Historie osobiste

"Ze Strzelcem nigdy nie będę szczęśliwa! Byłam zdeterminowana, by udowodnić, że horoskop mówi prawdę"

"Ze Strzelcem nigdy nie będę szczęśliwa! Byłam zdeterminowana, by udowodnić, że horoskop mówi prawdę"
Fot. 123rf.com

Niektórzy traktują horoskopy z pobłażaniem, inni - jako źródło cennych wskazówek.  Są wreszcie i tacy, którzy kierując się astrologią próbują ułożyć sobie życie. 

„Mam 37 lat. Lubię sport, kino europejskie i podróże. Szukam stałego związku. Zodiakalne Strzelce i Bliźnięta nie wchodzą w grę” – tak brzmiał mój opis w aplikacji randkowej. Czy to źle, że napisałam wprost o swoich oczekiwaniach? Niektórzy zaznaczają, że szukają osoby wyznającej określoną religię lub nie chcą kontaktów z wyborcami konkretnej partii. Ja też wiem, czego chcę i na pewno nie są to Bliźnięta czy Strzelec, na których nie można liczyć. 

"Czytanie horoskopów było naszym rytuałem"

Jednym z moich ulubionych wspomnień z dzieciństwa była comiesięczna wyprawa do kiosku z mamą. Kupowałyśmy jej ukochane pismo. Na jednej z ostatnich stron był miesięczny horoskop. Nie czytałyśmy go od razu. Najpierw szłyśmy do cukierni po najlepsze w mieście kremówki. W domu zaparzałyśmy herbatę z cytryną i wtedy, na świeżo wypranym obrusie, rozkładałyśmy gazetę. Odkąd nauczyłam się płynnie czytać, czytałyśmy sobie horoskopy na głos, na zmianę. To była jedna z rzadkich chwil, kiedy widziałam mamę pełną nadziei, szczęśliwą. Cała się rozpromieniała, kiedy czytałam, że spotka przystojnego nieznajomego czy że czeka ją podwyżka. To ostatnie było wyjątkowo pożądane, ponieważ samotnie mnie wychowywała. Oczywiście zdarzały się też gorsze horoskopy, ale zaraz o nich zapominałyśmy. Do czasu, kiedy w liceum mama wyczytała, że musi uważać na zdrowie. Nie wiedziałyśmy jeszcze, że już niedługo jej choroba będzie pasowała do jej zodiaku – Raka. Moja czuła i empatyczna mama walczyła dzielnie, ale straciłam ją w 3. klasie liceum.

Przeprowadzka do taty była szokiem. Zamiast uroczych rytuałów był pośpiech, a ja czułam się jak piąte koło u wozy wciśnięta do małego pokoju z jego młodszą córką. Kiedyś miałam nadzieję, że może będzie chciał ze mną porozmawiać, pośmiać się jak ja z mamą i zaproponowałam mu czytanie horoskopu, ale tylko mnie wyśmiał, że wierzę w bzdury. Z ulgą wyprowadziłam się z jego domu na studia. Ojciec opłacał mi akademik, ale na wszystko inne musiałam zarobić. Pracując popołudniami i w weekendy ciężko było mi znaleźć bliskich przyjaciół.

"Nie rozumiałam co się stało z naszym związkiem"

Kiedy związałam się z Krzysztofem, szybko stał się całym moim światem. Zabawny, towarzyski, szarmancki. Przy nim poczułam się jedyna i wyjątkowa. Chociaż był ode mnie dwa lata starszy, nie musiał pracować, miał więc wielu znajomych. Moje życie towarzyskie rozkwitło i z przyjemnością obserwowałam, jak Krzysiek błyszczy w towarzystwie. Jego błyskotliwe riposty i umiejętność opowiadania historii powodowały, że był gwiazdą każdej imprezy. Nasza sielanka trwała kilka miesięcy. Zastanawialiśmy się nad wspólnym mieszkaniem i już zaczęłam przeglądać dział nieruchomości, kiedy coś zaczęło się psuć. Kiedy razem gdzieś wychodziliśmy, było nadal cudownie. Jednak będąc ze mną sam na sam, Krzysiek się zmieniał.

- Nic, tylko pracujesz. Nie masz dla mnie czasu, ciągle jesteś zmęczona. Opuściliśmy dwie fajne imprezy. Nawet na majówkę nie chcesz wyjechać.

- Proszę, zrozum mnie. Pracując całą sobotę nie mam ochoty wychodzić wieczorem. A majówka w tym roku to dla mnie tylko 2 dni wolnego... - tłumaczyłam.

Zwykle odpowiadał, że brakuje mi spontaniczności, a potem zaczynała się przepychanka. Nasze kłótnie stawały się coraz częstsze, aż w końcu Krzysiek wyjechał na wakacje ze znajomymi. Po powrocie powiedział, że to już koniec. Związał się z dziewczyną, która miała dla niego więcej czasu.

"Magda przypomniała mi o mocy znaków zodiaku"

Bardzo przeżyłam rozstanie. W pracy nie mogłam się skoncentrować. W końcu menadżerka mojego działu zaprosiła mnie na rozmowę. Zwykle się jej nie zwierzałam, ale pękła tama i moje emocje wypłynęły wartkim strumieniem. Magda mnie wysłuchała i w końcu zapytała:

- A spod jakiego znaku zodiaku jesteście Krzysiek i Ty?

- On – Bliźnięta, a ja – Koziorożec.

- Tak właśnie podejrzewałam. Ty szukasz stabilizacji, solidnego związku, a on skacze z kwiatka na kwiatek. Jest czarujący, ale ciężko go przywiązać do jednego miejsca. Wasze szanse na zbudowanie relacji były bliskie zeru.

W pierwszym momencie mnie zatkało, ale im dalej analizowałam to, co powiedziała Magda, tym bardziej widziałam w tym sens. Krzysiek, jak to Bliźnięta, był czarujący i towarzyski, ale rzeczywiście nie dążył do stabilizacji. Kiedy ja szukałam dla nas mieszkania, on planował nam roczną podróż po Azji. Poczułam się lepiej. Może to nie moja wina, że nasz związek się rozpadł. Pierwszy raz od miesięcy nie czułam się nudziarą, która woli spędzać czas w domu, tylko rozważnym Koziorożcem, który poważnie traktuje swoją przyszłość.

"Dominujący Lew, nudny Koziorożec. Te połączenia nie dały mi szczęścia"

Mimo złamanego serca świetnie zaliczyłam studia i dostałam wymarzoną pracę w finansach. Rzetelność i sumienność to moje zodiakalne cechy, szybko więc awansowałam i cieszyłam się kolejnym sukcesami. Przynajmniej zawodowymi, bo prywatnych wciąż brakowało. Najpierw był Paweł, ambitny dziennikarz, którego poznałam na spływie kajakowym dla singli. W sypialni fajerwerki, ale niestety poza nią również. Niemal każde wyjście kończyło się długą dyskusją, w której każde z nas chciało postawić na swoim. Wiadomo, Lew. Mimo wzajemnej fascynacji po roku się rozstaliśmy, bo na co dzień ciężko było połączyć dwa silne znaki.

Odwrotnie było z Maćkiem. Pracowaliśmy w tej samej firmie, na podobnych stanowiskach. Dwa Koziorożce. Świetnie się dogadywaliśmy. Szybko zamieszkaliśmy razem. Razem poszliśmy na studia podyplomowe z audytu wewnętrznego i motywowaliśmy się do nauki. Uwielbialiśmy nasz ustalony plan tygodnia. W poniedziałek zakupy na nowy tydzień, w sobotę randka w ulubionej knajpce. Tylko w łóżku było gorzej. Po trzech latach mieszkało nam się cudownie, ale brakowało tego czegoś, co odróżnia współlokatorów od partnerów. 

"Byłam gotowa mu udowodnić, że gwiazdy mówią prawdę"

Po rozstaniu z Maćkiem zaczęłam korzystać z aplikacji randkowej. Kolejne spotkania okazywały się stratą czasu. Wiadomość od Marka pewnie bym zignorowała, gdyby nie horoskop w tamtą środę, który mówił „Dzisiaj spotka cię coś co zmieni Twoje dotychczasowe życie”. Przeczytałam to zdanie, a chwilę później aplikacja nas połączyła.

- Naprawdę nie spotykasz się z Bliźniętami ani Strzelcami? – napisał Marek.

- Sparzyłam się kilka razy. Mam wiele dowodów na to, że znaki zodiaku mówią prawdę o ludzkim charakterze. Jeśli Ci to nie odpowiada, nie musimy się spotykać.

- Nie obrażaj się. Podoba mi się Twój profil. Widzę, że lubimy podobne filmy. A co do znaków zodiaku, wątpię, żeby o czymkolwiek świadczyły... Co powiesz na wyzwanie? Nie zdradzę ci mojego znaku, ale będziemy spotykać się przez miesiąc. Po miesiącu zgadniesz. Ty mnie lepiej poznasz, a sama będziesz miała okazję udowodnić mi, że się mylę.

- Przyznaję, brzmi intrygująco. Przyjmuję wyzwanie - odpisałam po chwili wahania.

Umówiliśmy się na festiwalu filmów francuskich. Po seansie poszliśmy na spacer i długo dyskutowaliśmy o fabule. Podczas kolejnego spotkaniu pojechaliśmy rowerami pod miasto. Marek opowiadał mi o swojej pracy jako pediatra, a ja zorientowałam się, że lubię go słuchać.  Cudownie nam się rozmawiało, a rozmowy telefoniczne ciągnęły się do późnej nocy. W końcu minął miesiąc, a Marek zabrał mnie do restauracji.

- Jesteś gotowa na rozwiązanie zagadki?

Przytaknęłam.

- A co będzie, jeśli nie spodoba się mój znak zodiaku? To będzie koniec? - upewniał się.

- Hmm, chyba jednak zaryzykuję.

- Czyli udowodniłem ci, że horoskopy to bzdura i liczy się człowiek?

- Ale nie wiesz, czy ja się pomyliłam. Myślę, że jesteś … Panną.

- Skąd wiedziałaś?! – spojrzał na mnie zaskoczony.

- Dążący do udowodnienia swojej racji, inteligentny, metodyczny… i stworzony dla takiego Koziorożca jak ja – uśmiechnęłam się i pochyliłam głowę, aby mógł mnie pocałować.

 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również