Joanna Moro opowiada o swoim wielopokoleniowym wyjeździe, podczas którego razem z rodziną korzystała z dobrodziejstw historycznego uzdrowiska Druskieniki. Co najbardziej ją urzekło?
Co skłoniło panią do wyboru Druskienik jako miejsca wypoczynku?
Joanna Moro: Zostałam zaproszona do odwiedzenia Druskienik i szczerze mówiąc, początkowo nie miałam wielkich oczekiwań. Pomyślałam: „Małe miasteczko na Litwie, co ja tam będę robić?”. Byłam tam dawno temu jako dziecko, więc kojarzyłam to miejsce raczej ze stresem związanym z występami muzycznymi. Ale znajomi zachwalali nowoczesne hotele, które miały być nastawione na regenerację i dobry sen, w pięknym designerskim stylu. Pomyślałam: „Dobrze, spróbujmy”. I rzeczywiście byłam mile zaskoczona.
Jakie miejsca lub atrakcje zrobiły na pani największe wrażenie?
Przede wszystkim spacery nad Niemnem – ta rzeka ma swoją potęgę i daje niesamowitą energię. Bardzo podobał mi się park linowy z tyrolką przez szeroki Niemen – to naprawdę robi wrażenie. Snow Arena to świetne miejsce, bo daje możliwość jazdy na nartach czy na desce nawet latem. To ważne zwłaszcza dla osób, które trenują profesjonalnie i chcą utrzymać formę poza sezonem. Ogromne wrażenie zrobiło na mnie też saunarium w aquaparku – mnóstwo saun, zaaranżowanych w rzymskim stylu, a do tego basen, w którym można słuchać muzyki.
Czy miała pani okazję korzystać z lokalnych zabiegów spa lub wód mineralnych?
Tak, razem z babcią odwiedziłyśmy najstarsze uzdrowisko Druskininkų gydykla. Babcia korzystała z inhalacji tlenowych, ja natomiast z komory hiperbarycznej, po której czułam ogromny przypływ energii. Próbowałam też klasycznych zabiegów, jak parafinowe kąpiele dłoni. To było piękne doświadczenie, bo mogłyśmy spędzić ten czas razem – wielopokoleniowo, ja i babcia, a obok także moje dzieci. Mieszkaliśmy w pięknym hotelu Flores połączonym właśnie z tym prawdziwym historycznym uzdrowiskiem i aquaparkiem. Dzieci były nim zachwycone, podobnie jak babcia.
Jak ocenia pani atmosferę miasta? Czy czuła się pani zrelaksowana, zainspirowana?
Druskieniki są bardzo zadbane, zielone, przyjazne i pełne energii. Miasteczko jest uzdrowiskowe i bardzo dobrze zarządzane – z jeziorem, plażą, pięknymi parkami i świetną infrastrukturą sportową. Można spacerować, biegać, korzystać z tras rowerowych, ale też zagrać w tenisa, spędzić czas aktywnie nad wodą czy po prostu odpocząć wśród zieleni. Umieszczone w różnych miejscach obrazy Mikalojusa Konstantinasa Čiurlionisa dodają całości artystycznego charakteru i sprawiają, że każdy spacer staje się małym spotkaniem ze sztuką. To naprawdę wyjątkowe miejsce, w którym można znaleźć i spokój, i inspirację. Nic dziwnego, że ogromnym wyróżnieniem było dla mnie zaproszenie do bycia honorową ambasadorką Druskienik w Polsce. To wyjątkowe zobowiązanie i piękny gest, który jeszcze mocniej łączy mnie z Druskienikami.
Czy planuje pani wrócić tam w przyszłości?
Oczywiście! To miejsce, do którego chce się wracać, bo za każdym razem można odkryć coś nowego. I człowiek tam naprawdę odpoczywa. Wiem też, że planowane są kolejne inwestycje, więc jestem pewna, że Druskieniki będą się jeszcze bardziej rozwijać i będą jeszcze piękniejsze. Co warto również mocno podkreślić, mieszkańcy są tam bardzo przyjaźnie nastawieni na turystów z Polski. A zatem... do zobaczenia w Druskienikach!