Wywiad

Elisabeth Moss: "Jedni, aby dobrze się bawić, jeżdżą do Disneylandu, a ja gram dręczone kobiety"

Elisabeth Moss: "Jedni, aby dobrze się bawić, jeżdżą do Disneylandu, a ja gram dręczone kobiety"
Fot. Eastnews

Elisabeth Moss uwielbia oglądać komedie romantyczne. Ale żeby w nich grać? Nie ma mowy. Gwiazda "Opowieści podręcznej" wybiera bohaterki, które cierpią. Nam wyjaśniła dlaczego, zdradziła też, co było jej największym marzeniem i czy je spełniła.

Elisabeth Moss od kilku lat kojarzy się widzom przede wszystkim jako walcząca z Gileadem Freda z serialu "Opowieść podręcznej". To właśnie ta kreacja przyniosła jej Złoty Glob i Emmy. Do pełni szczęścia brakuje jeszcze Oscara, ale na niego Moss pewnie jeszcze poczeka, ponieważ jest jedną z nielicznych aktorek w Hollywood, które otwarcie mówią, że ich prawdziwą miłością nie jest teatr czy kino, tylko telewizja. To od niej zaczynała karierę i z nią wiąże najbliższą przyszłość. Dlaczego?

W serialu mogę ukazać pełen rozwój postaci - całą drogę, jaką ona przechodzi. W kinie jest to niemożliwe” - wyjaśnia.

Obecnie możemy oglądać Elisabeth Moss w nowym serialu platformy AppleTV+ zatytułowanym "Lśniące dziewczyny".

Elisabeth Moss o tym, dlaczego wybiera trudne role dręczonych kobiet

 

PANI: Patrzę na role, które w ostatnich latach przyjmujesz, i muszę cię o to zapytać. Czy ty lubisz grać kobiety, które życie sponiewierało tak bardzo, że ich ból jest niemal odczuwany przez widzów?

ELISABETH MOSS: Zastanawiałam się nad tym ostatnio i nie za bardzo wiem, jak to dobrze wytłumaczyć słowami, ale spróbuję. Chodzi o to, że czerpię bardzo dużą radość z grania takich bohaterek jak Freda z "Opowieści podręcznej" czy Cecilia z "Niewidzialnego człowieka". Jedni, aby dobrze się bawić, jeżdżą do Disneylandu, a ja gram dręczone kobiety (śmiech). Nie ma w tym jakiegoś głębszego sensu. Nie traktuję tych ról jako przepracowywania swoich traum czy lęków. Jest to dla mnie po prostu rozrywka. Co ciekawe, gdy sama chcę coś obejrzeć dla relaksu, czy to w kinie, czy w domu, najczęściej wybieram komedie romantyczne. Uwielbiam je oglądać, ale nie chcę w nich grać, bo mnie pod względem aktorskim kompletnie nie interesują.

Wydaje mi się, że coś jeszcze musi się za tym kryć.

 

Faktycznie – odkryłam, że na planie tych wszystkich produkcji mogę robić różne dziwne rzeczy i wszyscy dookoła są zachwyceni. Nikt nie patrzy na mnie jak na dziwoląga. Pamiętam, jak w jednej scenie z "Niewidzialnego człowieka" przesuwałam po twarzy duży nóż, uśmiechając się i płacząc w tym samym czasie. Reżyser był wniebowzięty. W każdym innym przypadku uznano by mnie za niepoczytalną i zamknięto w jakimś zakładzie. A tu uznaje się to za sztukę i dostaje nagrody. Czy nie jest to wspaniałe?

Spełniłaś niedawno jedno ze swoich marzeń i zagrałaś w filmie Wesa Andersona "Kurier Francuski z Liberty, Kansas Evening Sun".

 

Czy ty też wypowiadasz życzenie, gdy zdmuchujesz świeczki na torcie urodzinowym? Bo ja tak robiłam od dawna, życząc sobie tylko jednej rzeczy i ona się właśnie spełniła. Dostałam wiadomość od Wesa Andersona, że chciałby mi zaproponować rolę w swoim nowym filmie. I to nie od kogoś z jego ekipy, tylko on sam się ze mną skontaktował.

Cały wywiad przeczytasz w najnowszym, lipcowym wydaniu magazynu Pani.

 

teaser

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również