Przemoc finansowa rządzi się prostą regułą: kto zarabia, ten rządzi. A często jest to mężczyzna. Przemocy finansowej nie widać, ale potrafi zniszczyć związek. Zależność finansowa od partnera upokarza kobietę, obniża samoocenę. A przecież prócz pieniędzy ona wnosi inne wartości: dba o rodzinę, prowadzi dom, wychowuje dzieci. Tylko że za to złotej karty kredytowej się nie dostaje.
Spis treści
22% kobiet w Polsce nie ma własnych dochodów. 17% Polaków uważa przemoc ekonomiczną w rodzinie za zjawisko powszechnie spotykane. 1% przemocy ekonomicznej w ogólnej liczbie przypadków przemocy w rodzinie odnotowanych oficjalnie przez policję w ubiegłym roku. Problem jest poważny, ale zjawisko wciąż pozostaje „niewidzialne”.
Informacja w sklepie „Płatność tylko kartą” to dla nich zła wiadomość. Większość używa wyłącznie gotówki, dostępu do konta i kart bankowych nie mają. Znają tanie bazarki i second-handy, potrafią zrobić obiad za siedem złotych. Mąż wydziela 50 zł dziennie, ale to musi wystarczyć na ubrania, owoce, podpaski, jedzenie dla psa, potrzeby dzieci. Niektóre się buntują, większość nie. Nie protestują, podpisując dokumenty rodzinnej firmy, w której niby są zatrudnione, choć nie dostają grosza z zysków. Przełykają uwagi: „beze mnie byłabyś nikim” albo „uważaj, bo zakręcę kurek”. Nie decydują o wakacjach, bo sponsorem jest on. Proszą o pieniądze na sukienkę. A kiedy on odchodzi, zostają na lodzie. W gorszej wersji: z jego długami, kredytem, upadłym biznesem. Miesiącami zabiegają o zaległe alimenty. Wyzyskiwane, na oczach dzieci cierpią i milczą. Bo jednak to on płaci za korepetycje syna, obozy córki. Przemoc ekonomiczną obok fizycznej, psychicznej i seksualnej uznano za przestępstwo, a Konwencja Stambulska nakazuje wprowadzić wymóg jej karania do aktów prawnych.
54 procent Polek nie ma pracy (dane GUS na koniec 2021 r.). Część straciła etat czy kontrakt z powodów od siebie niezależnych. Nie można powiedzieć: nie chcą pracować, są niezaradne, ale niektórzy mężczyźni dają sobie prawo do okazania wyższości partnerkom, które znalazły się w takiej sytuacji. Aldona (34 lata) dostaje od męża 200 złotych na tydzień. Za tyle prowadzi dom. Na szczęście nastoletnia córka jest oczkiem w głowie taty, więc on płaci za jej ubrania, gadżety. Aldona dostała wypowiedzenie na początku pandemii. „I tak zarabiałaś grosze, lepiej siedź w domu, więcej pożytku będzie” – usłyszała od męża, który ma warsztat samochodowy i zarabia dużo. Zgodziła się, nie chciała pogarszać atmosfery w domu. Myślała, że sytuacja jest chwilowa, ale w niej utknęła. Kiedy powiedziała: „Wydzielasz mi grosze, to żenujące”, usłyszała, żeby uważała na słowa, bo nie kąsa się ręki, która karmi. I że jeśli się „nie ogarnie”, on przestanie sponsorować jej kurs rachunkowości potrzebny jej do zdobycia nowej pracy. Poczuła się szantażowana. Czy Aldona jest ofiarą przemocy?
Tak. Wykorzystywanie przewagi finansowej wobec partnera i zastraszanie go pogorszeniem standardu życia to przejawy przemocy ekonomicznej. Jest nią też sytuacja, gdy możliwość wydawania pieniędzy zależy od posłuszeństwa – tłumaczy Aleksandra Adamczewska, prawniczka i mediatorka sądowa.
Psycholożka Katarzyna Kucewicz dodaje: – Finansowym oprawcom się wydaje, że skoro posiadają więcej pieniędzy, mają prawo narzucać swoją wolę bez liczenia się z drugą stroną. Grożąc odcięciem od pieniędzy, zyskują władzę. Manipulują partnerką w taki sposób, że czuje się gorsza, lekceważona. Przemoc ekonomiczna jest często powiązana z przemocą psychiczną. Ofiara traci poczucie wartości i wewnętrzną siłę.
W filmie Woody’ego Allena Blue Jasmine bohaterka, grana przez Cate Blanchett, zostaje opuszczona przez niewiernego bogatego męża. Zamiast słodkiej wolności dostaje „spadek” – blokadę kont. Nie miała pojęcia o nieuczciwych interesach partnera, ale musi za to zapłacić. Tak się dzieje nie tylko w kinie. Wiele kobiet, wychodząc za mąż, staje się współwłaścicielkami firm prowadzonych przez męża. Podpisują „jakieś” dokumenty, zaocznie wchodzą w nieznane sobie układy biznesowe, zobowiązania. Nie mają wglądu w dokumenty, księgowość, są zbywane: „Nie wtrącaj się, nie znasz się na tym, ciesz się, że masz na kosmetyczkę”. To też rodzaj przemocy ekonomicznej. Anna (51 1.) przez lata była „papierową” wiceprezeską w firmie budowlanej męża. Pracowała pozornie, żyła na dobrym poziomie, tylko czasem budziła się w środku nocy z wizją, że on ginie w wypadku, a ona zostaje bezradna. Gdy prosiła: wytłumacz mi, jak działa nasza firma, gdzie są konta, słyszała: „Nie ufasz mi?”. Bała się, że jeśli zacznie drążyć, mąż będzie miał pretensje, może znajdzie inną. Po co mu podejrzliwa żona? Dopiero przyjaciółka uświadomiła jej: „Chodzi o twoje poczucie bezpieczeństwa, masz do niego prawo. Co będzie, jak on umrze albo cię zostawi?”. Anna poszła do psychologa, uporządkowała swoje myślenie: tak jak istnieje zdrowy egoizm, tak rację bytu ma zdrowa czujność. Mówi Dominika Nawrocka, ekspertka finansów osobistych, założycielka organizacji edukacyjnej Kobieta i Pieniądze.
Nie tylko w biznesie, również w związku w sprawach finansowych warto kierować się zasadą ograniczonego zaufania. Kochamy i wierzymy sobie, ale nie bezwarunkowo. Mamy prawo do wiedzy o stanie biznesu partnera, zwłaszcza gdy żyjemy we wspólnocie majątkowej. Przecież również my odpowiadamy wtedy za jego długi! Wierzymy, że uczucie zabezpieczy nas przed problemami. To naiwne – tłumaczy.
Nie zachęca do podejrzliwości, namawia do asertywności. Anna zdobyła się na rozmowę z mężem: nie chce być traktowana jak gorsza w związku, bo też wnosi do niego dużo. Był zaskoczony, milczał kilka dni. W końcu przyznał: „Masz rację”. Postawienie granic bywa czasem trzeźwiące dla obu stron. Im wcześniej, tym lepiej. Ale nie zawsze wystarcza...
Piotr, mąż Hanki (44 lata), przed ślubem zaproponował intercyzę. Żeby nie miała stresu, co będzie, gdy firma splajtuje albo pojawią się kłopoty ze spłatą kredytu. Zgodziła się, zajęła się pracą naukową. Z czasem zauważała, że mąż kupił drogi zegarek, a ona zrezygnowała z torebki, bo wciąż słyszy, że „wydaje na lewo i prawo”. On zmieniał samochody, jej kazał jeździć tramwajem. Powiedziała mu, że czuje się fatalnie, gdy odmawia wyjścia z koleżankami, bo wstydzi się odrostów, a nie ma na fryzjera. Usłyszała: „Nie sądziłem, że jesteś chciwa. Żeniłem się z idealistką, a wyszła z ciebie materialistka!”. Dotarło do niej, że ich relacja nie jest partnerska, tylko... wygodna dla męża. A skoro zyski idą na jego konto, jeśli coś się wydarzy, nie będzie miała do nich prawa. Kocha go, mają dziecko, więc nie chce wojny tylko... szacunku. Tylko jak się skomunikować w takiej sytuacji?! Wiele kobiet blokuje lęk. Zamiast rozpocząć rozmowę o przyszłości finansowej, boją się, że zostaną uznane za pazerne. Ale o pieniądzach w związku trzeba rozmawiać, mimo że to przełamanie tabu.
Komentuje Katarzyna Kucewicz:
Umiejętności rozmowy o pieniądzach nie wynosimy z domu. I często nie mówimy o nich na żadnym etapie relacji, argumentując, że to zabija romantyzm. Z tego biorą się nieporozumienia i problemy. Niedomówienia, przemilczane pretensje są pożywką dla konfliktów. Narastająca przemoc ekonomiczna osłabia związek, a z czasem wyniszcza. Dlatego zachęcam, by w sytuacji, gdy dostrzegamy symptomy problemu, zgłaszać się po pomoc do fundacji działających na rzecz kobiet, psychologa, interwenta kryzysowego. To pomoże wyjść z impasu.
Olga (48 l.) rozwiodła się z mężem, bo był agresywny. Dręczył psychicznie ją i córkę, wydzielał pieniądze nawet na szampon, a ubrania kupował sam w chińskim sklepie. Odeszła, ale nie przestała być od niego zależna. Sąd ustalił alimenty na dziecko, ale ojciec przelewał pieniądze nieregularnie, coraz rzadziej. Olga prosiła, w końcu zaczęła grozić, że oskarży go o uporczywe unikanie zobowiązań. Przysłał jej SMS: „I co mi zrobisz, wyzyskiwaczko?”. Potem postawił warunek: będzie płacił, ale ona ma się wyliczać z każdego grosza wydanego na córkę. Robiła to. Żeby zapewnić dziecku lepsze życie. O tym, że jest ofiarą przemocy ekonomicznej przekonała się po rozmowie na forum „Alimenty to nie prezenty”. Dzięki fachowcom wgryzła się w przepisy, znalazła doradcę prawnego.
Wielkopolska, spotkanie zorganizowane przez fundację Era Nowych Kobiet, dyskusja o przemocy finansowej. Wstaje uczestniczka w średnim wieku, prawniczka: „Większość z was ma piękne paznokcie. Taki manikiur kosztuje tyle, co porada prawna w mojej kancelarii. Dlaczego wolicie zainwestować w hybrydy zamiast w wiedzę, która pozwoli wam zadbać o przyszłość swoją i dzieci, o niezależność?”. Zapada cisza. Ale to nie zarzut, tylko uświadomienie, że tak jak dbamy o wygląd, powinnyśmy dbać o bezpieczeństwo finansowe. Mówi prawnik Tomasz Plasota który z Aleksandrą Adamczewską, pod hashtagiem #POJEJSTRONIE radzi kobietom, jak uniknąć przemocy ekonomicznej:
– Wiele z nich nie ma wiedzy na temat zarobków męża czy zobowiązań w rodzinie. Nie dostrzegają, że odsunięcie ich od finansów to krok ku utracie samodzielności. Radzimy: zmieńcie to. Korzystajcie z pomocy prawników, mediatorów. Zyska na tym wasze poczucie własnej wartości, ale też związek. Partnerzy o równych prawach bardziej się szanują.
Kim Kiyosaki, autorka poradnika "Bogata kobieta", przytacza ważną informację: w pierwszym roku po rozwodzie stopa życiowa kobiet pogarsza się średnio o… 73 procent! To oznacza, że w trakcie małżeństwa nie mają wpływu na finanse w związku i po rozstaniu nie radzą sobie z nową rzeczywistością, w której muszą same dbać o pieniądze. Jaka to lekcja? Że warto myśleć perspektywicznie i mówić „nie”, gdy partner próbuje nas finansowo ubezwłasnowolnić. Kiedy mąż w upokarzający sposób wydziela środki na życie, komentując to złośliwie lub obraźliwie, pomyślmy, dlaczego się na to godzimy i do czego to prowadzi. Nie wahajmy się o tym rozmawiać, a jeśli trzeba, walczyć o swoje. Bo, jak twierdzi Kim: „Wiele osób mówi, że pieniądze nie są w życiu najważniejsze. Może to prawda, jednak pieniądze mają wpływ na wszystko, co ważne: zdrowie, wykształcenie, jakość życia”. A my dodajemy za Aleksandrem Dumas: „Pieniądz jest dobrym sługą, ale złym panem”. Nie może być wykorzystywany jako narzędzie władzy, szczególnie między dwojgiem ludzi w związku, których powinna łączyć miłość i szacunek.