolorowe sukienki wiszą w szafie prawie nieużywane. Cena za marzenie: pragnęła pracować w lesie. Do niedawna był to zawód uważany za męski. Eliza obala stereotyp - daje sobie radę. Nie raz ugrzęzła w błocie, musiała poznać świat przewoźników drewna, zmierzyć się z trudnościami terenu, zabrać głos w dyskusji. Las niejest oczywisty, często wymaga dialogu. Koledzy śmieją się, że ma inny sposób kodowania, patrzy na las kobiecym okiem: dostrzega szczegóły, zapamiętuje miejsca związane z emocjami. Gdzie ta dzika parowa? Tam, gdzie ostatni śnieg spadł z sosen, w słońcu wyglądał jak sypki brokat. Takich chwil nie zapomina! Na początku tłumaczyła przewoźnikom jak dojechać do miejsca, gdzie czeka drewno: " Wie pan, przy tej krzyżówce, gdzie stoi stara dziuplasta brzoza." On na to, że sto razy był w tym lesie a brzozy nie zauważył... "Niech pan czeka na mnie przy szlabanie". Jadą razem i rzeczywiście - jest brzoza. Piękna, dziuplasta. Ale fachowy opis: „druga linia w prawo od szlabanu” też się przydaje i Eliza stosuje go równie często. To dowód na to, że praca w lesie jest połączeniem konkretu i wrażliwości. "Widzę, że wielu ludzi mijają las obojętnie, wydaje im się nudny jak płot sąsiada" - mówi z żalem Eliza. - Nic bardziej mylnego! Dla mnie las to zmysłowy spektakl. Dźwięki: szeleści runo, błoto chlupie pod butami, koncerty głuszca na wiosnę a jesienią rykowisko jeleni. Natura umie budoważ nastrój. Z pięknego słonecznego młodnika wchodzisz w jedliny - robi się ciemno, chłodno, groźnie. Zapachy: las nocą wyostrza zmysły, czuć drzewa, mech, po deszczu pachnie ciepła ziemia. Za chwilę będą się czerwienić poziomki. Piękny czas, proste rzeczy. „Dla mnie to kontakt z korzeniami – mówi Eliza. "Prastara więź z naturą, która zawsze będzie działać kojąco. Nie obiecam, że każdy kto wejdzie do lasu, natychmiast przeżyje wielką przygodę. Ale las odwdzięcza się za zainteresowanie. Zapach, cisza, podmuch wiatru na policzku... to skarby, na które warto się otworzyć."
Ciąg dalszy tekstu w czerwcowym wydaniu magazynu "Twój Styl".