Być może przed chwilą skończyli Państwo rozmawiać przez telefon komórkowy albo wyłączyli telewizor używając pilota. Obie te rzeczy nie istniałyby gdyby nie Hedy Lamarr, wielka gwiazda Hollywood lat 40. XX wieku. A oto niewiarygodna historia „najpiękniejszej kobiety świata”.
Hedy Lamarr. Całe jej życie przypominało niezwykłą XX-wieczną bajkę, choć momentami nieco nieprzyzwoitą. Naprawdę nazywała się Hedwig Eva Maria Kiesler. Przyszła na świat w roku 1914, jako jedyna córka bogatego wiedeńskiego bankiera. Od najmłodszych lat - tu musimy zawierzyć jej wydanej w 1966 roku autobiografii „Ecstasy And Me” - miała dwie pasje. Po pierwsze, uwielbiała zadawać pytanie „dlaczego?”. Dlaczego samochód jedzie i dlaczego hamuje? Dlaczego radio gra, a w aparacie telefonicznym słychać kogoś, kto jest bardzo daleko? Adresatem większości tych pytań był ojciec, matka uważała, że dla rozwoju dziewczynki przydatniejsze są lekcje gry na pianinie. Drugą pasją Hedwig było aktorstwo. Jej sceną zaś przestrzeń pod gigantycznym biurkiem w gabinecie ojca. „Grałam cały czas”, wspominała siebie sprzed lat Hedy. „Naśladowałam matkę. Naśladowałam sposób, w jaki chodziła i w jaki mówiła. Naśladowałam gości, którzy przychodzili do nas do domu. Ludzi zobaczonych na ulicy, służących. Byłam, jak notatnik. Zapisywałam ludzi na swoim ciele”.
Zresztą podobną miłość do teatru wyczuwało się w całym Wiedniu. Austriacki pisarz Stefan Zweig opisywał to tak: „Nie wojsko, nie polityka, nie handel miały podstawowe znaczenie w życiu zbiorowości i jednostek. Przeciętny Wiedeńczyk w porannej gazecie nie szukał na początek wiadomości z parlamentu, czy z zagranicy tylko repertuaru teatru, którego znaczenie było trudne do wyobrażenia w jakimkolwiek innym mieście. Burgtheater był dla Wiedeńczyków, i dla Austriaków, czymś więcej niż sceną, na której aktorzy odgrywali role, był mikrokosmosem obijającym makrokosmos, lustrem, w którym przeglądało się całe miasto…”. Hedwig Kiesler czuła to chyba bardziej niż inni.
Wyświetl ten post na Instagramie.
W wieku szesnastu lat porzuciła edukację w prywatnej szwajcarskiej szkole i zatrudniła się, jako pomoc na planie w studio filmowym Sascha-Film. Rodzice protestowali w sposób umiarkowany: „Nie byli zaskoczeni niczym, co robiłam. Po za tym mówiła o aktorstwie od tak dawna, że chyba byli na to przygotowani. Mój kochany ojciec uśmiechnął się tylko i powiedział: „Byłaś aktorką już jako dziecko!””. Staż nie trwał zbyt długo, bo Hedwig Kiesler z powodzeniem stosowała metodę „stopy w drzwiach”. Kiedy już zadomowiła się na planie, zrobiła wszystko, żeby dostać pierwszą rolę. Zadebiutowała niewielkim epizodem w filmie „Geld auf der Strasse”, a wkrótce później zagrała większą rolę w obrazie „Sturm im Wasserglas”. Próbowała też swoich sił na scenie, i to nie u byle kogo, bo u największego reżysera teatralnego tamtych czasów Maxa Reinhardta. Powierzył on jej rolę Amerykanki w sztuce „The Weaker Sex” Édouarda Bourdeta. Młody aktor z Bostonu, George Weller miał jej nauczyć paru amerykańskich piosenek. „Nie miała bladego pojęcia, czym są Stany Zjednoczone. Wydawało jej się, że to ich stolicą jest Hollywood. Spędzaliśmy długie popołudnia ćwicząc „Yes, Sir, That's My Baby," "Yes, We Have No Bananas,”. Podziwiałem upór z jakim Hedy usiłowała zamienić się w Amerykankę”, wspominał po latach Weller. Ale przygoda z wielkim Reinhartem nie trwała zbyt długo, choć to on jako pierwszy i to w obecności wiedeńskiej prasy nazwał ją „najpiękniejszą kobietą świata”.
Kiedy reżyser odmówił jej większej roli w swoim kolejnym przedstawieniu, panna Kiesler stanowczo podziękowała mu za współpracę. „Nigdy nie byłam zadowolona. Kiedy pracowałam na planie, chciałam grać. Kiedy grałam epizody, marzyłam o głównych rolach. Chciałam być sławna, chciałam być gwiazdą”, tłumaczyła później Hedy.
Okazja by zrealizować te marzenia trafiła się już wkrótce. Czeski reżyser Gustav Machaty zaproponował jej główną rolę w swoim filmie „Ekstasy”. Nie wiadomo, w jaki sposób wciąż nieletnia Kiesler uzyskała zgodę rodziców na samotną podróż do Pragi i udział w tym przedsięwzięciu. Podobno państwo Kiesler dostali nawet do przeczytania scenariusz. Nie był zbyt długi, miał zaledwie pięć stron i wynikało z niego niezbicie, że ich córka będzie kąpać się nago w jeziorze i zdradzać swojego starego męża z młodym koniuszym. Tak czy inaczej, Hedy wystąpiła w tym filmie i pokazała na ekranie po raz pierwszy w historii tytułową kobiecą „ekstazę”. Film wywołał powszechne zgorszenie. Papież Pius XI uznał obraz za „niemoralny i szkodliwy”, a nowy kanclerz Rzeszy Adolf Hitler zakazał jego wyświetlania. Ale był ktoś, kto zapragnął poznać bliżej młodą gwiazdę. Jeden z najbogatszych Austriaków tamtych czasów Fritz Mandl wkrótce dopiął swego i poślubił pannę Kiesler. Pierwszy mąż Hedwig - a było ich potem w sumie sześciu - trudnił się handlem bronią i utrzymywał bliskie kontakty z europejskimi faszystami. Aktorka stała się ozdobą jego wystawnych przyjęć, na których tłum mężczyzn z cygarami bawił ją rozmową o najnowszych wojskowych wynalazkach, a zwłaszcza systemach łączności radiowej. A ona nie wahała się zadawać im swego ulubionego pytania: „dlaczego?”.
Pan Mandl rychło pokazał jednak swą drugą twarz - domowego tyrana. Zaczął zadręczać młodą żonę chorobliwą zazdrością, zabronił dalszych występów w filmach i nie zważając na koszta usiłował wykupić wszystkie europejskie kopie niesławnej „Ekstasy”. Hedwig słuchając rozmów w swoim salonie szybko zorientowała się też, że zbliżały się nie najlepsze czasy dla dziewcząt z bogatych żydowskich domów nawet jeśli posiadały tak możnych protektorów jak jej mąż. W 1937 roku postanowiła się więc od niego uwolnić. W swej autobiografii „Ecstasy And Me” przedstawia zupełnie fantastyczną wersję wydarzeń. Pewnego dnia udało się jej zmylić czujność Mandla i zbiec z ich luksusowego apartamentu, a potem ukryć w domu publicznym. Kiedy mąż z wynajętymi detektywami przeczesywał ów przybytek, schroniła się w jednym z pokojów i odbyła stosunek z przypadkowym klientem. Podobno Mandl, który zajrzał do środka nie rozpoznał własnej żony… Jak Państwo widzą sami, „Ecstasy And Me” nie jest literaturą najwyższej próby.
Z Wiednia Hedwig Kiesler udaje się do Londynu. Papiery rozwodowe uzyskuje szantażując męża informacjami, które gromadziła podczas suto zakrapianych przyjęć. Czemu właśnie Londyn? Aktorka dowiedziała się, że przebywa w nim współwłaściciel amerykańskiego koncernu filmowego, Louis Mayer, który poszukiwał europejskich aktorów dla swoich produkcji w Hollywood. Ich pierwsze spotkanie nie było szczególnie owocne. Jeden z filarów Metro-Goldwyn-Mayer nie miał dla Hedwig wystarczająco atrakcyjnej propozycji, więc ta wyszła wykrzykując, że jeszcze pożałuje swej decyzji. Ale od czego jest metoda „stopy w drzwiach”?
Wkrótce Kiesler kupuje bilet na statek płynący do Stanów Zjednoczonych. To nie przypadek, że na jego pokładzie znajdował się też Mayer. Filmowy magnat znalazł się więc w pułapce bez wyjścia: ocean, najpiękniejsza kobieta świata i on. Zanim okręt przycumował w Nowym Jorku, aktorka miała w kieszeni lukratywny kontrakt na siedem lat. Wtedy też, gdzieś pomiędzy Starym a Nowym Światem, narodziła się Hedy Lamarr.
Pierwszym amerykańskim filmem, w którym wystąpiła był „Algiers” (1938) w reżyserii Johna Cromwella. Partnerował jej Charles Boyer. Hedy leżała w brylantowym naszyjniku i futrze, a on obsypywał ją pocałunkami szepcząc nazwy kolejnych stacji paryskiego metra. I tak chciało widzieć ją Hollywood: uwodzicielską, nieruchomą, małomówną. Idealny obiekt długich filmowych zbliżeń. Hedy Lamarr była zbyt urodziwa, by grać kogoś przeciętnego. Zarówno producenci, reżyserzy, jak i widzowie pragnęli oglądać Lamarr w diamentach, futrach i brokatach. Nie chcieli uwierzyć, że tak może wyglądać dziewczyna sprzedająca krawaty w domu towarowym. Hedy była zbyt inteligentna by nie rozumieć, że uroda ogranicza zarówno jej karierę, jak i całe życie. „Moja twarz - mówiła - jest moim przekleństwem. Maską, której nie mogę nigdy zdjąć”. Pozostawały jej więc role, które najlepiej streszcza tytuł jej filmu z 1944 roku - „Heavenly Body” czyli „Boskie ciało”.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Hedy się nudziła. Umilała sobie więc czas kolejnymi małżeństwami. Jednak inne rozrywki hollywoodzkich gwiazd jej nie bawiły. Lamarr nie piła alkoholu i nie lubiła przyjęć. Wolała kameralne spotkania, na których dyskutowano o światowych problemach. Albo godziny spędzane przy desce kreślarskiej, podczas których Lamarr pracowała w tajemnicy na swoimi zaskakującymi wynalazkami. Chciała miedzy innymi udoskonalić sygnalizację świetlną na ulicach albo stworzyć tabletkę, która rozpuszczona w wodzie tworzyła napój podobny do coca-coli („To się nigdy nie udało - wspominała - napój smakował jak Alka-Selzer. Nic dziwnego skoro się z niego głównie składał”). Inspiracji jej nigdy nie brakowało. Hedy patrzyła na świat i pytała „Jak to można naprawić? Jak to można ulepszyć?”.
Gdy we wrześniu 1940 roku niemiecki okręt podwodny storpedował brytyjski statek wiozący dzieci, poruszona Lamarr postanowiła dać Aliantom potężną broń. Przypomniała sobie wszystko, o czym rozmawiano parę lat temu w pewnym wiedeńskim salonie i przystąpiła do pracy system sterowania torpedami za pomocą fal radiowych. By uniemożliwić przeciwnikowi przejęcie kontroli nad bronią wymyśliła, by sygnał wysyłać na zmieniających się częstotliwościach. Jej przyjaciel, awangardowy francuski kompozytor George Antheil zaproponował, by zastosować rolki z taśmami, jakie używał do sterowania swoimi instrumentami muzycznymi.
W 1941 roku Lamarr i Antheil zarejestrowali w urzędzie patentowym pod numerem 2292387 system określany dziś jako FHSS (ang. frequency-hopping spread spectrum). Armia zakwalifikowała patent jako „ściśle tajny”, skutkiem czego wynalazek Lamarr na lata utknął w wojskowych archiwach.
Kontrakt z MGM wygasł. Zresztą w w ostatnich latach to nie Lamarr była największą gwiazdą koncernu. Odkąd pojawiła się Ingrid Berman, Hedy wyraźnie czuła, że jej czas minął. W 1946 roku jej wielki powrót zaplanował inny gigant branży filmowej, wytwórnia Paramount. Hedy Lamarr została zaangażowana do wielkiej produkcji Cecila B. DeMille’a „Samson i Dalila”. Oczywiście w roli tej ostatniej. Aktorka zrobiła wszystko by sprostać zadaniu. Z zapałem godnym lepszej sprawy wcieliła się w postać biblijnej kusicielki i recytowała dialogi w rodzaju „żaden mężczyzna nie jest w stanie opuścić Dalii” jakby były dziełem Shakespeare’a.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Pożegnała Hollywood w 1958 roku. Jej ostatni film nosił zresztą wiele mówiący tytuł „The Female Animal” czyli „Kobieta zwierzę”. A w nim zblazowana gwiazda Vanessa Windsor (Lamarr) zostaje uratowana podczas wypadku na planie filmowym przez przystojnego statystę. Kobieta uwodzi go i wkrótce mężczyzna zamieszkuje z nią w jej domu przy plaży. Córka Vanessy przypadkowo spotyka kochanka matki i zaczyna się walka o jego uczucia. Wynik rywalizacji jest chyba oczywisty. Hollywood już wydało wyrok.
Po zakończeniu kariery filmowej Lamarr zamieszkała na Florydzie. Spędzała czas na spotkaniach z przyjaciółmi i wciąż licznymi fanami. Nie przestała też pracować nad kolejnymi wynalazkami. Zajmowało ją na przykład to, co robić ze zużytymi chusteczkami higienicznymi… Nie wiedziała, że jakiś czas temu amerykańska armia zaczęła rozwijać nowe technologie oparte na patencie numer 2292387. Potem zaczęły korzystać z niego firmy cywilne. Piloty do telewizorów, telefonia komórkowa, GPS to wszystko nie istniałoby bez genialnego pomysłu Lamarr. Dopiero w latach 90. XX wieku, kiedy Hedy dobiegała już osiemdziesiątki, jedna z wielkich firm telekomunikacyjnych wpadła na pomysł by jej podziękować. Gdy gwiazda odebrała telefon i usłyszała, o co chodzi miała podobno powiedzieć: „Cóż, w samą porę!”. Przyznajmy, to kwestia godna wielkiej gwiazdy dawnego Hollywood. Godna Hedy Lamarr.