Zwykła średnio popularna piosenka budzi w nas silne emocje, a z pozoru niewinne imię może zniechęcić w nowej pracy – czy to brzmi znajomo? W "Drunk Tank Pink" Adam Alter odkrywa, jak ukryte wpływy – od kolorów po tłumy – kształtują nasze myśli, uczucia i działania. Nie zdajemy sobie sprawy, ile dziwacznych rzeczy może mieć na nas wpływ: litery w nazwisku, pogoda, symbole. Przyjrzyjmy się tym siłom i zobaczmy, jak sterują nami na co dzień.
Imiona to nie tylko dźwięki – to magnesy na skojarzenia. Po II wojnie mało który maluch dostał na imię Adolf – nikt nie chce cienia dyktatora. Dorothy brzmi jak biała kobieta, Fernanda jak Latynoska, a Aaliyah jak czarnoskóra – zgadujemy wiek, płeć, status. Badania pokazują: matki z wykształceniem chętniej wybierają Sander niż Bobby. A rynek pracy? Emily dostaje 50 proc. więcej propozycji pracy niż Aisha – mimo identycznych CV.
My też czujemy swoje imiona. Yotsef Nutten udowodnił: lubimy nasze inicjały tak bardzo, że po huraganie Katrina ludzie z „K” dawali 150 proc. więcej na pomoc. Imię to nasz kod – wpływa na innych i na nas samych. Czasem otwiera drzwi, czasem je zamyka. To nie przypadek – to psychologia. Adam Alter doskonale tłumaczy te mechanizmy w swojej książce "Drunk Tank Pink". Wszystko podświadomie na nas wpływa.
Od razu mam skojarzenie z moją mamą. Musiała mieć niedobre skojarzenie z imieniem Antoni, ponieważ gdy poznała tatę, a on miał na imię Antoni, wymusiła na nim zmianę na Kazimierz. Przez kilkadziesiąt lat ich małżeństwa nazywała go tak, jak chciała. Istnieje wiele teorii na energię zamkniętą w imionach. Ostrzega się matki, by nie nazywały dzieci po zmarłym tragicznie członku rodu. Przez lata można było nadawać tylko imiona świętych. To działa na wielu płaszczyznach.
Etykiety zmieniają, co widzimy. Uczymy się tego od dziecka. Mieszkańcy Grenlandii odróżniają kilkadziesiąt odcieni śniegu, osoby żeglujące znają więcej określeń na rodzaj fal czy wiatrów. W teście z twarzami identyczne zdjęcia z czarną etykietą wydawały się ciemniejsze niż z białą – etykiety kłamią. Język rzeźbi pamięć. Kiedy mówimy "bogaty" i widzimy luksus, "biedny" – szarość. Słowa to soczewki – wyostrzają lub zaciemniają. Nie tylko opisują – tworzą rzeczywistość. To nasz umysł na autopilocie. I czasem nas oszukuje.
Swastyka budzi dreszcze – proste linie, a tyle znaczą. I nieważne, że to starożytny symbol z innej części świata. Niecałe sto lat temu użyły nazistowskie Niemcy w taki sposób, że na setki lat pozostanie jako symbol zła. Banknoty? Przeprowadzono badanie na podpiętej do encefalografu osobie. Pokazywano jej film, na którym niszczono pieniądze. Oglądanie tego procesu wyraźnie drażniło mózg – obszar znajdujący się na granicy płatów skroniowego i ciemieniowego, ważny w procesach poznawczych, w tym w uwagi i teorii umysłu, szalał. Kiedy zaś w salo wykładowej postawiono żarówka, symbol olśnienia, studenci lepiej rozwiązywali testy. Symbole działają podprogowo. Nie myślimy o żarówce – a ona i tak nas napędza. To ciche sterowanie – bezwiednie reagujemy. Siła tkwi w prostocie. I w tym, co pod skórą.
Naukowcy na różne sposoby sprawdzali jak wpływa na nas obecność innych ludzi. Izolacja Genie, 13-latki zamkniętej przez rodziców, pokazała: bez innych nie rośniemy. Inny człowiek budzi w nas także poczucie, że jesteśmy obserwowanie. CIekawe, że działało to nawet, gdy żywego człowieka zastąpił plakat. W kawiarni powieszono obrazek przedstawiający czujnie wpatrzone oczy i... ludzie uczciwie płacili za kawę – poczucie obserwacji budzi czujność. Ale tłum może też zadziałać na "rozpuszczenie odpowiedzialności". To tzw. efekt widza. Były przypadki, kiedy ktoś umierał po wypadku samochodowym, ponieważ nikt nie zadzwonił po pogotowie. Ludzie ci tłumaczyli potem, że myśleli „ktoś inny to zrobi". W tłumie tracimy odpowiedzialność. Samotni pomagamy, w grupie czekamy. Obecność innych to miecz obosieczny. Wzmacnia nas – i osłabia. To nasz społeczny paradoks.
Maslow miał rację: jedzenie, bezpieczeństwo, miłość – to nas napędza. W klubie dla panów tancerki w owulacji dostawały więcej napiwków – mężczyźni czują płodność. Znajome twarze w teście? Wolimy je – bo oznaczają bezpieczeństwo. Oksytocyna w sprayu? Badani ufali obcym bardziej, jeśli użyli tego hormonu w sprayu. Dlaczego? Ponieważ kojarzy się z miłością, a ta nas otwiera. Popędy to nasz kompas. Szukamy ciepła zimą, a boimy się obcych. To instynkt – nie wybór. Bezpieczeństwo i więzi sterują nami mocniej, niż sądzimy. To rdzeń naszego "ja". I wciąż żywy.
Chińczycy widzą tło, Amerykanie obiekt. W portretach: twarz w Azji to 4 proc. płótna, w Zachodzie 15 proc. Japończycy oceniali nastrój postaci z grupą w tle, Amerykanie nie – kultura rzeźbi percepcję. My z Zachodu tniemy świat na kawałki, Wschód łączy. To nie oczy – to wychowanie. To, co znamy od zawsze. Zupełnie inaczej czujemy się w tłumie w Tokio i Nowym Jorku. Kultura to filtr – nie widzimy bez niego. Kształtuje nas od kołyski. I zmienia spojrzenie. To nasz niewidzialny płaszcz.
Jak działają na nas kolory? Po badaniach z 1979 zaproponowano, by cele więzienne malować na różowo, ponieważ kolor ten osłabia fizycznie. Czerwone światło wywołuje drżenie, szybszy puls – krew szumi. Czerwona koszulka autostopowiczki? Przeprowadzono badania i mężczyźni zatrzymywali się dwa razy częściej – bo czerwień to seks i pasja w jednym. Kolory to nie dekoracja – to impulsy. Działają na ciało i głowę. Niebieski i zielony uspokaja - kojarzy się z naturą. Łączymy je z ideami – i reagujemy. To podświadomość w akcji. Dlatego ukochanej daje się czerwone kwiaty, a koleżance z pracy fioletowe lub różowe. Kolor ma moc – czujemy to.
Gorąco? Agresja rośnie. Zbadano, że latem w USA popełnia się więcej brutalnych przestępstw. Zima? Ludzie pragną się ogrzać, tęsknią za bliskością i przytuleniem, rodzi się więcej dzieci. Pogoda to batuta – gra nami. Deszcz nas zamyka, słońce otwiera. Nie kontrolujemy jej – ona nas. Zobaczmy.... Wydaje się, że jesteśmy dorośli, niezależni, mamy wolną wolę. A jednak nie do końca. Od imion po pogodę – wszystko nas kształtuje. W swojej książce Alter mówi: "rozumiejąc to, pojmujemy siebie. Kolory, tłumy, kultura – to nasi cisi władcy. Następnym razem, gdy coś poczujemy, zapytajmy: skąd to? I odkryjmy więcej".
Adam Alter, profesor NYU, bada psychologię i decyzje – pisuje do New Yorkera i Psychology Today. Wie, jak nas rozłożyć na części. Z nim widzimy niewidzialne. To nie teoria – to życie. I nasze lustro.