Historie osobiste

Wyręczać jak najdłużej czy od małego uczyć samodzielności? Polki spierają się o wychowanie dzieci!

Wyręczać jak najdłużej czy od małego uczyć samodzielności? Polki spierają się o wychowanie dzieci!
Fot. Getty Images

"Stworzyliśmy świat pełen wygód... Kiedy pozbawiamy nasze dzieci trudności, sprawiamy, że stają się bezradne” – pisał w książce „12 poważnych błędów, których rodzice mogą uniknąć: Jak pomóc dzieciom odnieść sukces w życiu", Tim Elmore, założyciel międzynarodowej organizacji Growing Leaders. Elmore, podobnie jak wielu innych specjalistów, uważa, że nadmierne ułatwianie dzieciom życia, usuwanie im spod nóg wszelkich trudności, nie pozwala im w pełni dojrzewać i przygotować się na to, co czeka ich w przyszłości. Kiedy pozwolić dzieciom na samodzielność? Jowita i Olga mają na ten temat różne zdania.

Olga, lat 46: chcę dać jej to, czego sama nie miałam

Olga: Jak ja zazdrościłam Aśce, mojej koleżance ze szkolnej ławki! Zawsze po lekcjach odbierała ją mama albo babcia, a czasem nawet przyjeżdżał tata – pięknym czerwonym samochodem. Mnie pierwszego dnia szkoły mama powiesiła mi na szyi klucz na tasiemce i nosiłam go tak przez kilka kolejnych lat. Po lekcjach nie spieszyło mi się do domu – o tej porze stał pusty, nie czekał na mnie ciepły domowy obiad, jak u Aśki. Co dzień jadałam na szkolnej stołówce, po szkole szłam do świetlicy, a potem prosto na podwórko.

Mieszkaliśmy na dużym osiedlu, wiedziałam więc, że zawsze spotkam tam kogoś, z kim da się pograć w gumę, powspinać na drabinki albo zagrać w państwa-miasta. Do domu wracałam często już po zmroku, a i wtedy nie zawsze zastawałam tam oboje rodziców (tata pracował na zmiany). Kiedy sama zostałam mamą, obiecałam sobie, że moje dzieci będą miały inne życie. Mąż twierdzi, że rozpieszczam nasze dwie córki – 9 letnią Natalkę i 14-Letnią Laurę. Ale właśnie od tego są, rodzice – żeby się o nie troszczyć, otaczać ciepłem i miłością, pomagać, ile się da, prawda? Odwożę je więc codziennie do szkoły – dzięki temu mam pewność, że docierają tam bezpiecznie (a mieszkamy pod miastem, więc gdyby miały dojeżdżać komunikacją, musiałyby się przesiadać).

Kiedy tylko mogę, odbieram je po lekcjach – mam elastyczne godziny pracy i home office, więc zwykle udaje mi się tak wszystko zorganizować, żeby być pod szkołą na czas. Gotuję domowe posiłki, bo nie mam zaufania do firmy cateringowej, która obsługuje szkołę. Poza tym dzięki temu mam pewność, że dziewczynki jedzą zdrowo. Czy jestem nadopiekuńcza? Nie pozwalam córkom się usamodzielnić? Ja uważam, że nie ma nic złego w tym, że chcę być dla nich jak najlepszą matką. Na samodzielność jeszcze przyjdzie czas…

 

Jowita, lat 48: małymi krokami w stronę dorosłości

Amelka poszła w tym roku do piątej klasy. W poprzednich latach na zmianę z mężem zawoziliśmy ją do szkoły. Teraz uznaliśmy, że już czas, żeby zaczęła jeździć sama. To mądra, rezolutna dziewczynka i jestem przekonana, że świetnie daje sobie radę. Już w czwartej klasie wracała sama autobusem do domu, więc zna trasę doskonale (żeby poczuła się pewniej, kilka razy pojechaliśmy razem z nią). Wie, jak bezpiecznie poruszać się po drodze, jest świadoma, że nie należy rozmawiać z obcymi i obiecała nie wstępować po drodze do sklepów czy do cukierni.

Na początku trochę się stresowałam, ale chyba niepotrzebnie. Amelka staje się coraz bardziej zaradna i odpowiedzialna. Bardzo zależy mi na tym, żeby stopniowo uczyła się samodzielności. Wierzę, że dzięki temu lepiej poradzi sobie w życiu. Okazuje się jednak, że wśród mam z naszej klasy jestem odosobniona! Większość nadal przywozi – a często także odbiera – dzieci samochodami. Nic dziwnego, że co rano pod szkoła tworzą się korki! Najlepsza koleżanka mojej Amelki, a nawet jej 19-letnia już siostra, zawsze mają zapewniony transport. Rodzice są zawsze na skinienie.

Wożą je wszędzie – do szkoły, do kina, na urodziny i wieczorne imprezy. Spełniają wszystkie ich zachcianki – raz byłam świadkiem, jak Nikola nie chciała zjeść przygotowanego przez mamę obiadu, bo miała akurat straszną ochotę na sushi. Co zrobiła matka? Zamówiła zestaw z dostawą do domu… Obawiałam się trochę, co powie Amelka, kiedy zorientuje się, że jest jedną z niewielu dzieci, które po lekcjach idą na przystanek. Chyba jednak dobrze ją przygotowaliśmy, bo córeczka nie protestuje, a chyba nawet czuje się dumna, że staje się coraz bardziej dorosła! Mam nadzieję, że dzięki stopniowej nauce samodzielności wyrośnie na odpowiedzialną osobę, która będzie potrafiła o siebie zadbać, dobrze zorganizować sobie czas i nie "rozsypie się" pod nawałem obowiązków, które czekają na nią w dorosłym życiu. Czuję, że jej koleżanki, wyręczane we wszystkim przez rodziców, będą miały z tym problem.

 

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również