Wywiad

5 urodowych trików Urszuli Dudziak. "Najpiękniejsze lata kobiety zaczynają się po menopauzie"

5 urodowych trików Urszuli Dudziak. Najpiękniejsze lata kobiety zaczynają się po menopauzie
Fot. Zuza Krajewska

W naszym konkursie Doskonałość Roku TS najlepsze kosmetyki wybiera siedem wspaniałych kobiet. W różnym wieku, z różnymi doświadczeniami tej dziedzinie. Opowiadają mi o swoich inspiracjach, priorytetach i odkryciach. W tym miesiącu Urszula Dudziak.

Jurorka seniorka, jeśli brać pod uwagę wiek. Bo ma 81 lat. Ale duchem jest najmłodsza z nas. Otwarta, kreatywna, radosna. Mówi: „Niektóre kosmetyki są fajne, ale najbardziej z tego jurorowania lubię to, że jesteśmy razem i sobie gadamy”. Zawsze zachwyca się pachnącymi, rozpieszczającymi kosmetykami do ciała, w których – jak mówi – można iść z facetem do łóżka.

1. Mycie twarzy zimną wodą

Twój STYL: A jak pielęgnujesz twarz?

Urszula Dudziak: Myję zimną wodą – od harcerstwa, gdy miałam około dwunastu lat. Potem nakładam krem, najchętniej gęsty tłuścioch.

Zauważyłam, że masz słabość do marek z Polski i Stanów Zjednoczonych – to twoje dwie ojczyzny. Na początku lat 70. wylądowałaś w Nowym Jorku. Wiemy, jak wtedy wyglądały kobiety w Polsce. A w Ameryce?

Byłam w szoku. Zobaczyłam panie około 65. roku życia w mini! Jak można pokazywać takie nogi – oburzałam się. Te kobiety były wymalowane, eleganckie, miały zrobione pazurki, patrzyłam na nie jak na aktorki z filmu Polańskiego. One już wtedy same decydowały o sobie. Robiły, co chciały, i wyglądały, jak chciały.

Nasiąknęłaś tam wolnością i luksusem?

Nasiąknęłam jazzem, nie luksusem. Dziś mam 15-letniego sportowego mercedesa, ale często jeżdżę tramwajem. Czasem ubiera mnie Deni Cler, ostatnio w biały piękny garnitur, do którego zakładam tenisówki i skaczę po scenie. Lubię czuć się wygodnie. To nie epoka, gdy miałam kilkadziesiąt szpilek.

W sukienkach też nie występujesz. Zawsze tak było?

Jak wujek przysłał mi coś z Anglii, to wkładałam. Ale byłam raczej szarą myszką, też na scenie. 

Estetycznie podciągnęła mnie Ela Czyżewska. Przyszła po jednym z koncertów i powiedziała: „Śpiewasz rewelacyjnie, ale wyglądasz koszmarnie. Jak można występować w białej bluzce i czarnych spodniach?!”. Zaprosiła mnie do siebie, otworzyła duży kufer, wybrała dziesięć sukienek – pięknych, szyfonowych, haftowanych i mówi: „Masz, są twoje, będziesz wyglądała jak gwiazda”. Jedna kosztowała wtedy cztery tysiące dolarów, bo „zagrała” główną rolę na Broadwayu. Po latach jej wartość jeszcze wzrosła, oddałam ją Eli. Reszta się rozpadła. Ale nosiłam je dwie dekady albo dłużej. Na początku do półbutów – jedynych butów, jakie miałam.

2. Jedna sprawdzona szminka

Malowałaś się?

Wtedy nie, teraz tak. Powieki, brwi i usta. Na scenę – trwała szminka Max Factor. Na co dzień trochę podkładu. No i zawsze mam zrobiony manikiur.

3. Makijaż permanentny

Widzę, że doczepiasz rzęsy, miałaś też plastykę powiek górnych. Po co ci to?

Już trzydzieści lat temu były ciężkie i opadające. Znajoma w Szwecji poradziła, żebym je zrobiła teraz, to nie będę musiała później. Kiedyś też zrobiłam sobie makijaż permanentny ust, ale chyba muszę powtórzyć.

4. Henna na włosy

Już wiem, dlaczego masz tak ładnie wykrojone usta. A te gęste włosy są twoje?

Tak, po rodzicach. Kiedyś miałam jeszcze gęściejsze, więc fryzjerzy najpierw część wycinali, żeby cokolwiek z nimi zrobić. Po urodzeniu dzieci jedna trzecia mi wypadła, ale i tak ciężko je ułożyć. Nakręcam na gorące wałki. I farbuję henną, ale nie wykluczam, że pewnego dnia zostanę przy siwych. Jednak zrobię tak, by było artystycznie.

5. Codzienna aktywność 

Masz też świetną sylwetkę, jesteś bardzo sprawna. Odchudzasz się, ćwiczysz?

Pamiętam, jak moja mama w wieku 72 lat stwierdziła: „Przytyłam, ważę dwa kilo za dużo”. Pomyślałam: „Stara baba będzie się odchudzać?!” Ale myślenie z wiekiem się zmienia. Bardzo się pilnuję z jedzeniem. Bo jak się nie pilnuję, to żrę, uwielbiam schabowe i golonkę. Co najmniej dwa razy w tygodniu ważę się, a wynik piszę ołówkiem na framudze w łazience. Na przykład „75 gruba!”. Wtedy zaczynam się odchudzać. Mam taką moc, że jak postanowię „od dzisiaj chudnę”, to tracę apetyt. Przez tydzień lub dwa nie jem chleba, makaronu, a potem się ważę, jest okej i… znowu rzucam się na jedzenie. Ale ćwiczę. Codziennie 50 razy muszę dotknąć stóp, opieram się o ścianę i rozciągam kręgosłup. Gram w tenisa, startuję w olimpiadzie senioralnej w mojej kategorii wiekowej – tam prawie nikogo nie ma. (śmiech) A ludzie, którzy grają w tenisa, żyją 10 lat dłużej. Tenis i seks możesz uprawiać, póki się ruszasz, nie wyobrażam sobie życia bez tego.

Z „twoim chłopakiem” – jak o nim mówisz.

Z Bogusiem poznaliśmy się dwanaście lat temu, jest ode mnie osiem lat młodszy. Seksowny. Nie spleśniał, kochamy się. Świetnie wygląda, jest szczupły, bez brzucha. Czasem mówi, że się starzeje, ma coraz mniej energii, ale na korcie lata do piłki. Tyle że za dużo zastanawia się nad sobą, jak wyjeżdżam w trasy. Dlatego postanowiłam, że będę go zabierać. Przyda się, jest bardzo uczynny, poda, wyprasuje, walizy przytarga, kable przyniesie. A ja go podziwiam i chwalę. „Przystojna bestia jesteś. Muszę cię pilnować” – mówię. Faceci lubią nam imponować, zajmować się nami, ale my wszystko robimy, żeby ich stłamsić, i potem oni poznają inną kobietę, która się nimi zachwyca. Albo stają się w naszych oczach nieudacznikami. Ja to skorygowałam u siebie. Nie zwracam Bogusiowi ciągle uwagi, że lepiej wszystko wiem i robię. Owszem, czasem krzyknę na niego, ale za dwie sekundy się śmieję. Moja siostra Danuśka jest taka sama, to moje alter ego, lustro. Jeździ ze mną na koncerty, ma świetne poczucie humoru i obie jesteśmy totalnie walnięte na punkcie szmateksów. To najlepsza terapia, siedzę tam godzinę i wyłączam się ze świata. Jak archeolog z myśliwym, skupiamy się na poszukiwaniach i polowaniu.

 

Dziś jesteś atrakcyjniejsza niż kiedyś. Jak to robisz?

Wszystko zależy od tego, co o sobie myślisz. Pięćdziesiąt lat temu na przyjęciu u znanego dziennikarza muzycznego poznałam jego gospodynię, która była brzydka jak noc… ale śliczna. Bo czuła się i nosiła jak milion dolarów. Podawała nam jedzenie w szpileczkach, miała duży dekolt i piękne wyobrażenie o sobie. Wszyscy się nią zachwycali. Ja kiedyś myślałam, że jestem brzydka, głupiutka i... emanowałam tą wiadomością. Dziś wiem, że jestem ładna, a jak się ubiorę i Magda z telewizji ładnie mnie umaluje, to wyglądam jak aktorka z Hollywood. Mówię do niej „Ty masz złotą rękę”, a ona do mnie „Ty masz złotą twarz”. Czyli jest potencjał. Ale nawet na co dzień, gdy nakładam tylko odrobinę podkładu, mam w sobie coś. To widać i czuć. Notabene na ostatnich urodzinach u Joli Kwaśniewskiej podziwiałam jej piękną fioletową suknię podkreślającą figurę. Z odkrytymi ramionami, których wcale się nie wstydziła, nie zakrywała ich.

Masz kompleksy?

Kiedyś byłam przywalona górą kompleksów. Taki obrazek: idę w Zielonej Górze chodnikiem w przysłanej przez wujka ciemnozielonej sukience, która podkreśla moją figurę modelki. Trzeba ci wiedzieć, że gdy miałam 16 lat, byłam zgrabna jak diabli. Mija mnie samochód Star, facet otwiera okno, bo mnie zobaczył z tyłu i pewnie chce zagadać albo zagwizdać, ale patrzy na mnie z przodu i się krzywi. Albo brat mówił mi : „Brzydka jesteś, nos masz jak kartofel, jak truskawa”. 

I ciągnie mnie za niego. Człowiek obrasta tym i potem trudno się ruszyć. Nic dziwnego, że zasłaniałam się włosami, żeby mi nos nie wystawał. Wstydziłam się nawet zapowiedzieć zespół. Ale pamiętam też – jakby to było dziś – w nowojorskim klubie wyszłam na scenę taka skulona, a gdy wzięłam mikrofon do ręki, zaśpiewałam jak nigdy. Byłam szczęśliwa, rozkwitałam. Tak działa muzyka.

Czy mąż – Michał Urbaniak – zauważał twoje piękno?

Nie, to jego piękno się liczyło. Parę lat temu zapytałam go w telewizji: „Michał, dlaczego ty mnie nigdy nie pochwaliłeś, że ładnie wyglądam, zgrabna jestem". A on mówi: „To przecież oczywiste, że moja żona nie może być brzydka ani głupia”. Nawet gdy dziennikarz pytał o moje fascynacje muzyczne, mówiłam: „Mąż panu to powie”. Bardzo dużo mu zawdzięczam, wielu rzeczy mnie nauczył, ale był raczej taki „cacy-cacy bum po glacy”. Pamiętam to wszystko i wiem, jakie przeobrażenie przeszłam. Dziś czuję się fenomenalnie. I wyglądam świetnie. Niedawno w czasie próby dźwięku przed koncertem w Rewalu jakaś starsza pani zapytała moją siostrę, gdzie jest Dudziak. Danusia mówi: „Przy mikrofonie”. A pani na to: „To nie ona, przecież Dudziak jest stara!”.

Twoje koncerty coraz bardziej przypominają stand-up. Między śpiewaniem mówisz: „My, kobiety, się nie starzejemy, nie wolno nam tego słowa używać, my dorastamy”…

…do nowych wyzwań, relacji, podróży, języków, zawodów. Najpiękniejsze lata kobiety zaczynają się po menopauzie. Od pięćdziesiątki mamy już ogarnięte dzieci, pracę, możemy być skupione na sobie. Wiemy, kim jesteśmy, mamy moc, by rozkwitnąć na nowo. Po siedemdziesiątce zaczęłam pisać książki, poznałam Bogusia. Mam prawie 82 lata i ciągle spotykają mnie niespodziewane historie. Przykład? Mniej więcej pół wieku temu, gdy byłam z Urbaniakiem, chowałam się w kącie, w drugim pokoju, grałam na keyboardzie, coś tam sobie śpiewałam i nagrywałam. Teraz, po latach, wyjmuję z szuflad te rzeczy – wspaniałe kompozycje – i powstała z nich właśnie płyta. Kierownik zespołu grający ze mną od lat, mówi, że brzmią jak kawałki Theloniousa Monka, amerykańskiego boga muzyków jazzowych, mistrza świata, jeśli chodzi o harmonię. Jestem przeszczęśliwa. Odkryłam prawdziwą Ulę, która była zdolna i potrafiła tworzyć piękne rzeczy. Moja praca jest życiową pasją. Ruszam właśnie w trasę promującą moją nową płytę. Odwiedzę wiele miast. Na niektórych koncertach pojawią się wyjątkowi goście i niespodzianki. Zapraszam od serca na te koncerty.

Nigdy się nie zestarzejesz?

Absolutnie nie. Czasem tylko zastanawiam się, jak długo głos da radę. Z czasem obniża się i wtedy zmieniam tonację utworu, który śpiewam. Ale Grażyna Auguścik, z którą od 30 czy 40 lat czasem koncertuję, powiedziała mi ostatnio: „Ula, śpiewasz teraz lepiej niż kiedykolwiek”.  

Jakby twój głos też dorastał. Jednak nie każda kobieta ma w sobie dźwięki i talenty. Nie każda może wziąć mikrofon i poczuć swoje piękno.

Wierzę, że każda z nas ma jakąś moc. Jak postaci z gier. Tylko o tym nie wiemy. Ale warto szukać, prawda?

Tekst ukazał się w magazynie Twój STYL nr 11/2025