Rozwój

Z ciągle zajętych dzieci wyrastają dorośli, którzy nie potrafią być kreatywni. Jak umiejętnie dawkować nudę?

Z ciągle zajętych dzieci wyrastają dorośli, którzy nie potrafią być kreatywni. Jak umiejętnie dawkować nudę?
Fot. 123rf

Gdyby małpy potrafiły się nudzić, zostałyby ludźmi – uważał Goethe. Widział w nudzie coś rozwijającego i wartościowego. Większość z nas uważa jednak nicnierobienie za czas gorszej jakości. Badania dowodzą, że Goethe miał rację! Nuda w odpowiednim wymiarze jest potrzebna psychice. Do czego? Pytamy dr. hab. Michała Chruszczewskiego, psychologa z Uniwersytetu Warszawskiego, autora książki Nuda. Ujęcie psychologiczne i humanistyczne.

Twój STYL: „Ale nuda!”, mówimy o czymś beznadziejnym. Dlaczego pan zajął się nią naukowo? Nie  było ciekawszych tematów...

Michał Chruszczewski: Praca nad książką o nudzie była fascynująca! Zaczęło się od tego, że miałem wolne i wymyśliłem,  że zajmę się czymś, czemu inni naukowcy nie poświęcają uwagi. Nuda była idealnym tematem. Zajmowałem się psychologią twórczości, a nuda wydaje się jej odwróceniem, jest na drugim brzegu, wydaje się, że to przeciwieństwo kreatywności, pomysłowości, aktywności.  Zarazem nuda jest częsta – to zjawisko niedoceniane.

Pożytki z nudy. Co daje przelotna nuda, czyli o spędzaniu czasu mądrzej

TS: Kiedyś nudzenie się było grzechem. Teraz idee slow – slow life, slow tourism – sprawiły, że brak aktywności staje się modny. Skąd ta zmiana?

MCh: Czerpiemy  więcej  radości z życia, zwalniamy jego tempo. Dawniej nudzenie się rzeczywiście było grzechem. Nudę krytykowano już w starożytności  była wadą moralną, średniowiecze przyniosło jej potępienie, traktowana była jako grzech. Święty Tomasz z Akwinu uważał, że jeżeli człowiek się nudzi, popełnia ciężki grzech, bo odrzuca boski porządek świata. Nieodnajdywanie wartości w stworzonym przez Boga dla ludzi świecie, zniechęcenie nim dowodziło co najmniej braku miłości. Przez wieki ludzie pracowali ciężko, szlachta miała jedynie przywilej nudzenia się. Sekularyzacja, rewolucja przemysłowa, automatyzacja produkcji, w sposób znaczący zwiększyły czas wolny w naszym życiu. Poszerzyła się przestrzeń osobistej wolności. Mamy więcej wolnego czasu niż przodkowie, ale niestety spędzamy go między innymi na przeszukiwaniu ekranu smartfonów. A moglibyśmy... spędzać czas mądrzej. Przelotna nuda może dawać nam luksus swobodnych rozmyślań, chroniczna staje się ciężarem nie do zniesienia.

Kiedy nuda jest nie do zniesienia

TS:  Od tego ciężaru niektórzy chcą uciec. Prof. Timothy Wilson zaprojektował eksperyment: sadzał badanych w pustym pokoju, mogli nic nie robić albo... razić samych siebie prądem. Ku zaskoczeniu badaczy okazało się, że większość  mężczyzn i co czwarta kobieta aplikowali sobie wstrząs elektryczny, byle się nie nudzić!

MCh: Liczy się możliwość sensownego spędzania czasu, a szok elektryczny był dowodem, że się żyje. Przymus nicnierobienia jest gehenną. Wystarczy pomyśleć o szpitalach, nie wspominając już o więzieniach! Tamtejsza nuda to horror, bo brak w niej pola do działania wolnej woli. Ciekawym zjawiskiem jest doświadczenie deprywacji sensorycznej w specjalnej komorze. Raz dałem się zamknąć w takiej odciętej od zewnętrznych bodźców kapsule – dostałem od przyjaciółki voucher. Niektórzy kochają takie doświadczenia. Ona uwielbia tę formę relaksu, ja nie. Może gdybym miał  hałaśliwą pracę, zgiełk w domu, potrzebowałbym takiej komory, ale tak nie jest. A wracając do doświadczania Wilsona: badani woleli porażenie prądem niż nudę, przynajmniej wtedy się coś działo. To dość przykre, ale porażenie prądem było uznawane za większą atrakcję niż nuda.

Dlaczego nuda to nastrój, a nie emocja i jaką ważną funkcję spełnia?

TS:  Czym  z  punktu  widzenia  psychologa jest nuda? Emocją? Procesem poznawczym? Wiemy, która część mózgu „obsługuje” to doświadczenie?

MCh: Nuda jest raczej nastrojem,  a nie emocją, choć teoretycznie jako emocję też dałoby się ją sklasyfikować. Wyjaśnię różnicę: nastrój to coś, co trwa zdecydowanie dłużej niż emocja, to znaczy  co najmniej godziny, a bywa, że i tygodnie. Emocje towarzyszą nam zdecydowanie krócej, to coś doraźnego. Może warto posłużyć się przykładem emocji, jaką jest na przykład radość z tego, że zobaczyliśmy śliczną biedronkę – coś ulotnego, chwilowego. Nuda łączy się czynnościowo w mózgu z tak zwaną siecią stanu wzbudzeń podstawowych, a gdyby szukać lokalizacji, być może byłby nią przedklinek: twór związany z refleksyjną samoświadomością. To wszystko nie jest takie proste, z jednej strony nuda jest „luksusem”, czasem na owocną, być może, refleksję, a z drugiej jest mniejszą lub większą udręką, na przykład w czasie wojny w okopach albo w poczekalni u lekarza czy w urzędzie. Warto wiedzieć, że nuda spełnia istotną funkcję w życiu człowieka. Pozwala zrozumieć, że dalsze robienie tego samego w tych samych warunkach niczego nie zmieni. W tym wypadku nuda zachęca nas do czegoś nowego, do innego działania.

Pożytki z nudy: znudzony mózg to mózg… bardziej zajęty. Jak to działa?

TS: Marcus Raichle odkrył, że znudzony mózg jest... szalenie zajęty. Jednej grupie  badanych kazał nic nie robić, a drugiej intensywnie koncentrować się na jednym zadaniu. Obserwował aktywność umysłów tych ludzi i był zdumiony,  że mózgi znudzonych wykazywały większą aktywność    i  to  w wielu obszarach jednocześnie – niż mózgi skupionych na zadaniu.

MCh: Gdy  się  nudzimy, czyli nie dajemy umysłowi konkretnego zadania do rozwiązania, pojawia się przestrzeń na wolne skojarzenia i refleksję. Myśli pozbawione narzuconego zajęcia zaczynają błądzić. A to może być klucz do kreatywności! Błądząc, uaktywniają rozmaite struktury mózgu, dzięki czemu  wpadają nam do głowy niestandardowe, odkrywcze pomysły. Niestety, mało kto z nas potrafi sobie taką przestrzeń na błądzenie i przebłysk geniuszu stworzyć. Trenuje się nas raczej w robieniu czegoś konkretnego i to niemal bez przerwy. W szkole przydziela się nam zadania, nauczyciele wymagają ciągłego skupienia. Trudno mówić w takich warunkach o twórczości. Gdy pozwalamy sobie się zatrzymać, zastanowić, odsapnąć, możemy otworzyć pole do kreatywnych działań, to jest właśnie ten „luksus”.

TS:  Coś w  tym jest! Czasem w trakcie pisania tekstu mam pustkę w głowie. Idę do łazienki,  włączam pralkę albo rozwieszam pranie. I nagle „pyk” – mam pomysł!

MCh: To mi nie przypomina nudy, raczej usilne poszukiwanie zajęcia zastępczego, by oderwać się od czynności, która nie sprawia przyjemności albo jest uciążliwa. Mechaniczne zadania czasem pomagają osobom introwertycznym, które trudniej radzą sobie ze stresem lub presją. Ale ja mówię o tym, by pozwolić sobie na błądzenie myślami, by nie działać zadaniowo, to nie wymaga aktywności fizycznej. A może budzić kreatywność. Proszę spróbować!

Pożytki z nudy. Jaka grupa wiekowa nudzi się najbardziej?

TS:  Czy wiek wpływa na to, jak się nudzimy?

MCh: Badania pokazują, że najbardziej nudzi się młodzież. To wynika z tego, że wiek nastoletni jest czasem refleksji i niepewności związanej z pytaniami: czego chcę? Dokąd zmierzam? Nastolatki czują się znudzone życiem, które nie spełnia ich oczekiwań, ale też sobą, bo daleko im do ich idoli. Młodzieńcza nuda ma też silny komponent biologiczny – kora przedczołowa nie jest w pełni dojrzała. Z wiekiem, gdy mózg dojrzewa, poziom nudy maleje. Starsi nudzą się dużo rzadziej. Wielu z nich uprawia działki, zapisuje się na uniwersytet trzeciego wieku, odkrywa nowe pasje, organizuje spotkania towarzyskie. Mówią, że „dni im zlatują”, „czas pędzi”, to znaczy, że się nie nudzą, bo jak wiadomo, gdy jest nudno, czas płynie wolno. Ale z nudą jak z gorączką – ma i takie działanie, że mobilizuje organizm do działania. To jej kolejny plus.

Z zajętych dzieci wyrastają znerwicowani dorośli. Dlaczego dzieci powinny się ponudzić?

TS: „W czasie deszczu dzieci się nudzą”, śpiewali Starsi Panowie. Dla dorosłych oznacza to, że trzeba znaleźć im zajęcie.

MCh: Obawa rodziców przed nicnierobieniem dzieci bierze się stąd, że dziecięca kreatywność może wiązać się z zachowaniem  niewygodnym  dla  dorosłych. Gdy dziecko się nudzi, to znaczy, że nie ma wystarczających i ciekawych warunków zewnętrznych zapewnionych przez dorosłych, a zarazem samo znaleźć takich nie umie. Wtedy pojawia się możliwość, że dziecko może narobić głupot. Być może warto to tolerować, o ile nie są to szkodliwe głupoty. Z ciągle zajętych dzieci wyrastają znerwicowani  dorośli, którzy nudzić się nie umieją, bo stali się skrajnie zorientowani na działanie. Na dłuższą metę to wyjaławia kreatywność. Podobnie jak nuda chroniczna, przewlekła, która nie tylko jest męcząca, ale i szkodzi. Opisał to w Mdłościach Jean-Paul  Sartre. Chodzi o znudzenie życiem,  poczucie nieprzerwanej bezsensowności doświadczeń. Nic nie ma wtedy znaczenia, człowiek czuje zmęczenie sobą i wydaje mu się, że z takiego stanu nie ma wyjścia. Nuda egzystencjalna może oznaczać krach tożsamości, który przejawi się w formie na przykład depresji. A depresję leczy się farmakologicznie, wskazana może być też równolegle psychoterapia.

Czy rzeczywiście inteligentni ludzie się nie nudzą?

TS: Wielokrotnie słyszałam, że ludzie inteligentni się nie nudzą...

MCh: Nie zgodzę się z tym, choć pewno mogą się nudzić mniej. Przeprowadzono badanie: przy taśmie produkcyjnej ludzie wykonywali powtarzalne, monotonne czynności, co prowadzi nieuchronnie do znużenia. Okazało się, że osoby o wyższym poziomie inteligencji nudziły się znacznie mniej, a były przy tym bardziej wydajne. Znajdowały sobie zajęcia intelektualne. Potrafiły na przykład wymyślać usprawnienia produkcyjne, zajmowały się więc czymś  więcej niż wkręcaniem śrubki. Z drugiej strony ludzie inteligentniejsi mają większe zapotrzebowanie na stymulację intelektualną, co niekiedy oznacza, że mogą się szybciej i łatwiej nudzić...

TS: Zdarza się panu nudzić?

MCh: Nudzę się najczęściej w urzędach i w kolejce do lekarza. To na szczęście nie jest częste, staram się nie chorować i unikam załatwiania spraw urzędowych. Wynudziłem się za to w dzieciństwie, gdy musiałem chodzić z matką na zakupy. Spędzała dużo czasu, wybierając rzeczy, które mnie nie interesowały. Do dziś uważam, że nie ma sensu zabierać kogoś na zakupy, gdy ta osoba nic nie kupuje, wtedy naprawdę człowiek się nudzi w mało twórczy sposób.

Nuda w wakacje czy intensywny wypoczynek? Kiedy nuda pomaga w odpoczywaniu

TS: Skoro nuda jest nam potrzebna, ale w odpowiednich proporcjach i formie, może są jakieś wytyczne na ten temat? Żeby np. lekko ponudzić się kwadrans dziennie czy może lepiej pół godziny?

MCh: Nie robiłbym z nudy zadania. To nie ma sensu. Nuda budząca kreatywność sama pojawia się i znika. Co innego nuda w pracy lub związku – to poważny problem. Użyłbym analogii z zimnem. Lekki chłód od czasu do czasu jest ożywczy, lecz jeżeli w nim trwamy, to możemy się nie zorientować, kiedy jest ten moment, że przemarzliśmy. To jest taki podstępny mechanizm. Podobnie jest z nudą, która  na dłuższą metę, w tym bliskiej relacji, przypomina przejmujące zimno. Dlatego do takiej nudy nie zachęcam.

TS: Wakacje to dobry czas, by się ponudzić? Wiele z nas ma pokusę, by „wypocząć intensywnie”: wykupić wycieczkę zamki nad Loarą w trzy dni albo Rzym w weekend...

MCh: Najpierw zorganizowany czas  w pracy, a potem takie same wakacje? Może nie udać się nam odpocząć. Często ludzie wybierają wycieczki z mnóstwem atrakcji,  bo nie chcą sami podejmować decyzji, marzą, by wszystko było  zrobione za nich, boją się odpowiedzialności za to, czym sami wypełniliby swój wolny czas. A chwila nudy na wakacjach bywa odprężająca, pomaga w wypoczywaniu. Zachęcam, by się z przelotną nudą latem przeprosić i sprawdzić, jak się z nią czujemy. Możemy być mile  zaskoczeni... Można spróbować też samemu zaplanować czas, choć częściowo wypełnić go naprawdę po swojemu. Poczekać, aż wydarzy się nieplanowane „nie  wiadomo co”, albo też działać spontanicznie, nieschematycznie.

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również