Coraz częściej myślimy o tym, jak zatrzymać czas. Sięgamy po różne rozwiązania. Jedne idą do dietetyka, inne do chirurga plastyka, a niektórym wystarczą nowe ciuchy. Czy metamorfozy zawsze poprawiają nastrój? Oto historie trzech kobiet, które postanowiły coś zmienić w swoim wyglądzie.
Życie kobiety jest pełne wyzwań – a przed największymi stajemy nie tylko wchodząc w dorosłe życie, zakładając rodzinę czy rozpoczynając ścieżkę zawodową. Wiek dojrzały też rzuca nam ich sporo. Zmiany hormonalne, menopauza, przemęczenie często wpływają na samopoczucie i pewność siebie.
Według badań nawet około 68 proc. kobiet w Polsce po 50. roku życia skarży się na pogorszenie stanu zdrowia i kondycji fizycznej (źródło: Raport "Aktywność zawodowa osób 50+ w Polsce w aspekcie stanu ich zdrowia" Centralny Instytut Ochrony Pracy – Państwowy Instytut Badawczy.) Tymczasem oczekuje się od nas, że będziemy nadal pełne energii, aktywne, zaangażowane w życie zawodowe i towarzyskie. Jak nam to wychodzi? Całkiem nieźle!
Raporty GUS potwierdzają, że Polki częściej niż mężczyźni dbają o profilaktykę zdrowotną. Traktujemy wejście w wiek dojrzały jako moment zmian - ale coraz częściej zmian pozytywnych. Nowe aktywności, zmiana stylu życia, a nawet zmiana wyglądu i sposobu ubierania się sprzyjają samoakceptacji i podnoszą pewność siebie. "Zmiana nie zawsze musi być od razu zamachem stanu na dotychczasowy status quo, przewróceniem życia do góry nogami. Czasem wystarczy coś małego, co ożywi naszą dotychczasową egzystencję" – pisze Ela, autorka bloga Fajna baba nie rdzewieje.
"Mam 55 lat i mogłabym wyglądać tak…" – mówi do kamery kobieta mniej więcej w moim wieku, ubrana w szarą pikowaną kurtkę, spódnicę w kratę do kolan, buty a’la woźna z mojej dawnej podstawówki i naciągniętą na uszy wełniana czapkę. Wygląda przeciętnie. Ale już na drugim filmie, który komentuje "wolę jednak wyglądać tak", ma na sobie kozaki na wysokiej szpilce, modne spodnie palazzo, a na ramiona zarzucony biały płaszcz. Na głowie, zamiast czapki, ciemne markowe okulary. Na początku podśmiewałam się z tego nagrania. Nawet pokazałam je przyjaciółce rzucając złośliwy komentarz. Ale pewnego dnia spojrzałam na siebie w lutrze przed wyjściem do pracy i… zobaczyłam kobietę podobną do tej z pierwszego filmu. W nijakich ciuchach, kupowanych pod kątem wygody, a nie mody, lekko zgarbioną, z minimalistycznym makijażem. Wyglądałam jak szara myszka – a przecież wcale się tak nie czuję! Chyba jednak, wbrew przysłowiu, szata zdobi człowieka…
Przejrzałam jeszcze raz profil tamtej instagramerki, wybrałam stylizacje, które najbardziej mi się podobały i ruszyłam na zakupy! Nie, nie wydałam całej pensji na ciuchy. Ale kupiłam sobie kilka efektownych ubrań, które, według jej wskazówek, można zestawiać z innymi, żeby wyglądać młodziej, nowocześniej i bardziej na czasie. Nawet nie sądziłam, że tak bardzo poprawi mi to humor. Od razu zaczęłam nosić się bardziej prosto i chodzić sprężystym krokiem. Zerkając w swoje odbicie w sklepowych witrynach jestem całkiem zadowolona! Wystarczyło poświęcić samej sobie trochę uwagi i dokonać pewnych zmian. Niby niewiele, a jednak dodało mi to pewności siebie.
Czy cały Internet pisze tylko o menopauzie?! Wystarczyło kilka razy kliknąć posty o takiej tematyce, żebym teraz co dzień zasypywana była nowinkami. Co jeść, jakie brać suplementy, ile godzin spać, kiedy rozważyć terapię hormonalną… Niedługo będę chodzącą encyklopedią w temacie menopauzy. Ale wiecie, co uderzyło mnie najbardziej? Wszystkie kobiety, które prowadzą te internetowe profile, wyglądają jak milion dolarów. Piękna cera, błysk w oku, wysportowana smukła sylwetka. Piszą, że nigdy nie miały tyle energii, że po 50. czują się lepiej niż kiedy miały 30 lat. Ja wprawdzie jestem jeszcze przed menopauzą, ale okrągłe urodziny już za mną – i jakoś nie czuję tego przypływu energii. Przeciwnie – budzę się zmęczona, mimo przespanych 8 godzin. Często jestem poirytowana, jakbym miała „przewlekły PMS”. Co więcej, zamiast chudnąć, tyję chyba… z powietrza, bo jem tak samo jak zwykle, a oponka na brzuchu coraz większa. Od lat walczę z nadwagą – bez większych efektów. Próbowałam już chyba wszystkiego – ćwiczenia, dieta niskowęglowodanowa, post przerywany, catering z pudełka… Mimo to coraz trudniej mi wchodzić po schodach z zakupami, zaraz dostaję zadyszki. Na domiar złego moją przyjaciółka Kaśka, która miała podobne problemy, schudła wręcz spektakularnie! Powiedziała, że lekarz zalecił jej ten lek, o którym wszyscy ostatnio mówią. Odkąd go bierze, ma znacznie mniejszy apetyt, chudnie stopniowo, nawet wyniki badań krwi jej się poprawiły. Jasne, ma też zaleconą odpowiednią dietę i regularnie ćwiczy. Ale bez tego preparatu na pewno nie zrzuciłaby tylu kilogramów. Chyba też zapiszę się do tego jej lekarza. Lek jest drogi, ale jeśli mi pomoże, to chyba wolę zainwestować w niego, niż w kolejne diety-cud.
"Po co ty wydajesz pieniądze na te wszystkie zabiegi? Zrób sobie lifting, raz, a dobrze?" Moja siostra namawiała mnie na to już od wielu lat. Ona sama "naciągnęła" sobie szyję i policzki – i trzeba przyznać, że wygląda na czterdzieści kilka, nie prawie 60 lat. Słowo! Ja jednak zawsze czułam opór przed inwazyjnymi zabiegami. Przetestowałam wprawdzie chyba wszystkie nowinki techniczne w gabinecie medycyny estetycznej, ale na samą myśl o skalpelu cierpła mi skóra. Zmieniłam zdanie niedawno, kiedy na widok chomików na policzkach i opadających powiek poczułam się naprawdę staro. Przygnębia mnie myśl o upływającym czasie i świadomość, jak zmienia się moje ciało. A przecież w dzisiejszym świecie wszystkie powinnyśmy być piękne i młode – bez względu na wiek. Ode mnie, osoby na menadżerskim stanowisku, oczekuje się nie tylko wysokich zawodowych kompetencji, lecz także świetnej prezencji. Spotkania z prezesami firm, zagraniczne konferencje, filmy promocyjne, w których występuję, to moja codzienność. Wzięłam więc kilka tygodni urlopu i umówiłam na zabieg. Czy poprawił mój wygląd? Tak, chyba rzeczywiście wydaję się nieco młodsza. Ale czy zmienił moje samopoczucie i wyciągnął z dołka? Niespecjalnie. Przebywając wśród 30-40 letnich koleżanek w pracy nie czuję się jedną z nich, mimo metamorfozy. Moja twarz odmłodniała, ale organizm regularnie przypomina mi, że z każdym rokiem przybywa mi lat.