"Rozstaliśmy się pół roku temu, ale moja eks wciąż nie chce tego zaakceptować i nie daje mi żyć. Pisze, dzwoni, "przypadkowo" wpada na mnie na mieście. Czuję się, jakbym miał stalkerkę. Nie wiem, jak się od niej uwolnić i zaczynam się bać, że jej zachowanie zrujnuje mój nowy związek".
Magda twierdziła, że zakochała się we mnie już po jednym wspólnym wieczorze. Nie powiem, pochlebiało mi, że tak piorunująco działam na kobietę. I to jeszcze taką – piękną, samodzielną, dyrektor artystyczną w dużej agencji reklamowej, z własnym domem. Poczułem pierwszy raz w życiu, że ktoś o mnie tak bardzo zabiega i dba. Gdy byłem na urlopie nad morzem, Magda potrafiła przejechać 350 km, żeby spotkać się ze mną na 4-5 godzin i wrócić, bo na rano miała zaplanowane spotkania w firmie. Potrafiła w środku nocy wyciągnąć mnie do lasu, żeby wypić szampana pod gwiazdami, albo niespodziewanie zamawiała apartament w super hotelu i spędzaliśmy tam noc na szalonym seksie. Była spontaniczna i trochę szalona. Czułem się jak na filmie!
Po kilku miesiącach sielanki okazało się, że istnieje także druga strona medalu. Kontrolowanie, zazdrość, totalny brak zaufania. Robiła mi nagłe najazdy na dom i biuro, bo ubzdurała sobie, że podrywa mnie koleżanka. Sceny zazdrości były epickie – ze spaleniem mojej koszuli na grillu włącznie. Bo jakoby pachniała inną kobietą – a w rzeczywistości opryskał mnie zamontowany na drzwiach odświeżacz w toalecie w jakiejś knajpie. Ta koszula to już było dla mnie za dużo. Zerwałem z nią niemal równo po roku znajomości. I wtedy zaczęła się jazda bez trzymanki.
Najpierw były telefony i sms-y, nawet po kilkadziesiąt dziennie. Do tego maile na prywatną i służbową skrzynkę. Magda pisała, jak bardzo się mylę, jak wspaniałe nam zaplanowała życie, przekonywała, że powinniśmy nadal się spotykać, bo jesteśmy dla siebie stworzeni. Gdy na nic nie reagowałem i ją zablokowałem, zaczęła zmieniać karty w telefonie. Tydzień po zerwaniu wparowała do mnie do domu z tortem – na rocznicę. Zamknąłem jej drzwi przed nosem. Zostawiła tort na wycieraczce.
Wydzwaniała do moich przyjaciół, żeby na mnie wpłynęli, bo się mylę (wszystkich przeprosiłem i poprosiłem, żeby ją poblokowali). Zostawiała mi listy wetknięte w drzwi i pod wycieraczki samochodu. Zacząłem się czuć jak Michael Douglas w tym starym filmie "Fatalne zauroczenie". Magda pokazała mi go, kiedy jeszcze byliśmy razem. Jest tam scena, w której Glen Close, grająca odrzuconą kochankę, gotuje królika córki Douglasa. Magda strasznie się wtedy śmiała i mówiła, że dobrze, że nie mam kota – ani zamiaru jej zostawić. Wtedy mnie to śmieszyło. Teraz… przechodzą mnie ciarki.
Uspokoiła się trochę po pierwszym miesiącu, gdy zagroziłem, że naślę na nią policję. Przez kolejne dwa, trzy ograniczała się do dzwonienia. Po czterech zrobiłem błąd i wrzuciłem na instagrama zdjęcie z Judytą, moją nową dziewczyną. Magda znalazła ją na Facebooku i napisała do niej jeszcze tego samego dnia. Że staje na drodze prawdziwej miłości, że jestem tylko jej, że ma uważać, bo to się źle dla niej skończy. Musiałem przekonywać Judytę, że nic mnie z Magdą już nie łączy. Na razie mi uwierzyła, ale widzę, że kończy się jej cierpliwość, bo Magda nie odpuszcza.
Dwa tygodnie temu po raz trzeci w ciągu miesiąca "przypadkowo" wpadła na mnie pod moim biurem. Wystrojona jak na sylwestra. Za pierwszym razem byłem zaskoczony i chwilę z nią rozmawiałem, ale zachowywała się, jakbyśmy nigdy nie zerwali, chciała się umawiać na kolację. Tym razem nie dałem jej dojść do słowa. Uciekłem po prostu.
Jak się uwolnić od eks? Uważam, że Magda potrzebuje terapii – ale przecież nie zaciągnę jej na siłę do psychologa… Poszedłem więc pogadać ze znajomym prawnikiem. Być może znalazł rozwiązanie – mam nadzieję, że skuteczne. Napisał w moim imieniu pismo do Magdy z wezwaniem do zaprzestania nękania (okazuje się, że jest na to "paragraf"). I na razie wszystko ucichło. Ale ja i tak oglądam się przez ramię, gdy wychodzę z domu do samochodu albo po pracy z firmy.