Bianca Censori przyszła na galę Grammy praktycznie nago. Miała na sobie przezroczystą sukienkę, przez którą widać było każdy fragment jej ciała. Para została w eskorcie policji wyproszona z imprezy. Po co ludzie robią skandale? I czy po sukniach z mięsa Lady Gagi, spiczastych gorsetach Madonny, półnagich kreacjach Kate Moss i innych zaskakujących strojach celebrytów jeszcze nas to szokuje?
Nie mogłam zasnąć tej nocy, więc zrobiłam to, co odradzają specjaliści od snu. Zaczęłam scrollować Instagram. Oglądając w telefonie zdjęcia z gali Grammy, zatrzymało mnie na chwilę foto żony Kanye Westa. Bianca Censori pokazała na czerwonym dywanie wszystko. Co poczułam? Najpierw lekkie zażenowanie. Później uśmiechnęłam się, że dziewczyna ma na nazwisko Censori a tu tak odważnie, bez cenzury się "ubrała". Następnie, w sumie średnio poruszona, zasnęłam.
Czy już tak niewiele rzeczy robi na nas wrażenie? Cóż, przed laty byłby z tego totalny skandal. Jednak gwiazdy przyzwyczaiły nas, że lubią szokować, a niektóre wręcz nie mogą bez tego żyć. Madonna i Lady Gaga miały jednak piosenki, które zna cały świat. A Bianca? Jest piękną dziewczyną, modelką, z dyplomem architektki. Ma znanego męża, pracuje w jego firmie, więc jej zdjęcia od dawna pojawiają się w mediach. Nie musiała tego robić, by świat zwrócił na nią uwagę. Ale może chciała, by wszystkie światła choć raz były na nią? W internetowych wyszukiwarkach dziś świat wpisuje właśnie jej nazwisko, wcale nie jej znanego męża.
A może to jego pomysł? To West stylizował poprzednią żonę, Kim Kardashian i to on kreował jej wizerunek. Zawsze stawiał na szokowanie. Zasłynął antysemickimi komentarzami i wsparciem Donalda Trumpa. Stracił przez to wiele lukratywnych kontraktów. Ciekawe też, jak owa nagość jego żony na Grammy ma się do deklarowanej religijności Kanye Westa? Producent obnosi się ze swoją wiarą i mówi w wywiadach, że został zbawiony przez Jezusa. Na płycie "Jesus is King" opowiedział o swojej duchowej przemianie, jeździ po Stanach Zjednoczonych i prowadzi niedzielne spotkania dla chrześcijan. Czy będzie tłumaczył, że żona ubrała się "jak ją pan Bóg stworzył"?
A może to sam Kanye West chce wrócić w światła jupiterów? Od lat nie produkuje hitów. Od jego słynnego "Gold Digger" minęło właśnie dwadzieścia lat. I choć sam Kanye mówi o sobie, że jest geniuszem ("Jestem Warholem, jestem najbardziej wpływowym artystą pokolenia, jestem Szekspirem"), to już mu nikt nie wierzy. Czy zresztą był kiedykolwiek wiarygodny w środowisku raperskim? W przeciwieństwie do chłopaków z ubogich dzielnic, którzy składali zgrabne rymy, Kanye pochodził z bogatego domu (ojciec był znanym fotografem, a matka wykładała literaturę angielską na Uniwersytecie w Chicago). Produkował lata temu świetną muzykę i modne buty, ale nigdy nie był traktowany jak chłopak z ulicy. Póki jednak nagrywał dobre, nagradzane płyty, póty jego szokujące życie było mu wybaczane. Dziś zostały tylko skandale.
"Skandale to często sposób na zwrócenie uwagi, wywołanie emocji lub zmianę dynamiki społecznej. Niektórzy ludzie celowo prowokują kontrowersje, by osiągnąć określony cel – zdobyć władzę, wpływy lub popularność. Inni nieświadomie łamią normy, kierując się silnymi emocjami, impulsywnością lub własnymi przekonaniami, które stoją w sprzeczności z normami społecznymi", mówi terapeutka Marlena Ewa Kazoń i dodaje, że z psychologicznego punktu widzenia skandale ujawniają napięcia w społeczeństwie – pokazują, co jest dla nas ważne, gdzie leżą granice akceptacji i co budzi największy sprzeciw. Często skandale są odbiciem głębszych problemów, np. nierówności społecznych, konfliktów wartości czy kryzysu autorytetów.
To, że z czasem coraz mniej rzeczy nas szokuje, może wynikać z kilku czynników. Przede wszystkim jesteśmy codziennie bombardowani informacjami – media i internet sprawiają, że skandale szybko tracą swoją siłę, bo zaraz pojawia się nowy temat. Nasz mózg uczy się adaptować do tego szumu informacyjnego, by nie być stale przytłoczonym.
"Granice społecznej akceptacji się zmieniają – to, co kiedyś było skandalem, dziś może być normą. Społeczeństwa ewoluują, a wraz z nimi nasze reakcje. Może to oznaczać większą tolerancję, ale czasem też zobojętnienie na rzeczy, które kiedyś budziły silne emocje", komentuje psychoterapeutka i dodaje, że brak silnej reakcji nie musi oznaczać znieczulicę. "Czasem to oznaka większej świadomości i umiejętności filtrowania informacji – zamiast pochłaniać każdą kontrowersję, możemy świadomie wybierać, na czym warto skupić uwagę", twierdzi ekspertka.
Z jednej strony świadomie wybieram to, na czym skupiam uwagę. Z drugiej - jednak widząc w przeszłości te wszystkie suknie z mięsa, siatkowe sukienki i przedziwne kreacje, widząc Biancę pomyślałam: jutro nikt nie będzie o tym pamiętał.