W świecie, który nagradza uległość, pochwałę stawia ponad granice, a bycie „miłym” urasta do rangi towarzyskiej cnoty, mówienie „nie” może wydawać się aktem rewolucji. Ale jak pokazuje Natalie Lue, autorka książki "The Joy of Saying No", ta rewolucja bywa nie tylko wyzwalająca, ale i konieczna. Bo każdy moment, w którym przymuszasz się do zgody wbrew sobie, to moment, w którym oddalasz się od własnego życia. A nauka odmawiania to pierwszy krok w stronę siebie – swojego ciała, intuicji i prawdy.
Spis treści
W swojej książce Natalie Lue, która przyznaje, że przez lata sama była chroniczną „people pleaserką”, opisuje sześć etapów zdrowienia z uzależnienia od aprobaty i życia dla innych. Proces ten nie odbywa się z dnia na dzień, ale jest możliwy – o ile jesteśmy gotowi uznać, że autentyczność nie musi oznaczać konfliktu, a granice nie są przejawem egoizmu, tylko dojrzałości.
Pierwszy etap to uświadomienie sobie, że problem istnieje. Że za wiecznym „tak” stoją lęk przed odrzuceniem, potrzeba kontroli, brak kontaktu z własnymi emocjami czy przekonanie, że tylko spełniając oczekiwania innych zasługujemy na akceptację. Często dopiero emocjonalne wypalenie – niepokój, żal, a nawet złość do samego siebie – uświadamia nam, że żyjemy cudzym życiem. „To tak, jakby stale wynajmować siebie na godziny, zapominając, że jesteśmy właścicielami własnego czasu” – pisze Lue.
Nauka mówienia „nie” wymaga języka – słów, które wcześniej były niedostępne. Potrzebujemy nauczyć się identyfikować swoje emocje, potrzeby i ograniczenia, by w ogóle móc je komunikować. To moment, w którym po raz pierwszy wypowiadamy na głos: „Nie chcę tego robić” albo „To dla mnie za dużo”. Takie zdania, choć proste, bywają przełomowe. To również czas, w którym uczymy się odróżniać fakty od narracji: czy rzeczywiście ktoś się obrazi, czy tylko się tego boję?
W tym etapie kluczowe jest zrozumienie, skąd wzięły się nasze schematy. Może jako dzieci byliśmy nagradzani za grzeczność i niezwracanie na siebie uwagi? Może nauczyliśmy się, że konflikt oznacza zagrożenie? W książce Lue zachęca, by przyjrzeć się tym wzorcom z czułością, ale też z dystansem – nie po to, by osądzać przeszłość, ale by odzyskać kontrolę nad teraźniejszością. Uczymy się, że bycie sobą nie musi oznaczać rozczarowywania innych.
Mówienie „nie” nie zaczyna się od spektakularnych konfrontacji. Wręcz przeciwnie – to często mikromomenty, w których rezygnujemy z odpowiadania na wiadomość natychmiast, odmawiamy udziału w kolejnym projekcie, prosimy o przestrzeń. Takie mikroodmowy uczą nas, że świat się nie zawali, jeśli zadbamy o siebie. To także pierwszy krok do odzyskania wewnętrznego kompasu: „Co ja czuję? Czego chcę?”.
Ten etap bywa zaskakujący. W procesie zdrowienia tracimy starą tożsamość – tę, która zbudowana była na zadowalaniu innych. I choć to krok w dobrą stronę, nierzadko towarzyszy mu żal: za relacjami, które nie przetrwały naszej przemiany, za iluzją bezpieczeństwa, jaką dawało ciągłe dostosowywanie się. Ale, jak zauważa Lue, ten ból jest konieczny. To przejście z życia reaktywnego do życia świadomego.
Ostatni etap to moment, w którym nowa postawa staje się naturalna. Nadal zdarzają się potknięcia – zgoda z przyzwyczajenia, milczenie zamiast odmowy – ale coraz rzadziej. Coraz częściej to my wybieramy siebie. Mówimy „tak” tylko wtedy, gdy naprawdę to czujemy. Znika lęk przed odrzuceniem, bo już nie próbujemy być wszystkim dla wszystkich. W zamian pojawia się lekkość, ta, która płynie z życia w zgodzie z własną prawdą.
Natalie Lue nie obiecuje, że nauka odmawiania będzie łatwa. Ale pokazuje, że to jeden z najbardziej radykalnych i czułych aktów troski o siebie. Bo kiedy mówisz „nie” innym w sposób świadomy, mówisz „tak” sobie – swoim granicom, wartościom, potrzebom. A od tego zaczyna się życie, które naprawdę jest twoje.
Natalie Lue - autora książek i artystka, najbardziej znaną ze swojego bloga Baggage Reclaim. Przed The Joy of Saying No Lue samodzielnie wydała cztery książki, w tym Mr Unavailable and the Fallback Girl i The No Contact Rule. Prace Lue na temat bagażu emocjonalnego były publikowane w Forbes, New York Times i Washington Post.