Rozwój

Jak mimo przeciwności losu znaleźć siłę do działania? Oto 10 sposobów popartych badaniami naukowymi

Jak mimo przeciwności losu znaleźć siłę do działania? Oto 10 sposobów popartych badaniami naukowymi
Fot. 123rf

Potraktuj problemy jak wyzwanie i... nie garb się. Nie, to nie żarty, tylko tezy poparte badaniami naukowymi.

Co zrobić, by się nie poddać mimo przeciwności losu? Jak zachować siłę do działania w obliczu poważnych chorób, bolesnych rozstań czy utraty pracy, którą uwielbialiśmy? Niemiecki dziennikarz Ulrich Schnabel, autor bestsellerowej „Sztuki leniuchowania”, postanowił znaleźć odpowiedzi na te pytania, odwołując się do badań naukowych – nie tylko z zakresu psychologii, ale też socjologii, filozofii, a nawet ekonomii. A także do historii ludzi, którzy przetrwali bardzo trudne sytuacje. Wydana niedawno w Polsce „Siła wewnętrznej wolności” (Muza) to idealna lektura na dzisiejsze niespokojne czasy. Przed wami najciekawsze wnioski:

10 sposobów na zwiększenie motywacji


Miej swoje „dlaczego”
„Mając swe dlaczego? życiowe, godzimy się z każdym niemal jak?” – Schnabel cytuje Fryderyka Nietzschego, a na przykładzie życia Stephena Hawkinga udowadnia, że słynny filozof miał rację. Hawking miał zaledwie 21 lat, gdy lekarze postawili mu diagnozę: rzadkie, nieuleczalne schorzenie mięśni. Mimo to osiągnął wielki sukces jako astrofizyk, kochał i był kochany, doczekał się dzieci i wnuków. Zdaniem Schnabela Hawking nie poddał się i mimo ogromnych trudności znajdował w sobie siłę do działania, bo „istniało coś, co interesowało go bardziej niż nieustanne krążenie myślami wokół siebie oraz własnych bolączek. Fascynacja wielkimi pytaniami kosmologicznymi dała Stephenowi Hawkingowi powód, by żyć dalej”. Nie każdy z nas będzie badać kosmos, ale każdy z nas może znaleźć swoje „dlaczego” – może to być inna pasja, mogą to być dzieci, przyjaciele, praca, która da nam spełnienie. 

„Myśl raczej o tym, o ile mogłoby być gorzej, niż o tym, o ile mogłoby być lepiej”
To słowa George'a Monbiota, felietonisty „Guardiana”, u którego wykryto raka w młodym wieku. Monbiot zachował pogodę ducha (a nawet jak stwierdził później, był szczęśliwy), bo poświęcił chwilę na refleksję, o ile byłoby gorzej, gdyby chorobę wykryto później, gdyby nie miał wokół siebie kochających ludzi i wspierających współpracowników oraz państwowej służby zdrowia. Warto wziąć z niego przykład.

Pamiętaj, szczęście to rzecz subiektywna
„Nasze dobre lub złe samopoczucie zależy nie tyle od okoliczności zewnętrznych, ile od naszej ich oceny”, przekonuje Schnabel. W spojrzeniu pozytywniej na przykre dla nas wydarzenia pomaga prowadzenie wewnetrznej gry. O co chodzi? Autor książki cytuje znanego terapeutę behawioralnego Jensa Corssena: „Codziennie postanawiamy dać z siebie wszystko, wykorzystać wszystkie swoje umiejętności i talenty, zdobyć się na wysiłek i być gotowym uczyć się na błędach”. Dzięki takiej strategii żyjemy w zgodzie ze sobą, a nasze poczucie szczęścia nie zależy od tego, co dzieje się wokół nas. „Nieważne, czy na zewnątrz odniesiemy sukces czy doznamy porażki, wieczorem, wracając do domu, możemy sobie powiedzieć: dziś wygrałem. Dałem z siebie wszystko. Na więcej po prostu nie było mnie dziś stać”, tłumaczy Corssen.

Na kłopoty spójrz jak na szansę rozwoju
Nie jest to łatwe, zwłaszcza gdy akurat wpadniemy w tarapaty. Ale fakty są takie, że każda trudna sytuacja czegoś cię nauczy. Tracisz pracę? To okazja do przypomnienia sobie na co cię stać, sprawdzenia się gdzie indziej. Może na dawnym stanowisku i tak już nikt by cię nie docenił, wpadłabyś w rutynę, a teraz musisz znowu zacząć działać i odkryjesz co umiesz. A przy okazji zbudujesz rezyliencję, czyli odporność psychiczną. Podobnie jak tę fizyczną budujemy ją w walce – musisz nieraz zachorować, by się uodpornić, a twoja psychika wzmacnia się poprzez kryzysy. Badania Marka Seery'ego z Uniwersytetu w Buffalo dowiodły, że najlepiej czują się ludzie, którzy mają za sobą kilka trudnych wydarzeń. Te osoby są najmniej zestresowane i najlepiej radzą sobie z nowymi wyzwaniami.

Myśl pozytywnie, a będzie pozytywnie
„Nasz sposób myślenia sprowadza w naszym życiu właśnie taką sytuację, jaka powinna nastąpić. W skrajnej formie mówi się w tym kontekście o »prawie przyciągania«”. To nie jest wbrew pozorom czcza gadanina! Potwierdzeniem tej tezy jest choćby dobrze znany efekt placebo – ludzie, którzy przyjmują tabletki pozbawione substancji czynnych, ale wierzą, że są one skuteczne, poczują się lepiej. I to samo dotyczy pozytywnego myślenia – jeśli wierzymy, że wyzdrowiejemy, zwiększamy na to szanse, bo zaczniemy bardziej o siebie dbać, a także obniżymy poziom stresu, wyświadczając wielką przysługę swojemu sercu i układowi nerwowemu. Ale samospełniająca się przepowiednia dotyczy nie tylko zdrowia. Optymiści faktycznie mają szansę na lepsze życie, choćby dlatego, że są bardziej pożądanym towarzystwem od ponuraków, zatem łatwiej im stworzyć udane relacje, a te pomagają i w życiu prywatnym, i w zawodowym. A realiści? Oni, jak się okazuje, często się mylą! Wszakże, jak przypomina Schnabel, realistyczna ocena opiera się tylko na wiedzy czerpanej z przeszłości i teraźniejszości, bo przyszłości zwyczajnie nie znamy. Pomyśl tylko, że kiedyś wieszczono klęskę telewizji, brak popytu na komputery, a YouTube miał okazać się totalnym niewypałem.

Z optymizmem lepiej jednak nie przesadzać...
Okazuje się, że istnieje coś takiego jak tendencyjność optymistyczna. Polega ona na tym, że przeceniamy własne możliwości i szanse na szczęście. Amerykańscy ekonomiści Manu Puri i David Robinson zapytali Amerykanów, jak długo będą żyć. Odpowiedzi porównali z informacjami od towarzystw ubezpieczeniowych, które dysponują przecież wiarygodnymi danymi na podstawie wieku, płci, czy nałogów. Okazało się, że umiarkowani optymiści, czyli ci, którzy do statystycznej przewidywanej długości życia dodawali tylko kilka lat, mają najlepsze podejście, bo dzięki niemu więcej pracują i oszczędzają i bardziej dbają o zdrowie. Skrajni optymiści wydają za dużo i nie dbają o siebie, licząc, że wszystko będzie dobrze nawet  bez ich starań. „Z optymizmem jest jak z czerwonym winem” – uznali Puri i Robinson. „Kieliszek dziennie jest korzystny, ale butelka może mieć fatalne skutki”. I faktycznie, są na to także inne dowody. Julianne Koepcke w wieku 17 lat dosłownie spadła z fotelem samolotowym w sam środek amazońskiej dżungli, jako jedyna przeżywając katastrofę lotniczą. Gdy dziewczyna usiadła i czekała bezczynnie na pomoc, nie przeżyłaby. Umiarkowany optymizm pozwolił jej wierzyć, że może sobie poradzić, ale też nie pozwolił na bierność. Kopecke 11 dni wędrowała więc przez puszczę, aż spotkała ludzi, którzy zabrali ją do szpitala, a potem do domu.

Nie bój się zmian
„Gdy nasz świat ulega przeobrażeniom, kurczowe trzymanie się starych, bezpiecznych wzorców nie pomaga. Należy otworzyć się na zmiany i wierzyć, że z niepewności zrodzi się coś nowego”, przekonuje Schnabel i odnosi się do przykładu poetki Hilde Domin, która uciekła z Niemiec w 1939 r. bo miała żydowskie pochodzenie. Najpierw trafiła do Włoch, potem do Anglii, Kanady, a wreszcie do Republiki Dominikańskiej, gdzie z tęsknoty za ojczyzną i za mężem zaczęła pisać poezję, wiele lat później nagrodzoną w rodzinnym kraju. Pokonanie strachu przed nieznanym, wypróbowanie nowych wzorców – to sprawdza się nie tylko w przypadku uchodźców. W życiu często musimy coś robić inaczej niż planowaliśmy. Warto też, zanim dopadnie nas trudna sytuacja, wyćwiczyć tolerancję niepewności. Jak? Np. poprzez wybieranie czasem innej drogi do pracy, spróbowanie nowego dania, nawiązanie kontaktu z kimś z innej grupy wiekowej, a nawet robienie czegoś lewą ręką jeśli jesteśmy praworęczni.

Pisz!
To pomogło nie tylko uciekinierce Hilde Domin, nie tylko dziennikarzowi Denizowi Yücelowi, niemiecko-tureckiemu korespondentowi wtrąconemu niesłusznie do tureckiego więzienia, który twierdzi, że przetrwał właśnie dlatego, że zaczął spisywać swoją historię. Ty też możesz pisać, gdy czujesz się bardzo źle. Nieważne, czy zrobisz to dobrze. Pisz dziennik ze szpitala, pisz po rozstaniu z partnerem, pisz, gdy się czegoś boisz. To pomoże ci nazwać emocje, co samo w sobie pomaga. Nabierzesz też dystansu do sytuacji i poczujesz, że masz sprzymierzeńca w postaci wyobrażonego czytelnika z przyszłości. Aż 150 badań udowodniło leczniczą moc pisania. Wzmacnia ono nie tylko psychikę, ale też układ odpornościowy.

Odnajdź swój sens
 „Dla dobrego samopoczucia i zdrowia ważniejsze jest dążenie do ogólnego sensu niż do szybkiego, powierzchownego szczęścia”, cytuje Schnabel niemieckie pismo psychologiczne „Gehirn&Geist”. Tym samym współczesna psychologia wraca do tego, co głosił słynny austriacki psycholog Viktor Frankl, który uważał, że homo sapiens cechuje przede wszystkim „dążenie do sensu”, a „specyfika ludzkiej natury polega na tym, że umiemy żyć tylko wtedy, gdy patrzymy w przyszłość”. Jemu pustosłowia zarzucić nie można – przetrwał obóz koncentracyjny i stracił prawie całą rodzinę w czasie wojny. Jednak sens odnalazł w przekazaniu swoich doświadczeń z niewoli, a podczas niej – w zachowaniu godności. Sens nie oznacza bowiem samej przyjemności i nie trzeba odwoływać się do tak skrajnych doświadczeń jak obóz koncentracyjny. Schnabel obrazuje tę myśl na przykładzie rodzicielstwa – jest ono sensem życia dla wielu, co nie zmienia faktu, że jest też źródłem frustracji, zmęczenia i niepokoju. Przy niemowlęciu trudno się wyspać, potem walczymy z chorobami wieku dziecięcego, kłopotami w szkole itd. A jednak dzieci są dla nas sensem życia!

Siedź prosto
Tak, to brzmi dziwnie, ale jest jak najbardziej prawdziwe. Psycholodzy z Uniwersytetu w Auckland dowiedli, że „wyprostowana postawa cechuje osoby myślące pozytywnie, garbienie się sprzyja pesymizowi”. Połowa badanych przez nich rozwiązywała różne testy, mając proste plecy, reszta robiła to samo zgarbiona. Okazało się, że przygarbieni nie tylko byli mniej pogodni, ale nawet mówili wolniej i używali więcej negatywnie nacechowanych emocjonalnie słów. Badacze z Auckland uważają, że siedzenie prosto to „najprostsze zachowanie pozwalające udpornić się na stres”. To samo dotyczy chodzenia prosto. Schnabel alarmuje, że coraz więcej z nas przyjmuje nieprawidłową postawę, bo nie potrafi oderwać się od telefonu komórkowego. Profilaktyka tzw. iGarba, a co za tym idzie troska o zdrowie psychiczne, to zatem kolejny powód, by to zrobić!

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również