Stara zasada handlowców brzmi: „klient – nasz pan”. Jednak często mamy wrażenie, że sklep występuje wobec nas z pozycji siły, a już zwłaszcza przy składaniu reklamacji mamy wrażenie, że „panem” nie jesteśmy my, tylko sprzedawca. Tymczasem są to sprawy, które regulują przepisy i jako konsumenci mamy prawa, które handlowcy muszą respektować.
Zazwyczaj robimy zakupy w przekonaniu, że towary w sklepach po prostu mają swoją cenę i już. Tymczasem wszystkie ceny w sklepach są cenami umownymi, a to oznacza, że podlegają negocjacjom. Oczywiście nie chodzi o to, żeby za każdym razem targować się o cenę bochenka chleba czy bluzki. Ale o umowności cen warto pamiętać, gdy zauważymy jakieś skazy na towarze, np. plamkę na sukience, rysę na lodówce lub gdy kupujemy ostatnią parę butów, którą sprzedawca zdejmuje dla nas z wystawy – wtedy warto spróbować „umówić się” na inną cenę. Tylko nie ze sprzedawcą – zazwyczaj nie jest on do tego upoważniony. Osoba właściwa do targowania się to właściciel sklepu lub kierownik.
Jest nią nie tylko wada towaru, ale także jego niezgodność z umową. Sama rzecz może nie być wadliwa, ale może mieć cechy niezgodne z opisem na opakowaniu. Krem miał pachnieć magnolią, a jest bezwonny, buty miały być skórzane, a są ze sztucznego tworzywa, czajnik miał być kremowy, a jest biały – są to podstawy do żądania wymiany towaru lub zwrotu pieniędzy.
Aby przyjąć reklamację, sklep zazwyczaj wymaga od klienta okazania paragonu. Nie zawsze jesteśmy w stanie to zrobić, bo na przykład paragon – jak to często z papierami bywa – zginął. Na szczęście paragon nie jest jedynym dowodem zakupu. Jest nim także wyciąg z naszego konta, jeśli płaciliśmy kartą, więc na tej podstawie sklep powinien przyjąć reklamację. Poza tym każda placówka handlowa ma obowiązek przechowywać dokumentację przez pięć lat, więc kopia paragonu powinna być w dokumentach sklepu, a sprzedawca ma obowiązek jej poszukać bez względu na to, jak bardzo jest to dla niego kłopotliwe.
Umowy gwarancyjne są proste – jeśli po zakupie ujawnią się jakieś wady ukryte, klientowi należy się nieodpłatna naprawa lub wymiana towaru na nowy, przy czym to klient decyduje, którą formę wybiera, sklep nie może tego narzucać. Zwrotu pieniędzy można zażądać nie tylko wtedy, gdy naprawa lub wymiana nie jest możliwa – także wtedy, gdy naprawianie naraża nas na niedogodności, na przykład kilkakrotne demontowanie zmywarki z obudowy. Wtedy w reklamacji zgłaszanej na piśmie można poinformować sklep o odstąpieniu od umowy kupna i zażądać zwrotu pieniędzy.
Wydaje się, że we wszelkich spornych kwestiach sklep ma przewagę, a klient stoi na straconej pozycji. Ale to nie jest prawda. W każdym mieście wojewódzkim znajduje się oddział Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz Miejski Rzecznik Konsumentów – w razie problemów klienci otrzymają tam wszelką niezbędną pomoc. Wprawdzie nie są to sprawy, które załatwia się od ręki i trzeba liczyć się z tym, że rozwiązanie sporu zajmie trochę czasu, ale skuteczność działań mających na celu ochronę praw konsumentów jest duża.