Ona mówi: morelowy, brzoskwiniowy, marchewkowy, koralowy, bursztynowy. On powie: pomarańczowy. Jak to możliwe – biorąc pod uwagę, że oko ludzkie jest w stanie odróżnić około miliona kolorów i odcieni – że różnice w widzeniu są tak znaczne? Wytłumaczenie można znaleźć w obiegowym powiedzeniu, że mężczyźni mają inaczej zbudowane oczy niż kobiety, a paradoks polega na tym, że choć nie jest ono prawdą, nie jest też do końca kłamstwem.
Czerwone jabłko, zielona trawa, niebieskie niebo. Choć z lekcji fizyki każdy z nas wyniósł wiedzę o tym, że kolory to światło o różnej długości fal, jakoś nie może się nam pomieścić w głowach, że tak naprawdę jabłko nie jest takie, jakim je widzimy. (To znaczy nam, zwykłym ludziom, bo w głowach naukowców mieści się to bez problemu). Czyli jakie jest jabłko? Cóż... Jabłko jest przedmiotem, który pochłania wszystkie fale świetlne z wyjątkiem tych o częstotliwościach, które nasze oko identyfikuje jako kolor czerwony. Krótko mówiąc, kolory nie są właściwością rzeczy, tylko powstają w naszym mózgu, a konkretnie w ośrodku wzroku. Tu – a nie w oku – pojawia się obraz, a my go rozpoznajemy. Oko jest tylko przekaźnikiem bodźców.
W siatkówce znajdują się fotoreceptory – pręciki, odpowiedzialne za widzenie czarno-białe, i trzy rodzaje czopków zawierające opsynę – białko reagujące na światło, dzięki którym widzimy barwy, a raczej odbieramy fale światła o różnej długości: ok. 450 nm, czyli kolor niebieski, ok. 540 nm – zielony i ok. 590 nm – czerwony. Każdy czopek zawiera wyłącznie jeden rodzaj białka, czyli odpowiada za widzenie jednej barwy, z kolei geny, które odpowiadają za wykształcenie się i funkcjonowanie tych białek, znajdują się wyłącznie w chromosomie X. W tym miejscu znajduje się sedno całego zagadnienia. Geny, które „widzą” kolory czerwony i zielony, leżą w chromosomie X bardzo blisko siebie. Nawet niewielkie uszkodzenie któregoś z nich zaburza widzenie barw. Tyle że kobiety mają jeszcze drugi chromosom X, a w nim drugą parę sprawnych genów. Mężczyźni z chromosomem Y są w takiej sytuacji skazani na widzenie świata w ograniczonej palecie kolorów. Krótko mówiąc, mężczyźni widzą taki odcień, o jakim decyduje pojedynczy chromosom X, a kobiety mogą widzieć dwa nieco inne odcienie czerwieni lub zieleni.
Zdarza się, że na skutek niewielkich mutacji genów opsyna pochodząca z jednego chromosomu X reaguje na inną długość fal świetlnych niż ta z drugiego. To oznacza, że liczba wariantów widzenia koloru jest podwójna. Widzenie tetrachromatyczne – bo tak nazywa się ta anomalia – polega na tym, że widzi się nie trzy, lecz cztery kolory podstawowe, czyli mniej więcej sto razy odcieni więcej. Co widzą tetrachromatycy? A właściwie tetrachromatyczki, bo jak dotąd widzenie w czterech kolorach zostało wykryte wyłącznie u kobiet. Chyba najbardziej znaną tetrachromatyczką jest Concetta Antico, Australijka mieszkająca w USA. Tak się szczęśliwie składa, że Antico jest malarką i od czasu, kiedy potwierdzono u niej tetrachromatyzm, postanowiła pokazać ludziom, jak widzi świat. Stworzyła unikatową kolekcję, w której zestawiła zrobione przez siebie zdjęcia różnych obiektów, np. drzewa, z namalowanymi przez siebie obrazami. Wiele jej prac można obejrzeć w internecie i przekonać się, jak bardzo inaczej wygląda świat w tak niezwykle zbudowanych oczach.