Społeczeństwo

Toksyczni ludzie: instrukcja obsługi. Psychoterapeutka mówi, jak ich rozpoznawać i unieszkodliwić.

Toksyczni ludzie: instrukcja obsługi. Psychoterapeutka mówi, jak ich rozpoznawać i unieszkodliwić.
Jak rozpoznać toksycznych ludzi?
Fot. iStock

Relacja z toksycznymi ludźmi zawsze boli, dlatego psychologowie radzą: uciekaj. Ale toksyczne osoby bywają naszymi krewnymi lub szefami. Musimy być z nimi w kontakcie. Jak wyrwać żądło toksycznej osobie, by nie mogła nas ranić, pytamy psychoterapeutkę Martę Mauer-Włodarczak.

Cechy toksycznych ludzi. Jak rozpoznać toksycznego człowieka?

PANI: Dla jednych to kłamca i seksoholik, dla innych malkontent. Dla mnie żywą trucizną jest narcyz i krytykant. Kto naprawdę jest toksyczny?

Marta Mauer-Włodarczak: Każda z wymienionych osób może taka być. Różnimy się w ocenach, ponieważ mamy różne doświadczenia z przeszłości. Za toksyczne uznajemy te zachowania, które przypominają nam o czymś, z czym jako dzieci lub młodzi ludzie nie umieliśmy sobie poradzić. Cierpieliśmy i nie mogliśmy się obronić, bo problem toksyczności wiąże się zwykle z osobami, które mają nad nami władzę: rodzicami, autorytetami, szefami, ważnymi dla nas osobami.

Ale z tego by wynikało, że większość wad jest trująca. A kto jest bez wad?

Mamy wady, ale jeśli ktoś nam mówi: „Przeszkadza mi to, co robisz, krzywdzisz mnie”, większość z nas jest gotowa wysłuchać, uznać, przeprosić. Dopiero kiedy nie umiemy przyznać się do błędu, gdy zostawiamy skrzywdzoną osobę z bólem, który jej sprawiliśmy – dla tej osoby jesteśmy toksyczni. Kłamca zamiast przeprosić, mówi: „Gdybyś mnie nie wypytywała, nie dociskała, nie musiałbym oszukiwać”. Złośliwy krytykant na nasze wyznanie „Twoje uwagi mnie bolą” – odparowuje: „No to już bezczelność, chciałabyś bezkarnie popełniać błędy?”. Oczywiście to prawda, że łatwo jest etykietować: „Co za trujący typ, ja nic złego nie zrobiłam, on ma problem, nie ja”. To nie tak: problem mają obie strony. Toksyczna osoba to ktoś, kto przekracza nasze granice. Ale my z jakiegoś powodu nie stawiamy tamy, pozwalamy na to przekraczanie.

Z jakiego powodu pozwalamy na przekraczanie granic toksycznym ludziom?

Miałam pacjentki, które próbując żyć po swojemu, słyszały: „Serca nie masz”, „Zły z ciebie człowiek”, „Co z ciebie za córka?”. I kiedy potem pada: „Co z ciebie za przyjaciółka/żona/matka?”, uruchamia się stary mechanizm, czują się tak samo. Nawet próbują stawiać granice, ale wystarczy ostrzejsza reakcja, a już się wycofują: „Nie denerwuj się, nie to miałam na myśli”, „Już dobrze, zrobię tak, jak chcesz”. Zaprogramowane w dzieciństwie, starają się zrekompensować agresorowi próbę zastopowania go. Bo zareagował złością.

Toksyczność zawsze wiąże się z agresją?

Polega na przekraczaniu czyichś granic, a to jest zachowanie przemocowe. Jeśli ktoś manipuluje, żeby wzbudzić poczucie winy, jeśli poniża, żeby poczuć się lepszym – tak, to są formy przemocy.

A co z wampirami energetycznymi?

Tak najczęściej nazywamy osoby, które nie czują, że mają dość siły, by zmienić swoją sytuację. Uczą się czerpać korzyści z poczucia nieszczęścia i bezradności, bo w nich zyskują potwierdzenie, że mają prawo brać od innych. Jest mi tak źle, że inni powinni mi coś dać. Ludzie w ich otoczeniu wypalają się, próbując im pomóc na rozmaite sposoby. Bez końca i bez efektu; takie osoby nie wykorzystują szansy. Mówią: „Tobie to dobrze, ja też bym chciała, ale mnie się nie uda”, „Ty to masz szczęście, nie to co ja”. To nie jest toksyczność agresywna wprost, przekroczenie granic polega na tym, że ktoś używa nas do regulowania własnego nastroju, podłącza się pod nas jak komar po świeżą krew. Rości sobie prawo do naszego czasu, naszej uwagi, a my mamy problem ze złapaniem oddechu. Kiedy spróbujemy postawić granicę, wejdzie w rolę ofiary: „Mogłaś powiedzieć wcześniej, że masz mnie dość, myślałam, że się przyjaźnimy”. I wiele z nas się wycofuje: „Ależ oczywiście, że jestem twoją przyjaciółką, przepraszam, mam zły dzień”.

Instrukcja obsługi toksycznych ludzi

Co powinniśmy robić w przypadku naruszenia naszych granic przez toksyczną osobę?

Powinniśmy …utrzymać postawioną granicę. Powtórzyć: „Jestem ci życzliwa, ale mam poczucie, że nie potrafię ci pomóc”. Cechą wspólną osób toksycznych jest to, że czegoś od nas potrzebują. Karmią się naszymi reakcjami. Kiedy mówimy „stop!” – dźgają mocniej.

Aż toksycy poczują, że nie mamy im nic do zaoferowania. Wtedy się wycofują.

Ale my często musimy pozostać w kontakcie w toksycznymi osobami. Są naszymi szefami, współpracownikami, klientami. Starajmy się, by był to właśnie kontakt, nie wchodźmy w relację – to moja rada. Nie otwierajmy się, nie dawajmy szansy. Mam wiele pacjentek, które uwikłały się w relację z toksycznymi zwierzchnikami. „Przyniosłem ci kwiaty, bo jesteś taka piękna”, mówił szef. I one te kwiaty przyjęły, dając zielone światło, wchodząc we flirt, z którego trudno było się wycofać, bo szef reagował złością, a one bały się stracić jego akceptację albo pracę. A relacja z ludźmi toksycznymi zawsze boli, zawsze wyjdziemy z siniakami.

Jak odciąć się od toksycznych ludzi?

Jak zablokować toksyczną relację?

„Piękne kwiaty, ale nie wezmę ich, postawmy je tu w biurze, niech wszystkim pachną. Zależy mi na profesjonalnych stosunkach z tobą”, szefie. Nawet zaburzony zwierzchnik jest w stanie to uszanować, dostał jasny komunikat: „Tu są moje granice”. Jest prawdopodobieństwo, że współpraca się ułoży. Jeśli mamy do czynienia z kimś krytykującym, poniżającym, kto chce pokazać „ja tu rządzę”, przy pierwszym komentarzu mówmy: „Nie życzę sobie, żebyś mówił do mnie w ten sposób. Proszę nie podnosić głosu”. Ale jeśli mamy w sobie pragnienie akceptacji, to trudno nam tak zareagować wobec osób, które mają władzę. Ostre słowa nas zaskakują. Reagujemy nerwowym śmiechem, próbujemy obrócić sytuację w żart w nadziei, że agresor przestanie kopać. Albo chodzimy na paluszkach i stajemy po jego stronie, może nas polubi? To błąd. Ludzie którzy akcentują swoją siłę, szanują siłę, nie słabość.

Toksyczni ludzie - książka

Jeśli toksyczni ludzie cenią siłę, to może skuteczne będą ostre riposty? Autorka książki „Toksyczni ludzie” Lillian Glass radzi odpowiedzieć osobie, która nas obraża: „Czy nigdy nie męczy cię własne towarzystwo?, „Cokolwiek cię gryzie, musi cierpieć na niestrawność”.

Czasem robimy założenie, że osoby toksyczne są podszyte strachem, ale nie zawsze tak jest. Możemy sobie pozwolić na złośliwą ripostę, tylko jeśli mamy przekonanie, że poradzimy sobie z konsekwencjami. Bo to może być próba sił, po której zostanie jeden zwycięzca. Znam przypadek, że podwładny poszedł na taką wojnę i doprowadził do odejścia szefa po wielomiesięcznej wyczerpującej walce. Ale był człowiekiem zdeterminowanym, skupionym na celu, świat emocji właściwie dla niego nie istniał. Większość z nas w pewnym momencie ugina się pod ciężarem ciosów albo gdy wygrywamy, zaczyna nam być żal przegranego. Dlatego dla mnie te przykłady ripost nie brzmią jak rozwiązanie problemu. Lepszym wyjściem jest stawianie granic: „Twoje uwagi są dla mnie nieprzyjemne i przeszkadzają we współpracy. Pohamuj się, proszę”.

Nie wchodzić w dyskusję to dobra rada na radzenie sobie z toksycznymi ludźmi?

Tak, kiedy współpracownik nie dotrzymuje terminu, a potem atakuje, wyjmijmy umowę i pokażmy mu datę. Bądźmy rzeczowi, konfrontujmy z faktami. Trudni klienci czasem próbują nas wciągać w dywagacje: „Jak to, nie ufasz mi, jak możesz po tylu latach współpracy?”. Odpowiedzmy: „To nie kwestia zaufania, tylko terminu. Nie tłumaczmy się i nie łagodźmy komunikatu.

Niektórzy z nas potrafią sobie radzić z toksycznymi osobami, wyrywają im żądło, rozmontowują konflikty. Jak oni to robią?

Nie biorą do siebie ostrych słów i są skupieni na celu. Trudną osobę trzeba rozbroić, to jest zwycięstwo. Nie są zaskoczeni wrednymi tekstami, są na nie przygotowani i traktują toksyka jako osobę zaburzoną. Dlatego nie wchodzą w polemikę, tylko przeprowadzają swój plan. Ale to nie jest łatwe i dostępne dla wszystkich. Takie osoby mają doświadczenie, kursy negocjacji za sobą.

Nie możemy z tych wskazówek skorzystać wszyscy? Nie bierz słów toksycznego typa do siebie, jego złośliwość mówi o nim, nie o tobie. Wysłuchaj i powiedz: „Rozumiem, ale teraz wróćmy do meritum”.

Ta rada nie pomaga, gdy mnie boli. Na poziomie racjonalnym mogę ją przyjąć. Ale zostałam źle potraktowana, moja praca została odrzucona. Cierpię. Dlatego to nie jest rada uniwersalna, tylko dobra wskazówka dla kogoś, kto już ma wysokie poczucie własnej wartości, szanuje siebie i potrafi stawiać granice. Jemu nie zależy na opinii narcystycznego kierownika, ma pracę do wykonania i tyle. Z tymi, którym zależy, jest inaczej. Mam wiele klientek, które na pamięć znają komunikaty asertywności, ale nadal nie są asertywne. Mówią „Skupmy się na celu, wróćmy do sprawy” i spuszczają oczy. Tego poczucia „niech sobie gada, sama wiem, ile warta jest moja praca” nie osiąga się przez wyuczenie formuły. Muszę zauważyć, że moje granice są nieszczelne, w moim płaszczu są dziury. Nabyć przekonania, że nikt nie ma prawa mnie poniżać. Że ja mogę mu nie pozwolić.

Jak nabrać przekonania, że nikt nie może mnie poniżać?

W terapii szukamy pierwszej automatycznej myśli, po której zaczynamy ulegać: „Może za mało się staram?” albo: „Znowu zawiodłam”. Jeśli odkryję, kiedy się uruchamia (np. zawsze w sytuacji krytyki), mogę podjąć dyskusję wewnętrzną: czy zgadzam się z tym, co słyszę? Czy autorytet ma rację? Bo może się nie zgadzam, nie zawiodłam, przeciwnie, robię, co do mnie należy. Dla mojej mamy byłam nie dość dobra, ale dla samej siebie – wystarczająco. Nie skupiam się już na swoich emocjach, zaczynam widzieć okoliczności, powody, dla których szef tak do mnie mówi, a także cel przed sobą. I wtedy rzeczywiście mogę powiedzieć: „Rozumiem, szefie, że masz zastrzeżenia, ale wróćmy do konkretów: co chciałbyś zmienić?”. Słyszałam kiedyś rozmowę: klient pełen pretensji krzyczał, pomstował, a rozmówca postawił granice, okazując mu… współczucie. „Rozumiem, że cię boli, że praca nie jest dopięta, naprawdę współczuję. Ale poradzimy sobie, wróćmy do meritum”.

A jeśli mamy do czynienia z psychopatą?

Potocznie psychopatą nazywamy osobę, która celowo chce kogoś ranić. Teraz w psychologii zastępujemy pojęcie psychopaty osobowością antyspołeczną: to najczęściej ludzie, którzy chcą osiągnąć swój cel i nie zwracają uwagi na innych. Traktują ich bez empatii, mogą nie rozumieć, że ktoś ma chore dziecko albo w ogóle potrzeby pozazawodowe. Uważamy, że są toksyczni. Ale oni szanują osoby, które stawiają granice. Z takim szefem można się dogadać, bo jemu zależy na efekcie. Mogę powiedzieć: „Pamiętam o terminie, a ty pamiętaj, że jestem też mamą, nie ukrywałam tego, gdy się zatrudniałam. Będziesz miał raport w poniedziałek w mailu. Możesz na mnie liczyć” – tak zyskujemy szacunek antyspołecznych osobowości, dla których zadania liczą się bardziej niż ludzie. Celowo chcą gnębić zazwyczaj osobowości z mieszanką zaburzeń borderline i narcystycznych. Manipulują, mszczą się, żeby obniżyć lęk, poniżają, żeby poczuć się lepiej. Jeśli biorą nas na celownik, lepiej zerwać współpracę. Jednak nigdy nie odchodźmy bez próby rozmowy: „Nie mogę pracować, kiedy poniżasz mnie przy zespole. Musimy to wyjaśnić, bo jeśli sytuacja się powtórzy, złożę wymówienie. Jak to wygląda z twojej perspektywy?”. Zdarza się, że szef odpowie: „Masz rację, miałem fatalny dzień, przeproszę cię przy wszystkich, bo to ci się należy”. Wcale nie jest toksyczny, tylko sfrustrowany. Gdyby zareagował agresją lub manipulacją, to sygnał: nie mamy czego szukać w tej firmie.

Toksyczni ludzie w pracy

Znajoma miała wspaniałą szefową. Przyszła nowa i w trzy miesiące zespół się zmienił. Ludzie, którzy wcześniej szanowali się i współpracowali, teraz na siebie donosili. Można być toksycznym pod wpływem otoczenia?

Słynny eksperyment Stanleya Milgrama pokazał, jak życzliwi ludzie zmieniają się w katów rażących innych prądem, bo są posłuszni wobec autorytetu. Są okoliczności, kiedy będziemy toksyczni dla innych. By do tego nie doszło, trzeba uwolnić się od potrzeby zasługiwania na akceptację ludzi mających władzę. Ona wyłącza myślenie, sprawia, że nie zadajemy sobie pytań: Czy się z tym zgadzam? Czy to jest słuszne? Jestem w stanie powiedzieć „nie”? Z eksperymentu Milgrama odeszły osoby, które wcześniej decydowały się na sprzeciw. W życiu jest tak samo. Trzeba stawiać granicę, a potem jej bronić. Z czasem nabieramy wprawy. 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również